Siemka
Po pierwsze, sorki za to, że nie dajemy znaku życia. Zwyczajnie nam się nie chce, zapewne wiecie, jak to jest... x"D
Po drugie, przez to coś na dole zgłodniałam niemiłosiernie. Bardziej, niż przy oglądaniu Shokugeki no Souma. Tytuł opka na mp chyba jeszcze nigdy nie trafiał do mnie w takim stopniu, jak ten *q*
Po trzecie i ostatnie - Al to idiota. Ale słodki. Najgorsza możliwa kombinacja, bo niemożliwym jest kopnięcie go w dupę. I tak wróci, a przyjmie się go z powrotem. Bo jest słodki. No i jest idiotą xD
my:snippets ~Alfred Jones~
Mam smaka na maka
- _____! – standardowo przeciągał samogłoski, jak za każdym razem, gdy wykrzykiwał jej imię. - Ja stawiam! Bierz co chcesz! Najlepiej powiększony, żeby nie zabrakło! - Alfred jak zawsze w swoim żywiole. Gdyby nie stanie w kolejce, już pochłaniałby dziesiątego hamburgera.
- Oczywiście, że powiększony! – warknęła w odpowiedzi wygłodniała _____. Wygłodniała, a na domiar złego, zewsząd otoczona smakowitymi zapachami. Jeżeli te dwa warunki zostawały spełnione, zamieniała się w najgorszego prymitywa. Na czoło szczapy za kontuarem, która teoretycznie była facetem, wystąpił zimny pot, a wszystko za sprawą przerażającego wzroku _____. To były oczy kobiety, która mogła zabić, byle dostać w swoje ręce coś do jedzenia. Fakt, iż padło na McDonalda był czystym przypadkiem. Gdyby nie inicjatywa Alfreda, najprawdopodobniej zdechłaby z głodu za biurkiem, w dalszym ciągu opychając się sucharami. Jebane nadgodziny! -.-
- Dobra. Słuchaj pan uważnie, bo nie będę się powtarzać.
- T-tak! - obsługujący ich chudeusz pokiwał zamaszyście głową. Takiego Chuchra nie daliby do żadnego zestawu, chyba że panierowali by go kilkanaście razy z rzędu, zanim zostałby wrzucony na olej.
- Bacon Burger raz, grillowany kurczak raz, dwa ćwierćfunciaki z serem, dwa razy podwójny cheeseburger – na pierwszy rzut poszły kanapki. - Największe nuggetsy razy dwa, ale tylko z sosem miodowo-musztardowym, innego nie przetrawię! – wyrecytowała na jednym wydechu. Ale się facet uwijał, siódme poty to już za mało powiedziane.
- Cz-czy to wsz…
- A czy wyglądam, jakbym skończyła?! – _____ wybuchła, na co Chuchro ponownie zatrzęsło się jak osika. - Duże frytki, trzy, nie, CZTERY RAZY - poprawiła się w ostatniej chwili. - I do tego duża cola, dwa razy... A co mi tam, daj pan trzy! A, jeszcze shake'a, tylko waniliowego! Dużego. Ostatnio też zamawiałam waniliowego, a dostałam truskawkę... - mniejsza z tym, że miało to miejsce w zupełnie innym miejscu jak i czasie, oddalonych od dzisiejszego dnia o ponad dwa lata i jeszcze więcej kilometrów. Takie już szczęście _____, że akurat jak zajechali na McDrive, powstała kolejka długości Wielkiego Kanionu. Tak czy inaczej, przypomniawszy sobie o tamtejszej niesubordynacji, twarz _____ stężała w morderczym wyrazie, przy którym Rambo stawał się przerośniętym bobo w pieluchach z zabawkowym pistoletem pod pachą.
Nic nie zrekompensuje jej tamtej pomyłki. Trauma na całe życie.
- T-to wszystko? – Chuchro aż bało się zapytać.
- No nie, a on to co? - z niechęcią (ale o wiele mniejszą niż w przypadku Chuchra) popatrzyła na stojącego obok podjaranego blondasa. - Szybciej, głodna jestem – powiedziała nagląco.
- _____…~ - aż się zapowietrzył z wrażenia. - Ja poproszę... – i zaczął wymieniać. A choć uśmiech jakim obdarzył Chuchro był szeroki, a co najważniejsze szczery, obsługujący ich facio przeszedł do przesady nieludzki koszmar. Zapowiadała się więc kosztowna i długotrwała terapia. No i znowu nieźle się zmachał, ponieważ Jones wręcz wyśpiewał swoje zamówienie, niewiele mniejsze od poprzedniego. No i zapałem równym _____, jeśli nie po stokroć większym.
Al zapłacił jak obiecał, i to DUŻO, ale trwonienie pieniędzy na ukochane jedzonko nie uważał za powód do niezadowolenia. A kiedy nareszcie odeszli, a ich miejsce zajęła para emerytów, Chuchro wyraźnie odetchnęło z ulgą.
- Widziałeś to? Patrzył się na mnie, jakbym mu matkę słomką zabiła. - Nadal czekali na swoją kolej do odbioru. _____ oparła się o ściankę, założywszy ręce na piersi. Przebierała palcami, co zdradzało zniecierpliwienie. - Powinien się cieszyć, że dzięki nam ma z czego wyżyć - burczała pod nosem. Na głodniaka każdy powód był dobry, żeby kogoś wydupczyć.
- Już się tak nie denerwuj, dobra? Zaraz będzie wyżerka~! - wpatrywał się w nią maślanym wzrokiem, pełnym podziwu dla możliwości jej żołądka. [Łapka w górę, kto ma czarną dziurę zamiast żołądka. Jaaaa, ja mam! Przynajmniej na maka xD /m]
- Nie denerwuj, co? – spojrzała nań spod byka, ale przynajmniej nie unosiła głosu, jak wcześniej. - Wcale nie pomagasz.
Minuty ciągnęły się w nieskończoność, a choć nie minęło ich wiele, _____ po otrzymaniu swojego przydziału, na pierwszą kanapkę rzuciła się jeszcze przed zajęciem stolika.
- O tak! - Al nie zostawał w tyle, pierwszy hamburger zniknął w ułamku sekundy. - To jest to...
No i proszę. Wystarczyło trochę podjeść, żeby odzyskać człowieczeństwo. Już po kilku kęsach czuła się o niebo lepiej, niczym nowonarodzona, lecz w przeciwieństwie do Ala, pomimo stale odczuwanego głosu jadła powoli i z ostrożnością. Zwłaszcza, że sos lubił jej uciekać, w szczególności na ubrania. Ale jakim cudem okulary Alfreda skończyły upaprane shake'iem? Tego nawet ona nie była w stanie ustalić. Mimowolnie uniosła kąciki ust w leciutkim uśmiechu.
- Szm? - mruknął między jednym gryzem a drugim. - Dałbym ci, ale zamówiłaś więcej ode mnie...
- Miło z twojej strony, ale nie podlizuj się. Nic nie dostaniesz - to powiedziawszy, zajęła się następną kanapką. Bekoooon! Gdzieś w głębi zrodziło się poczucie winy, że tak okropnie sobie z niego żartowała, zważywszy że to Al stawiał.
No ale ten bekon... Jebać wyrzuty sumienia.
- Uehhh. - stęknął i odłożył hamburgera. - Ty to masz żołądek.
- No. Pusty - przynajmniej do czasu. - Nie jadłam od dwóch dni - nic normalnego w sensie - a ty mi o takich rzeczach gadasz. - Jeszcze jeden haps i bekonik zniknął. Czas na grillowanego kurczaka! Jakiś czas jedli w ciszy, ale tego spojrzenia dłużej znieść nie mogła. - Co się tak gapisz?
- No bo... wow! Dobra jesteś! - aż mu się oczy zaświeciły, omg!
- Nie dobra, tylko głodna, ile mam powtarzać. I masz, zajmij się czymś, bo jesteś nie do zniesienia - wepchnęła mu kilka frytek do buzi. Proszę jakie poświęcenie. Byle zamknąć mu jadaczkę. A tak serio to naprawdę lubiła jego towarzystwo, ale jakoś nie po drodze było się do tego przyznać.
- Mmhmhm - pożarł je w oka mgnieniu. Nie wiedział, jak ma się obchodzić z tak silną psychicznie kobieta, ale hej, najss.
- Nie masz nic do roboty? Bo jeśli zamierzasz dalej tu ze mną siedzieć, nastaw się na dość długi pobyt - oznajmiła, siląc się na obojętność. Może wglądało to tak, jakby usiłowała się go pozbyć, ale było wręcz przeciwnie, tylko go sprawdzała.
- No i dobrze, mi to pasi - wymlaskał, pijąc colę.
- Taa... - mruknęła. - Tak w ogóle to dzięki - dodała po dłuższej chwili. - Że o mnie pomyślałeś. - Głód powoli odchodził w zapomnienie, przez co wyrzuty sumienia i tego typu cholerstwa znów wypływały na wierzch.
- Noł problem, od tego jest hiroł!
- Jesteś, jesteś - potaknęła dla świętego spokoju. Chcąc nie chcąc, poprawił jej humor. - Tak w ogóle gdzie ostatnio cię wcięło? Długo się nie odzywałeś.
- Byłem zajęty ratowaniem świata. - odparł oczywistym tonem. - Wybacz! Hiroł już tu jest.
- Yhy... - Koniec. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Zaraz po nadepnięciu na odcisk wygłodzonej kobiecie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥