my:snippets ~Toudou Naoya~ Kiedy pada na łeb


Cześć!
Na jakiś czas zniknęłam, ale już jestem. ^-^ Nie będę się tłumaczyć, bo nie ma z czego; tak bardzo trywialne są powody mojej nieobecności.
Na początku miałam pewne obawy co do uwielbianego przez MySnow-chan uniwersum Persony, jednak jak się okazało, nie stanowiło zbyt trudnego wyzwania. Ktoś powiedział, że czasem pisanie jest łatwiejsze, gdy nie zna się tego kogoś, w tym przypadku Toudou Naoyi. Ja nie znaju, ale mimo to napisaju. A czy wy przeczytaju... to już od was zależy.
Do następnego! ♥

Nie wiem, co mam tutaj napisać. Persona to dobra seria, chociaż akurat jedynka, z której pochodzi Naoya, jest strasznie przestarzała...
Ale i tak warto.
Zagrajcie.






my:snippets ~Toudou Naoya~
Kiedy pada na łeb


To nie było nic strasznego, takie rzeczy się zdarzają, prawda? Odnowiona sala gimnastyczna, lekcja wuefu... I pewna osoba niepełnosprawna fizycznie.
- Orrraaaaaa! - triumfalny krzyk Ayase poprzedzający nieco koślawy, ale skuteczny serw, wzbudził w całej drużynie wrzask radości. To musiało się udać!
I udało się, ale przed zdobyciem punktu piłka trafiła idealnie w głowę nadbiegającej _____.
Nagle zrobiło się bardzo cicho.
- Ugh... - dziewczyna skuliła się, jakby odebrało jej siłę w nogach.
- Hej! Nic ci nie jest?! - Elly jako pierwsza odzyskała głos, ale podobnie jak cała reszta nie zdołała się poruszyć.
Pełna świadomość wróciła po upływie chwilki i dopiero po jej odzyskaniu _____ odnotowała coś co wstrząsnęło jej głową mocniej niż wcześniejsze uderzenie. 
Naoya... był tak niesamowicie blisko, że przeszyły ją dreszcze. I patrzył na nią z troską wymalowaną na swojej przystojnej twarzy. Ta twarz!
- Wszystko okej? - spytał, ale nie czekał na odpowiedź i nie zwlekając dłużej wziął ją pod rękę. - Zabieram ją - oznajmił do grupki otaczających ich osób, a trochę ich się zebrało. W takim razie jej upadek musiał być naprawdę widowiskowy. - A wy, z łaski swojej, odsuńcie się. Nie zamierzam was poturbować - to powiedziawszy, puścił Ayase oczko, uśmiechając się przy tym cwanie. Jednak coś w brzmieniu jego głosu nie pozwalało _____ oprzeć się wrażeniu, iż przed chwilą usta chłopaka opuściła groźba, subtelna ale jednak.
Ayase jęknęła, ale stojąca za nią Yukino tylko pokręciła głową.
- Nic mi nie jest... - sapnęła _____, rozcierając głowę. Już nawet nie bolało. W sumie nie musiała się tak przewracać.
- Taa, jasne. Każdy tak mówi, a potem co? Trzeba was na rękach nosić. - Toudou przewrócił manierycznie oczami i pociągnął dziewczynę za sobą, co oznaczało że nie zamierzał tolerować jakichkolwiek sprzeciwów. 
Opuścili salę gimnastyczną i skierowali się w stronę gabinetu pielęgniarki. Przez ten cały czas nie przestał jej podtrzymywać, choć przecież mogła iść sama. - Nie kręci ci się czasem w głowie? - rzucił od niechcenia.
- Może trochę, ale już nie boli, możemy wracać - zaprotestowała dla zasady, bo wiedziała, że upór i tak na nic się nie zda. - I tak mam za dużo nieobecności na wuefie. - parsknęła.
- Czyżby nieuzasadnionych? - łypnął na nią groźnie, jakby za moment miał wymierzyć jej za to karę, jednak sekundę później tylko się śmiał. Serce _____ fiknęło koziołka. Gdyby z taką łatwością przychodziło jej to w kontekście sprawności fizycznej, zarabiałaby same szóstki. - Haha, skoro już wyszliśmy, nie każ mi robić z siebie głupka i wracać jakby nic się nie stało. Poza tym - najwyraźniej dojrzał na jej czole coś godnego uwagi - coś nam tutaj rośnie.
- Dobra, dobra... Nie będę narzekać za darmowe wymiganie się od ćwiczeń. Dzięki! - wyszczerzyła się głupkowato, jak gdyby nigdy nic.
- Polecam się - odwzajemnił wyszczerz.
Pokonali schody, skręcili za róg i już znajdowali się na miejscu. Poczuła się wyjątkowo, kiedy Naoya przepuścił ją w drzwiach, a choć było jej miło, główny element wspomnianej wyjątkowości stanowiło przede wszystkim ogłupienie. Wstyd się przyznać, ale nie miała dotąd okazji doświadczać aż takiej, nie, chwila, żadnej szarmanckości ze strony płci przeciwnej. Zapewne dlatego przekroczyła próg dopiero wtedy, gdy lekko ją popchnął: 
- No, hej, do przodu.
- No i na co to komu - westchnęła, ale weszła. No i tutaj czekała ich niespodzianka, bowiem energiczna pielęgniarka jakby wyparowała. - Chyba mamy szczęście - zauważyła _____.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Zaczął grzebać po szafkach w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby się przydać. Stał plecami do niej, więc mogła pozwolić sobie na bezkarne podziwianie go. Byle nie zjechać zbyt nisko, byle nie poniżej pasa... - O, to będzie spoko. Chono tu - nakazał.
- Co znowu kombinujesz, Toudou? - uniosła brew, niechętna wszelkim zabiegom. - Lepiej, żeby to nie bolało. - zastrzegła. 
- Ja? Nic. - Wydawał się być autentycznie zdziwiony podejrzeniami koleżanki. - Nie bój się, przecież cię nie zjem. - Wielka szkoda, dałaby całkiem sporo za taką sposobność. Wzdrygnęła się, gdy palcem zanurzonym uprzednio w chłodzącej maści delikatnie dotknął obolałego miejsca. Bardziej doskwierało jej nieznośne gorąco, które zalało ją całą, od palców stóp po cebulki włosów.
- Jasne. Dzięki. - mruknęła, wpatrując się w dziwaczne drzewko, jaki Natsumi postawiła niedawno w swoim gabineciku. Jakie ładne drzewo. Dziewczyna parsknęła na własny żart. 
- Jesteś pewna, że nie uderzyłaś się zbyt mocno? - Dał jej pstryczka w czoło. - Wiesz, znałem takiego jednego co lubił śmiać się do siebie. Skończył w wariatkowie.
- Taa? - prychnęła speszona. - Ciekawe kogo. Na pewno nie mówisz o sobie?
- Tssk, bo zaboli bardziej - zmarszczył brwi, mimo to nie zrobił nic, co zakrawałoby na bolesne. Skończywszy smarować, zakręcił i odstawił pudełeczko z maścią na miejsce. - No, teraz powinno być dobrze. - Był tak zadowolony z siebie, jakby przeprowadził właśnie operację na otwartym sercu. - Będziesz żyć.
- Och, świetnie. - posłała mu nerwowy uśmieszek, nie bardzo wiedząc, czy to ten moment, kiedy ma po prostu wyjść, czy może kto tam wie co jeszcze. - Dzięki?
Parsknął. - I co? Tylko tyle? - A co, oczekiwał czegoś więcej? 
Jej nierozumiejąca mina chyba wystarczyła za wszystkie odpowiedzi.
Zamrugał, przez kilka sekund nie potrafiąc sprecyzować, czym było uczucie jakie właśnie nim zawładnęło. Z jednej strony przyjemne, z drugiej nie, i to właśnie zaważyło. W lot pojął, że przez takie a nie inne zachowanie _____... zdenerwował się, zirytował? Właściwsze byłoby stwierdzenie, iż zawiódł się i to po całości. Tylko dlaczego? Przecież otrzymał należne mu podziękowanie.
Ale nie takie, jakiego chciał w głębi duszy.
- Wydaje mi się - zaczął zły na siebie przez chwilową utratę rezonu - że nie zrobiłaś tego jak należy. - Tak, dokładnie. Przecież to oczywiste. A skoro _____ tego nie pojmuje, on musi ją uświadomić. To wystarczyło, aby odzyskał "skradzioną" mu pewność siebie. Zmniejszył dystans pomiędzy nimi, nachylając się nad nią tak, że ich twarze dzieliły centymetry. Cud, że jeszcze nad sobą panował.
- A jak należy... - zaraz pożałowała tych słów, ale to przecież nie chodziło o nic dziwnego. Prawda? W taki sposób na przykład sprawdza się gorączkę. Normalka. - ...Toudou?
Pocałunek zaskoczył ich oboje, choć instynktownie czuli w kościach, że nadchodzi. Nawet jeżeli, Naoya nie spodziewał się, że rzeczywiście odważy się to zrobić. A jednak, złączył ich usta w subtelnej pieszczocie, z kolei pod _____ ugięły się nogi. 
Nie trwało to długo. Prawie panikując, odskoczyła. - Hej, chwila. - jakimś cudem udało się jej przemówić wyraźnie. - O to chodziło? Niezłe skorzystanie z sytuacji...
- Taa... Wielkie sorry - mruknął pod nosem, chowając ręce w kieszeniach spodni. Czyżby źle odebrał wszelkie znaki na niebie i ziemi? Wzrok wbił gdzieś w przestrzeń za nią. - Zdawało mi się, że ktoś tutaj lubi mnie bardziej od reszty, więc skąd to zdziwienie. - To nawet nie zabrzmiało jak pytanie. Nie było nim. Ponownie wrócił do punktu wyjścia, zastanawiając się, czy nie byłoby lepiej obrócić tego w żart, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.
- Lubi... CO? - takiej żywej reakcji u _____ nikt dawno nie widział. - Serio zauważyłeś... - zakłopotała się.
- Masz mnie za takiego kretyna? - Ich spojrzenia spotkały się. Co ma być to będzie, tym razem nie ucieknie. Już kiedyś miał okazję i spartolił po całości. Teraz miało być inaczej. - Możliwe, że czasami... - urwał, uznając że niepotrzebnie zbacza z tematu. - Byłbym nim, gdybym nie zauważył twoich uczuć. I nie odwzajemnił ich. - Uwah, to dopiero poważnie zabrzmiało!
- Ahh, już po mnie. - dziewczyna chyba dalej nie całkiem ogarniała sytuację. - Tylko Yukino-san wiedziała...
Zaraz jasny szlag go trafi! Zacisnął dłonie w pięści, starając się nie podnosić zbytnio głosu. - Właśnie mówię ci, że cię lubię, a ty nadal o sobie?
Od razu zamilkła. Złość Naoyi z jakiegoś powodu nie wzbudzała w niej zbytniego strachu, chociaż pewnie powinna...
- ...Wybacz. - mruknęła, co musiało wyglądać komicznie z guzem na pół głowy.
Miał serdecznie dość. Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. - Źle dziękujesz, źle przepraszasz. - Prosić nie musiała, był na każde jej skinienie. - Co ja z tobą mam... Po prostu chodźmy gdzieś razem i tyle. W ramach zadośćuczynienia, co ty na to?
- Całkiem niezły pomysł - stwierdziła z uśmieszkiem.
Gdyby wiedziała jak to się skończy, sama nadstawiłaby łeb.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥

mypersonal © 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka