Opowiadanie jest jednym wielkim spoilerem, więc nie czytać przed 92. rozdziałem Pandory Hearts, jeśli chce uniknąć zepsucia sobie tak zwanej przyjemności z lektury.
Bo jaka to przyjemność, kiedy twoja ulubiona postać umiera?
Ten snip to zmodyfikowana na potrzeby reader inserta scena z mangi. Nikt na łożu śmierci nie prowadzi tak długich rozmów, ale przymknijmy na to oko. Dawno niczego tak nie przeżyłam...
Ten snip to zmodyfikowana na potrzeby reader inserta scena z mangi. Nikt na łożu śmierci nie prowadzi tak długich rozmów, ale przymknijmy na to oko. Dawno niczego tak nie przeżyłam...
Proszę… Żebyśmy tylko zdążyli!
Chyba
nigdy w życiu nie biegła tak szybko. Nie zwracała uwagi na własne zmęczenie i że
zostawia Sharon i Reima daleko w tyle. Jednak w powiedzeniu „strach dodaje
skrzydeł” było sporo prawdy.
Oz i reszta pewnie już przeszli przez bramę
za Glenem i Vincentem… Ale w takim razie…
Nie, nie, nie!!
Dalsze
myśli nie chciały wpływać do głowy, pozostawiając umysł _____ całkowicie pusty.
I tak chyba było lepiej, skoro poświęcała całą energię na szaleńczy bieg,
którego prawdopodobnie będzie potem żałować. Albo i nie. Jedyne, czego mogła
żałować, to fakt, że nie zorientowała się wcześniej – że żadne z nich się nie
zorientowało.
Szybko
zerknęła przez ramię na biegnących za nią towarzyszy. Czy miała prawo ich
wyprzedzać, w ogóle iść z nimi? Nie była o tym przekonana, ale w tamtym momencie
i tak nie miało to znaczenia. Jeden jedyny raz miała na głowie ważniejsze
sprawy niż przejmowanie się, do czego ma prawo, a do czego nie…
Musiała
go odnaleźć.
…Jest!
Wieża
zegarowa wyrosła przed nimi niczym potężny posąg. Zasapani przyjaciele zatrzymali
się i popatrzyli po sobie z zaniepokojeniem wypisanym na twarzach.
–
To tutaj! – wysapała Sharon.
–
Pośpieszmy się – odezwał się rzeczowo Reim i złapał obie dziewczyny za ręce. –
Na trzy.
Wtedy
wieża zniknęła, a oni znaleźli się w potężnej sali. Przypominała nieco sąd, ale
była zupełnie pusta.
Nie,
nie zupełnie.
Na
dwie sekundy, nie dłużej, _____ zamarła w bezruchu, czując jednocześnie ulgę i
panikę. Przez dwie sekundy pozwoliła tym uczuciom walczyć w swoim sercu i nim
zrozumiała, co zwyciężyło… Sharon i Reim już pobiegli przodem.
–
BREAK!
Na
dźwięk swojego imienia leżąca na ziemi postać powoli się podniosła. Włosy
odsłoniły twarz, która wyrażała jeszcze więcej sprzecznych emocji, niż przed
chwilą odczuwała _____. Być może właśnie dlatego nie była w stanie się
poruszyć.
Dobiegli
do niego, a Break opadł na nich ciężko, jakby nawet najmniejszy ruch był dla
niego wielkim wysiłkiem.
–
Dlaczego?
Sharon
zrobiła przerażoną minę, w jej oczach lśniły łzy. Reim zdjął okulary. Mimo to
żadne z nich nie powiedziało ani słowa.
–
Wiecie… J-ja… – z gardła Breaka dobył się słaby kaszel. – Nie chcę umierać… Tak bardzo pragnę jeszcze
tu być…
–
Cicho, Break, nic nie mów – Sharon nie mogła już nawet mówić. Jej głos
balansował na granicy łkania i szeptu.
–
Właśnie – przytaknął Reim. – Nie nadwyrężaj się. Wszystko będzie dobrze.
Tylko
że nic nie będzie dobrze i każde z nich o tym wiedziało. Break, Sharon, Reim… a
przede wszystkim _____.
Koniec końców zdążyłam… przynajmniej żeby
się pożegnać.
Otrząsnąwszy
się z odrętwienia, dziewczyna powoli zbliżyła się do klęczących na ziemi
przyjaciół. Wzrok miała wbity w czubek własnych butów. Na odgłos nowych kroków
Break podniósł głowę, choć nie mógł ujrzeć nadchodzącej postaci. Mimo to na
jego ustach pojawił się słaby uśmiech.
–
Cześć, _____ – mruknął zadziwiająco wesoło. – Przykro mi, że po raz ostatni widzisz
mnie w takiej kiepskiej sytuacji.
–
Cicho bądź, idioto – z pozoru ostre słowa złagodzone zostały przez kolejne,
wyraźnie podszyte łzami. – W coś ty się znowu wpakował?
–
Cóż… Tym razem szczęście mi nie dopisało, co?
Głupkowaty
chichot przeszedł w kolejny atak kaszlu, a wtedy _____ opadła na kolana tuż
obok Sharon, która posłała jej przestraszone spojrzenie. Niepotrzebnie. Po
policzkach starszej spływały strumienie łez.
–
Idioto… Mówiłam ci, żebyś na siebie uważał…
–
Hej, czy to na pewno—
Reim
chciał coś szepnąć do Sharon, ale ona tylko pokręciła głową i odciągnęła go na
bok. _____ była jej za to wdzięczna. Teraz Break na wpół leżał, podpierany
ramieniem dziewczyny.
–
Nie zawsze ma się tyle szczęścia, ile byśmy chcieli. – znowu odkaszlnął, po
czym uniósł dłoń do twarzy _____. – Płaczesz? Daj spokój, oczy ci opuchną.
– Xerx…
Cholera,
teraz sama prawie szeptała.
– Xerx… – powtórzyła nieco głośniej.
–
Słucham cię. Widzisz, jestem ślepy, nie głuchy.
Niebywałe,
nawet w takiej chwili zdobył się na żart.
–
Czy chociaż zrobiłeś to, co chciałeś zrobić?
–
O tak. Wprawdzie nie zatrzymałem Glena, ale Oz-kun i reszta już poszli się nim
zająć. Nie martw się – delikatnie pogłaskał _____ po mokrym policzku. – Tak całkiem
na marne nie umrę.
–
J-jak to nie?! – zaprzeczyła oburzona. – Przecież ja… b-bez
ciebie…
Dalsze
słowa pochłonął szloch. Nie umiała i nie chciała ich wypowiedzieć. Tworzyły w
jej sercu płonącą zadrę.
–
_____, spójrz na mnie.
Nie
zrobiła tego.
–
Spójrz na mnie.
Cały
Break; nawet ociemniały umiał odczytać każdy jej gest. Kiedy wreszcie jej oczy
spoczęły na jego niewidzących źrenicach, na krótką chwilę zdało jej się, że on
naprawdę ją widzi.
Bo
widział. Może nie fizycznie, ale na pewno ją widział.
–
Chcesz powiedzieć, że sobie beze mnie nie poradzisz?
Właśnie
to chciała powiedzieć, ale nie zdążyła przytaknąć.
–
Nonsens. _____, którą znam, jest silna. Nie wmówisz mi, że coś takiego cię złamie.
–
A jeśli to wszystko było tylko maską? Jeśli… – nagła fala paniki uniemożliwiła
jej kontynuowanie, gdy zdała sobie sprawę, że to dzieje się naprawdę. To nie
sen ani iluzja. To prawda i zaraz zostanie zupełnie samotna. – Jeśli sama nie
umiem nawet ustać na nogach?
Świetnie,
nie mogła znaleźć lepszego momentu na użalanie się nad sobą.
–
Głupia – Break wydał krótki śmiech. – Przecież nie będziesz sama.
Wskazał
na oniemiałych Sharon i Reima, chociaż nie mógł ich zobaczyć. _____ podążyła
wzrokiem za jego palcem; kilka nowych łez zrosiło jej rzęsy i opadło na kołnierz
Breaka.
Sharon
i Reim oboje płakali; ciężko im się dziwić, ale nie wyglądali na zrozpaczonych.
Sharon zdobyła się nawet w stronę _____ na uśmiech, który w zamyśle chyba miał
potwierdzać słowa Breaka.
Dziewczyna
zaniemówiła.
–
Jak cię znam, nadal tego nie zaakceptowałaś, prawda? Że jesteś jednym z nas.
Ech, cała ty – otarł jedną z łez z jej policzka, chociaż zaraz została
zastąpiona przez kolejną. – Nikt nigdy nie miał co do tego wątpliwości. Wszyscy
cię kochają.
– Xerx… – nagły przypływ przerażenia. Nie chciała, by tracił energię przez nią. –
Może naprawdę lepiej nic nie mów…
–
Szczególnie ja. Więc już nie płacz, dobra?
Te
słowa wywołały w jej sercu kolejną burzę – z jednej strony przyjemne ciepło, z
drugiej rozerwały je na kawałeczki.
–
Jeśli się spodziewasz, że to zadziała, to naprawdę jesteś szalony… – o dziwo,
chyba jednak zadziałało. Najwyraźniej wyczerpała cały zapas łez, bo nie miała
już nawet siły płakać.
–
Być może, ale nie o to chodzi – odparł Break. – Chcę cię zapamiętać taką, jaka zawsze
przy mnie byłaś… Radosna i uśmiechnięta.
–
Prosisz o zbyt wiele – chciała jeszcze dodać, że prawdopodobnie już nigdy się
nie uśmiechnie, ale ugryzła się w język. To nie są dobre słowa w takiej chwili.
–
W takim razie po prostu weź ze mnie przykład.
Nim
zdążyła spytać, co ma na myśli, Break położył palce na jej ustach. Wtedy uderzyła
ją jego ekspresja – łagodna jak nigdy; kąciki jego ust naprawdę były lekko
uniesione. Nawet pomimo że w jego oczach lśniły łzy.
–
Tak lepiej – stwierdził, choć usta _____ tylko wykrzywiły się w niekontrolowany
grymas. – Właśnie tego najbardziej żałuję… Że więcej nie zobaczę twojego
uśmiechu.
Ja też go nie zobaczę. Nikt go nie zobaczy, gdy
ciebie…
Nie
dokończyła tej myśli, bo wtedy zbolały uśmiech sam pojawił się na jej twarzy.
Zupełnie jakby jej ciało samo chciało spełnić życzenie Breaka.
–
Nie bądź głupi – wolną dłonią odsunęła mu grzywkę z czoła. – Oczywiście, że
zoba—
–
Rany, zepsuliście mi wszystko.
Break
spróbował się zaśmiać, ale tym razem nie dał rady. Uśmiech zamarł jej na
ustach.
–
Chciałem… Mieć taki fajny koniec… i umrzeć w samotności…
– Xerx – w głosie _____ pojawiła się panika. Sharon i Reim poderwali się z
miejsca.
–
Ale cóż… w gruncie rzeczy ten też nie jest taki zły.
Dłoń
obejmująca policzek dziewczyny zaczęła bezwładnie opadać.
– Xerx!
_____
potrząsnęła nim raz i drugi, ale już nie odpowiedział. Sharon dopadła do _____
i przytuliła ją mocno, lecz ona zdawała się tego nie zauważać. Nie mogła
oderwać wzroku od uśmiechniętej twarzy Breaka.
Dlaczego
się uśmiechał, skoro ona czuła, jakby sama miała zaraz umrzeć z bólu?
Idioto… Jak mogłeś mnie zostawić…
Łzy
powróciły. I całe szczęście, bez nich czuła, że naprawdę nie ma już nic.
Chociaż
nie…
_____
jak przez mgłę widziała Sharon, która płakała jej w ramię, i klęczącego obok
Reima. Wyrażali smutek po utracie bliskiej osoby na swój sposób, jednak z
jakiegoś powodu… naprawdę nie wydawali się popadać w rozpacz.
Ramionami
_____ wstrząsnął szloch. Poskromiła go,
by przytulić Sharon.
Przynajmniej zostawiłeś mnie wśród
przyjaciół.
–
Odszedł w najlepszy możliwy sposób, pośród przyjaciół – szepnął Reim, nieświadomie
powtarzając myśli _____, po czym zasłonił włosami twarz Breaka. – Na pewno czuł
się szczęśliwy.
Miał
rację; kiedy spojrzała na twarz osoby, która była dla niej najważniejsza na
świecie, zobaczyła szczery, spokojny uśmiech.
I
wtedy przez łzy, niczym słońce przez chmury, przebił jej własny uśmiech.
Dziękuję, Xerx.
Ryczę...
OdpowiedzUsuńJejkuuu to byĺo takie piękne i smutne.. Xerx.. cholera uwielbiam gościa, a tu był w pełni tym pajacem jakiego chciałambym zapamiętać
OdpowiedzUsuńpłakałam gdy czytałam rozdział i ten shot bez niego mannga nie bdzie taka sama.Może spróbujesz nastemnym razem zrobi z nim coś radosnego bo radosnego breaka każdy zapamitał
OdpowiedzUsuńWiem, ja też płakałam, pisząc to. Niestety należało odpowiednio uczcić pamięć Xerxesa, a nie dało się tego zrobić inaczej, jak mega smutnym shotem. Na pewno niedługo pojawi się z Breakiem coś wesołego, może nawet coś z rozgrzaną atmosferą...? ;> Dla odmiany i poprawy humoru!
Usuń