msmonogatari ~Kise Ryouta~ Bądź moim seme! [#1]




Nareszcie i oby kolejne rozdziały były coraz lepsze... Tak, tak, Kise, ty draniu.



Jeny, to dopiero było mocne. Nie liczę, ile miałyśmy przerwy, majówka na mp zdecydowanie się przedłużyła ^.^; Obyście nie miały nam tego za złe...
Po dłuższej nieobecności wracamy z debiutującym msmonogatari, w roli głównej Kise. Nie dajcie się zwieść tytułowi sugerującemu wiadomo co XD mimo wsio to jednak Kise x Reader~ 
Ostrzegamy, że realia zostały CAŁKOWICIE NAGIĘTE do pojebanej wizji autorskiej xD Tak więc nie zdziwta się, jak coś się by Wam nie zgadzało .3.

Ogółem pierwszy chapek pełni raczej rolę wprowadzacza, nie zrażajcie się od razu, bowiem akcja rozwinie się jeszcze ^^ To dopiero przystawka~! Oby strawna... ._. 
Osobiście bardzo polubiłam postaci wymyślone przez nas, w niedalekiej przyszłości odegrają one znaczącą rolę w tym opku ♥ 

Coś jeszcze...? Ach, miłego czytania~! ♥ Piszcie jak wam się podoba~













~msmonogatari: Bądź moim seme!~ 
Rozdział #1 ~Cudne licealne życie... czyżby?~









---gdzieś w Kanagawie, wiosenny ranek.



- Wreszcie jesteś,_____. Co tak długo? Już zaczęłam marznąć.
- Marznąć? Wiosną?! Ty zmarźluchu jeden! To grzech!
- Ej, to nie moja wina.
- Właśnie, że twoja.
Tak właśnie rozpoczął się nowy dzień dla dwóch dziewcząt, świeżo upieczonych licealistek. Pierwsza klasa, co? Zerknęłam na tego zmarźlucha, co to szedł obok mnie opatulony po samą szyję. No dobra, jedyną różnicą w naszym ubiorze był posiadany przez nią szaliczek, wykonany z pluszu, cieplusi i taki kawaii. W ogóle Atsumi cała była kawaii~! Tak bardzo, że nie mogłam się powstrzymać i już na pierwszym zakręcie naszej pierwszej porannej drogi do szkoły rzuciłam się na nią jak jakiś dzikus, przez co aż pisnęła. A przechodząca obok nas pani Minamoto tylko przewróciła oczami, mamrocząc coś pod nosem o "tej zepsutej młodzieży". Mogłam się założyć, że w ramach usłużnej sąsiedzkiej wizyty już za chwilę uda się na donos do mojej rodzinki. Ale co mi tam. To moja pierwsza szkoła, którą wybrałam sama, na dodatek... Nie, skreśl, co najważniejsze, będę do niej uczęszczać razem z moim ukochanym zmarźluchem! No a poza tym wiosna... Zrobiłam głęboki wdech, wciągając w nozdrza ten cudowny aromat mojej najukochańszej z pór roku.
Pory, gdy wraz z nowym życiem rozkwita miłość! Której, nawiasem mówiąc, jestem fetyszystką właściwie od urodzenia.
Hę? Ale od kiedy to wiosna pachnie truskawkami... Nie za wcześnie na to? I wtedy dotarło do mnie, że wciąż przytulam Atsumi. Czy raczej duszę, hehe...
- Tak, skarbie, to jest ten moment, kiedy mnie puszczasz - parsknęła. Nie mogłam być pewna, czy właśnie się śmiała, czy kichnęła z zimna... Oby to pierwsze, bo wiosną nie ma prawa nikomu być zimno. Nie i już!
- Sorki... - odsunęłam się. Liczyłam na to, że miły uśmieszek zdoła wynagrodzić jej cierpienie z mojej strony - Tak jakoś... Ta wiosna~! - wykonałam nieokreślony gest rękoma, jak gdyby mógł on wyjaśnić wszystko.
- Dobra, wyluzuj. W ogóle to pośpieszmy się, nie chcę się spóźnić już pierwszego dnia, i to przez ciebie! - Atsumi pacnęła mnie w ramię. Eheh... Przecież rano trzeba zrobić co ważne, prawda?
To znaczy wyspać się... No dobra, przyznaję, zarwałam nockę, ale to było ważne. NAPRAWDĘ WAŻNE! No a potem jakoś tak mnie w te otchłanie internetu wessało i...
Tak, Atsumi doskonale wiedziała, co robiłam całą noc. Widziałam to po jej konspiracyjnym uśmieszku.
- No co? Jestem luźna. Bardzo luźna. A anime samo się nie obejrzy. - oświadczyłam tonem, jakiego używałam odruchowo zawsze, gdy zostałam na czymś przyłapana.
- Jesteś jak Garfield! - westchnęła z niedowierzaniem i pociągnęła, by mnie pośpieszyć. - I co niby tym razem oglądałaś, otaku-tan? - przezwała mnie.
- Daruj sobie. Nic, co zainteresowało by twoje cnotliwe serducho. - dźgnęłam ją palcem w żebro. Sprytna bestyjka, próbowała się odsunąć, ale nie zdołała uniknąć ciosu.
- Hmf. Skoro tak twierdzisz. - udała focha i zamilkła. Co z tego, dobrze wiedziałam, że to tylko tani chwyt, by zyskać cudzą uwagę. Atsumi była cwańsza niż wyglądała. Ale może jednak dać jej tę satysfakcję?
- A jak tam twój ukochany sensei? - zapytałam, siląc się na niewinny ton. Wiedziałam, że gdybym należała do drużyny piłki nożnej, w tym momencie zostałabym nieźle obsztorcowana za strzelenie samobója, bowiem właśnie temu równało się zaczynanie tego tematu z Atsumi. Nie dalej jak niecały miesiąc temu namówiłam ją do obejrzenia takiego jednego anime o, nazwijmy rzecz po imieniu, robieniu mangi. Jako maniak tego zniewalającego aspektu naszej rodowitej kultury, po prawdzie żyłam tylko tym.
No i Atsumi.
I miłością oczywiście...
- Sensei? Och, nic takiego. Gdyby nie on, wcale bym tego nie oglądała. - wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok. Phi, i tak widziałam, że wstydzi się przyznać, iż to anime* oraz sensei podbili jej serce.
- CROOOOOW~! - objęłam ją od tyłu za ramiona, drąc się wniebogłosy. A niech wszyscy słyszą, mam to tam, gdzie słoneczko nie dochodzi. Nie dochodzi...
Sądząc po minie mojej przyjaciółki, najprawdopodobniej wiedziała, że znów mam jakieś skojarzenia, szybko więc uprzedziłam jej sprzeciwy - Nie martw się, nie robię nic nieprzyzwoitego z twoim Eijim. - puściwszy jej perskie oczko, zaśmiałam się perliście.
- Co? Oczywiście, że nie robisz, shupiiiiiin! - włączyła się do wygłupów i po chwili ludzie na ulicy zaczęli posyłać nam dziwne spojrzenia, bo byłyśmy naprawdę głośno. Ale umilkłyśmy dopiero pod szkołą. - No, dobrze, masz szczęście. Zdążyłyśmy. - westchnęła, opanowawszy się.
- To nazywasz punktualnością? - sparodiowałam tekst naszej "ukochanej" sąsiadeczki, wspomnianej już pani Minamoto - Powinnaś być co najmniej godzinę przed czasem i każdemu po kolei smarować wazeliną. - wysiliłam się nawet o przybranie postawy a la Lady Minamoto. Myślałby kto, wielka dama się znalazła, co to podlizuje się każdemu, kogo uzna za wartościowego, uprzednio przeskanowawszy biedaka, to znaczy każdego napotkanego przez nią człowieka. Na nasze szczęście – w mniemaniu pani Minamoto jej szczęście, ale to szczegół – my nie zaliczałyśmy się do grona wartościowych „szczęściarzy”. Ale co sobie będę nią psuć humor, skoro resztę poranka dzięki żarcikom o pani Minamoto miałyśmy umiloną. Niestety nadszedł czas zakucia w kajdany... To znaczy przekroczenia szkolnej bramy. I dopiero wtedy wyhaczyłam, ilu mamy wokół siebie przystojniaków.
- O rajuśku, patrz na tych~ - trąciłam Atsumi łokciem, oglądając się bezceremonialnie za parą przystojniaków, którzy właśnie przeszli obok nas. Na całym placu było gwarno, jak na targowisku, a dzieciaki z poszczególnych klubów darły się jeden przez drugiego niby przekupy na targu nagabujące klientelę. W tym przypadku rolę klienteli czy raczej ofiar stanowiłyśmy my i inne świeżaki, dla których w ścianach Kaijou dzisiejszy dzień jawił się jako pierwszy. Ale ten gwar wokół, choć nieco przytłaczający, dawał mi do zrozumienia, że nareszcie przyszedł ten czas, na który tyle czekałam.
- No nieźle. Przynajmniej mamy na czym zawiesić oko. Widzę, że ty już zawiesiłaś... – zauważyła, gdy rozdziawiłam się i błysnęłam białkami. - Przerażasz mnie, wiesz?
- I to tak, że aż mózg się zawiesił. - odparłam lekko nieprzytomnym głosem, odprowadzając cud licealistów tęsknym spojrzeniem - I tak, wieeem. – dodałam, przenosząc swą uwagę na kolejnych przedstawicieli płci męskiej młodego pokolenia. Nic nie mogłam poradzić na swą słabość do tych osobników. Choć ujawniła się ona dopiero, gdy na dobre wciągnęłam się w mangę, anime, te sprawy. Najśmieszniej przedstawiał się w tym wszystkim fakt, iż w rzeczywistości nienawidziłam chłopaków za samo ich istnienie. Oczywiście to było na długo przed rozkwitem mej miłości do nich, tak więc po co wyciągać stare brudy. Lepiej skupić się na tym co aktualne. Jak tyłek tego bruneta przed nami.
- Nieważne, chodźmy...
Pociągnęła mnie, dosłownie, w progi Kaijou. Yeaa, zaczyna się cudowne licealne życie rodem z anime! ...Tak bym chciała.





Kiedy rozeszliśmy się do klas, miałam okazję przyjrzeć się nowym kolegom na pokładzie. Hmm, nic szczególnego, nudy! Wydawali się normalni, choć od razu rozpoznałam niektóre "typy", takie jak klasowy błazen czy kujon. Takie osoby są w każdej klasie. Rzeczywiście nic ciekawego, ale nie zapominajmy, że to tylko pozory. Jestem o tym przekonana! Natomiast zdziwiło mnie podejrzane podekscytowanie żeńskiej części klasy…
Ale chwila! To, że na zewnątrz widziałam super ciacha (czy raczej kawały mięcha *o*) nie oznacza, że nie doceniałam tych oto tutaj „przeciętniaczków”. No i nie zapominajmy, muahahahah, że w każdej z takich szarych myszek - lub raczej szczurków, nawiązując do płci - tkwi nasienie zła. Diabli pazur, coś co dodaje im charakterku i pikanterii. Ale żeby odkryć to pod wielooooma warstwami monotematyczności, należy poświęcić im troszkę czasu. W przeciwieństwie do szarej i bezkształtnej masy, jaką konstruowali wspólnie przechodnie wyprodukowani na potrzebę zapchania tła w jednym z moich ukochanych anime - mowa oczywiście o Durararze!! - moi nowi koledzy mogli mieć w sobie coś, co czyniło ich nieoszlifowanymi diamentami.
Taaaak... Oczyma wyobraźni już widziałam, jak fabryka miłości opatrzona moim skromnym nazwiskiem przyczynia się do wzrostu popytu na to piękne zjawisko. Szkoda, że powoli wymierające.
- W nich tkwi nadzieja tego świata~! - zaintonowałam, wpatrując się z nadzieją w nieświadomych grozy sytuacji chłopców. Bardziej mówiłam do samej siebie niż do grupki chichoczących na boku dziewcząt. Jedna z nich, szatynka podeszła do nas z sympatycznym uśmiechem na twarzy. Włoski miała nieco dłuższe od Atsumi.
Czemu zawsze porównuję każdego do niej, heh.
- Hej. - zagadnęła nas, przez co Atsumi machinalnie się spięła. Cóż, od razu nie wyzbędziesz się wszystkiego, co zawadza ci w kontaktach z nowopoznanymi ludźmi. Jak dla mnie mogła się wcale tego nie pozbywać i pozostać taką, jaką była teraz, ale skoro chciała nad sobą pracować, nie utrudniałam jej tego. A czasem nawet wspierałam.
Tak jak teraz. Postanowiłam, że nie odezwę się pierwsza, jak zwykle. Choćby mnie nie wiadomo jak diabeł kusił, nie odezwę się!
Zostawiam to tobie, Atsumi!
- Hej - odparła, nawet na nią nie patrząc. I po tym zamilkła, jakby w ogóle nie zamierzała uczestniczyć w rozmowie! Co to ma być?
Atsuuuumi! >,< Ogarnij się, wrzeszczałam w myślach, mając nadzieję, że może i tym razem dotrę do niej w sposób telepatyczny. A konkretnie zasadzę jej telepatycznego, ale jakże dotkliwego kopa w ten dziewiczy tyłek! Zdecydowanym ruchem objęłam Atsumi, coby mi tu nigdzie nie zwiała, po czym zwróciłam się do nowej koleżanki: 
- Heeej~ - zaśmiałam się dobrodusznie, co tylko stanowiło przykrywkę dla gniewnymi emocjami targającymi mą zranioną do głębi duszą! XD Atsumi przyrzekła, że się, do jasnej ciasnej, postara, przemoże i wyjdzie ludziom na przeciw. Jak na razie sama nie zachowywała się jak człowiek a dzikie zwierzę. Ale za to słodziutkie, awwww~ ♥ 
 - Jestem Miyamori Hiyori, miło mi. - dziewczyna przedstawiła się, nie szczędząc nam szczerego uśmiechu. Była taka urocza i drobniutka, mówiła tak uroczo i w ogóle uroczo (wiem, powtarzam się~), a jeszcze z tym swoim imieniem ideanalnie nadawała się na pisklaczka. Awww~ 
 Zanotowałam sobie w pamięci - Hiyori, Pisklaczek. Imię zapomniałam już po sekundzie. Jak zawsze ^.^; 
- _____. - wymieniwszy się uprzejmościami, wskazałam oskarżycielsko palcem na tą zdrajczynię - A to zdrajczyni. Na te słowa Pisklaczek pisnął z przejęciem, otworzywszy szeroko w zdumieniu dzióbek... Eh, czy tylko ja mam wrażenie, że coś ze mną jest nie tak? Pisklaczek miał imię przecież! 
No właśnie. MIAŁ, czas przeszły xD 
- Jak to zdrajczyni? - w następnej sekundzie wiedziałam, że z pisklaczkiem się dogadamy.  
- Kto kogo zdradził? - nagle do naszego grona dołączyła się (o matuchno kochana!) dziewczyna jeszcze niższa, niż Nishinoya z Haikyuu!!, tak mi się przynajmniej wydawało. I mimo filigranowej postury dało się wyczuć, że nie jest to typ osoby, która da sobie w kaszę dmuchać. Już polubiłam Noyę #2... Eeeto... Ale jej personaliów nie znałam, więc jestem usprawiedli--- 
- To jest Sumie Kirarin, ale wszyscy wołają jej Rin-chan, prawda~? - Pisklaczek nastroszył piórka, a Noya #2 zmarszczyła brwi, założywszy ręce na płaskiej jak deska od klozetu (sorki, kotku, trzeba być szczerym~) piersi. 
- Owszem, ale nie będziesz mi tu robić za adwokata. Mam język i umiem go używać. - Woooow *.* Noya #2 mówiła tak dosadnie. Jak wyzwolona kobieta przyszłej Japonii, tej jeszcze nieistniejącej. Ale gdyby taka Japonia istniała, Noya #2 stanęłaby na jej czele. Japonia krajem wyzwolonych kobiet! Noya #2 przynajmniej zajęłaby jedno z wyższych stanowisk. 
- Ayay, jak zwykle z podtekstami, co? - znikąd wyrosła przed nami kolejna dziewczyna, tym razem wysoka i biuściasta blondynka - Rin-chan nigdy się nie zmieni. - hojnie obdarzona przez naturę piękność stanęła nad najniższą z grona i... Łomatko! 
 - Kawaii~! - oczka zalśniły mi jak świetliki, gdy ręka blondynki zmierzwiła i tak już nieźle nastroszoną czuprynkę Noyi #2. Ta ześwirowała jak totalne tsundere i zarumieniwszy się jak rozgrzany do czerwoności piec, wydarła się na swoją dręczycielkę: 
- Kawano Kanade, zabieraj te łapska, bo nie ręczę za siebie... 
- Och, nie bijcie się jak zawsze, błagam~! - pisnął spomiędzy nich Pisklaczek. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. 
- Jak mniemam, znacie się wszystkie, co? - zapytałam. Nade wszystko spokojna Kanade skinęła z łagodnym uśmiechem głową na znak potwierdzenia, na co z kolei nadaktywna Noya #2 zareagowała wściekłym odruchem podrygiwania. 
- Niestety... - syknęła tylko, a ja znowu wybuchłam śmiechem. Tym razem wszystkie, nawet Atsumi mi zawtórowały. 
- A ty? - Pisklaczek wykazał zainteresowanie mą przyjaciółką, na co ta przeraziła się z lekka, jako że wszystkie trzy pary oczu wbiły w nią w swój wzrok. Nie liczę mnie, do tego już się przyzwyczaiła. 
- No, toś się wysiliła, kochana, nie ma co. - pokręciłam głową z dezaprobatą, nadymając przy tym wargi, co stanowiło mój odruch nabyty. Atsumi skuliła się sama w sobie, rumieniąc się nieznacznie, co też w niej uwielbiałam. Ale, mimo wszystko, rumieniący się chłopak to dopiero było coś~!
Wracając na tory rzeczywistości... ZA CO?! Kiedy wreszcie zaczęło robić się ciekawie, do klasy wtoczył się nie kto inny, jak przydzielony nam wychowawca. Nie pozostawało więc nic innego, jak zająć w pośpiechu miejsca, byle jakie póki co, ale jak na razie nasza piątka pozostawała w jednym miejscu. Co do nauczyciela, facet nie wyglądał nawet tak źle. Dawałam mu nie więcej niż czterdzieści, góra czterdzieści pięć lat. Czarne włosy gdzieniegdzie miał przyprószone siwizną, co w jakiś szalony sposób dodawało mu powagi i dostojeństwa, choć sam fryz przywodził na myśl szopę wymemłanych wodorostów. Hahah, Wakame-sensei~! Jawił mi się jako spoko gościu, dość spokojny i opanowany, być może nie szukający na siłę konfliktów jak moja poprzednia wychowawczyni, co zawsze ale to zawsze kradła mi moje mangi, jakby własnych kupić nie mogła! >,< Nie moja wina, że były o wiele ciekawsze niż lekcje. Za to Wakame-sensei nie wyglądał na takiego, co czytuje tego typu lektury, ale nie należy oceniać książki po okładce. Chociaż na dobrą sprawę okładka stanowi część książki, bardzo ważną część, mającą zachęcić do kupna. Ja tam kupiłam tego kolesia, zresztą całość klasy chyba też. Cóż, technikę sprzedaży samego siebie to nasz Wakame-sensei ma, nie powiem, hihi~ 
- Witam was w Kaijou, jestem Sugimoto Hokuto, wasz wychowawca. - fajnie, nie zanudził nas już pierwszym zdaniem, czyli nie jest źle. I to nie był sarkazm, wcale! Głos też niczego sobie. Miło będzie przy nim zasypiać słuchać! Słuchać! 
- Amamiya Takurou - Wakame-sensei wyczytał pierwszego nieszczęśnika, znaczy ucznia. Ten wstał, dosłownie i w przenośni, jak na zawołanie, co odczuła nawet jego biedna ławka, która odsunęła się do przodu z rumorem, podobnie zresztą jak krzesło, choć krzesło oczywiście do tyłu. Mówiłam już, że jestem napraaawdę wnikliwym obserwatorem~? 
- A-Ama-miya T-Ta... Takurou! - wykrzyknął nieco spanikowanym i podwyższonym tonem., kłąniając się tak nisko, że czołem omal nie dotknął podłogi. Nie no, może trochę przesadziłam. 
- To już wiemy. Może powiedz coś o sobie? - westchnął nauczyciel, jakby już zdążył się nami „nacieszyć”. A tymczasem jeszcze ze cztery dyszki osób czekały na swoją kolej. Straszna to dola, cudze dzieci uczyć! 
Posuwacz Ławek wydawał się być wstrząśnięty tym, iż musi sklecić jeszcze parę sensownych zdań na swój temat. Ale mów, z chęcią posłucham! Chociaż na pikantne szczegóły na pierwszej randce bym nie liczyła, hehe. Dalej każdy po kolei zdradzał nam swoje imię i nazwisko, choć oczywiście nie zapamiętałam żadnego. Jedynie tak wyjątkowe osoby jak Atsumi były tu wyjątkami od jakże okrutnej normy. Ale musiałam przyznać, że grono osób mieliśmy całkiem zróżnicowane. I tak dalej, i tak dalej... 
- Kise Ryouta. - kolejne nic nie znaczące nazwisko, tak nieznaczące, że choć usilnie próbowałam, po dwóch sekundach nie umiałam go powtórzyć xD Tym zabawniej, że nikt nie wstał. Ludzie rozglądali się dookoła, ale dupa - najwyraźniej szanowny, jakkolwiek się nazywał, nie zaszczycił nas swą obecnością. Ale czy aż tak nieznaczące? Myślałam że Posuwacz Ławek narobił hałasu, ale to, co zadziało się w tym momencie przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Bo znaczna część naszej klasy - żeńska część - narobiła takiego jazgotu, jakby Godzilla wjechała nam tu z buta. Jedna połowa dziewczyn piszczała wniebogłosy. Druga wzdychała z rozczarowaniem. O co chodzi? Czy to jakiś celebryta? Albo inna cholera, może właśnie roznosił nie wiadomo co... Sensei cierpliwie poczekał, aż damy łaskawie ucichną, po czym ruszył dalej. Ale z tego także nie zapamiętałam zbyt wiele. Kiedy już sprawę z wzajemnym zapoznaniem się z naszymi godnościami mieliśmy już za sobą, co o dziwo nie zajęło nam wcale tak dużo czasu,,. A dalej to już serio nie ma o czym opowiadać. Nic więcej nie pamiętałam. Jakoś tak przysnęłam ^.^; Obudziła mnie dopiero Atsumi: 
- Hej, wstawaj, _____. Chyba nie chcesz zostać tu do jutra. - kopnęła mnie w kostkę, auć! A potem szturchnęła na dokładkę. 
 - Jeszcze pięć minut… - mruknęłam sennie. Zdaje się, że pierwsze oznaki nocnego maratonu zaczęły dawać o sobie znać. Oczy kleiły mi się niemiłosiernie, na dodatek Wakame-sensei gadał tak milusio… Nic dziwnego, że zmógł mnie sen. Ale ten szatański pomiot musiał mnie obudzić! -.-" Swoimi wygłupami przyciągnęłyśmy uwagę senseia, który przyglądał się nam z pobłażającym uśmiechem. Lub raczej kącikami ust uniesionymi do góry w ledwie zauważalnym geście politowania.
- Możecie już iść - oznajmił łaskawie, choć bardziej brzmiało to jak "Idźcie, bo chcę mieć spokój!". 
- Haaaaaaaaaaaaaaaai~ Do zobaczenia jutro, Wakame-sensei. - uśmiechnęłam się milutko do mężczyzny, coby mu nie podpaść zbytnio już pierwszego dnia. Ale coś czułam, że obie zalazłyśmy mu za skórę. Ale nie zdawał się być zbytnio zadowolony z nowej ksywki. Nie moja wina, że ma takie a nie inne włosy. 





 - Dziewczynki, ładnie to tak? - górująca nad nami Mateczka nagrodziła nas miną pełną teatralnej dezaprobaty, kiedy już wszystkie znalazłyśmy się na korytarzu - Oi, nieładnie, nieładnie. 
- Jeny, Kawano, jak ty mnie wkurzasz... - Noya #2 zaczęła ujadać. Hah, mimo że zdawały się być w nie najlepszej komitywie, naprawdę do siebie pasowały. Kto się czubi, ten się lubi. Jak widać to najprawdziwsza prawda. 
- Hej, hej, tylko bez kłótni. Musimy zacząć liceum w dobrym nastroju! – zaprotestował Pisklaczek, chociaż tej dwójce raczej nic nie pomoże. Jasne. Żadna nie usłuchała jej słów, dalej kłóciły się między sobą. Czy raczej Noya #2 wykłócała się sama, bo Mateczka zdawała się nie przejmować jej zachowaniem i tylko potakiwała z łagodnym uśmiechem, jaki Noya #2 postrzegała jako pełen wyższości. Miała chyba jakąś obsesję, może nawet traumę z dzieciństwa. Zanotowałam sobie w pamięci, żeby wypytać o to naszego konusa. Co z tego, że pewnie zapomnę ^.^; Tymczasem moja Atsumi nawet się nie odzywała i tylko obserwowała tę wymianę zdań jak dobry mecz ping ponga. Hmmm... Zdaje się, że mentalnie uczestniczyła w niej równie żywo. Ale oczywiście nie powiedziała ani słowa! Yezzu. Nie w smak mi to, ale trudno. Odłożyłam na bok przypomnienie mojej zacnej przyjaciółce obraz sprzed zaledwie kilku dni, kiedy to sama, z własnej nieprzymuszonej woli oświadczyła, że zamierza mocno nad sobą popracować. Ja z kolei postanowiłam skupić się na sobie, swoich własnych celach i egoistycznych motywach. Fuck yeah, niech żyje miłość~! 
- Dziewczyny... - zaczęłam - Może pozwiedzamy troszkę, co? - wysunęłam propozycję, jaka miała stanowić dla mnie ideanalną okazję do wyczajenia kolejnych mraśnych dupeczek - Chętnie zobaczyłabym to i owo... 
- Dobry pomysł! Na pewno znajdziemy ciekawe rzeczy! - zaśmiał się Pisklaczek. Najwyraźniej już zapomniała o swym powołaniu do niesienia zgody wśród przyjaciółek. I tak by nie przestały~ 
- "Ciekawe rzeczy?" - prychnęła Noya #2 niezbyt ucieszona perspektywą szwendania się w grupie takich idiotek jak my~ - Błagam, nie zaczynaj z tymi swoimi odkrywczymi zapędami, samozwańczy kamikadze od siedmiu boleści. 
- Jejku, daj spokój! Będzie fajnie. Chyba że nie chcesz iść, to pójdziemy same! - chwyciła mnie pod jedną rękę, Atsumi pod drugą. Dostrzegłam panikę w oczach przyjaciółki, jednak Atsumi nie poczyniła żadnego ruchu, by się uwolnić. 
- Wyluzuj pantsy, Noya #2~ - po raz pierwszy przydomek nadany jednej z nowych koleżanek znalazł zastosowanie w praktyce. - D-Do mnie...? To było do mnie? - naszego konusa aż zatkało, no proszę. - Hm. Tak, do ciebie. - odparłam wesoło. Mateczka objęła Noyę #2 ramieniem, szepcząc jej na ucho jakieś odprężające słówka. Na tyle odprężające, że karzełek zaraz wrócił do siebie, stając przed nami w całej swej okazałości. - Z jakiej paki tak się ze mną spoufalasz~!? - wykrzyknęła, zarumieniona po uszy. Atsumi i Pisklaczek wybałuszyły gały, a ja zarechotałam. 
- Najprawdziwsze tsundere. Przypominasz mi Taigę z Toradory! Nee~? Atsumi? 
- Nie oglądałam tego... - odparła i wzruszyła ramionami, odwróciwszy wzrok. Czyżby kolejna tsundere?! Masaka! Znałam moją Atsumi nie od dziś. Przy obcych objawiała zwykle całkowite wyjałowienie emocjonalne, a dziś? Jakaś taka… żywa się robiła. No no, może rzeczywiście pracowała nad sobą. 
- O raany, masz rację! - potaknęła Pisklaczkowa i aż podskoczyła. Hmm. Jeśli ona oglądała, to może INNE RZECZY*** też. .. buahaha! 
- Wara ode mnie, mangozjeby. - wycedziła lodowatym tonem Noya #2, zarzucając czuprynką. Odwróciła się na pięcie, odchodząc zamaszystym krokiem. 
- Wybaczcie jej, to z nadmiaru wrażeń. - Mateczka uśmiechnęła się przepraszająco, aby zaraz pobiec za Noyą #2 - Rin-chan, zaczekaj~! 
Ciekawe, czemu Noya #2 aż tak nienawidzi, jak to ona ujęła, mangozjebów. Gdybym nie była sobą, zapewne obraziłabym się za to określenie nie na żarty, ale że ja to ja, nie potrafiłam gniewać się na kogoś, kogo polubiłam, zwłaszcza tak szybko. Ale zaintrygowała mnie kwestia, ujmijmy to delikatnie, niechęci Noyi #2 do osób z takimi zainteresowaniami jak ja, chyba że cały świat stoi u niej na nie. Całe szczęście, ze nie dowiedziała się wszystkiego od razu, bo padłaby na zawał i to z miejsca. Fuck Yeah, bo nie ma to jak zejście z tego świata w stylu Kiry. 
- Weeeh... No to mamy trójkącik, co~? - wyszczerzyłam się zbereźnie. 
- Tak! *.* - błysnęła oczami Pisklaczek. Aw yeah, wreszcie ktoś, kto mnie rozumie! Biedna Atsumi, nie nadążała i tylko robiła nieszczęśliwe miny, na dodstek nie zauważone przez nikogo. Poza mną, oczywiście. 
- A teraz ruszamy na podbój Kaijou~! - zarekomendowałam. 
 I tak ruszyłyśmy. 



 ~***~ 



 Nie ma to jak spóźnić się, lub raczej przegapić rozpoczęcie roku w nowej szkole. Ale nie miałem wyboru jak wrócić się do domu i umyć głowę! >,< No bo… Jakiś ptaszek urządził sobie na niej toaletę. Celność pierwsza klasa. ;_; 
Ale to już nieważne! Z czyściutkimi, lśniącymi i pachnącymi włoskami powitałem pierwszy dzień w Kaijou! Awww yeah! Tyle nowych ludzi do poznania i tyle ciekawych doświadczeń do zdobycia! ...Nie, nie, nie. Fajna, ale to nadal szkoła! Nie mogę tak po prostu się z tego cieszyć, w gruncie rzeczy to jednak wyglądałoby dziwnie... Weeeh... I doooobrze! Od dziś jestem licealistą, mwahahah. Koniec z gimbusiarstwem. Teraz tylko powaga, zabawa i ... Juuhuu?! Tyle tu ludzi, że chyba nigdy nie widziałem tylu naraz! Może nie licząc tłumów fanek, czy raczej demonicznych dziewczyn. Kowai ;-; 
Hahah, żartuję, żartuję~ Nooo, może nie do końca. Pod pewnymi względami dziewczęta bywają naprawdę przerażające. Na przykład jak raz chciałem kupić sobie pićku z automatu. Nawet nie zdążyłem do niego podejść, a już był opróżniony. Calutki! 0.0 Bo moje fanki chciały pić z tego samego źródła… Kowai! 
Cóż, jak to się ma do mojego licealnego życia? Hehe, odpowiedź naprawdę jest tak oczywista, jak wynik równania dwa plus dwa. Mam na myśli fakt, że gdzie bym się nie ruszył, wspaniałość mojej osoby podąży razem ze mną. Ktoś mógłby uznać mnie za impertynenckiego zuchwalca, ale ja z pewnością nie jestem kimś takim jak Aominecchi (taki przyjaciel z poprzedniej szkoły, ale o tym może kiedy indziej). Jestem po prostu świadomy swojej własnej wartości. Dlatego nie rozumiem, czemu mój nowy kompan z drużyny zareagował aż tak emocjonalnie. Niehumanitarnie, okrutnie, jak barbarzyńca... (⊙.⊙(☉̃ₒ☉)⊙.⊙) 
- Skoro tak twierdzisz, masz pstro w głowie, gówniarzu! - Stał przede mną demon w (nie)ludzkiej skórze, choć szczerze wątpiłem, by kogoś o tak diabolicznym spojrzeniu i aurze można było nazwać ludzkim. A grube i ciemne, zmarszczone gniewnie brwi tylko to wszystko podkreślały! Po całym ciele przeszły mnie ciarki na myśl o tym, że będę dzielić team z kimś, kogo wyjęli z najgorszych koszmarów, być może nawet tym z ulicy wiązów (chociaż nie jestem pewien, nie dotrwałem nawet do połowy seansu ;-; ). Ale ten tutaj z pewnością da mi się we znaki. I jeszcze tak obcesowo się wyrażać. Trochę niekulturalnie z jego strony, nieprawdaż? 
Mój oprawca posłał mi spojrzenie pełne wyższości, gdy podnosiłem się z parkietu. Doprawdy, śmieszne, zważywszy na fakt, o ile jest niższy. Odniosłem dziwne wrażenie, a te wcale mi się nie spodobało. To, w jaki sposób się do mnie odniósł, a przecież jestem kimś, z kim należy się liczyć, nie? Członkiem Pokolenia Cudów. Cudownym Dzieckiem~ 
 Ale dla niego, dla tego niespełna rozumu diabła status ten okazał się nie mieć znaczenia. Wsadził mnie do jednego worka z innymi pierwszorocznymi nowicjuszami, nie zważając na niezaprzeczalne realia. A te przedstawiały się nie inaczej, jak stawiając mnie ponad innymi. Ale nie dla niego. 
- Zanim zaczniesz myśleć o takich głupotach, rozważ to, że byliśmy tu przed tobą. - oznajmił takim tonem, że instynktownie postawiłem go na uprzywilejowanej pozycji, nawet jeżeli wbrew sobie i swojej woli - Nie ty, a my doprowadziliśmy drużynę tutaj, gdzie jesteśmy teraz. - A byli całkiem wysoko w rankingu, o tym pomyślałem w chwili, gdy to powiedział - A uczyniliśmy to na drodze ciężkiej pracy, więc lepiej to doceń i naucz się szacunku do starszych, smarku. 
Tsk, miał rację. Przeciwko takiemu argumentowi nie mogłem polemizować. Nawet jeśli wiedziałem swoje, tekst o cudowności już na nic się nie zdał, więc powolutku wycofałem się na bezpieczny grunt. Nie oznaczało to, że nie pokażę im, na co mnie stać! Tylko troszkę później. - Dobra, kapuję, kapuję, nie musicie stosować przemocy! Rany - skrzywiłem się z poczuciem krzywdy. Czy tu są sami tacy brutale? 
- Słyszeliście swojego kolegę? - Pulsująca żyłka na skroni nie świadczyła najlepiej o stanie emocjonalnym mego rozmówcy, który nagle przemówił do wszystkich nowych rekrutów. Podobnie jak dłoń zaciśnięta w pięść. - Jeżeli komuś jeszcze coś nie pasuje, to fora ze dwora, bo ja, Kasamatsu Yukio, jako kapitan nie zamierzam się z wami patyczkować! DOTARŁO!? 
- Tak, taaak, wszystko jasne, kapitanie! Nie musi być kapitan taki brutalny jak teraz, żebym zrozumiał~! - zapewniłem wesoło możliwie jak najbardziej uspokajającym tonem. Ale on... zamiast się uspokoić... spochmurniał jeszcze bardziej. - Senpaaai? - zdziwiłem się. - Tyłek juz mniej mnie boli... Odrobinkę... ehehe....? 
- Zarzucasz mi, młody, że zadziałałem ZA SŁABO? - zapytał wesolutko. Huh, to dość niespodziewane, ale miło widzieć uśmiech na twarzy senpaia. Tylko czy to nie jest trochę dziwne, mimo wszystko nie dalej jak kilka minut temu leciał do mnie z pięściami (⊙.⊙(☉̃ₒ☉)⊙.⊙) Ale naprawdę jestem wzruszony tym, że w głębi duszy jest takim dobrym i radosnym człowie--- 
 Mimo wszystko coś mi tutaj, hehe, nie pasowało. Mimo że senpai tak pięknie i szeroko się uśmiechał, hehe... 
- Nie, nie, ależ skąd! Było... bardzo dobitnie. - odparłem nerwowo, już czując na sobie kolejny nieistniejący cios. Bo teraz już wiedziałem, czemu jego uśmiech wydał mi się na tyle niepokojącym, że w ogóle się nad nim zastanawiałem. Brrr, kowai! Aż się wzdrygnąłem. Ten koleś będzie mi się śnił w koszmarnych snach. Błagam, zniosę wszystko, ale nie to (╥︣﹏᷅╥) 
- Kapitanie. - wtem do naszej grupy podszedł wysoki, dość przystojny brunet wyższy od Kasamatsu, choć nie aż tak zauważalnie jak ja. Uśmiechał się przyjaźnie, a ciemne wąskie oczy uważnie prześledziły rządek, w którym stałem ja i pozostali nowi. Zdaje się, że może uniknę manta~ 
- Czego, Moriyama? - warknął Kasamatsu, na co ten drugi zareagował o wiele spokojniej, niż się spodziewałem. Wow, widać lata praktyki pod skrzydłami szatana, tj. Kasamatsu-senpai robią swoje. 
- Spokojnie. - wąskooki uśmiechnął się pokojowo, co kapitan Kaijou skwitował parsknięciem - Nie sądzisz, kapitanie, że traktujesz naszych nowych podopiecznych zbyt surowo? - zasugerował, a widać było, że czyni to możliwie najdelikatniej, jak tylko potrafił. W szeregu zawrzało, wszyscy stali jak sparaliżowani. Hm? Coś się stało? Może aż tak się wzruszyli bohaterską postawą ich obrońcy~ Jakby nie mógł powiedzieć od razu "Nie bądź brutalem, Kasamatsu-senpai, błagam~!" Noo, ja bym tak to ujął. Z tą myślą wyszczerzyłem się dumnie sam do siebie. 
- A ty co suszysz zęby, pętaku, huh?! - A nazwać po imieniu to nie łaska? Przecież się przedstawiłem. T.T No i tak wszyscy mnie znają ;^; A on do mnie smarkaczu, gówniarzu, pętaku... W oczach stanęły mi łzy, a Kasamatsu-senpai szykował się właśnie do zadania kolejnego ciosu dyscyplinującego. 
Chwila... JAKI CZŁOWIEK!? Po prostu diabeł, szatan, czart, demon, mefisto i ki diabeł wie co jeszcze! I kiedy już wydawało się że los Kise Ryouty (tzn. mnie ^.^ ale mówiąc w trzeciej osobie dodaje to dramatyzmu, prawda~? (っ^▿^)) wydawał się przesądzony, zdarzył się cud... Nie, żaden z moich dawnych przyjaciół z Kiseki no Sedai się nie pojawił, na aż takie szczęście nie miałem co liczyć. Jednak zamiast tego dostałem coś o wiele słodszego (z czym zapewne nie zgodziłby się Murasakibaracchi, ale on jest poza kadrem O.o), a mianowicie... 
- Whoah, dziewczyny~ - postawa Moriyamy diametralnie uległa zmianie, gdy zarejestrował obecność młodych dam. 
 - Jeju, Paczałek** miał rację, sami przystojniacy~! Mówiłam, żeby od razu popatrzeć z bliska! - Jedna z trójki dziewcząt, jakie właśnie pojawiły się na sali, podeszła bliżej. Zdawała się, nie, na pewno przewodziła grupie. I zdecydowanie skupiała na sobie najwięcej uwagi. Właściwie każdy z tu obecnych kierował wzrok właśnie na nią, podobnie jak ja. Nie zastanawiałem się zbytnio, skąd miałem o tym wiedzieć, skoro sam patrzyłem tylko na nią. Gdzieś obok zamajaczyły mi jeszcze dwie urocze dziewczątka. Jedna skojarzyła mi się z Kurokocchim, na dobrą sprawę jej nie było. To znaczy niby była, ale chowała się za plecami wspomożycielki, tej od dowództwa. Z drugą kojarzyło mi się tylko jedno słowo: kawaii. Ale wypowiedziane tak słodziaśnym tonem, że nawet Murasakibaracchi dostałby cukrzycy. No i była dość niziutka. Hm, chyba gdzieś na korytarzu mijałem wcześniej kogoś jeszcze niższego… Tak mi się zdaje, bo szła tak szybko, że tylko mi mignęła przed oczami. I gdy właśnie tą ledwie zauważoną z korytarza postawiłem w wyobraźni obok Murasakibaracchiego, momentalnie skisłem ze śmiechu. Aż złapałem się za brzuch! Różnica ich wzrostu okazałaby się chyba większa, niż sam wzrost Murasakibaracchiego~! A to dobre~! 
- Zaraz ci będzie do śmiechu, jak dostaniesz w czerep! - zakrzyknął Kasamatsu-senpai, który właściwie chyba jako jedyny wciąż wydawał się być bardziej zaabsorbowany dręczeniem mnie, niż okazją poznania sympatycznych koleżanek. Jakby ich nie było. Ale chyba nareszcie dotarło doń, że wypada nabrać nieco ogłady w tak doborowym towarzystwie, bo cofnął nogę dosłownie w ostatnim momencie przed zetknięciem się jej z moją twarzą. Uff, co za ulga. Myślałem, że zejdę na zawał (już nie pierwszy raz dzisiaj oДo). Niewiele brakowało. Ale Kasamatsu-senpai chyba prawie się to udało. Widać, że poruszyło go przybyłe towarzystwo, aż zaniemówił z wrażenia. No proszę, niby taki chojrak a wystarczy, żeby któraś zamachała spódniczką i już leży z wrażenia. Czy raczej stoi, bo stał jak słup. W sensie na podłodze, bez skojarzeń! .///. 
Nie bez zaciekawienia inwigilowałem poczynania Moriyamy, jak i reakcje Kasamatsu-senpai, który nagle jakby obudził się ze snu, nie ogarniając za bardzo, co się dzieje. Moriyama zaś błysnął okiem, a następnie wniebowzięty i przesycony radością udał się w stronę trójki gości, rozsiewając sielską aurę, jakby były one spełnieniem wszystkich jego marzeń. Więc taki jest przy przedstawicielkach płci pięknej, wyartykułowałem w myślach, gdy Moriyama zatrzymał się i dygnął uprzejmie, witając się z jedną z nich, wykonawszy gest świadczący o tym, iż zamierza złożyć pocałunek na jej dłoni. 
- Witam piękne panie w moich skromnych progach. - Co za tupet. Czyżby zapomniał, że nie jest tu sam? Cóż, chyba miał biedaczek pecha, bo ta którą akurat wybrał wydawała się być całkowicie zdezorientowana jak i troszkę zawstydzona zachowaniem Moriyamy. Ale jej reakcja była niczym w porównaniu do ekstremy tej dziewczyny przypominającej mi Kurokocchiego, choć wyglądem właściwie mieli wspólnego tyle co nic. Ona ostentacyjnie odwróciła się do Moriyamy tyłem i przeszła na drugą stronę, stając możliwie jak najbliżej liderki. Ta z kolei skończyła przegląd przystojniaków (tak w ogóle nie za specjalnie podeszło mi jej zachowanie, ale widywałem gorsze przypadki…), aby zająć się osobą przyjaciółki. 
- Nie odkleisz się ode mnie, co, Atsumi? – usłyszałem w jej westchnieniu dezaprobatę ale i ciepło. Atsumi tylko pokręciła głową, jakby kuliła się sama w sobie. Gdzieś obok usłyszałem westchnienia pełne zachwytu, których autorami okazała się męska część widowni. Zdaje się, że ktoś tu odebrał mi miano wydarzenia dnia. Nie żebym jakoś specjalnie się tym przejął czy coś, ale na mnie też mogliby zwrócić uwagę. Nawet Kasamatsu-senpai o mnie zapomniał ;-; Nie żebym się stęsknił za tymi kopniakami. No ale żeby tak od razu mnie ignorować?! T.T 
Zdaje się, że Kise musi wziąć sprawy w swoje ręce, co~? 
 - No cześć! Jak miło was poznać~! - przywitałem je tak miło, jak tylko potrafiłem. Trzy pary (jeśli nie więcej, doliczając kolegów, takie życie (っ^▿^) ) słodkich ocząt zwróciły się ku mnie. To znaczy już wcześniej niby patrzyły, ale to nie to samo, no nie? W końcu inaczej człowiek odbiera występ zespołowy a inaczej solo. 
 - Hej, dziewczyny~ - odezwała się 'konspiracyjnie' niewysoka szatynka na stronie. Ciekawe, że "szept" ten usłyszeli zaledwie wszyscy zgromadzeni xD - Poznajecie go~? Zaraz po tej wypowiedzi pogratulowałem sobie sukcesu popularności. Nierzadko stanowiła ona przyczynę wielu kłopotliwych sytuacji, czasem sytuacja wymagała poświęcenia właśnie w imię owej sławy. 
- Nie. - odparła druga, niepozorna brunetka znana mi już jako Atsumi. Ale zaraz, co ma do rzeczy jej wygląd czy imię, skoro ZAPRZECZYŁA! T.T Łzy pociekł mi z oczy, jak to możliwe… 
- Atsumi-chan, złamałaś mi serce… Jak można nie wiedzieć, kim jest słynny model, Kise Ryouta!? 
- Whoah, Atsumi~! Słyszałaś~!? - wykrzyknęła ta od 'konspiracji', a nadal usiłujący zwrócić na siebie jej uwagę Moriyama dosłownie wyłaził z siebie, co by mu się udało. Ale nie udawało, przez co po trosze mu współczułem. Lecz ten nie tracił hartu ducha ani na moment. 
Ganbatte, Moriyama~! (○ ̄∀ ̄)ノぁぃ 
- Co słyszałam? - odparła Atsumi tak obojętnie, jak to tylko możliwe... nawet do własnej przyjaciółki? Borze, aż im współczuję! Z drugiej strony, może to tylko pozory. Ale pozorem na pewno NIE JEST paskudna ignorancja z jej strony ;_; 
- Nie ma mowy, Słoneczko. - odezwała się nagle liderka. Nie wiem, co ją ugryzło, ale chyba, to znaczy na sto procent (yaaaay~ nareszcie ktokolwiek... (っ^▿^)) się mną zainteresowała. Wcześniej nie robiła nic poza jawnym studiowaniem anatomii męskiego ciała na przykładzie osoby... samego Kasamatsu-senpai ⁀⊙﹏☉⁀który tylko stał jak sparaliżowany, gdy ta dziewczyna jeszcze przed chwilą obchodziła go naokoło, bacznie mu się przyglądając. To się nazywa wykorzystać chwilę czyjejś nieuwagi. Tyle, że ja to widziałem… Wszyscy widzieli… Że też senpai w ogóle na to pozwolił. 
 A teraz to mnie przewiercała wzrokiem jak jakiś zbój... Kowai! 
- C-co? (;◠‿◠) - spojrzałem na nią z przerażeniem. Chyba zaczynam żałować, że pragnąłem uwagi, bo zamiast tego napatoczyła mi się jakaś stalkerka, no nie ;-;! Pomooocy, ktokolwiek, nie chcę umierać! Czas na pożegnanie? 
- Jak możesz!? - Jej oczy... zaszkliły się od łez!? Że co, proszę? ⁀⊙﹏☉⁀- Jak możesz...? - powtórzyła, krzycząc rozpaczliwie, wtulając się w osobę Atsumi. 
Kurczaczki, co ja takiego zrobiłem, no? (T.T) Przecież zachowuję się jak zawsze, no~! 
- CO?! To ja tu jestem poszkodowany! - wrzasnąłem ze zgrozą. W końcu to mnie zignorowano, nie ją! Troche pokory, kobieto! Czemu zawsze mnie to spotyka q.q 
- JAK MOŻESZ ROBIĆ TO SWOJEMU SENPAIOWI!? - donośny głos zrozpaczonej liderki rozniósł się po całej sali, jeśli nie szkole. 
- ŻE CO PROSZĘ???? Senpaiowi?! Że niby co? Jeśli już, to senpaie mnie tu prześladują! O czym mówi ta baba! Yeeeee...! 
- No już, już, nie martw się. - Atsumi zaczęła ją pocieszać. Że jak? To już jawna dyskryminacja! Nie zgadzam się na to! 
- TO MNiE powinnaś pocieszać! - byłem bliski płaczu. A w liceum miało być tak pięknie... Gdyby ktoś chciał wyczyścić podłogę na sali zapewne wcale nie musiałby się specjalnie nad tym napracować, jako że nasze szczęki dużo wcześniej załatwiłyby sprawę za tego kogoś. Kasamatsu-senpai wciąż pozostawał zajęty przeżywaniem jakiejś osobistej traumy i nie dziwię mu się wcale! (´ー`) Po tak dosadnej adoracji nawet tak niewrażliwy (nie)człowiek zostałby z głęboką raną na duszy. O ile nie trwałym urazem psychiki. Jakby dotychczasowe odbiegi od normy u kapitana nie wystarczyły! A co, jeżeli teraz będzie jeszcze gorszy niż zwykle!? Och, nie! Tylko nie to! Popatrzyłem z przerażeniem w jego stronę - nadal był w ciężkim szoku po, ujmując temat delikatnie, zaczepkach tej tutaj, o! A ona dalej szlochała w ramionach Atsumi, której szczerze współczułem zasmarkanego mundurka. (>‿◠) Fuj~!
- N-No co się tak patrzysz, Słoneczko...? - zapytała nagle, wciąż pociągając nosem, a ja skrzywiłem się lekko zniesmaczony widokiem smarków wciąganych z powrotem do nosa. I jeszcze nazwała mnie słoneczkiem, okropieństwo. W innej sytuacji pewnie skakałbym z radości, ale... no sami rozumiecie, ehehe~
- N-nie żeby coś, ale higiena i takie tam to ważna rzecz... - bąknąłem, usiłując nie gapić się na zasmarkany nos tej baby. Matko, jak można się w ogóle tak pokazać przy ludziach? Ja to zawsze jestem czyściutki i pachnący i i robię dobre wrażenie!
- I tylko dlatego ranisz KOGOŚ TAKIEGO jak on!? - wskazała rękę na Kasamatsu, który chyba powoli wracał do świata żywych. Pisnąłem pod nosem ze zgrozą, będąc pewnym, że to nikomu innemu a właśnie mi oberwie się za wszystko co dzisiaj zaszło.
Poza tym o czym ona znowu bajtluje, hę? Przecież nie ma mowy, żeby senpai aż tak się gniewał za mą dobroć i szczere chęci płynące prosto z serca, prawda? Chciałem tylko sprawić, żeby nasi goście poczuli się jak w domu, ale skąd mogłem wiedzieć, że będzie wśród nich ktoś tak... oryginalny? Jejku, nawet bez wiedzy "oryginalnej" koleżanki nie potrafiłem niegrzecznie wyrazić się o drugiej osobie. A w szczególności o płci pięknej. Choć w tym przypadku aż ciężko było uwierzyć w prawdziwość tej przynależności.
- Teraz to chyba ty go ranisz - nachmurzyłem się. - Kogoś takiego? To było bardzo niegrzeczne! - odburknąłem, licząc, że wreszcie się odczepi. Ta cała dyskusja powoli robiła się męcząca, zwłaszcza, że nie ogarniałem intencji tej pani. Rany boskie, skąd się biorą tacy ludzie?
Wtedy znienacka po raz kolejny nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Jej oczy zalśniły, ale przecież płakała (przeze mnie, ale WCALE NIE MAM POCZUCIA WINY, wcalee-ee? ;-; ) więc to akurat nic nadzwyczajnego. Czas przeszły się zgadzał, przestała tak żywo okazywać swój... Smutek? Rozpacz? Jeny, nie miałem czasu na takie rozdrabnianie się~! >,< Ale jak zwykle troskliwość brała nade mną górę w takich sytuacjach. Mimo wszystko nie chciałem, żeby komukolwiek działo się źle, a już nie na pewno z powodu mojej osoby. Chociaż to akurat niezamierzone, nigdy z własnej woli nie skrzywdziłbym nawet małego robaczka~! Ominąłbym szerokim łukiem, łeeeee~! >o< 
Obraz chmary najróżniejszych latających, pełzających i chodzących paskudztw z wieloma nogami, oczami, czułkami, obrzydliwym owłosieniem, śluzem i innymi ohydztwami, na których widok miałem ochotę uciekać jak najdalej zniknął z mojej głowy w momencie, gdy Oryginalna Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki szkaradzieństwa oddaliły się w siną dal. Zamrugałem, nieco zdezorientowany niezbyt wyraźnym widzeniem i wtedy okazało się, że rzeczywiście uroniłem trochę słonych kropli. Weeeh, ale wstyd! >//////< 
- Więc to tak... - szepnęła cicho pod nosem, nadal nie zabrawszy ręki. Eh? 
- Tak, tak, nieważne... - westchnąłem ciężko na odczepnego. Daj mi już spokój, zakłócasz moje licealne życie, które miało być takie cudowne! Naprawdę spodziewałem się czegoś lepszgo, ale dobra, nie przesadzajmy, duma do kieszeni i damy radę! 
- Więc obiecujesz, że będziesz dbał i szanował najdroższego senpaia? - zapytała poruszona. Święci pańscy, a ona dalej swoje! Już czuję na sobie jego lodowate spojrzenie... Borze sosnowy, pomocy! 
- Będę, będę, tylko daj mi już spokój! - pisnąłem błagalnie. Taa, pisnąłem, to wcale nie było męskie >.< Ghhh, działa mi na nerwy ta laska -,- Po raz pierwszy w życiu dziewczyna aż tak wyprowadziła mnie z równowagi. A co jak osiwieję?! (O.O) Albo dostanę zmarszczek!? 
 - Jejku, jak słodko piszczysz, nya~! *3* Nawet słodziej, niż Pisklaczek, awwww~ 
 A myślałem, że gorzej być już nie może. - Cicho bądź! Zaraz sama będziesz piszczeć! - moje nerwy były już napięte do wszelkich granic. Zaraz coś komuś zrobię, nooo! -,- Co za stres! Wrażliwy jestem, więc przeżywam. 
- Oczywiście, to nie ja powinnam prawić ci komplementy~ - nareszcie mnie puściła i cofnęła do tyłu, puszczając mi oczko. 
- Idź już stąd! Błagam! - prosiłem bliski rozpaczy. Co za męki, borze sosnowy. 
 - Ooooooo~! >///< Coś się szykuje, Atsumi~! Słyszałaś~! - tamta przypadła do wciąż najspokojniejszej w świecie przyjaciółki - Pisklaczku, ale mam radochę~! Znalazłam, znalazłam~!
"Pisklaczek" - o cokolwiek chodziło w tym przydomku, byłbym skłonny zgodzić się z jego trafnością. Ba, każdy, kto usłyszałby ten głosik, pomyślałby tak samo - podskoczyła uradowana, klaskając w dłonie i podbiegając do dwójki koleżanek, ciesząc się razem z nimi z nie wiadomo czego.
- Ale... Co tak właściwie znalazłaś? - zapytała po pewnym czasie Pisklaczek. No nie, jeszcze tego brakowało, żebym zaczął ją tak nazywać. Oryginalna Dziewczyna, Pisklaczek... Czyżby tylko Atsumi była w miarę normalna?
- Ty... - nagle usłyszałem za sobą mroczny głos będący zwiastunem śmierci.
- T-tak ja! - drgnąłem. O kurka, czy to gęsia skórka? Boooję sięę.... Hiyaa....
- Kyaaa~! Jeny, szkoda, że nie mogę zostać i popatrzeć~! - piszczała Oryginalna Dziewczyna odciągana na siłę przez Atsumi w stronę drzwi ewakuacyjnych, DZIĘKI BOGU! Kurczaki, ale mnie wkurzał ten jej przydomek! Jakby nie mogła normalnie się przedstawić czy co!
Hej, o czym ty znowu bredzisz! Za tobą czyha ki diabeł, a ty o jej imię się martwisz! Tak ganiłem sam siebie w duchu, póki go jeszcze nie wyzionąłem.
- Zamiast błaźnić, lepiej się przedstaw, kobieto! - syknąłem wściekle.
- Och, racja~! Jestem _____~! - wykrzyknęła entuzjastycznie - Powodzenia~! I nie zapomnij zdać mi szczegółoweeeeeeeeej relacji z zabaw z senpaiem, Słoneczko~! - dodała, znikając w drzwiach.
Naresz--- cie~?!
- Och tak. Zabawimy się...! Żebyś wiedział! - wydarł się Kasamatsu, a ja już sekundę później wylądowałem na podłodze, kopnięty centralnie w pupę! T.T I to już drugi czy trzeci czy nie wiem który raz! Straciłem rachubę!
A na dodatek upadłem na twarz! ;-; No pięknie.
Tak właśnie zadebiutowałem na parkiecie Kaijou.





_________________
*mowa o anime Bakuman [ktoś tu naprawdę ma nieźle odjechane na punkcie Niizumy-sensei .3. Tak, to było o tobie Yukiś, choć chyba mało aktualne xD]
**Paczałek jeszcze się pojawi, choć nie w tym rozdziale.
***wiadomo o co kaman [no ba~ *zaciesz*]

7 komentarzy :

  1. *rozgląda się i stawia krzesełko na potem dla siebie*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaborza, jak miło Cię widzieć~! *stęskniona* Aaaaaw ♥

      Usuń
  2. Hhahahaa Końcówka była boska x3 Biedny Kise na twarzyczkę upadł ;^; I cio będzie jak nie będzie mógł dalej modelować? Oi oi jasne, że będzie mógł Kise to Kise!
    Ach ta blondwłosa beksa, już myślałam że wyleje morze łez.
    ALE może to ja zaczne od początku, a nie! *karci się*
    Sam tytuł mylący, nie powiem~ Już sobie myślała conieco .3. Hihi
    Matkooo, życie licealne nowe, lepsze życie każdy się stara jak może x3
    Czeka mnie to ;-; fiem fiem, nie będzie to życie jak z bajki.
    Pisklaczek! Jaka to pocieszna osóbka, no i ten samo to określenie takie... oddające cały ten charakter~
    Atsumi~ Ooch jaka fajna!
    Ja.. to znaczy no, Oryginalna Dziewczyna, że tak powiem, nie do końca zachowująca się niczym ja, ale miała w sobie to coś~ Rozwalała mnie czasem haha
    Bardzo polubiłam wszystkie wymyślone postaci :3
    Co tu jeszcze, na początku czytam i czytam i myśle sobie, gdzie ten Ryouta o.o a tu patrzcie potem się zjawia *0*
    Podobało mi się, powiem że było dłuuuugie i warte przeczytania, choć musicie mi wybaczyć, całego na raz nie miałam jak przeczytać x3 Czytałam u fryzjera, w domu, w samochodzie a nawet na dworze aż tu w końcu mi się doszło do końca.
    Kurczaczki~!!! ♡ Nowe słówko, którym mnie zarazicie a w sumie to już zaraziłyście, hihi
    Te emotki boskieeeeeeeee~~~♡♡♡
    Będę czekać na ciąg dalszy! Nie gniewam się że Was nie było tyle, mimo tego czułam ten brak i się stęskniłam .w.

    Miałam w piątek przyjść, przyszłam tak jak i w sobote x3 Wiecie ile ja mam na głowie ;-;? Wyobrażacie to sobie? *kręci głową niedowierzając* Ogromnieee, przez to się wkurzam bo nie mam czasu wpaść jednorazowo i czegoś czytnąc a co dopiero samej napisać, tak tak od dwóch tygodni brak nam czasu i nic nie możemy nowego zrobić z Shizuką TT^TT. Niedługo u nas tłumaczenie, bo jak narazie będziemy robić plakat po weekendzie xd i nie, wcale nie taki jak Shizuś z Izayą haha, z historii... nie lubię historii, ale czego się nie robi dla lepszej oceny?
    Ale o czym ja mówię w ogóle >^<
    Też się stęskniłam~♡ Będę Was odwiedzać jak tylko będę mieć czas~ Te opowiadanka zawsze wprawiają mnie w dobry humor, wiecie?
    Aaa i dzisiaj dopiero z Shizuką otworzyłyśmy playliste tą co miałyście w radyjku~ hahaha i jak włączyłyśmy Grubego Czarnego Kota to pokładałyśmy się ze śmiechu na stole x333333
    Która to tego słucha hahahaha
    manami to ty? xd Prędzej się po tobie spodziewam, ale niewinna Yuki... *zamyśla się* może może *chichocze*
    manami wiem, że czekałaś *wyobraża sobie że odświeża co 5 min strone* wybacz te moje opoźnienie xd dopuki nie ogarne wszystkiego może się tak zdarzać ;-;
    Co szykujecie następne~?
    Już chyba skończyłam swój obszerny komentarz, za dużo emotek borze... niech Wam oczu nie wypaliii, po prostu chce wam przekazać moje emocje jak najbardziej x3 Dobra gadam głupoty, bo już póóóóźno (pisze kom w nocy a wstawiam rano, tak bardzo Inaba xd)
    Weny, czasu, pozdrawiam i z boreeeeem ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eee... *wpatruje sie w kom jak w ekran tv podczas seansu bajki o dwóch króliczkach...*

      totalne odmóżdżenie... xD

      Tytuł by Yukiś, zawsze z nich leję~ Są epickie xD
      Z licealnym życiem... nie polecam xD
      Pisklaczka też lubię, aaaaw~ ♥ Jakby co, planuję (może przy next chapku) wrzucić profile postaci (oprócz Kise, jego to wszyscy znają xD).
      Atsumi~♥ Taka kochana, bo inspi' wiadomo kim ♥ *.*

      I wreszcie ten główny problem - readerka, jak na razie znana Kisi jako Oryginalna Dziewczyna. Nw czemu, ale ciężko podchodzi (mi przynajmniej) pisanie opek, w których readerka jest... no taka... nijaka. Niby wiem, że taki jej profil pozwala każdej osobie łatwiej się wczuć i wciąż to w sobie ćwiczę, ale są takie pomysły czasem, że ani ja ani Yuki nie możemy nic na to poradzić (głownie ja ;-;) i tworzymy readerkę na swój sposób, chociaż owocuje to taką sytuacją jak z Tobą, że ciężko Ci się utożsamić. Cóż, bywa, ale koncepcja postaci czytelniczki pozostanie tutaj niezmieniona, inaczej cały plan opka (a trochę tego jest) trafiłby szlag. Trochę szkoda, bo mi osobiście się podoba to, jak historia się rozwinie. Co prawda większość będzie totalnym spontanem, bo tak pisze się nam najlepiej, ale trzymamy się swoistego planu i już nie zmienimy go. Ale wiedz, Inabo, że nadal ćwiczę (Yuki nie musi ;-; bo umie) pisanie w taki sposób, aby każdej z Was było dobrze się wczuć. I łatwo i tak dalej... Ale skoro mówisz, że miała w sobie TO COŚ, to się cieszę, bo ja też TO COŚ lubię xD Zapewniam, że jeszcze nie raz rozpierdoli system, wybacz wyrażenie~
      I cieszę się, że polubiłaś postaci wymyślone. Zdradzę, że każda będzie miała tutaj istotny wpływ na rozwój sytuacji, jakiej epizody - czasem zabawne, czasem "dramatyczne" xD Ach, no i każda będzie miała swoją historię~! Osobiście lubię dopracowanych bohaterów, szczególnie drugiego planu. Dodam, że nie tylko wymyślone przez nas będą miały tu swoje 5 minut xD Na przykład sporo uwagi zamierzamy poświęcić Kasamatsu, aaaw~ w ogóle składowi Kaijou ♥ W pierwszym chapku może tego nie być widać za bardzo, no bo to w końcu wprowadzacz xd No i mają sie kiedyś tam pojawić cudaki xD

      Co do tego, jak długo i w jakich ratach czytałaś - dla nas nie ma to znaczenia xD Ważne że przeczytałaś. Mnie nawet pochlebia fakt, że nasza Kisia była z Tb u fryzjera~
      Kurczaczki~! ♥♥♥ Pasują mi do Kisi, aaw~ Niezbyt widzę go, jak przeklina .3.
      Emotki, co? To akurat coś, co stanowi nieodłączną część Kisi. Pierdyliard emotek ♥
      Yay, jak miło, że tęskniłaś. Ja też tęskniłam za wrzuceniem czegokolwiek. W ogóle pierdyliard rzeczy zaczęte, zero skończone. A coś trzeba wrzucić w końcu, nie~? ^.^;

      Ano, wierzymy Ci, wierzymy. Ja na ten przykład mam ostatnie zaliczenia (poprawki z matmy i fizyki, zuoooo ;-; zagrożona jestem z tego jak zawsze xD). A plakat miło się robi, haha *wspomina ciepło opko z plakatem Shizayi xD*

      Nawet nie wiesz, jak nam miło, gdy mówi nam ktoś, że nasze opowiadanka wprawiają go w dobry nastrój~ ♥ To i nam poprawia humor, a ostatnio z tym krucho... ;-;

      Playlista mówisz... Gruby Czarny Kot... ♥ Ja się na tym wychowałam~! *0* *przypominają się stare dobre czasy, gdy było się gówniarzem zasmarkanym, co bujał się i woził po domu na takich kozackich brzmieniach razem z Oneechan i obecnym Szwagrem xD* Borze, zdeprawowane ze mnie dziecko było, co? A Yukiś wcale taka niewinna nie jest, tylko mi pokazuje to swoje oblicze, muahaha *.* ♥♥♥

      Tym oto obszernym komentarzem odpowiadam na Twój odzew, szanowna Inabo. Łoborze, pisałam go 2 godz, kurwa, a jak mi się skasuje, to pierd*** i nie odpisuje x"D

      Pozdrawiam, z Borem~! ♥



      Usuń
    2. Zapomniałam prawie~! Nie mam zielonego pojęcia, co teraz wrzucimy pierwsze. W przygotowaniu mamy parę (czyt. fhói dużo) rzeczy, np.

      - Aho "Dożywocie", wystarczy załatać lukę między seksami a początkiem (bo mądrej mnie zachciało się pisać od dupy strony czyli od seksów, a potem przyszedł czas na fabułę xD).

      - Akashi "Uderzyć w oko" ale to w ogóle była chyba jedna wielka pomyłka, wolimy to chyba usunąć nawet i zacząć nowe, bardziej na poważnie, bo jest już pomysł (przez który osobiście ryczałam xD).

      W planach na przygotowanie w najbliższym czasie są panowie oznaczeni niebieskim serduchem w zakładce Na celowniku, dajmy na to Haizaki czy Mikoto ♥♥♥

      Ale który z wymienionych powyżej panów pojawi się jako następny... nie mam pojęcia... ._. Jak już mówiłam, mamy pozaczynane a nieskończone. Wybieramy się z tym do Was jak sójka za morze... ^.^;

      Dobra, kończę definitywnie. Baibai~ ♥

      Usuń
    3. Kurna usunelo sie ;_; a był taki ladny dlugi kom T.T
      Teraz juz mi sie nie chce pisac dlugiego wiec tylko powiem ze bylo fajnie, podobalo misie pomimo że kise tyle zuego przeyl.... ptasia kupka xD
      Czekam na wiecej KISE DUŻO KISE <333

      pozdrawiam, megu ^^

      Usuń
    4. Zakładam, że szanowna megu i megummi to jedna i ta sama osoba, mam rację~? ;)
      Nieważne czy krótki czy długi kom, ważne że jest ^^ Co innego, jeśli się usunął, wtedy zawsze szkoda ;o; mnie nieraz też tak się zdarzało, ale nie płakałam tylko klęłam xD

      Ano, cieszymy się, że się podobało, kamień z serca ♥ A Kisia jeszcze duuuuużo przeżyje~.3.

      Do następnego Kise~

      Usuń

MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥

mypersonal © 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka