my:snippets ~Tsukishima Kei~ Zimny drań


Małe, bardzo maleńkie coś. Właściwie nic konkretnego, coś wyjętego z kontekstu.
Lubię Tsukkiego, jak to mówi Yukiś, zimny drań xD
A tak poza tym, te dni są tak cholernie do dupy, że nawet stwierdzenie "do dupy" nadaje się do dupy. 
Ech... powiedziałabym, że żywcem mnie nie wezmą, ale przecież jestem jak chodzący trup, więc co za różnica... ._.

JEDNAK WZIĘŁAŚ MÓJ TYTUŁ AHAHAHAHAHAHA

Ale śmieszne, haha ._.




my:snippets ~Tsukishima Kei~
Zimny drań







Nie zamierzał zostawać i marnować czasu i energii. Tsukishimie ciężko było pojąć, czemu oni wszyscy tak wiele poświęcają, chociaż nie mają szansy zyskać nic więcej poza uczuciem rozczarowania w razie ewentualnej porażki.
Chwila. Nie powinien się nad tym rozczulać. To także puste frazesy.
Wychodząc, natknął się na Yamaguchiego. "Tsukki~, Tsukki~, idziesz już do domu?", wołał, lecz Kei zignorował zaczepki przyjaciela. Nie miał dziś nastroju na pogawędki. Hm, nie żeby w przeciągu następnych dni planował otworzyć klub dyskusyjny, ale dziś jakoś szczególnie nie czuł się na siłach, aby znosić towarzystwo kogokolwiek. Dziś, kiedy rozdrażnienie ogarniało go z o wiele większą łatwością, tolerowanie obecności nadpobudliwego Hinaty i jego Króla od siedmiu boleści stanowiło wyzwanie większe niż kiedykolwiek. Między innymi dlatego ulga po znalezieniu się na zewnątrz była tak ogromna. Szkoda, że nie trwała zbyt długo.
- Kei? - _____ wyglądała na zdziwioną. - Jesteś jeszcze wcześniej niż zazwyczaj. Źle się czujesz? - dociekała, przyglądając mu się uważnie.
- Czuję się wyśmienicie. Miło, że pytasz. - Kei minął ją, poprawiając okulary i nie posławszy nawet jednego spojrzenia. Może i bywały już takie sytuacje, ale z jakiegoś powodu dziś wydawało się dużo gorzej.
- Pytam nie bez powodu. Wyglądasz... - urwała, nie chcąc powiedzieć niczego, co by zabrzmiało niemiło. Miała całkiem sporo taktu, a na pewno więcej od niego. - Powiedzmy, że nieciekawie.
- Zawsze tak wyglądam. - odpowiedź pozbawiona wyrzutu, ale też niezbyt zadowolona. - A ty? Czujesz się dobrze?
Odchrząknęła, najwyraźniej lekko speszona tym pytaniem. Nic dziwnego, nie miał w zwyczaju ich zadawać. Lecz zanim zdążył się nad tym zastanowić, słowa same opuściły jego usta.
- Jest dobrze. Nawet bardzo. - uśmiechnęła się, zakładając niesforny kosmyk włosów za ucho. Po co to robiła, skoro i tak miał za niedługo opaść.
- To świetnie.
Ruszyli ulicą. Kei nie wyglądał, jakby miał zamiar jeszcze coś powiedzieć, wiec i ona milczała. Ale wspólne milczenie także uznawała za coś dobrego.
Jeszcze nie tak dawno obustronna cisza świadczyła by o niezręczności, tym razem nic takiego nie miało miejsca. Cieszyła się z takiego obrotu spraw, zwłaszcza że nie oczekiwała aż takich pozytywów. Bo wypływając od kogoś tak trudnego w obejściu jak Kei, nie mogły być niczym innym.
Mówi się, że kiedy ma się kogoś, z kim dobrze ci się rozmawia, czas potrafi biec dwa razy szybciej. W tym przypadku zależność przedstawiała się nieco inaczej. Czy to ważne? Rozmawiając lub nie, każda droga do do domu, choćby miała tam wracać przez Chiny, stawała się zbyt krótka. Dlatego nim się obejrzała, znajdowali się w sąsiedztwie jej domostwa. Zwolniła kroku, aż w końcu stanęła w miejscu, upodobniając się do słupa tkwiącego obok.
- Co jest? - mruknął, marszcząc brwi za szkłami okularów.
- Przepraszam. - czując, jak nieznośnie zaczynają piec ją policzki, odruchowo przeczesała włosy. Na twarzy wyrósł głupkowaty uśmiech. - Pewnie okaże się to dla ciebie kłopotliwe, ale... chciałabym zostać tu jeszcze trochę.
- Gdzie, tu? - mars pogłębił się. W jego oczach "tu" oznaczało niewielką wiochę na zadupiu, więc nic dziwnego, że się upewniał.
- Tak, tu. - przestąpiła z nogi na nogę. Między innymi w takich wypadkach onieśmielał ją najbardziej. Jakby sam fakt, że lubiła go bardziej od innych nie wystarczał.
- A po co? - tym razem w jego głosie pojawiła się jakby nutka zniecierpliwienia. - Stać możesz wszędzie. - poprawił okulary, jakby dla zrozumienia jej pokręconej logiki.
- Mogę, rzeczywiście. Mogłabym nawet przejść po rozżarzonym węglu, jeśli byłabym z tobą... - z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem spuszczała z tonu.
- Co? - spojrzał na nią jak na wariatkę.
- Sorki - pąs przybrał na sile. - Pomyślałam, że fajnie zabrzmi, jak powiem to w ten sposób. Wiesz, to z takiej jednej dramy - wyjaśniła, przez co poczuła się jeszcze bardziej idiotycznie. Spodziewała się podobnej reakcji.
- Ahaa. - ogarniająca mina, ale jednak chyba nie ogarnął. - To idziemy czy będziesz tu tak stać?
- Noo... chciałabym jeszcze trochę. Skoro już tak stoimy? - wzruszyła ramionami.
- No dobra. - zgodził się.
Dzięki.
Znowu zapadła cisza. Z jakiegoś powodu _____ czuła się lepiej niż przed chwilą. Właściwie o wiele lepiej. Zrobiło się jej tak lekko i ciepło.
Tsukishima zerknął na zegarek.
Zauważyła to. I skwitowała jeszcze szerszym uśmiechem. Cały Kei.
- Możesz iść, jeśli chcesz. Nie będę cię dłużej zatrzymywać. - Tak naprawdę chciała porwać go, zamknąć i już nigdy nie wypuszczać. Nie mogła dopuścić, żeby jej chłopak się o tym dowiedział. Już i tak wystarczająco odstawała od innych pod kątem psychiki, choć oczywiście nie na tyle, żeby mieli zamknąć ją w psychiatryku. Koleżanki śmiały się z niej, kiedy wodziła za nim maślanym wzrokiem, kiedy jednak pewnego dnia oświadczyła im, że zaczęła chodzić z Tsukishimą... tak, wtedy naprawdę zaczęły obawiać się o jej zdrowie psychiczne. Na wspomnienie tamtych chwil, zachichotała pod nosem.
- No to nara.
Typowe, nawet mu brew nie drgnęła!
Taki słodki. *.*
Nie zdołała się powstrzymać. Podbiegła szybciutko. Musiała wspiąć się na palce, przewyższał ją o półtorej głowy. Uwah, ale w końcu dała radę. Skąd wytrzasnęła na tyle odwagi, żeby cmoknąć go w policzek, nie potrafiła wyjaśnić. W zasadzie do nich obojga dotarło co zrobiła dopiero po fakcie dokonanym.
- Uhm. Bai bai. - ulotniła się za róg.
Tsukishima przez chwilę trwał w bezruchu. Po parunastu sekundach otrząsnął się i odwrócił, by pójść w swoją stronę. Ale zatrzymał się w pół kroku. I zajrzał przez ramię.
Skąd wiedziała?
Z sercem dudniącym niczym piłka odbijana o parkiet, wychyliła się zza ogrodzenia. Gdyby teraz zobaczył ją ktokolwiek, choćby sąsiadka, miałaby przerąbane. Spojrzała tam z powrotem, jego już nie było. Mignął jej tylko zarys jego pleców.
Najpiękniejszych pleców.

2 komentarze :

  1. Na początek przepraszam za milczenie .w. Nie mam usprawiedliwienia, po prostu jestem do dupy ^^
    A po drogie...świąteczny wygląd~! Śliczny jest, a ta czapunia na tytule po prostu urocza owo.
    A teraz do rzeczy~!
    Nie przepadam za nim, ma tam tą swoją "tragiczną" historię, biednego braciszka i inne takie, ale...wkurza mnie. Tylko ja mogę być obojętnym okularnikiem z wrednym uśmieszkiem :'(
    Mimo to tu mi się podoba~! Tak jak wszystko u was z resztą :3
    Dobrze oddałyście tego zimnego gnojka :3
    Czekam na więcej i pozdrawiam~!

    OdpowiedzUsuń

MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥

mypersonal © 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka