31 stycznia, urodziny Kuroko Tetsuyi, naszego słodziaka, nie mogłyśmy przejść obok tego obojętnie. W końcu kto dałby radę oprzeć się tym oczkom?! *.* MY (jak fajnie się nam inicjały złożyły~) na pewno nie. Dlatego właśnie to on jest drugim Panem Osobistym :) Sto lat, Tetsu, nie zmieniaj się, bo jesteś idealny!
mypersonal ~Kuroko Tetsuya~
Jest! Nareszcie! Na ten dzień zawsze czekałam najdłużej. Kolejny rok naprzód, dodatkowa cyferka torująca drogę ku dorosłości. Do stania się jeszcze bardziej męskim, zniewalającym, a zarazem po stokroć słodszym ciasteczkiem do schrupania. (Murasakibara, a kysz *złowieszczy wzrok* /y) Tak! Dziś jest dzień urodzin Kuroko, yaaay~ ! Odkąd go poznałam, jaram się nimi bardziej niż własnymi.
- Hej, hej! Nie odpływaj, bo nie zdążymy. - Riko Aida, moja psiapsiółeczka od serca, właśnie stawiała na stół smakołyki. Znajdowałyśmy się w Maji Burger, ulubionej restauracji drużyny koszykarskiej Seirin, której Riko była trenerem, a ja... cóż, czymś w rodzaju maskotki. Zawsze wszędzie z nimi łaziłam, kibicowałam, zajmowałam się też Nigou, który był właściwą maskotką. Piesio prawie tak słodziutki, jak nasz solenizant! ♥ Ale tylko prawie. Wiadomo, oryginał zawsze wspanialszy *.*
W ten cudowny dzień urodzin Tetsuyi umówiliśmy się z chłopakami, w tajemnicy przed Kuroko, że urządzimy mu przyjęcie-niespodziankę. Riko wykręciła się pomaganiem tatusiowi w jakichś ważnych sprawach i zostawiła naszych koszykarzy, by wraz ze mną wszystko przygotować. Tort, słodycze i napoje, wszystko było waniliowe, jako że był to ulubiony smak Kuroko. Kawaii.
- Taajess~! - brakowało tylko, żebym przed nią zasalutowała. Hihi~ Kurdeeczka, kiedy oni przyjdą?! Nie mogę się już doczekać~ Zerknęłam po raz pierdyliardy w ciągu tej minuty na zegarek. Niedługo powinni się zjawić... TO ZNACZY KIEDY!?
- Spokojnie, spokojnie! Hyuuga-kun napisał, że już idą. - Riko schowała telefon do kieszeni i postawiła na stole szklanki. Zamierzała usiąść, gdy nagle drzwi Maji Burgera otworzyły się i rozległ się zajebiście głośny, wesolutki głos.
- Heeeejka wszystkim~! (⌒▽⌒) - Do środka wkroczył jaśniejący słońcem bóg Apollo. Ueeech, nadal nie mogę uwierzyć, że znalazł sobie dziewczynę na stale. Kto by chciał takiego dekla? Mój Tetsuya jest o niebo lepszy!
Riko opadła szczeka. - Och, czyż to nie Kise-kun. - burknęła z przesadnym chłodem, na który chłopak musiał zareagować łzami. Nie było innej opcji!
- Hehe, widzę, że kogoś tu nieźle zjechali. - dopiero wtedy zauważyłam, ze z blondi jest ktoś jeszcze. Zza jego pleców wyłonił się czarnowłosy gracz Shuutoku, szczerząc się od ucha do ucha. Ciągnął za sobą kolejnego jegomościa. - Noo, Shin-chan, nie wstydź się~ Może nam piękne panie tak nie pocisną ^^
- Zamknij się, Takao. Jestem tu tylko dlatego, że mnie tu zaciągnęliście. - nasz największy tsundere, Midorima, poprawił okularki na nosie. W obandażowanych palcach trzymał coś dziwnego... podłużnego... OMG! Czy to to, co myślę, że to to?!
Borze Sosnowy, czterooki zbok na dwunastej! Nie, sorki, wróć. Fetyszysta szczęśliwych przedmiotów. Taa, już ja widzę tę jego kolekcję... W ostatniej chwili powstrzymałam się i nie skomentowałam trzymanego przez Shintarou dildo wielkości góry Fuji. Lub raczej czegoś dildopodobnego xD
Zamiast tego zwróciłam się do Kazunariego: - Skoro już jesteście, to może wejdziecie WSZYSCY. To ma być niespodzianka, więc... - zasugerowałam najdelikatniej jak umiałam, żeby zieleniak ruszył 4 litery i przekroczył próg, zanim jego oczojebne dresy przywodzące na myśl więźnia made in america zobaczy ktoś niepowołany.
- Nie miałem zamiaru, ale chyba nie mam wyboru. - westchnął Midorima i ruszył dupsko, a następnie bezceremonialnie posadził je przy stole, na szczęście nie na honorowym miejscu dla słodziaka Tetsu -,-.
- A o mnie już zapomnieeeli T.T - z oczu porzuconego Ryouty płynęły już nie pojedyncze łzy, a słone wodospady.
- Kise-kun. Właź. - naciskała Riko, czym wystraszyła biedaka na śmierć. Koniec końców Ryouta jednak wszedł i usiadł gdzieś obok Shintarou. Takao zaś zaczął zagadywać moją towarzyszkę.
Nie wiedząc, co ze bosa zrobić, także usadowiłam się na krzesełku, aby mieć dobry widok na okno i w porę zobaczyć, czy idą. Midorima zaczął coś czytać, Riko usiłowała spławić podrywy Kazunariego, a Kise przestał płakać i znów dostał ADHD. Nie słuchałam go jednak. Zastanawiałam się, co zrobić potem.
- Kurokocchi będzie przeszczęśliwy, kiedy zobaczy to wszystko~ ! (`σ▽σ)(ò∀ó)(。ゝωσ)シャラッ☆(∂ω∂)(⌒▽⌒)(´へωへ`*)(*^o^*)
Och, cicho! Wkurzało mnie to... W końcu dziś był ten dzień. Nie, nie chodzi o urodziny. To znaczy, to też, ale... Już jakiś czas temu postanowiłam, ze wyznam Kuroko miłość w jego urodziny. Ale zawsze mówiłam sobie, że przecież jest jeszcze duuużo czasu, jeszcze zdążę sobie to zaplanować. I nagle obudziłam się z ręką w nocniku, bo 31 stycznia. Zero przygotowania, nie wiedziałam, jak mu powiedzieć, i kiedy? Czy poprosić go na osobność? Czy poczekać, aż ludziska się rozejdą? Co mówić? Uhhh, beznadzieja. Zdaje się, że musiałam iść na żywioł.
- Och, racja, racja. - blondyn skinął głowa, przyznając mi rację. - To niespodzianka. Wszyscy cichoszaaaa. - szepnął półgłosem, przykładając sobie palec do ust. Wszyscy posłali mu współczujące spojrzenia.
Nagle... OMG! Na ulicy ujrzałam kilka sylwetek w znajomych dresach. Idą. O m g, IDĄ!
Widząc moją przerażoną minę, Riko zerwała się na równe nogi. - Ludzie, wszyscy w stan gotowości, migiem! - zakomenderowała, a nikt nie śmiał jej się sprzeciwić.
Drzwi powoluuutku się otworzyły, jakby na złość. Do środka wpakowali się kolejno Hyuuga, Kiyoshi, Koganei, Izuki, Mitobe, Kagami... i wreszcie Kuroko. Z trudem przełknęłam szaleńczy pisk. Był taki nieświadomy, niewinny i uroczy!
Jednak nieświadomość nie trwała zbyt długo. Ledwo zamknął za sobą drzwi i odwrócił się do kolegów, zamarł, ujrzawszy nasz mały tłumek. Spojrzał na stół, dekoracje, i wtedy rozległ się chóralny krzyk, od którego można było ogłuchnąć.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, KUROKO/CCHI/KUN/TETSU/YA~!
Cisza, która zapadła po uciszeniu naszych głosów, była jeszcze bardziej ogłuszająca. Na twarzy Tetsuyi nie drgnął nawet mięsień, ale jego nieogarniająca twarzyczka i tak była urocza! W końcu chrząknął i ukłonił się po swojemu. - Dziękuję wszystkim, jest mi bardzo milo. Nie sadziłem, że ktoś będzie pamiętał. - jak zwykle mówił bardzo formalnie, choć był w gronie przyjaciół, ale to nie ujmowało mu uroku~
- Kyaaaa!! Kurokocchiiiiiiii~~ (∂ω∂)(⌒▽⌒)(´へωへ`*)(*^o^*) To było do przewidzenia, że ta pindzia, Kise, obskoczy go jako pierwsza. Zatańczył wokół przyjaciela taniec będący skrzyżowaniem kankana, czaczy i wygibasów zaklinaczy deszczu, po czym rzucił się do przodu, uwieszając się na szyi mojego Tetsu. MOJEGO! RAWRRR. Moja wewnętrzna jaźń uwielbiająca wprost dręczyć innych własnie posłała Ryoutę prosto na szafot, uprzednio fundując szanownej blondi oderwanie paznokci, albo coś w ten deseni... XD [To zbyt okrutne./Y]
- Ten... Najlepszego, Kuroko. - Kagami nie będący nadzwyczaj wylewny, jeśli chodzi o uczucia i inne pierdoły, zwyczajnie klepnął swój "cień" po ramieniu.To zyskało moja aprobatę. Tak, Kagami, znaj swoje miejsce~
- Dziękuję, Kise-kun, Kagami-kun. - Kuroko ledwo zdążył to powiedzieć, bo już ustawiała się do niego całkiem spora kolejka. Midorima podniósł lędźwie z krzesła, poprawił okularki i z zakłopotaniem wyciągnął do Tetsu rękę z podejrzanym przedmiotem.
- Masz, Kuroko. To szczęśliwy przedmiot dla Wodnika. N-nie kupiłem go, ani nic, po prostu był dodatkiem w gazecie, a ja go nie potrzebuje, więc ci go daję. - ech, tsundere jak zawsze. I tak każdy wiedział, że szukał tego prezentu od tygodnia, jeśli nie dłużej, a wzrok i uśmieszek Takao tylko to potwierdzały.
- Dziękuję, Midorima-kun. - nawet z tym popieprzonym dildo wielkości góry Fuji Kuroko wyglądał wspaniale. Jak aniołek! Brakowało mu tylko aureolki, skrzydełek i bielutkiej szaty.... Chociaż, ostatecznie bez tej mógłby się obejść xD
- Najlepsze życzenia, Kuroko! - wyszczerzył się Koganei. Jego kocia mina była jeszcze dziwniejsza , niż na co dzień, ale Tetsuya podziękował mu tak samo grzecznie.
No weźcie, nooo! Zestresowałam się tym, że będę na końcu. A myśl o nadchodzącym momencie wyznania nie dawała mi spokoju. Niestety, wszystko na nic. Nawet Riko wpasowała się w tłumek, zostawiwszy mnie z tyłu.
- Kuroko-kun, zdrowia, szczęścia i wszystkiego naj! - uśmiechała się zbyt słodko. No weźcie, przecież nie będę o nią zazdrosna... Nie będę!
Hyuuga tylko mruknął coś pod nosem, Izuki zrobił wyjściową minę, Mitobe w ogóle nic nie powiedział. Pierwszaki z ławki, jak to oni, rozpoczęli swoje wywody. Kuroko i tak wszystkim dziękował tym swoim słodkim głosem. I w końcu się rozstąpili... Wreszcie, chociaż denerwowałam się jak cholera. Spyniałam. Kuźwa, co za miękka pizda ze mnie! Ogarnij się, kobieto!
Podeszłam, usiłując opanować drżenie nóg. Wyciągnęłam rękę z ozdobną torebeczką, w której spoczywał prezent ode mnie: spory pluszak, podobny nieco do Nigou, w sam raz do przytulania do snu. - S-sto lat, Tetsuya! Oby się spełniły wszystkie twoje...
- Tetsuuuuuu-kun!! - pisnęłam, kiedy baloniaste różowe coś pomknęło ku mojemu Tetsu i bezceremonialnie zaczęło go miętosić, tarmosić i hói wie co jeszcze! I to wszystko pod moim nosem! Nie no, tylko nie to! Czy niebiosa dziś się na mnie uwzięły?! Za jakie grzechy?! Biadoli lam w myślach, przeklinając Kise. To wszystko jego wina, jestem pewna, że ta papla rozgadała absolutnie wszystkim o tym wydarzeniu. Bo jeżeli to nie jego wina, co w takim razie robili tu Aomine i ta |CEZNURA| Momoi?!
- Yo! - przywitał się ciemnoskóry, dołączając do reszty. - Sorry za spóźnienie, ale to babsko kazało mi ganiać za pieprzonymi prezentami - burknął niezadowolony - Stówa, Tetsu. - skinął do niego po swojemu.
- Witaj, Aomine-kun - sapnął przyduszony tą zdzirą Kuroko.
- Aomine, jak możesz! Gdybym ci nie przypomniała, dalej gniłbyś na tym dachu! - wykrzyknęła Satsuki, nieświadoma tego, ze jej wielgachne cyce duszą mojego biednego Tetsuyę! - Mój słodziutki Tetsu-kun, wszystkiego najlepszego~
- D-dziękuję, Momoi-san. Byłbym wdzięczny, gdybyś mnie puściła. - powiedział grzeczniej, niż na to zasłużyła, ale w końcu odkleiła się od niego. Tetsu spojrzał na torebeczkę ode mnie i dodał szybko: - Tobie też dziękuję, _____-san.
No fajnie. Czyli jestem "też" i "san". Dlaczeeeegoooo?! Już dawno mówię do niego po imieniu i bez żadnych końcówek! Wprawdzie Kuroko i do mnie, i do Riko też mówił po imieniu, i to była moja przewaga nad Momoi, ale nadal dodawał "-san". Ech...
Kiedy ta flądra dalej mu nadskakiwała, a jakby tego mało, dołączył do niej Kise, ja zastanawiałam się, czy może być jeszcze gorzej. Jak widać MOGŁO. Bo kilka, może kilkanaście minut później, podczas gdy blondi i różowa nadal nie dawali Kuroko oddychać, pojawili się nowi goście mający wkrótce zatruć powietrze. Byli nimi Murasakibara, gigant z mordką mówiącą "Śpię, nie przeszkadzać" oraz jego kolega z drużyny, Himuro.
- Yoo, Kurochin. Sto lat. - głos Atsushiego był przymulony jak zawsze. Wielkolud prawie zdeptał Kise i Momoi, tylko po to, by zmierzwić Tetsuyi czuprynkę, a potem usiadł do stołu. Wyglądało to komicznie, bo już na stojąco mebel sięgał mu ledwo do pasa, a gdy usiadł... Przemilczmy to. Murasakibara natychmiast nałożył sobie górę słodkości, lodów, chipsów i czego tam jeszcze. Pochłonął to w kilka sekund, a potem zapytał:
- Kiedy tort?
Borze, z kim ja żyję.
- Heej, wszyscy! Czas na szampańską imprezkę! Zabawmy się~! - wykrzyknął rozentuzjazmowany Teppei, uśmiechając się głupkowato.
I tak wszyscy poszli w tango, z wyjątkiem mnie oczywiście.
Opadłam, zrezygnowana. Moje mentalne ja klęczało na podłodze, płacząc jak dziecko. Nie tak miało być! Na szczęście nikt nie zwracał na mnie uwagi. Wszyscy bawili się świetnie, a Kuroko po raz pierwszy w życiu skupiał na sobie caaałą uwagę. Bosko. Skorzystałam więc z okazji, by wymknąć się niepostrzeżenie z Maji Burgera.
Pewnie i tak nikt nie zauważył.Ciekawe uczucie, być niewidzialnym... Chociaż nie do końca przyjemne na dłuższą metę. Zaczęło mi się robić szkoda Tetsuyi. Zaszyłam się w parku i usiadłam na ławce z ciężkim westchnięciem. Wszystko popieprzone, z mojego wyznania nici...
- Tetsuya... - Kurna, nie myślałam, że samo wypowiedzenie jego imienia będzie takie trudne. I bolesne. - Tetsuya, czy zauważyłeś? Skoro jesteś cieniem, czy zobaczyłeś...? Zobaczyłeś moje uczucia? - ugh, idiotka. Nie tak ma brzmieć wyznanie. - Tetsuya, kocham cie. - Za prosto! - Tetsu, lubisz mnie? - Niee, zbyt śmiałe. Rawr!!
P I Ę K N I E. Skończyłam jak ten przysłowiowy czubek z Pruszkowa. Nie sądzę, żeby w najbliższym czasie było mi dane pobawić się tak raz jeszcze, zdesperowana zdałam się więc na swoją wyobraźnię.
- Tetsu. ...przytul mnie. Proszę. Nie odwracaj się. - w mojej głowie odegrały się różne, mniej i bardziej przyzwoite obrazki. - Och, nie! No weź, wstydzę się...
Ach! Kocham moją wyobraźnię. Czasem mam wrażenie, że wszystko, co widzę oczyma duszy jest jeszcze bardziej namacalne niż rzeczywistość. Nawet czułam to cudowne ciepło bijące od ramienia mojego ukochanego, zupełnie jakby rzeczywiście był obok. Spełnił moje marzenie...
- Wystarczy, _____-san?
...Kurwa.
Wrzasnęłam, jakby mi ktoś matkę walcem rozjechał. O kurna, to niemożliwe. To nie może być prawda. Nie! NIE! To sen! Przecież on nie mógł tego usłyszeć...!!
Jestem skończona.
Zabrał ramię razem ze swoim ciepełkiem, ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu. Chciałam wrzasnąć "NIE, NIE ZABIERAJ, JESZCZE SIĘ NIE NACIESZYŁAM, KURNA!" ale gardło odmówiło mi posłuszeństwa. Trzęsłam się nieporadnie, kiedy zrobił coś, czego nie spodziewałabym się nawet żyjąc i śniąc o tym w innym wymiarze: Tetsuya uśmiechnął się do mnie. W jego przypadku najmniejsze uniesienie kącika ust należało do niesamowitych rzadkości.
W końcu udało mi się sklecić w miarę składne zdanie.
- W-więc... Jak dużo słyszałeś?
- Mniej więcej od 'zobaczyłeś?'. - odpowiedział. Zazwyczaj nie ukazywał zawstydzenia czy w ogóle jakichkolwiek emocji, ale teraz widać było, że stracił grunt pod nogami. Głos był mniej obojętny, spojrzenie łagodniejsze. Kyaaa, uroczy! Nawet w słabym świetle zimowego wieczoru dojrzałam lekkie rumieńce na jego policzkach... Od zimna, czy czegoś innego? - Przepraszam, nie zamierzałem podsłuchiwać. Ale trochę się zaciekawiłem, zostałem i usłyszałem. - omg, nawet w takiej chwili był super grzeczny.
- Eeee... - No to bomba. On mi tu nieświadomie wyrywa serce z piersi, a ja przeciągam pieprzone "e", jakby to mi miało w czymś pomoc. Gdzie ja mam głowę! Myśl! Z tego wszystkiego zapomniałam nawet zapytać, dlaczego nie siedzi w Maji Burgerze z gośćmi. - N-nic nie szkodzi. - wydukałam w końcu. - I tak miałam zamiar ci dziś powiedzieć. - zanim zdążyłam się obejrzeć, słowa same opuściły usta.
- To miłe. - stwierdził, nadal lekko się uśmiechając, przez co wyglądał tak bosko. Usiadł obok mnie na ławce, bliziutko, a ja poczułam, że serce skacze mi gdzieś w kosmos. Równocześnie zobaczyłam, że zaczął padać śnieg. - Wiesz, _____-san, dzięki tobie to będą pamiętne urodziny. Pierwszy raz usłyszałem coś takiego.
Jezu, Borze sosnowy i matko w niebiesie, trzymajcie mnie. Miałam ochotę płakać i śmiać się jednocześnie, chodzić na rekach i nogach jednocześnie. Miałam ochotę skakać, ale też w ogóle się stąd nie ruszać. Szeroki uśmiech sam przyozdobił policzki, które powinny być zziębnięte, a były gorące jak piec. I nagle strasznie mi ulżyło. Jakby ktoś mi z pleców zdjął ogromny ciężar.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że to słyszę~ - zaśmiałam się, ocierając łezkę, która zakręciła mi się w oku.
- Ja tez się ucieszyłem, _____-san. - obrócił głowę i od samego jego wzroku zrobiło mi się mokro. Zazwyczaj wyprane z emocji oczy... teraz odzwierciedlały całą jego duszę. - Mogłabyś na mnie spojrzeć? - spytał poważnie.
- J-jasne. - bąknęłam cicho, onieśmielona jego nagłą zmianą postawy, choć w środku aż krzyczałam "TAAAAAAAK!". No ale bez przesady, nie jestem na tyle tępa, żeby tak krzyczeć. Jeszcze by mi zwiał. Borze, nawet jeżeli to tylko jedna jedyna taka chwila w moim życiu, będę ją wspominać do końca.
Spojrzałam na niego, tak jak o to prosił.
- Dziękuję. - to mówiąc, nachylił się i niezręcznie pocałował mnie w kącik ust.
..........OMG?!
Serce eksplodowało mi jak wulkan. Tetsu mnie całuje?! I jest tak niesamowicie blisko, że mogę policzyć jego śliczne długie rzęsy okalające przymrużone oczy koloru przejrzystego oceanu?! Eeeech? To zbyt piękne...
Badum! Badum! Badum! Nieeee, BADUUUM!! BADUUUM!! BADUUUM!! Onomatopeja narysowana w mandze, aby wyrazić walenie mojego serca wyłaziłaby poza kartki. Miałam wrażenie, że błękitne bóstwo słyszy każdy dźwięk, jaki wydawało z siebie rozszalałe ciało.
W końcu Tetsu się odsunął. Chrząknął cicho, by pokryć zmieszanie, i znów się uśmiechnął.
- Wreszcie mogę to powiedzieć. Kocham cię, _____-san. Proszę, zostań ze mną. - nakrył moją dłoń swoją, okrytą w puchatej rękawiczce, ale przyjemne ciepło rozlało się po całym moim ciele. Może to sen, ale nie chce się z niego budzić!
- Zgoda... - skinęłam głową, pijana z radości.
Siedzieliśmy tak dłuższą chwile w milczeniu, zaabsorbowani sobą, kiedy ciszę przerwało moje nagłe kichnięcie, którego nie zdążyłam powstrzymać.
- Przepraszam - otarłam zlodowaciały nos gołą dłonią. Tą wolną, rzecz jasna, niestety cholernie zmarzniętą.
Nie skomentował, tylko przysunął się bliżej i objął mnie. Whoah, niespodzianka za niespodzianką. Chociaż i tak zobaczyłam już dużo jego nieznanego oblicza *.*. Ciekawe, ile jeszcze tajemnic przede mną skrywa. Pragnęłam poznać je wszystkie, bez żadnych wyjątków. Proszę, proszę, dać mi palec, to biorę całą rękę. Nie, wróć, całego Tetsuyę~♡ Tak czy siak, było mi cudownie.
- Cieplej? - zapytał.
- Taaak... - odparłam rozanielonym głosem.
- Kogoż to moje piękne oczy widzą. - BORZE SOSNOWY, kto ma czelność zakłócać mi tę piękną chwilę! Otworzyłam oczy - da faq, to ja je zamykałam? - i zaklęłam w myślach, instynktownie kuląc się przed demonicznym wzrokiem. No nie, nie wierzę. "Piękne oczy", jak to określił sam siebie przybysz, w istocie były straszniejsze od stu diabłów.
- Akashi-kun. - Kuroko uprzejmie skinął głową.
- Tetsuya. - podczas wymiany uprzejmości rudzielec obserwował go tymi swoimi ślepiami a la Vincent Nightray. Błagałam w myślach, żeby zostawił mnie w spokoju, ale on, jakby instynktownie wyczuwając moje $#3%%$&6, MUSIAŁ na mnie spojrzeć. Momentalnie uciekłam wzrokiem, paląc cegłę. - Mam nadzieje, że nie przeszkodziłem w niczym ważnym. - nawet nie zabrzmiało jak pytanie, raczej stwierdzenie. To zabolało. Szlag by go trafił, do pioruna.
- Czemu tu jesteś, Akashi-kun? - Tetsu nawet nie zawracał sobie głowy próbami wyjaśnienia, że owszem, przeszkodził. I tak by nie dotarło. Zresztą w jego glosie pojawia się wyraźna nuta niechęci.
- Nie zadawaj mi niepotrzebnych pytań, Tetsuya, skoro i tak znasz odpowiedź. - to mówiąc, Seijuurou uniósł znacząco dłoń trzymającą średnich rozmiarów, idealnie zapakowany pakunek w dość niespotykanym kształcie. Hm? Czyżby prezent od Midorimy miał się powtórzyć? Biedny Tetsu, ciekawe, czy w ogóle wie, do czego to służy.
- Dziękuję. - brzmiało to bardziej jak 'idź sobie'.
- Jak widać, niepotrzebnie się fatygowałem osobiście. - rzekł dość surowo. Czemu miałam wrażenie, że ta surowość skupia się na mnie? Ratunku.
Wtedy kątem oka dostrzegłam migotliwe lśnienie. Błyskawicznie zacisnęłam dłoń mocniej, zapowietrzając się. Tymczasem Akashi w najlepsze bawił się nożyczkami, bujając nimi na palcach, to w prawo, to w lewo, z tym swoim szatańskim uśmiechem.
- Zechciej otworzyć, Tetsuya. - to nie prośba, nawet nie sugestia. To był rozkaz. - Zmarzłem, więc się rozgrzejmy.
Zamarłam. Chyba nie ma na myśli TEGO, co właśnie nawiedziło mi umysł. Precz!
- Dobrze. - borze, co to się porobiło. Jakiś jełop pojawia się znikąd i tak ot wydaje polecenia Tetsu, a on nawet nie może się sprzeciwić... Kurczę. Strach się bać. Kuroko szybko uporał się z wstążeczkami i papierami. Akashi śledził każdy jego ruch ze świecącymi oczkami. Ale miał podnietę. Nie, wróć. Patrzył na niego, niemo mówiąc "Zginiesz". Why?!
- Sam mogłem to zrobić. - ciachnął w powietrzu nożyczkami. Ciach ciach~ 8< - Byłoby szybciej. [Tja, można się było domyśleć, że sam by chciał rozpakować 8< /m ]
Wtem naszym oczom ukazała się... butelka. Szklana butelka w najbardziej szlachetnym odcieniu, jaki tylko mogłam sobie wyobrazić, a może i nie. Z moich ust wydobyło się niekontrolowane westchnienie, kiedy dostrzegłam kunsztowne detale zdobiące wyrób wykonany najpewniej na specjalne zamówienie. Nie ma innej opcji, skoro patrzyłam prosto w oczy Nigou. Kurka, żeby się nie okazało, że to najdroższy i najlepszy prezent, jaki Kuroko dziś dostał!
Wtem coś błysnęło znowu. Druga para nożyczek? Niee, to był flesz. WTF?! W dłoniach Akashiego aparat wyglądał co najmniej dziwnie. Gdzieś pod skórą czułam, że tylko te nożyczki mogły prawidłowo i w stu procentach oddać prawdziwą istotę... prawdziwości tego typka. Zatrważające, a horror zimowego popołudnia trwa w najlepsze. Nie chciałam doświadczać owej autentyczności z nożyczkami w tle. Lub raczej - biorąc pod uwagę przeklinaną na chwilę obecną wyobraźnię - powiedzmy, że w innym miejscu...
- Do zobaczenia, Tetsuya. Oby się nie zmarnowało. - rzucił na odchodne, zmierzając w stronę opatrzoną drogowskazem "tam, skąd przyszliśmy".
WSPÓŁCZUŁAM TYM W MAJI BURGER, NAWET KISE, TO ZA MAŁO POWIEDZIANE.
- Więc... - zerknęłam niepewnie na Kuroko - Co z tym zrobimy? - Yaaay, liczba mnoga~! Ale zarąbiście móc mówić o nas w ten sposób. Nigdy nie sądziłam, że taka pierdoła mogłaby mnie aż tak uszczęśliwić. Jak widać mogła, skoro opatrzono ją metką "Kuroko".
- Chcesz iść do mnie? Możemy to wypić, albo wylać. Możemy zrobić, co chcesz. - odpowiedział, najwyraźniej niezbyt ucieszony spotkaniem z 'kumplem'.
- Taaak, Borze, zdecydowanie do Ciebie!~ - rzuciłam się na niego, uwalniając pokłady mojej głęboko skrywanej pedoperwersji. Nareszcie trochę się rozluźniłam. Możliwe, że przez tamtego typa spięłam się jeszcze bardziej, a gdy odszedł, poczułam niewysłowioną ulgę. Mam nadzieję, że odszedł już daleko i nie słyszał brzęku tłuczonego szkła. Czerwień wina rozlała się po delikatnej bieli śniegu, nawet nie wiem, kiedy tyle zdążyło go napadać.
Wtedy zobaczyłam, że Kuroko jest biały. Jeszcze bielszy niż zazwyczaj.
- Ja cięęęę, jesteś taki słodki~ ♡ - zdmuchnęłam mu z nosa kilka płatków śniegu, przez co uroczo zmarszczył nosek. Gorący oddech, a może ciepło skóry Tetsu, kto wie, co je stopiło. Nie obchodziła mnie ani stłuczona butelka, ani psychiczny typek z nożyczkami sprzed chwili. Ani to, że zamieniam się w drugą Momoi.
Uśmiechnął się i cmoknął mnie w czoło. Jak dobrze.
- To chodźmy. Czuję, że to będą moje najlepsze urodziny.
OMFG,
OdpowiedzUsuń*fapfapfapfapfapfapfapfap*
Więcej... WIĘCEJ !
Omg to jest takie uuuuroooczeee<3
Chociaż --tak przyznam się-- Kuroko nie należy do grupy moich mężów, to trza przyznać, że jednak ma coś uroczego w sobie.
Tsuki-chan się na pewno spodoba (w końcu ona szaleje za Kuroko), a jak nie zmuszę ją do przeczytania tego i skomentowania ^^
Myślę, że nocka u mnie w piwnicy styknie na stówkę ^^
No cóż tu jeszcze dodać?
Nie będę się jakoś specjalnie rozpisywała, chociaż to opowiadanko chwyciło moje serduszko, toteż zajęło w nim kolejne miejsce dla VIPów huehue.
Naprawdę genialnie się czytało i z niecierpliwością (nosi mnie, chodzę po ścianach) czekam na wydanie Kagamiego oouuuhhh ~~~~ <3 ^3^ ~
Hana, Hana...
UsuńCholernie się cieszę, że jesteś~♡
Zawsze miło, jak zajrzy ktoś znajomy.
VIP, łohohoho~ xD
Nocą w piwnicy? mrauuuuu, ale nie wnikam, co się tam będzie działo (chyba że orgia, wtedy wbijam na stówę)
Ach, Kagamisiu, zdaje się, że niedługo dostaniesz angaż xD
A twoje komy, kwiatuszku (mogę tak mówić, prawda? ♡) zawsze rozpier**** mi system. Pozytywnie oczywiście :D
Dobry~
OdpowiedzUsuńHaha Kise ta pindzia haha, "śpie, nie przeszkadzać" haha *łapie oddech* niesamowite opowiadanie, kocham to~ uśmiałam się, a te teksty niektóre tak mnie rozwaliły, że leżałam ostatkami sił~ Kuroko *^* pięknie, pięknie gratuluje serio dobry post x3
Wydaje mi się, że "Borze" pisze się "Boże" xdd? Ale spoko to może tylko mój wymysł, może tu cały czas chodziło o bór? Hehe pojęcia nie mam *mózg odmawia współpracy* Dobra chyba wystarczy~
Fajnie wyszło i to się liczy, prawda?
Zapraszam do nas xd
Pozdrawiam i co najważniejsze weny i więcej takich dobrych notek~!
Ja ne
Jejku, dziękujemy! Ściskamy serdecznie i błogosławimy Borem Sosnowym :D Cieszymy się, że lektura się podobała i obiecujemy niedługo dalsze opowiadania :)
Usuń