Witajta, człowieki i inne byty wcale nie takie ludzkie, jak nam się wydaje...
Tym oto jakże oryginalnym (powiedzmy sb szczerze - bezsensownym) słowem wstępu wita was manami, bezprecedensowa królowa profesji Rozyebażing System Tym Których Kocha :"3
Jak miło przyczynić się do depresji ukochanych osób...
Tak, skoro tę część dowodzącą separacji mózgu od reszty ciałą mamy za sobą, mam zaszczyt zaprosić Was na opko z Izukim. Miał on u nas mały niefart, jedno opko zniknęło z nim na dłuższy czas, bo żadnej z nas nie chciało się ruszyć tyłka i ułożyć akapitów tak, jak powinny być, a magicznym sposobem którego nie ogarniam zamieniły się miejscami tak, że środek fabuły był na końcu, koniec w środku, a początek rozbity na piedryliard fraz... ;-;
Nieważne! I tamten i ten Izuki już są.
A propo tego opka, jest ono dość luźną kontynuacją Starcia Tytanów
Nie przedłużając już, kończę swe pierdolamento, kłaniam się i do zobaczenia~!
Och, zanim zapomnę. Co do zamówień - nie zapomniałyśmy o nich. Głupio wyszło z tą przerwą, szkoda gadać, każdy ma taki okres cięższy od innych. Ale ponieważ nie ma sensu o tym ględzić - chociaż mogłabym i mogła bez końca - uznałam że lepiej jednak Was nie zniechęcać, skoro jeszcze jesteście, za co serdecznie i z całego serca Wam dziękujemy~! ♥ Dlatego na przemian z naszymi wymysłami, które pomogą nam wrócić do normy, będziemy wrzucać kolesi zaznaczonych do odstrzału na liście.
Żegnam, zanim sięgniecie po sznur x.x
mypersonal ~Izuki Shun~
Rozprawiczanie, czyli jak nie otwierać...
- Zaraz wracam, chłopaki. Ale nie zbieram zamówień, bo wakacje to nie pora zbiorów!
Dobre to było, haha! Izuki Shun uznał swoją wypowiedź za znakomity kalambur, ale najwyraźniej koledzy z drużyny nie podzielali jego opinii. Nie żeby się tym przejmował. Wszyscy się już do tego przyzwyczaili.
- No to idź, nie będziemy robić zbyt długiej przerwy! - burknął zirytowany Hyuuga. Kagami nawet nie raczył się odezwać, nie mówiąc już o Kuroko. Hęę? Nikt nie stanie w mojej obronie?!
Co jest, przecież tylko chciał się napić. A picie, jak wiadomo, to jest życie. O, dobre~
Ponieważ kapitan zagroził kopniakiem, Shun czmychnął poza teren boiska i pobiegł prościutko do automatu z napojami. Ponieważ to był park, wokół łaziło pełno ludzi i każdy czuł pragnienie z powodu upałów. Ale jakimś cudem automat nie był oblegany.
Eee? Co to za ponura aura wokół niego...
- _____?! A co ty tu robisz? - zawołał zaskoczony chłopak, bowiem od maszyny odstraszał ludzi... obiekt jego westchnień.
Ja
- Hę...?
Wystarczyła chwila, aby dotarła doń straszliwa prawda na temat stanu dziewczyny.
Coś z nią nie tak!
Niezwykle błyskotliwe z twojej strony, Shun. [Co najlepsze on naprawdę tak o sobie myśli w tej właśnie chwili. A ja robiąca za czytelniczkę naprawdę mam taki oto nastrój po zabawach z siostrzeńcem x.x /m]
Niezwykle zadowolony ze swej błyskotliwości zbliżył się do _____ i przycupnął obok niej. Opierała się o czołem o piciodojne pudło w pozycji krzyczącej ewidentnie "COŚ ZE MNĄ, KURNA, NIE TAK!". To z kolei aż prosiło się o komentarz, a Sucharowe Oko podsuwało kolejne i kolejne możliwości nazwanie tego... czegoś. Grzeczniej nie dało się podsumować stanu _____, która nawet nie zaszczyciła chłopaka spojrzeniem.
zakładam że mam zbierać?
- Eeej, ____! Nie dołuj się tak, nie mam łopaty! - zaryzykował, zdjęty grozą z powodu dość drastycznej sytuacji. Suchara użył całkowicie nieświadomie, mając nadzieję, że to coś pomoże... Ale z drugiej strony, nigdy nikomu w ten sposób nie pomógł. Gratulacje, chłopaku. Rób tak dalej, a zostaniesz starym kawalerem. Tehe.
- Jakiej łopaty...? - Nareszcie raczyła na niego spojrzeć. Co prawda z miną kota srającego na pustyni ale zawsze lepszy suchar niż głodówka. - Aah, jeżeli masz zamiar wykopać mi grób nie ma sprawy. - to mówiąc, odchyliła się do tyłu o mały włos nie zaliczając gleby. Pokiwała się to na prawo to na lewo niczym rozkołysana boja na morzu.
- Jaki grób?! Co ty... - umilkł i naprawdę spoważniał. Naprawdę! Choć oczywiście suchary nadal same lęgły się w jego głowie, nie chciał nimi pogarszać sytuacji. - Kupić ci coś do picia?
- Hm... Jak se chcesz... Możesz mi nawet łopatą przywalić. Ale że chce ci się ją nosić w taki gorąc. Czuję się, jakbym przejechała do Chin i z powrotem mulibusem. - wykonała przy tym gest świadczący prawdopodobnie o tym, iż chciała powachlować się dłonią. Niestety tylko prawdopodobnie, jako że machając z zamkniętymi oczami tylko dołożyła sobie gorąca na twarzy. A wszystko za sprawą przedziwnej trajektorii ręki, która to jakimś przedziwnym trafem zdecydowała się pomiziać (i to tak konkretnie) z policzkiem _____.
- Auuuuua~! - wydarła się, jakby wylali jej na łeb kubeł zimnej wody, czy raczej lawy biorąc pod uwagę wszelką trafność definicji. Z tak szeroko otwartymi oczami pewnie przywodziła na myśl loriego czy innego paszczura, ale nad tym akurat nie miała czasu się zastanawiać.
A może Shun jednak uważa je za słodkie? Trzeba by zapytać...
Taa... Nie ma czasu, co? x.x
Nie ma! Co to w ogóle ma być? Izuki wrzezczał w myślach, żeby się ogarnął, ale z marnym skutkiem. Nawet już nie przychodził mu do glowy żart, a to oznaczało stan krytyczny. Niewiele myśląc, postanowił kupić te nieszczęsne napoje... Cola styknie, co?
I wtedy nagle nastąpił cud.
Wbrew wszelkim znakom na niebie (żaru lejącego się z nieba) i ziemi (żaru wszechobecnego także i tutaj) _____ ODEZWAŁA SIĘ!
- Ooo! Patrz! - zawołała ucieszona, ale tak szybko jak poprawił się jej humor, tak szybko też na powrót spiczniała - Paznokieć mi się złamał. Huh? - przyglądała się wybrakowanemu fragmentowi pazurka z taką uwagą, jaką tydzień temu całe zgromadzenie dziewcząt poświęcało Kagamiemu ubranemu w sukieneczkę baletnicy [nie pytajcie, totalne wtf xp /m]. Jednak w przeciwieństwie do tamtego widoku nadłamany paznokieć nie wydawał się być jakąś nadzwyczajną traumą.
- Um... Dobrze się czujesz? - głupie pytanie, jasne że nie. Ale czy powinien już dzwonić po kogoś... wykwalifikowanego? Sytuacja wydawała się zła. Shun podał dziewczynie colę i usiadł obok.
- Wyśminicie. - odparła z głupkowatym uśmiechem, pieszcząc obolały policzek chłodem (na nieszczęście tymczasowym) puszki. - Nie widać?
- Heh... okej. Skoro wyśmienicie, to nie ma powodu do śmiechu - kurde, to był kiepski żart. Wychodzisz z formy, kolego.
- Ależ jest! - wyrwało się jej - Patrzcie, patrzcie, podziwiajcie. Moją głupotę oczywiście. - parsknęła. Zdawało się, że nareszcie wracała do siebie.
- Powiesz mi wreszcie, o co chodzi? - zapytał chłoak, pociągają łyka z puszki.
- Braciszek... - Kiedy Izuki zasugerował niezrozumiałym spojrzeniem, aby mówiła dalej, co oczywiście uczyniła, uprzednio wzdychając ciężko. Z twarzą schowaną między dłońmi wydusiła to z siebie: - Braciszek... On...
Wszyscy znali młodszego brata _____. Pierwszak brylujący na szkolnych korytarzach z twarzyczką aniołka. I tyle jeśli chodziło o cnotliwość. Z Juna zawsze było niezłe ziółko, chociaż zapatrzona w niego siostra była zupełnie innego zdania.
Ciekawe, czy w końcu dowie się, co przeskrobał Jun.
- Jakaś pindzia go rozprawiczyła! Mojego braciszka! - na samo wspomnienie krew się w niej gotowała. - I to na moich oczach!
- Co?! - zapewne przesadza, tak, na pewno przesadza. To wina szoku. Z pewnością. Ale nie zaszkodzi dopytać. - Jak to... roz... ekhmm - słowa uwięzły mu w gardle.
- Normalnie. Jak rozprawę w sądzie. Za pierwszym podejściem! - zawodziła. Jej rozpacz osiągnęła chyba najwyższy z możliwych poziomów. - Wiem, bo wszystko mi wypaplała, jak zagroziłam że jej wszystkie członki oderwę i zostawię sam korpus, na którym rosół miałam ugotować. - teraz brzmiała co najmniej jak jakiś psychopata.
- I ugotowalas...? - takich to trzeba załagodzić i przytakiwać. Chyba.
Reakcja dziewczyny jasno pokazała, że jednak rosołku nie było. Oklapła na powrót, a faza ożywienia minęła tak nagle, jak wcześniej się pojawiła. Shun nigdy nie przypuszczał, że będzie cieszył się ze zdołowania _____. Z całą pewnością wolał to, aniżeli te cyrki, jakich świadkiem stał się przed chwilą.
Westchnęła ciężko. - Powiedz mi no, co ja mam teraz zrobić. - potarła przy tym skroń - Wiem, że jestem trochę nadopiekuńcza - Hah, to mało powiedziane, pomyślał. - ale to odruch wrodzony. Jak idzie o Juna nie mogę nad sobą zapanować.
- To chyba dobrze. - mruknął , choć nie do końca tak uważał.
- No nie wiem czy tak dobrze. - zdusiła kolejne westchnienie, coby nie wyjść na totalną ofiarę losu. Chociaż w sumie już i tak nic nie mogło postawić jej w gorszym świetle. W końcu nie upilnowała własnego brata. - Poza tym... - zaczęła, ale w ostatniej chwili urwała. I na całe szczęście, inaczej położenie w jakim się znajdowała po całości weszła by w nieodwołalną strefę pod kryptonimem "I bytuj do końca jako ostateczna ofiara losu". Na szczęście jeszcze dopisywała jej ostatnia szczypta szczęścia głupiej, więc nie zbłaźniła się przed Shunem.
Co poza tym? Ten braciszek i jego wybryki musiały naprawdę ją martwić. Niewdzięczny dzieciak. Izukiemu bardzo się to wsyzskto nie podobało, ale co mógł poradzić? Nawet sucharki nie pomagały...
- Ech. Załamać się idzie. - zniżyła się, po czym przykucnęła, opierając się plecami o ściankę automatu. - Sorki, że tak zamulam. Jeśli masz ochotę spłynąć jak pot z Kagamiego, to proszę, nie krępuj się.
Jeny, nawet moje poczucie humoru sięga dna. Coś trzeba z tym zrobić, bo nie idzie tak spędzać reszty dnia. Do czego to podobne, dziewczyno, żebyś siedziała spiczniała, upomniała się, a następnie zasadziwszy sobie solidnego mentalnego kopniaka, wzięła głęboki wdech i... wydarła się na całe gardło, wyrzucając z siebie całą frustrację dnia dzisiejszego.
- UŁOOOOOOOOOOOOOOOOOOOAAAAAAAAH~! - Nawet wyciągnęła ręce przed siebie, wysoko w stronę słońca. W porównaniu z jej krzykiem skwar wydał się czymś błahym i nieznaczącym.
- Lepiej ci już?
- O wiele lepiej! - skinęła energicznie głową. Uśmiech jaki zagościł na jej twarzy sprawił, że chłopakowi serce podskoczyło i zatrzepotało niczym śnieżnobiałe prześcieradła z reklamy Vizira powiewające na wietrze.
- Cale szczęście... - uśmiechnął się pod nosem, zadowolony z takiego zwrotu akcji. Co to za motylki w brzuchu? Takie motylki jak... jak w jakiejś Barbie. Nie żeby kiedykolwiek to oglądał, ale zrobiło mu się jakoś tak lekko. I miło.
Ona z kolei nie zaprzestawała szczerzenia się ani na moment. To nie tak, że nagle wszystkie zmartwienia wyparowały. Po prostu nie chciała obarczać nimi otoczenia, a już na pewno nie Shuna. Jego wielkoduszność nie znała granic, zwłaszcza jeżeli chodziło o nią, _____ doskonale o tym wiedziała.
Zastanawiała się tylko, czy ten młodzieniec o gołębim sercu i najsuchszym języku na ziemi sam jest tego świadom.
Właśnie tego serca nie chciała wykorzystywać. Dlatego przywdziała maskę, śmiejąc się przez przysłowiowe łzy. Nawet się nie zorientowała, a kamuflaż został zdjęty zupełnie nieświadomie, z chwilą, kiedy to uśmiech stał się naprawdę szczery. A wszystko przez te sparklące oczyska przypominające tlące się w murzyńskich ciemnościach zadki świetlików.
Łoho, skąd ci się wzięły takie porównania, pytała samą siebie, podczas gdy brunet przerwał ciszę.
- Nie ma to jak lato! – westchnął, a z brzmienia jego głosu aż wylewała się nostalgiczna nuta przyprawiająca ją o milusie łaskotanie w żołądku. Jednak zaraz pożałował swej uwagi, gdy razem z _____ o mało nie dostali zawału.
- Nie zgodzę się, jest taki upał - odezwał się ktoś, aż oboje podskoczyli.
- K-Kuroko? – A któż by inny przyprawiał by o niedoszły zawał, jeśli nie ich niebiesko gały koleżka. - Ah, pewnie stoisz tu już dłuższy czas... – podsumował, co było właściwie czymś bezsensownym. Skoro to Kuroko taki fakt jawił się jako oczywistość.
- Matko, Kuroko, aż tak bogaty jesteś, że chcesz opłacać pogrzeb swojej ulubionej koleżanki!? - wykrzyknęła _____, nastroszywszy się jak wściekły Murasakibara, którego wysiedlono z ulubionej cukierni. - Chociaż z tym upałem masz rację, gorąco jakby hobbici wrzucili nam tu jakąś obrączkę. - wypowiedź tę zwielokrotnić miał jej gest, na jaki składało się męczeńskie przyłożenie dłoni do spływającego potem czoła oraz westchnięcie tak przeciągłe i tak nieokreślone w brzmieniu, że obaj chłopcy aż się wzdrygnęli. - A właśnie... Mój ty Chodzący Cieniu. - zagadnęła Tetsuyę, uwieszając się niemalże pijacko na jego ramieniu, przez co chucherko wygięło się niczym załatwiający swe zacne potrzeby fizjologiczne piesio. - Myślałeś kiedyś, co by było, gdyby tak schować się w twoim cieniu? Może by się trochę ochłodziło...? - najbardziej godne politowania okazało się to, że w jej tonie rzeczywiście dało się wychwycić odrobinę nadziei na owe niemożliwe zajście.
- Nie sądzę. Na pewno zimny napój pomoże. Ale niestety, nie udało mi się nic kupić - odparł obojętnym tonem, choć cały ociekał potem.
- Hah, nie zauważono cię, gdy stałeś w kolejce? - parsknął Shun.
- Coś w tym guście...
- Oi, to musisz sobie coś kupić, biedaku. - poklepała go przyjaźnie po plecach, uśmiechając się głupkowato i mając przy tym nadzieję, ze Tetsuya nie będzie się gniewał. W końcu komuś trzeba się żalić w sprawach sercowych. Usłużnym ruchem przepuściła chłopaka naprzód. Ale gdzieś w środku wciąż czuła na sobie TEN SZCZEGÓLNY wzrok Shuna sprzed chwili. Zerknęła na niego kątem oka. Wyglądał tak jak wcześniej.
Zajebiście.
- Mam nadzieję. - to mówiąc, Kuroko kupił sodę, po czym rozpłynął się w powietrzu. Typowe. Ciekawe, czy zostaje wessany gdzieś w przestrzeń międzyświata, po czym ten go wypluwa…
Kiedy indziej interesowałabym się tym naprawdę żywo, ale pragnienie patrzenia na tego zajebistego chłopaka tak zajebiście wyglądającego z lepiącymi się do czoła czarnymi włoskami zupełnie ją pochłonęło. Aż dziw, że zdołała zauważyć Kuroko… Chwila, jakiego Kuroko? Przecież była tylko ona i Izuki, nie?
A jednak mały konus przemycił swoją obecność do jej podświadomości, przypominając o tym, że rzeczywiście jakieś dziesięć minut temu ktoś przecudowny zaoferował kupno najcudowniejszej puszki coli. Jak najbardziej namacalnej puszki wciąż przez nią trzymaną przez ten cały czas, choć na dobrą sprawę o niej zapomniała. Jak o Kuroko, chociaż pokazał się niedanej, jak kilka sekund temu czy o nieznośnym – niech do diabli wezmą – rozprawiczonym braciszku. Liczyła się teraźniejszość, w jakiej nawet ten upiorny skwar rodem z piekła nie był w stanie odwrócić jej uwagi od Shuna.
I wtedy do niej dotarło, czemu tak mocno przeżywała coś, czego przecież ostatecznie pogratulowała Junowi. Jej reakcja była spóźniona, klasyczny przypadek niedorobienia letnią porą. Przegrzany mózg nie funkcjonował należycie, więc dopiero teraz spostrzegła, iż zwyczajnie broniła się przed Izukim – oczywiście nieświadomie – czy też raczej jego osobistym urokiem i perswazją. A te wspomnianą już letnią porą działały pierdyliard razy mocniej.
Sytuacji nie ułatwiał fakt, że wciąż na nią patrzył.
Poczuła, że musi zrobić coś, cokolwiek, co pozwoli jej na odrobinę wytchnienia.
- Huuuh, chyba jednak się napiję. Jeszcze się przegrzeje. – starała się za wszelką cenę wypaść naturalnie, albowiem to wcale nie tej cholernej coli była spragniona.
Rozległo się intensywne w brzmieniu PSSSSSSSSST, kiedy blaszana skarbnica z mitycznym rozpuszczalnikiem ustąpiła pod naporem drżącego palca. A zaraz potem dało się słyszeć jakże miłe i kulturalne słowo na „K”.
Pięknie. Cała zawartość – warto dodać, że wybitnie spieniona i gorąca - puszki znalazła się właśnie centralnie na…
- Moje cycki… - szepnęła ze zgrozą, wpatrując się wzrokiem kota paczacza we własną klatkę piersiową, może niezbyt hojnie obdarzoną, ale niczego jej nie brakowało.
No ale owy napitek naprawdę miał posłużyć nie do tego.
O cholera! Shun zdziwił się własną trzeźwością umysłu, jako że w takiej sytuacji zachodził w głowę czy nie podać i wyciągnąć chusteczki. Chociaż to chyba jednak nie było to zbyt mądre posunięcie. Na co jej chusteczka, skoro jest cała... mokra. Bardziej by się jemu przydała, na wypadek krwotoku z nosa. A ten z pewnością mógł nastąpić w każdej chwili. Naprawdę starał się nie patrzeć na wyraźnie zarysowane i podkreślone krągłości! I te wyróżniające się sterczące guziczki… Przecież jak rzuci okiem, to nic się nie stanie, prawda…? NIE, Izuki, nie możesz! To uwłacza godności zarówno twojej jak i _____.
Tymczasem biedna dziewczyna po raz pierwszy w towarzystwie Shuna zburaczała nie tylko na twarzy, ale i dekolcie, a na ten wybranek zerkał raz po raz kątem oka. Na jego policzkach także pojawił się rumieniec, choć nie tak obfity.
- O-Oby szybko wyschło… hehe… - zaśmiała się nieco tępo, odruchowo zakładając ręce na piersi, tak aby choć odrobinę je zasłonić. To wcale nie pomogło. Wciąż czuła się niekomfortowo, a lepiąca się do jej ciała wilgotna tkanina bawełnianej bluzeczki oraz czujne i niezawodne Eagle Eye przyczyniały się jedynie do narastającego w zastraszającym tempie zestresowania. – Sh-Shun, weź no… - nie śmiała nawet spojrzeć mu w twarz, tak bardzo się pogrążyła. Na poziom odczuwanego wstydu nie znajdowała miary.
- S-sorry - mruknął, odwracając wzrok, po czym dla niepoznaki pociągnął łyka ze swojej puszki. Fuj, co to za świństwo? Tonik? Chyba cię porąbało, to nie czas na jakieś kosmetyki, debilu... Nawet myślowy żart mu nie wyszedł, brawo.
- N-Nie, to moja wina. - odwróciła się do niego plecami, czując się wręcz podle. Jak może prawić mu wyrzuty, podczas gdy to tylko i wyłącznie za sprawą jej szajby doszło do tego incydentu, delikatnie nazywając zajście przez które zapadła atmosfera gorsza niż na pogrzebie babci.
- Nie ma wina, ale mamy colę... hehe - odparł jakimś nieswoim głosem, ale udało mu się wydać krótki śmiech.
Nie mogła uwierzyć, jakim cudem zdobyła się na uśmiech. A jednak! Suchar Shuna zalał ciepłym lepiącym się słodkim miodkiem jest serduszko. - Jak zawsze nieoceniony. - otarła z oka łezkę, zanim zdążyła się na dobre rozpłakać. Właściwie nie rozumiała tej reakcji. Czemu miałaby wylewać z siebie więcej płynów, to pozbawione sensu.
Odwróciła się do niego bokiem, tyle mogła zrobić. Na więcej wciąż nie miała odwagi. - Ale z tą colą zdaje się, że kiepsko wyszło. Nawet się nie napiłam małego łyczka. - Ta, yhym, jakby rzeczywiście jej zależało.
- No to masz... Chyba kliknąłem nie to, co trzeba, ale nie szkodzi. - niewiele myśląc, podał jej swój napój. A co jeśli nie lubi tego świństwa?
Ja
- Uhm... - skinęła głową w podzięce, przyjmując podarek. W zamian za to z głupawym uśmieszkiem wręczyła Shunowi swoją puszkę, oczywiście wypełnioną po brzegi pustką. I paroma ostatnimi kropelkami. - Jak to mówią, kto pije ostatki, ten jest piękny i gładki. Chociaż ty i bez tego jesteś... no wiesz. - spąsowiała, a nie chcąc mówić nic więcej, co stałoby się przyczyną kolejnych stresów, upiła łyczek. Nie smakowało najlepiej, ale nie miała zamiaru kaprysić jak stara dewota. Nie przy takiej pogodzie i nie w takim położeniu, a te nie przedstawiało się najlepiej, chociaż i tak nadeszła znaczna poprawa.
- Shuuun, weeeź, przestań. - zachichotała niczym głupiutka dzierlatka, a zniekształcony głos odbijający się głuchym echem we wnętrzu metalowego opakowania przyspożył jeszcze więcej głupawki. Nie miała czemu zaprzeczać, czuła się wybitnie dzięki pochwałom chłopaka. Zwłaszcza, że w tych kwestiach nie miał zwyczaju żartować. Nigdy. - Teraz nawet smakuje znośnie. Prawie jak... - i tu urwała niespodziewanie, a tonik o mało nie poszybował w dół, gdy serduszko zatrzepotało zdradliwie, wymuszając jak zwykle zanadto przesadny odzew. Na szczęscie w porę ścisnęła puszkę, aż powstały małe wgniecenia, a odrobina napoju ulała się. Oczy przybrały kształt monet, a ona zapatrzyła się w Izukiego nieobecnym spojrzeniem. - Czy my właśnie... - bezwiednie oblizała usta. Co z tego, że pocałunek mieli już za sobą, skoro nie robili tego zbyt często, a ich relacja utknęła na dość osobliwej stopie opatrzonej etykietką "Już nie tylko przyjaciele, ale jeszcze nie pełnoprawna para".
- Ja jeszcze nie, ale nie zaszkodzi.
Co się dzieje?! Skąd ta odwaga.
Ddelikatnie wyjął jej z dłoni puszkę, aż przeszły iskry. Potem sam się napił. Heeh, faktycznie, miała rację.
- Czekaj, czekaj, odprowadzę cię - złapał ją za rękę, żeby nie uciekła, a potem jakimś dziwnym niewyjaśnionym trafem... ich usta zetknęły się. Shun smakował tym paskudztwem ale nie przeszkadzało jej to.
Ponieważ tym razem obyło się bez żadnych pośredników.
~OMAKE~
- Gratulujemy rozprawiczenia, Jun!
- Farciarz z ciebie, stary, nie ma co!
- Na dodatek trafiła mu się Hashima-senpai, wiecie, ta piękność z klubu literackiego!
- Tak, tak, słyszałem!
Z tymi chłopakami to gorzej niż z przekupami na targu. A wszystko zapoczątkował nie kto inny jak jego kochana siostrzyczka.
Jun zgniótł w ręku kartonik z soczkiem, który przed chwilą trafił do jego dłoni.
- Cholera. – zaklął pod nosem, ale zaraz się obejrzał, czy w pobliżu nie ma przypadkiem Hashimy-senpai. Nie lubiła niekulturalnego wyrażania się.
Kiedy jednak do jego uszu doszły kolejne gratulacje – i to nie od byle kogo, bo od samego Żelaznego Serca, Kiyoshiego Teppeia… poczuł jak krew go zalewa. Zwłaszcza, że na horyzoncie pokazała się ta demonica, to znaczy jego siostrzyczka. A za nią jak wierny piesek podążał ten cały Izuki Shun.
Że też biedak był aż tak głupi. Cóż, przynajmniej jego wybór nie padł na Hashimę-senpai. No ale mimo wszystko, męska solidarność kazała mu współczuć. I to po całości.
- Ile. Razy. Mam. Powtarzać. Że. To. Był. Tylko. Pocałunek! – wrzasnął rozwścieczony Jun, rzucając znienacka w _____ zgniecionym kartonikiem. Ta zapowietrzyła się, syknęła wściekle i… ruszyła w pogoń! A on zwiewał ile gazu w nogach.
- Więc… to całe rozprawiczenie… - zaczął Izuki, mówiąc bardziej do samego siebie. – Hah…
- Łeeh, szkoda mi Juna. – westchnął smutno Teppei – No ale nie ma tego straconego, wszystko jeszcze przed nim~
- Yhm. – potaknął Izuki, patrząc za ukochaną i jej braciszkiem, dopóki nie zniknęli mu z oczu.
Owszem, nadal wiele przed nimi.
Shun i jego cudowne żarty powracają! Yaaay!
OdpowiedzUsuńPrzez te opisy lata aż mi się gorąco zrobiło ._.
"Nie dołuj się tak, nie mam łopaty!" - to było takie.. piękne~
Izuki wie jak rozładować atmosferę :D
"Gratulujemy rozprawiczenia, Jun!" - cóż jak dla mnie tak trochę dziwne gratulacje xD
Wiem jak smakuje Tonik i współczuję każdemu kto go chociaż raz w życiu musiał pić..
Kuroko ty ninjo, a jakby naprawdę padli na zawał?!
Końcówka wspaniała, dawno się tak nie uśmiałam i z tej całej sytuacji i z sucharów Shuna x'D
Oby więcej takich pozytywnych opków~!
Thx za przeczytanie.
Usuń:)
Jak zwykle krótko i na temat, Yukiś. Zupełne przeciwieństwo werbanej mnie x"D
UsuńAle i tak cię kocham.
Fiichan, aleś się rozpisała. Jak na twoją nieśmiałość to fhói dużo~! O.o
To ja może zaczne od moich ulubionych najukochańszych tekscików z opowiadanka przez które padam na podłogę bo są takie przeboskie~
OdpowiedzUsuń"Co prawda z miną kota srającego na pustyni" - za każdym razem, nie ważne gdzie, no po prostu mnie rozwala xd
"Jeśli masz ochotę spłynąć jak pot z Kagamiego, to proszę, nie krępuj się." - hahah chyba kiedyś tego użyje w konwersacji z kimś kto ogarnie~
"- Huuuh, chyba jednak się napiję. Jeszcze się przegrzeje. – starała się za wszelką cenę wypaść naturalnie, albowiem to wcale nie tej cholernej coli była spragniona." - =w= tiaaak
A teraz wracam do reszty spraw ważnych i ważniejszych!
Tęskniłaaaaaaaaaaam~!
Tak dawno się nie uśmiałam na tak pozytywnym opku~ Kocham te opisy, dialogi, no wszystko no x3 Nawet jeśli nie wiem o kim mowa to sprawia mi to przyjemność.
Tak w ogóle to jeszcze raz powiem, że śliczny nowy wygląd bloga *0* taki smart~
Jak Was tyle nie było to obawiałam się, że po dłuższym czasie już nie wrócicie ;c ale źle się obawiałam~
Co tu jeszcze od siebie dodać... automaty są super~! PICIE! Automaty mają picie, a jak jest taki upał jak u mnie to ja wiecznie musze pić. U Was też tak gorąco? Przecież to nie idze wytrzymać ;-; Nie wyjde z domu jak będzie gorzej. Pff głupie latoo.
Koniec użalania sie~ Mam zamówienie, choć nie wiem czy jest na liście czy nie ale to już szczegół. Chciałabym coś z Decimem z Death Parade pliiiiiis szaleje od wczoraj hihi, choć to nielada wyzwanie jest ;c Może tam kiedyś Wam się uda x3
W każdym bądź razie będę czekać na cokolwiek~
Oo, jeszcze mam pytanko co z radyjkiem? Będzie jakieś niedługo?
Koniec moich wywodów~
Bye Bye Weny~
"Z miną kota srającego na pustyni" też jest jednym z moich ulubionych życiowych tekstów. Kryje się za tym dłuższa historia, na tyle traumatyczna, że nie będę się zwierzać X"D
UsuńDziękujmy za Twoją tesknotę, Inabo, bowiem ja też tak kurewsko stęskniłam się za pisaniem. Naprawdę, myślałam, że centralnie dostanę pierdolca - chciałam pisać, a nie mogła, bo COŚ (do tej pory nw co) było nie tak. Ale jak widać przestało, więc cóż więcej mówić - oto jesteśmy x"D
Zdradzę ci coś w sekrecie - też uwielbiam te pozytywne opka. Myślę, że w jakiś sposób czytelnicy je rozpoznają. Te, które najprzyjemniej się nam pisało. Są takie, które stanowią męczarnię (zazwyczaj z mojej winy, bo mam wygórowane oczekiwania względem sb. Ale przecież to tylko opko, więc... xD) przez co aż żyć się odechciewa. XD
Też podoba mi się nowy wygląd - inaczej by go tu nie było x"D
Też wiecznie piję. Nie mam apetytu, przez co matka wpycha we mnie na siłe różne rzeczy (zabrzmiało dwuznacznie, ale chodzi o żarcie x"D) I nw jak u Yuki, ale u mnie jest tak gorąco, że na dwór da się wyjść tylko wieczorkiem. Skaczę sb wtedy na trampolinie, a jak się wyskaczę już, to się kładę na niej. A dwie minuty później już jestem w domu, kląc na tego sukinkota - komara - co mnie ugryzł. c":
Co do zamówienia - zabijesz mnie? Nie znam Decima xDDD Ale DP mam na liście, więc nie powinno być problemu. Aczkolwiek to przyszłość na kiedyś tam x"D
Ah, radyjo. Zapomniałyśmy o nim x"D
Jakoś niedługo coś może będzie~
Koniec odpowiedzi na wywody Inaby XD
Baibai~
Hihi, wiesz ja Decima tylko z widzenia znałam a DP zaczęłam oglądać jakieś dwa dni temu x3 więc nie zabijam :3
UsuńZ pisaniem miałam tak samo, coś ale nic :x głupawe uczucieee, teraz wreszcie mam wene, ale najgorsze jest betowanie xdd tego nienawidze do czasu aż nie zaczne, a czasem mam takiego kopa, że dwa opki zbetuje~ No więc różnie jest ale ważne żeby było~ Dzisiaj przysiąde do Homory? Nie wiem chyba nie znam ( nie zabijaj ♡ ) ale z chęcią przeczytam!
Pozdrawiam~♡