mypersonal ~HOMRA~ Nasz dzień



Dobra, powiem tylko tak: Fiichan, doczekałaś się. Oto twój Mikoto HOMRA.
W istocie... Miał być Mikoto, ale jego samego jest tu tyle ile śniegu w lecie, choć w sumie na dobrą sprawę udzielał się aż zbyt aktywnie jak na niego. Osobiście uważam, że mógłby przespać całą akcję a i tak nie musiałabym zmieniać statusu opka z "Mikoto x Reader" na "HOMRA x Reader". No ale wyszło jak wyszło, że zrobiłyśmy z HOMRY jakiś harem x"D 
No ale kto by nie chciał takiego haremu... Ja osobiście wysiadam, jedno wielkie "o luju" i lecam oddawać się tym cudownym facetom. Perspektywa takiego życia kusi, naprawdę... 
Aż się chce zazdrościć Annie ♥ 

A to opko rozpierdala system. Podobnie jak "okładka" poniżej autorstwa zacnej Yukiś. No kocham ją normalnie, miszczyni Painta czy innego gówna x"DD

To nie moja wina, że Tatara zza tej kamery strzela miny jak jakiś stalker. Musiałam to uwiecznić.
I w ogóle, kocham HOMRĘ... Tak bardzo, bardzo ich kocham. Dzięki, Fiichan. Nie wiem, skąd bierzesz swoje anime, ale zacznę brać rekomendacje od Ciebie :)










mypersonal ~HOMRA~
Nasz dzień






- Hai, hai, otwarte... - Izumo westchnął ciężko, siadając za barem. Po paru sekundach do środka zaczęli schodzić się ludzie. Nie byli to klienci, a Homra oczywiście. - Mikoto, mógłbyś chociaż udawać dobry humor.
- Mhm - mruknął Król opierając się o ścianę i paląc papierosa.
- Yo~! - tak pogodny głos; to mógł być tylko Totsuka, bo któż inny. Za nim wpakowała się reszta ognistej rodzinki (jak ja kocham to określenie).
Ja tymczasem weszłam na szarym końcu. - Witajcie chłopcy! - przywitałam się wesoło, przez co Yata jak zwykle spiął się, burcząc coś niezrozumiale pod nosem. Ach, ten słodziak nigdy się nie zmieni. To jak zabawnie płoszył się w obecności dziewczyn przywodziło mi na myśl same urocze rzeczy, lecz jako stała bywalczyni baru już dawno nauczyłam się pozostawiać to bez komentarza. Nie chcemy przecież, żeby nasz Misaki zszedł kiedyś na zawał. K końcu jest na to stanowczo za uroczy.
- O, ____-chan! Witaj! - skinął mi na powitanie Kusanagi. - Rzadko wpadasz tak wcześnie. To co zwykle?
Skinęłam głową na znak aprobaty.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - odpowiedziałam mu standardową formułką stanowiącą nasz żarcik okolicznościowy powtarzany do znudzenia, odkąd jeden ze stołków na którym właśnie zasiadłam został ochrzczony "moim".
- Tak jest, zaraz podamy~.
Wtedy przykleił się do mnie Totsuka. Tym razem nie miał gitary, zamiast niej trzymał jednak tę nieszczęsną kamerę... Co swoją drogą było o wiele gorsze. To się nie może dobrze skończyć.
- Heeeej~ ____! Powiedz nam, jak się dzisiaj miewasz? - niemal przykleił mi obiektyw do twarzy, szczerząc się nieprzyzwoicie. Czy Kusanagi daje mu jakieś podejrzane proszki, że się tak zachowuje?
- Totsuka-san, wyluzuj... - wtrącił się kochany grubasek Kamamoto. Od zawsze na zawsze będzie kojarzyć mi się z misiem. I na dodatek mnie broni, aww!
Uśmiechnęłam się do kamery, machając i szczerząc się jak idiotka. Co tam, zaszalejmy! Gdy Tatara wkraczał do akcji ZAWSZE udzielał mi się jego znakomity humor i nie mogłam nic na to poradzić. - Wiesz, troszkę mi smutno. Więc może mały przytulasek~?
Taaak, te moje zapędy pedofila. Anno, gdzie jesteś, kruszynko~?
- Ah jej! Oczywiście! - całe szczęście, że blondas nie miał zbyt wiele siły, bo inaczej na pewno by mnie zgniótł. Suou uniósł brew, ale nie skomentował tego zachowania i dalej palił papierosa. A może to był już następny?
Anna też się patrzyła, ale z większej odległości. Cel namierzony!
Czasem wydawało mi się, że to ona jest tu z nas wszystkich najdojrzalsza. Ale i najsłodsza, co dawało niesamowity efekt. Być może dlatego przyciągała mnie do siebie jak magnes. Za każdym razem, gdy się widziałyśmy, miałam ogromną ochotę zamknąć tę słodziachną kruszynkę w objęciach i nie wypuszczać. Porzuciłam swój stołek i wkrótce potem trzymałam ją w objęciech. Oczywiście w porę zdążyłam dać sobie mentalnego kopniaka, aby nie powtórzyć niecnego błędu Totsuki sprzed chwili. Nie zgniotę Anny, nigdy w życiu!
- Aww, jak zwykle słodziutka~ - puściłam ją wreszcie, aczkolwiek z ociąganiem i to niemałym.
- Coś cię niepokoi. - powiedziała dziewczynka tym swoim niewzruszonym głosikiem.
Nie kwestionowałam owej wypowiedzi, ponieważ Anna już nieraz, mówiąc kolokwialnie, uratowała mi tyłek swoimi "przepowiedniami", a chociaż znałam ją już dłuższy czas, nadal nie byłam pewna tego, czy to na pewno właściwe słowo. Ach, nieważne! Wystarczyło po prostu, że taka słodziacha istniała na tym świecie!
- Skąd to wytrzasnęłaś - mruknął Król między jednym sztachem a drugim. Ale on to miał z Anną swoją własną relację, której mogłam tylko zazdrościć... 
Nie miałam czasu na bardziej dogłębne przetworzenie owej informacji, bowiem uwagę wszystkich przykuła gwarna sprzeczka między Kamamoto a Yatą. Ciekawe o co tym razem poszło.
- Kamamoto, ty pusta pało! Wstydu nie masz!? - ryknął wściekły Yata, aż cały budynek zadrżał. Nie tyle w posadach co w obawie przed nadchodzącą demolką, bowiem jeden z najniższych członków ognistej rodzinki (mówiłam już, że kocham tę nazwę?) właśnie szykował się do złojenia swemu towarzyszowi skóry. I nie tylko skóry...
Ajć, będzie bolało. Sądząc po bojowym nastawieniu Misakiego już niebawem nie zostanie z nas nic poza gruzami.
- A-ale Yata-san! - zaprotestował Kamamoto, wyraźnie zalękniony. Był gotów do ucieczki... gdyby tylko miał gdzie, biedaczek.
Jakby to kogoś obchodziło. Żaden z dwójki "wandali"  nawet nie przejął się poruszeniem gospodarza. Kamamoto najwyraźniej był zbyt przejęty ratowaniem własnego tyłka, Yatę zaś pochłonęła szewska pasja. Izumo z kolei, który po niegdysiejszych zajściach z ukochanym przybytkiem w tle przypuszczalnie gotów był zasłonić go własną piersią, drżał o los ukochanej dzieciny. W istocie, bar HOMRA można śmiało przyrównać do pupila Kusanagiego, którego ten odchował karmiąc własną piersią.
- Zdaje się, że cię nie słyszą, Kusanagi. - zachichotałam. Mimo, iż zaraz wylecimy w powietrze, czy coś w ten deseń, nie odczuwałam strachu. Prędzej podjarkę. I oczywiście coś w guście nostalgii. Bo tutaj, z tą właśnie atmosferą czułam się jak w domu.
- Powiedziałem you' re little... AA, POMOCY! - Rikio spierdzielił to kibelka dla klientów mimo protestów Izumo i złorzeczenia Yaty, którego jakimś cudem przytrzymał uśmiechnięty Totsuka. No superman, mówię wam.
- Hoo, ciekawe. Chyba nic w tym złego. Ale ja tam się nie znam~
Tymczasem Eric i reszta dusili się ze śmiechu. Ja zresztą też.
- Oh, wybacz. Wymsknęło mi się. - uśmiechnąwszy się niewinnie, przeniosłam wzrok na Suou, który właśnie... spał w najlepsze. Jak kamień. Cóż, to akurat nic nadzwyczajnego. Ot, notoryczne zachowanie.
Aczkolwiek nieczęsto zdarzało mi się mieć okazję podziwiać go w pełnej krasie. Uwalił się na kanapie z typową dla siebie królewskością. Nawet włosy układały się po królewsku, jak u... Króla Lwa.
- Zagrajmy w coś. - odezwał się nagle Chitose.
- W Pana i Sługę? - zaśmiał się Eric, ale nikt nie dołączył, bo nikt nie zrozumiał, co go tak rozbawiło. Mogłam się tylko domyślać, że to jakaś gra słów czy coś.
- Nie, tępolu. W prawdę i wyzwanie.
- Eee, nudziarz z ciebie...
- Tylko bez wyzwań szkodzących barowi! - wtrącił wujaszek.
- Właśnie zgodziłeś się na rozgrywkę, Kusanagi, ha! - wtrąciłam. Czemu nie, mogło być ciekawie.
- Mnie w to nie mieszajcie, mózgi wam chyba wyżarło od przesiadywania w tej duchocie. - sapnął Yata, ale i tak wszyscy wiedzieli, że zwietrzył doskonałą okazję do wzięcia odwetu na Ericu. Więc w sumie chyba nikt nie miał nic przeciwko - No to robi się ciekawie. - zatarłam rączki.
- Kopsnij no jakąś buteleczkę, Kusanagi-san. - brnął dalej You. Izumo coś pozłorzeczył, ale koniec końców zapewnił materiały.
Dołączyłam do reszty.
- To kto pierwszy kręci? - rzuciłam z cwanym uśmieszkiem?
- Ty. - mruknął Chitose.
- Grzeczniej może, co? - oburzył się Misaki. - Żeby tak mówić do d-da... Aish! - złapał się za głowę i parsknął, aby dać ujście frustracji. 
Doprawdy, chodząca uroczość! Najwyraźniej zostałam nazwana damą. Prawie.
- Dziękuję, Misaki. Naprawdę jesteś dżentelmenem. - puściłam mu oczko, tak dla żartu. Skończyło się tym, że podobnie jak Kamamoto, ulotnił się. To znaczy miał zamiar, ale Totsuka mu na to nie pozwolił.
- Arara, Yata-kun, jeszcze nie zaczęliśmy. - siła perswazji tego człowieka przeraża, skoro nasz vanguard stanął w pół kroku i wrócił...
- Najlepsze dopiero przed nami. - ochoczo sięgnęłam po butelkę. Czułam się jak księżniczka. Królowa może nie, w końcu, umm... No nie przesadzajmy. No ale sami wiecie. Kiedy uwaga skupia się na tobie możesz odczuwać stres (jak ja, o matko, że też się jeszcze nie rozpuściłam na ich oczach!), jednak i tak gdzieś w tobie czai się podniecenie.
Tak właśnie czułam się w tej chwili. Bowiem od kaprysu losu (czy raczej butelki po jednym z szlachetnych trunków Kusanagiego) leżącego w mej dłoni zależało nieuniknione przeznaczenie calusieńkiej HOMRY.
Czyż to nie wspaniałe? 
Zakręciłam dość mocno. Wszyscy w napięciu oczekiwali, na kogo wypadnie...
- Na tego bęc! - oświadczyłam, uśmiechając się zwycięsko w stronę Akagiego Shouheia. Jednocześnie wymierzyłam weń pistolet z palców, wystrzeliłam, no i dla lepszego efektu zdmuchnęłam wyimaginowany dym z lufy, to jest palca wskazującego.
- Wyzwanie! - oznajmił odważnie chłopaczyna. Haha, no to będzie ciekawie.
- Daaaj kamieeeniaaa! - zaintonowałam zgrubiałym głosem. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Zaśmiałam się jak na ową tożsamość przystało, idiotycznie. - No co, żartuję. A teraz powaga... - Pauza dla lepszego efektu. Badum! Badum! - No to zatańcz dla nas, Akagi~! Tylko tak porządnie, kręcenie bioderkami, samba, rumba, rikitikita, te sprawy. Żeby było gorąco. Ale nie zdejmuj ubrań, są tu niepełnoletni. 
- Dawaj, Akagi! - ktoś puścił najbardziej lamerskie disco, jakie można było sobie wyobrazić, ale... wow. Nasz chłopina nawet przy niej wymiatał. Król parkietu normalnie. I to jak wymiatał, jakby to była najlepsza muza świata. A jak się starał!
- Ja nie mogę... - szepnął ze zgrozą Misaki, który jako jedyny ze wszystkich nie śmiał się i nie gratulował naszemu tancerzowi. Co więcej, wyglądał na przerażonego.
Tymczasem reszta HOMRY poklepywała ziomka po plecach, chwaląc zakończone już popisy taneczne.
- Nie wiedziałam, że z ciebie taki zdolniacha, Akagi. Wyrazy uznania. - klasnęłam w dłonie.
- Noo, stary! Ładne to było. - pochwalił go nieco zgryźliwie Bandou, a chłopak tylko się roześmiał, jakby tamten powiedział coś zabawnego.
- Ahahah, San-chan! Poczekaj na swoją kolej!
- No to kręćta! - rzucił ktoś.
- Hai~!
I poszło. Shouhei zakręcił i...
- CO? Kusanagi-san? - sapnął Rikio, najwyraźniej z trudem. Kiedy on w ogóle wrócił? Sam Izumo jednak zachował kamienną twarz i zaciągnął się papierosem. Wow, wyglądał bardzo cool. Aż mu pozazdrościłam takiej postawy.
- Dobra. Wezmę wyzwanie na klatę - mruknął. Tak myślę. Ciężko było go zrozumieć.
- Zatem, Kusanagi-san, zrób i wypij drinka, jakiego zawsze zamawia porucznik Awashima ze SCEPTERA4! - oznajmił radośnie Akagi.
Mina Izumo była bezcenna. Papieros upadł na ziemię, podobnie jak szczęka faceta. Kusanagi powoli zdjął swoje okulary, wpatrując się ze zgrozą we współtowarzyszy.
- C-co...
Wtem odezwał się Król, co oznaczało, że sytuacja naprawdę JEST POWAŻNA.
- Dawaj, Kusanagi. Muszę to zobaczyć.
A tak z innej beczki, kiedy tak właściwie on się obudził? Serio, nie nadążam czasem za tymi chłopakami. Ale i tak ich kocham!
Biedaczyna pobladł, a potem poczerwieniał. Spojrzawszy z wściekłością na Mikoto, zmełł w ustach soczyste kiotyjskie przekleństwo, po czym wyprostował się i poszedł na zaplecze. Wrócił z naręczem "dziwacznych składników", które napakował do kieliszka i zalał mieszanką alkoholi. Zanim uniósł go do ust, rzucił Akagiemu nienawistne spojrzenie.
- Kiotyjczycy palcem nie robieni - wysyczał i napił się.
NAPRAWDĘ TO ZROBIŁ. O ja nie mogę. Nie wytrzymałam i padłam, zwijając się ze śmiechu. Eric, Dewa i paru innych poszło moimi śladami.
- Kusanagi-san... jest kolorowy! Hahaha!
Oj był kolorowy, naprawdę. Zielony, czerwony, a reszty już nie zobaczyłam, bo Izumo pobiegł na górę, do łazienki, w nadziei że zdąży jeszcze uratować bar.
Przed katastrofą.
- Teraz ty kręcisz, Kusanagi - Mikoto postanowił dobić gwóźdź do trumny, ale nie uzyskał odpowiedzi. Wobec tego postanowił wyręczyć kumpla w kręceniu butelką.
Wypadł mood maker Homry. Czyli Totsuka.
A Mikoto zapytał:
- Jesteś prawiczkiem?
- Kurwa... - wymsknęło mi się. Tak, to byłam ja. Jebłam. Dosłownie. No bo... Takie pytanie z ust Mikoto. No... No kurwa! Nie żeby coś, dla mnie stanowił usobienie boga seksu i tak dalej. Jednak coś mi tu nie pasowało. Prawdopodobnie dlatego, iż zwykle nasz Król bywał troszkę subtelniejszy.
Taa... Bo spał, deklu, upomniałam się. Kiedy już wracał do żywych, to jest budził się na dobre, nie przebierał ani w słowach, ani w czynach. Dosadność pierwsza klasa.
Ekhem... No tak. A co z samym odpytywanym?
- O-czy-wiś-cieeeee! - Tatara wyszczerzył się do kamery jak dziecko downa. - Pozdrawiam wszystkich słuchaczy~!
Yata po raz kolejny jako jedyny pragnął zmyć się jak najdalej stąd. Jego mina mówiła o tym jasno i wyraźnie, nie był jednak w stanie zrobić tego, gdy jego największy idol (mam tu na myśli oczywiście Mikoto) patrzył. Poniekąd mu troszkę współczułam. Ale tylko troszkę. Niech się chłopak oswaja z tematem!
- Mam wrażenie, że to była oczywistość największa z możliwych. - podsumowałam. Bardziej niż odpowiedź naszego nieskalanego prawiczka poruszyło mnie samo pytanie by Suou Mikoto. 
- ...Why me?! - jęknął Eric, gdy to na niego padło. Biedaczek, teraz to na pewno umrze.
- No już, już, Sutr-kun. Nie będzie bolało. - głos Tatary mówił zgoła coś odwrotnego. Zresztą czy on nie mówił, że umie tylko się przywitać? Kłamca.
- Dobrze ci tak. - Yata łypnął nienawistnie okiem.
- Prawda! Nie ma mowy, żebym wziął wyzwanie od Totsuki! Dammit.
- Zatem, przyjacielu, powiedz nam, skąd pochodzisz! ^.^
- Z twojej starej #*&#$€€¥¥@#;£/#@$@×÷£¥$
- Eh? To było słabe, Totsuka. - rzuciłam z lekka zawiedziona. Misaki też nie wyglądał na zadowolonego. Chyba liczył na coś o większej sile rażenia. No cóż, czego innego spodziewać się po Tatarze? Nie skrzywdziłby nawet muchy, a co dopiero któregoś ze swoich.
A przynajmniej nie otwarcie...
- Teraz wam pokażę, bitches. - zaklął Surt i zakręcił.
- No nie, niech was pies trąca! - wykrzyknął Misaki, rwąc się z łapami do butelki. Nie wyglądało na to, aby chciał ją popieścić tymi swoimi rąsiami, najprędzej rozbić centralnie na głowie Erica. I niewiele by brakowało, gdyby Kusanagi, który właśnie pokazał się na horyzoncie, w porę nie zareagował.
- Ej, ej, Yata-chan, to było drogie wino!
- A co mnie jakieś ruskie szczochy obchodzą! - zaczął się rzucać na wszystkie strony - Zresztą butelka jest już od dawna pusta.
- Shut up you lil' chihuahua and choose damn truth or dare DAMMIT! - ryknął Eric, aż mu kapturek spadł. Wszyscy umilkli, z wyjątkiem wujaszka.
- ...Nie ruskie, tylko chilijskie.
- Mówisz do mnie, zakapturzony cwelu?! Czy do swojego kundla, co!? - żyłka Yaty skryta pod czapką zapewne pulsowała w te pędy.
Eeto, chyba robiło się gorąco. Obserwowałam tę, ujmijmy rzecz łagodnie, żywą wymianę zdań. 
- Na jedno wychodzi, you shortie.
Tego Yata już nie miał zamiaru puścić płazem.
- Czy z butelką czy bez, będę ciągał twój łeb za swoją deską. Już za chwilę. - zagrzmiał chihuahua, po czym rzucił się naprzód, coby dać pewnemu gościowi nauczkę.
- Hej, koledzy, mielismy się bawić~ więc bez bójek ^,^ - czarodziej Totsukellino Tatarperfield znów załagodził, czy raczej zastraszył spór... Mówię wam, to najstraszniejszy człowiek na ziemi.
- Totsuka-san, nie mogłeś wymyśleć dla niego czegoś porządnego?! - rzucił po chwili Yata. Wciąż podminowany, ale nieco spokojniejszy niż przed chwilą, rzucał to jemu to Sutrowi podirytowane spojrzenia.
- Informacja bywa groźniejsza od czynu, koledzy...
Taa, w twoich ustach brzmi to ciekawie.
Yata chyba wziął to sobie do serca, ponieważ wybrawszy wyzwanie, czekał na rozkaz od Erica. Mimo to i tak widziałam, jak trzęsie się w obawie przed czymś, co naruszyłoby jego cnotliwość.
- Przytul ______!
Misaki zapowietrzył się i poczerwieniał na twarzy. Oto, proszę państwa, wyrażenie "czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec" nabiera zupełnie nowego znaczenia. Ba, to już tekst do lamusa. Od dziś mówcie "czerwony jak Misaki, rozgrzany jak Misaki". Bo oto przede mną stało skrajny obraz nędzy i rozpaczy, biedne chłopię przypominające kolorem włosy Mikoto, które nawet w grę galge bało się zagrać, zagadać do jakiejkolwiek dziewczyny, a co dopiero podjąć jakąkolwiek inicjatywę w stosunku do jej osoby.
No ale mnie znał, przychodziłam tu dość często, więc...
- Wielkie dzięki Eric, teraz Misaki mnie znienawidzi. - mruknęłam zgryźliwie. Przecież to nie boli, serio. Co to za problem. Musiałam wyglądać żałośnie, bo chłopak zmarniał jeszcze bardziej. - Wiesz , ja nie gryzę, Yata - usiłowałam się rozpromienić. Z trudem.
Naprawdę było mi go cholernie szkoda. I teraz sama miałam ochotę wziąć tę pieprzoną flaszkę i wbrew wszystkiemu - nawet protestom Izumo - rozbić ją na głowie tego popaprańca nadającego w języku angoli.
- Dawaj, Yata-san! Pokaż im, że Yatagarasu to nie przelewki! - kochany Kamamoto. Dobrze, że chociaż on zachował się jak człowiek.
Yata przełknął ślinę, jaka stanęła mu w gardle gorzką gulą i zerknął na mnie. Posłałam mu łagodny uśmiech pełen współczucia i spojrzenie mówiące "pokaż im i miej to z głowy".
- Ruszaj, Yata. - ozwał się krótko sam Król.
To podziałało niczym płachta na byka. Z tym, że zamiast rozwścieczyć, czerwień "płachty" pokrzepiła małego i dodała mu odwagi. I już zanim się obejrzałam znajdowałam się w jego objęciach, co troszkę zbiło mnie z pantałyku. Zwłaszcza że nie spodziewałam się aż tak wielkiego poruszenia na sali. Aż sama spiekłam raka, mając ochotę schować się w najciemnejszy kąt tego pomieszczenia.
Czy wspominałam już, że po programie mam zamiar zabić (do skreślenia) rozmówić się z tym dowcipasem Sutrem w cztery oczy? Nie? To mówię teraz. 
- N-No! Hahahah! - Yata zaśmiał się ciutkę sztucznie, puszczając mnie tak samo nagle jak wcześniej chwycił - M-Myślę, że już wystarczy.
Skinęłam głową, odwracając ją gdzieś w bok. Byłam cholernie wdzięczna Totsuce, że trzymał swoje trzecie oko - to znaczy obiektyw kamery - z dala ode mnie w tym właśnie momencie.
- Skoro już przy butelkach jesteśmy... Kusanagi, dałbyś coś do picia. - mruknął Chitose, przerywając ciszę. Ale Izumo przerwał ją nawet bardziej.
- Żadnego alkoholu! Znów mi zrobicie rozróbę, niechluje - westchnął. - Mogę co najwyżej dać wodę Fujishimie-kun.
- O.
Ta monosylaba wyraziła w pełnej krasie zadowolenie Kousukego. Oto chłopina, któremu niewiele potrzeba!
- Ej, rusz się, Yata. Inni też chcą pograć. - odezwał się niezadowolony Bandou. No nie, nie mówcie, że znowu będą się kłócić. Jakby mało było afery z tym angielskogębowym cymbałem.
Tak, zmieniłam zdanie. Eric to bęcwał jakich mało. 
Ale i tak go lubię.
- Dobra, już! - O dziwo, poszło mu nadzwyczaj zgrabnie i szybko. Szyjka butelki tym razem wybrała nam kolejnego szczęściarza, a okazał się nib być...
- Yata-san! - Rikio wydawał się zachwycony, że Yata wylosował akurat jego. Nic dziwnego, podziwiał go.
- Morda! Przez ciebie nie dorwałem tego typa tam, o! - Misaki wymierzył oskarżycielsko palec w Erica siedzącego obok Kamamoto.
Kto wpadł na pomysł tej gry... Muszę mu chyba zapierdolić w czerep. Jej, chyba się zapędziłam.
- Wyzwanie. - grubcio zignorował narzekanie swego idola. W jego głozie brzmiało całkowite zaufanie. Coś w stylu "Yata-san da mi dobre wyzwanie, bo to Yata-san".
- Żryj to! - kiedy zgromadzeni na sali posłali mu nierozumne spojrzenia, Yata zmuszony został do sprostowania niejasnej wypowiedzi - No te przerośnięte jaja larw w glutach, co Kusanagi-san pod ladą trzyma.
- Ech? - wszystkie dzisiejsze posiłki podeszły mi do gardła. Skrzywiłam się z niesmakiem, kręcąc głową z dezaprobatą - Kusanagi-san, serio hodujesz tu jakieś pasożyty? Nie spodziewałam się tego po takim pucybarze.
- ...Yata-chan. Zaraz sam zeżresz moje cudowne nattou. - mina Izumo mówiła sama za siebie, lepiej z nim nie zadzierać. Zwłaszcza jeśli idzie o jego potrawy.
- Wolałbym chaahan Yaty-san, ale dobre i to. - zgodził się Kamamoto. I nikt nawet nie zauważył, jak szybko porcja obrzydliwej papki dla niemowląt o zapachu nawozu znikła w jego żołądku... Fuj. Kusanagi, dobrze żeś zwolnił łazienkę.
Jednak, o dziwo, puszek-okruszek, jak zwykłam nazywać w myślach pulchniejszą wersję Rikio, zareagował niezwykle pozytywnie na podarowaną mu porcję "przysmaku". Powstrzymywałam odruch wymiotny, nie mogąc (na moje nieszczęście) oderwać wzroku od tego niecodziennego zjawiska. Opis Yaty okazał się niezwykle trafny. Przerośnięte jaja larw w glutach. Mnóstwie ciągnących się glutów...
- Tsk, co to za zabawa, jak nie ma prawdziwych wyzwań. - parsknął pod nosem Misaki.
- Jak dla kogo... - mruknęłam niewyraźnie w odpowiedzi.
- Jush. - charknął grubasek, przełknąwszy wszystko. Bleh.
- Kręć tym gównem i miejmy to z głowy. - Mars pod czapką mentora Rikio zapewne wyglądałby imponująco, gdyby nie wspomniany już fakt, iż skrywało go nakrycie głowy.
- Hai, hai.
Świetnie. Oto Kamamoto wykaże się kreatywnością i wymyśli zadanie dla mnie.
Nie, naprawdę świetnie. Jeżeli już miałabym wybierać kogoś, kto przyczyni się do mojej klęski byłby to poczciwy Eric który i tak już dziś mocno narozrabiał, więc jedno manto w tę czy drugą stronę nie poczyniło by mu większej różnicy. Ale jak się nad tym zastanowić Rikio miał w sobie pewną dozę niewinności. Naprawdę, serce wielkości kratera Kagutsu to stanowczo za mało, by móc w pełni oddać...
O czym ja tu chrzanię, co?! Ważą się losy całego Wszechświata, to znaczy moje oczywiście, a ja wychwalam pod niebiosa serduszko Rikio, przyrównując je do wygryzionego kawałka Japonii.
- Tylko błagam, nic do jedzenia.
- Dobra. W takim razie stań na rękach...
To chyba rzeczywiście był przejaw wielkiego serca. Żadnego żarcia, yass!
No i rzeczywiście już szykowałam się do wypełnienia misji, kiedy to zdałam sobie sprawę z dwóch, wbrew pozorom, naprawdę znaczących aspektów. Po pierwsze, miałam na sobie spódnicę. Po drugie zaś...
- Wiecie co, z wami nie ma żadnej zabawy! - grymasiłam niezadowolona, zakładając ręce na piersi. - Myślałam, że gramy na innych zasadach. Rikio, czemu wybrałeś od razu za mnie, huh? - nie chciałam się na nim wyżywać, ale ta cała rozgrywka prowadziła nas donikąd. Właściwie i bez niej mieliśmy tu sporo rozrywki. Ale w tym momencie odczuwałam jedynie irytację.
- Jeny, co za dekiel. - Yata trzepnął towarzysza w czerep - Myśl trochę czasem, a nie. 
- Trudno, grajmy~ - Totsuka znów wyskoczył z tym swoim rape facem zza kamery. No nie, po moim trupie.
- Ej. - zmarszczyłam brwi, gotowa walczyć z całą Homrą o prawo do anonimowości własnych majtek. Tatara pchał się jako pierwszy do kolejki. Myślałby kto, a zwykle jawił się jako pacyfista. No ale patrząc na to z punktu widzenia fairplay, nie miałam zbytnio nic do gadania, a jedynym wyjściem wydawało się spełnić żądania Rikio. - Totsuka, jesteś naprawdę niemożliwy.
- Wieeem~
Wetschnęłam ciężko. Widać nie miałam wyboru.
- Któryś z panów byłby tak miły... - spiekłam raka - ...i potrzymał mi to, o? - chwyciłam między palce rąbek spódnicy.
- Proszę bardzo, droga damo. - oto na pomoc ruszył mi rycerski rycerz Kusanagi herbu Czyściutki Bar. Jaki on szarmancki. Nie na darmo jest numerem 2 w Homrze! Powinni brać z niego przykład.
Zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby i zaczęłam recytować pod nosem złowróżbne zaklęcia rodem z magii voodoo.
- Tylko nie patrz, błagam. - warknęłam, rumieniąc się obficie. Tak kończyły się zabawy z Homrą. I naprawdę zrobiłam to! Stanęłam na tych przeklętych rękach! Kij z tym, że zamiast skupiać się na utrzymaniu się na nich myślami wciąż pozostawałam przy spódnicy, majtkach i ogółem dolnych częściach ciała, teraz znajdujących się w górze. Jakim cudem nie wywaliłam się po sekundzie; sama nie wiem. Cóż, poleciałam jak długa po upływie dwóch, więc i tak nie było źle.
- Okej... kręć. - westchnął Kamamoto, umykając przed śmiertelnym wzrokiem spąsowiałego Yaty.
- A żebyś wiedział, że zakręcę! - huknęłam. Istotnie, zakręciłam tak że butelka aż wyleciała z orbity, dotykając noskiem następnego wybrańca. - Proszę bardzo, Dewa, prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Ktokolwiek, może być i któryś z twoich towarzyszy. - wskazałam krąg wszystkich tu zebranych - Gdybyś miał wybierać tego, który wsadzi ci palec w... - odchrząknęłam, spuszczając nieco z tonu. - W sensie TAM, no wiesz. Kto by to był?
Facet pozieleniał, tak jak jakiś czas temu Kusanagi. Ale te cholerne okularki nieco psuły efekt, noo! Widać było nieznaczne drżenie jego szczęki. - P-panienko... nie podejrzewaj mnie o dziwne skłonności... mój głos oddam na ciebie... - wydusił cicho.
- O cholera. Przez chwilę myślałem, że ze strachu wybierzesz mnie. - You klepnął z dumą kumpla w plecy. - Dobra robota!
Ależ Masaomi, wcale cię nie podejrzewam. Ja po prostu jawnie się na tobie wyżywam.
Nie mogłam powiedzieć tego przecież na głos.
- Nie przeżywaj, Dewa, toć to nic stra--- CO?! - właśnie w tym momencie skapnęłam się, że przecież wybrał MNIE! Strzeliłam fejspalma, uśmiechając się do siebie w duchu. Super, wyszłam z siebie, a stanąwszy obok, patrzyłam z góry na martwą siebie spoczywającą już w trumnie. Oczywiście to tylko wyobraźnia. Aczkolwiek ta sama wyobraźnia nie pozwoli na spojenie siebie z rzeczywistością, na którą nie miałam już siły zareagować inaczej, niż z deczka psychicznym śmiechem.
- Ahahahahahahah! - złapałam się za brzuch Świetnie. Zostałam mianowana nadworną grzebaczką Dewy Masaomiego. Ideanalnie. 
- Kręć, Dewa i ZMIEŃCIE WRESZCIE TEMATY NA JAKIEŚ NORMALNE! - bulwers Yatagarasu sięgał zenitu.
- Cicho, Yata, bo naprawdę szczekasz jak jakiś pies. A może zazdrościsz? - Masaomi najwyraźniej odzyskał już rezon. - Proszę. Dawaj Fujishima, stary, przyjacielu ty mój. - w tym miejscu Chitose skrzywił się.
- Wyzwanie. - powiedział natychmiast tamten.
Kto komu zazdrości, pałko!? - żarł się szczekacz, ale już nie zwracali na niego uwagi. Przywykli.
- Zatem, przyjacielu - Dewa najwyraźniej czerpał ogromną przyjemność z drażnienia się z Chitose, który zirytowany, zaczął odpowiadać na zaczepki Yaty, przez co zaczęli się kłócić za ladą, ku zgrozie Izumo. Ale sam Kousuke nawet tego nie zauważył, skupiony na swym wyzwaniu. - Pożycz od Bandou żel do włosów i zrób sobie fryzurę na kujona.
- Kto powiedzial, że mam żel do włosów?! - obruszył się Saburouta. Jednak nikt nie zwrócił na to uwagi, jako że spod jego kaptura i tak nie było widać włosów, a Fujishima znalazł rzeczony żel w kieszeni jego bluzy.
Po chwili nasz misiek ukazał się nam jako wzorowy przykład kujona, zamiast zwyczajowej fryzury podobnej do grzywy Mikoto. Wszystkim opadły szczęki, a Eric zaniósł się histerycznym śmiechem.
- Ja nie mogę, wyglądasz prawie jak Chudeusz z Aniołków Charliego! - zawtórowałam Sutrowi. Ryłam się jak głupia, a Kousuke wyglądał na naprawdę zadowolonego z siebie.
Totsuka nie omieszkał użyć kamery, nawet Izumo zachichotał.
- Ale bedzie piękna pamiątka!
- Pamiątkę to zostawię na ryju tego gada! - wydzierał się Misaki, jako że wspomniany gad, kimkolwiek był, skorzystał z zamieszania i upiększył włoski naszego chihuahua, uprzednio zadbawszy oczywiście o zniknięcie nieśmiertelnej czapki - GDZIE JESTEŚ!?
- Nagraj to, Totsuka-san! Nagraj! - zachichotał Kamamoto, zyskujac od Yaty spojrzenie mówiące "I ty, Brutusie, przeciwko mnie".
Tatara skwapliwie spelnił tę prośbę, nie bez własnej radochy.
- O luju... - nie mogłam już złapać tchu. Misaki nie mógł się zdecydować, czy ganiać nadwornego fryzjera, czy może kropnąć reżysera programu Totsuka Rape Face raz na zawsze, więc robił obie rzeczy naraz, na drodze czego potłukła się szklanka z wodą, Kusanagi-san dostał pierdolca, a główny winowajca - w sensie żel - zaginął w akcji.
W tym samym czasie nikt nie zauważył, że Fujishima już dawno czeka, aż Chitose wybierze prawdę albo wyzwanie. - Jeszcze cię szlag nie trafił, Kusanagi? - zapytał Mikoto, szczerząc się bezczelnie.
- A-a-a-a-a... hwakkwa... Ahaahah, khee khee! - Ktoś łaskawie poklepał mnie po plecach, widząc że krztuszę się własną śliną. - D-Dzięki... - odetchnęłam, ściskając się za brzuch bolący jak diabli. Dostałam kolki przez te zdolniachy.
Wtem rozległ się głuchy trzask.
- Hę?
- No i bardzo dobrze, Kamamoto, wreszcie żeś się na coś przydał! Ha! - wykrzyknął zadowolony Yata. Bo oto pod butem Rikio butelka, zamieniając się w miliony zielonych odłamków.
- No pęknie! - zachichotałam i pokazałam Misakiemu język, na co ten spłonął rumieńcem. Eh. Przewróciłam oczami. Ale w całym tym rozgardiaszu przynajmniej jego włoski zaczęły powracać do życia. Cóż, irokeza może jeszcze nie miał, ale pejs powstały z kilku sklejonych ze sobą kosmyków wyglądał naprawdę pociesznie stojąc w powietrzu. W momencie w którym chłopak po raz enty zamienił się w wisienkę, róg jednorożca... - O, oklapł. - rzuciłam ni to smutno, ni to wesoło. I znowu parsknęłam śmiechem. 
- I tak nie miałem ochoty na żadne wyzwania - parsknął Chitose na widok fryzu Yaty. Hmm... Zmrużyłam oczy. Watsonie, coś tu nie gra! Czyżby to You był winny kradzieży żelu?
- Ja nie mogę, Kusanagi! Muszę się napić! - machnęłam ręką - Dawaj od razu coś mocniejszego! Najlepiej całą butelkę. - Ponieważ jednak nasz włościanin oddawał się modłom nad stłuczoną szklanką, jakby ta była co najmniej szczątkami jego matki rozszarpanej łyżeczką do herbaty, sama musiałam się obsłużyć. Wdrapałam się na kontuar i sięgnęłam po pierwszą z brzegu butelkę. Co nam się trafiło? Tequilla. Oj, będzie ostro! - To co, wychylylybymy, chłopaki~? - trzymając złociste cudeńko za szyjkę, błysnęłam ząbkami, zeskakując z powrotem na ziemię. Rozochociłam się, nie ma co. W sumie już czułam się lekko dziabnięta.
- Ooo, ja się piszę~ - zanucił Akagi.
- Spadaj dzieciaku, nie jesteś pełnoletni - ofuknął go Bandou. - Ale ja muszę się napić.
- Hej. - nagle rozległ się przy nas głęboki, niski głos i owionęła woń papierosów. Masaka... - Można dołączyć do popijawy? - nie kto inny a sam Król chciał się z nami napić?! Suou usiadł przy ladzie i wyciągnął rękę po butelkę, ale jego mina była łagodna. Tak jakby prosił nas, żebyśmy pozwolili mu się dosiąść.
- Whoah, proszę bardzo. - podałam mu ją usłużnym ruchem.
- Dzięki.
Zatkało nas, gdy Mikoto SAM JEDEN opróżnił butlę do połowy...
- O-oj, Mikoto-san... - gdyby nie fakt, że nie było mi do śmiechu, wytrzeszcz Yaty znów wymusiłby na mnie konwulsje. Sam Misaki gulpnął, a ja poczułam jak ogień tequilli trawi mnie od środka, choć w ogóle się nie napiłam. Ugh.
- Hm? - mruknął Suou. - Ty jeszcze nie możesz pić, Yata.
- H-Hai! - pokiwał energicznie głową, kłaniając się w pas, przez co jego róg skradziony jednoróżcowi znów stanął.
- Zatem kanpaaaaai! - Bandou wziął jakąś wódkę i zachlał się jak menel.
- Kanpai! - potaknęłam jak trusia, zapatrując się w Króla Lwa jak w obrazek.
- Kanpai... - zawtórował mi Yata, równierz obdarzając swego idola spojrzeniem pełnym uwielbienia.
- AKAN! ZOSTAWCIE MOJE NACZYNIA I TRUNKI... - zapłakał Kusanagi, ale jak zwykle nikt się nie przejął.
I tak nasz dzień dopiero się rozpoczynał.

6 komentarzy :

  1. OMUJBORZE JEST HOMRA JEST! JEST!
    Na początku bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za napisanie o Homrze♥
    Ja po prostu wiedziałam, że to opko będzie inne niż wszystkie, które do teraz przeczytałam, a przeczytałam wszystkie ^^
    To było tak zajebiste, przez cały czas czytania miałam takiego banana na mordce, że jak się skończyło to szczęka bolała xD
    Yuki, Tatara na arcie wyszedł po prostu perfect~
    Tego nie da się opisać słowami, butelka z Homrą to coś czego się po prostu nie zapomina. Nigdy XD
    Izumo, Tatara, Mikoto, Yata - nie no po prostu cała Homra to coś naprawdę boskiego.
    Pewnie się powtarzam ale co tam (xD) to naprawdę jest piękne, cudowne awgrhgs nie da się opisać mojego szczęścia gdy to opko zawitało u Was na blogu~
    Moje serduszko płacze, że to już koniec opka aczkolwiek jestem pewna, że powrócę do niego i to nie raz. No i oczywiście mam nadzieję, że to nie jest ostatnie jakie z nimi wydacie :D
    NAPRAWDĘ JESTEŚCIE WIELKIE♥ TAK BARDZO WAS UWIELBIAM I BARDZO DZIĘKUJĘ
    ZA NAPISANIE CUDOWNEJ HOMRY♥♥ Naprawdę nie wiem jeszcze co tutaj dodać, mojego zacieszu i wdzięczności słowami nie opiszę♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heheh, dzięki! Też jestem zadowolona zarówno z opka, artu, ale przede wszystkim Misaki ♥♥♥♥♥...

      Usuń
  2. Po przeczytaniu tego opowiadania z ciekawości zajrzałam do neta i obczaiłam czym jest ta cała Homra, K, Mikoto, Misaki, Izumo, Tatara... .. i jakoś tak obejrzałam 1 odc. Wciągająca historia. Tak bardzo, że zarwalam noc na to anime, które jest po prostu przecudowne. Ponadto bardzo pokochalam Homre i chętnie bym poczytala wiecej o nich. Nieważne czy grupowo czy osobno. ^^
    Oprócz nich bardzo przypadł mi do gustu Shiro i Kuro. Wiec na ich obecność tez liczę :)
    Jestem tu od niedawna, ale miło, ze ktos zajal sie pisaniem takich opowiadan. Mało ich w internecie po polsku nie ma w ogóle :(
    tak tu patrzylam, to niektorzy zamawiali, wiec moze i ja poprosze :)

    Tatara albo Mikoto z HOMRY ich kocham naj <3 Moglby byc tez Fushimi :)
    Rin z Ao no Exorcist - mój numer 1 :3
    Rin (po raz drugi) z Free
    Hinata z Haikyuu

    Patrzylam że wszyscy są chyba na liście, ale to chyba nie przeszkadza, prawda? :3

    Weny
    //Yumeka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ niezmiernie nam miło, że "zuo" *oglądanie K* szerzy się dalej, muahahahaha~
      A w ogóle witamy nową panią, miło nam *ukłony*

      Nie zdradzę za wiele, ale niedługo będzie dużo K
      fhói K
      i zacnej Homry zwłaszcza ♥♥♥

      Co do Rinów dwóch fajnie by było ich szczelić za jednym zamachem (taki crossover, że Rinów dwóch dosłownie x"D). I wszyscy by się cieszyli~
      Hinata raczej nieprędko, ale jest na liście, więc z grubsza okeee

      Pozdrawiam~

      Usuń
    2. Konbanwa,
      Inaba wraca po długiej nocy z Homrą! Dłuuuugie to było x3 A jakie emocjonujące~!
      Tak jak Yumeka zajrzałam co to ta cała HOMRA. Pamiętam, że kiedyś się przymierzałam do K. Mam to na MAL'U nawet w planowanych x3 Chyba dzięki Wam też się w to wciągnę nieco szybciej niż by się to wydawało.
      Bardzo fajne, a ta akcja ze spódniczka boska x3 haha jejku jejku te Wasze teksty zawsze mnie powalają, no .3.
      Teraz tylko czekam na Decima <3

      manamiiiiiii, odpisałam Ci u mnie, nie wiem czy widziałaś~! Często bywasz na GG? Bo chyba Cię dodałam, ale ciągle niedostępne :c
      Pozdrawiam~!

      Usuń
    3. No masz x3!
      Zapomniałam dodać, że ta okładka jest boska!!!
      Świetnie Yukiś! *sypie multum kwiatków z kursora w nagrodę by wyrazić swoje uznanie*

      Usuń

MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥

mypersonal © 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka