Krótką piłką jak w tytule, witam i żegnam.
Dawno mnie tu nie było. Mam wrażenie, że całkiem sporo się zmieniło. Nawet moje słowo wstępu jak widać. ^ ^;
my:snippets ~Mycroft Holmes~
Krótka piłka
To z pewnością nie jest łatwe zadanie - przesiadywanie w brytyjskim rządzie. A już szczególnie w towarzystwie dystyngowanego, eleganckiego zupełnie nieprzystosowanego do ludzi dżentelmena nazwiskiem Holmes. Najgorszą rzeczą, jaką można wtedy zrobić, jest stracić dla niego głowę, o ile on sam już tego nie wydedukował.
Wiele posiedzeń kończyło się o późnej godzinie; po korytarzach przechadzało się wielu identycznych panów w smutnych garniakach, nadając scenerii surrealistycznego wrażenia. Tylko jeden z nich podążał równym krokiem, a towarzysząca mu parasolka kołysała się u jego boku. _____ odwróciła wzrok, ale tylko na chwilę. Wóz albo przewóz, pomyślała, ale na pewno to nie ona zamierzała być przewożona. Za główny cel obrała sobie wejść w drogę osobie, która jakiś czas temu zrobiła to samo z nią, zaburzając tym samym względny porządek panujący w jej sercu.
Uchodziła za jedną z najtwardszych osób w swej profesji, od urodzenia znajdując się w posiadaniu zadziwiających wręcz pokładów stanowczości i asertywności. Bezkompromisowo obchodziła się z każdym, mało komu udawało się wytrącić ją z równowagi, nie była też podatna na wpływy z zewnątrz i nieustępliwie trzymała się swojego zdania. Może właśnie dlatego na początku tak ciężko szło jej przystosowanie się do nowej sytuacji. Choć zwykle lepiej przyjmowała wszelkie zmiany.
Coraz trudniej było kryć się z uczuciami. Zwłaszcza ze znikającą w zastraszającym tempie pewnością siebie, którą musiała zastępować tą udawaną. Życie w konspiracji to naprawdę ciężki kawałek chleba.
Dziś jednak postanowiła z tym skończyć. Miała dość tego wymuskanego teatrzyku, a nic gorszego i tak już jej nie spotka. Na kobiecą dumę, nawet odrzucenie dało się znieść. Ale z milczeniem koniec.
- Proszę, proszę. Czyżby koniec na dzisiaj? - Choć obdarzyła go uprzejmym uśmiechem, wcale nie było jej do śmiechu. Chciała mieć to już za sobą.
- Ta praca nigdy się nie kończy. - odparł, prostując się. - Ale ty wyglądasz, jakbyś miała już wolne. - jego świdrujący wzrok jeszcze bardziej przemieniał te słowa w pytanie. Albo wyczekiwanie. Kto go tam wie.
- O nie, nie. Zdecydowanie nie. Mam jeszcze coś do załatwienia. - Może zwariowała, ale większy stres odczuwała nie podczas obcowania z Mycroftem, tak jak teraz na ten przykład, lecz przy rozmyślaniu o wszystkim co dotyczyło tego niekonwencjonalnego mężczyzny. Uznajmy to za małe ułatwienie.
- Właściwie liczyłam na to, że mógłbyś mi w tym pomóc. - Przestąpiła z nogi na nogę, nie pozwalając sobie na luksus zerwania kontaktu wzrokowego. Gdyby to zrobiła, mogłaby stchórzyć. A może instynktownie chciała żeby po prostu oszczędził jej wysiłku i od razu wszystko z nich wyczytał?
- A o cóż może chodzić? - zapytał Mycroft i obrócił w powietrzu parasolką. Może _____ się przywidziało, ale przysięgłaby, że w jego oczach pojawiła się iskierka. Tylko czego?
- Nie twierdzę że to sprawa wagi państwowej - zaczęła z lekkim śmiechem, chcąc rozluźnić atmosferę a przy tym dodać sobie odwagi, do czego nigdy wcześniej nie była zmuszana. I już dłużej nie będzie, ponieważ nadeszła chwila wyzwolenia. To będzie krótka piłka. - Ale każdy ma swoje priorytety. Moim na chwilę obecną jesteś ty. - Przepadło! Teraz już nie ma miejsca na odwrót. Na całe szczęście. Posławszy mu znaczące spojrzenie, upewniła się:
- Nie muszę chyba tłumaczyć o jakiego rodzaju zainteresowanie chodzi, prawda?
Zmarszczył brwi, a parasol przestał się obracać.
- Nie rozumiem? - przywdział na twarz kurtuazyjny, grzeczny uśmieszek, ale nie brakło w nim cynizmu. _____ miała ochotę walnąć głową w ścianę. No tak, typowe. Ale sama była sobie winna.
- Daj mi minutę. - Nie kłamała. Uporała się z tym w nie mniej niż sześćdziesiąt sekund. Wydobyła z torebki kawałeczek kartki i wieczne pióro będące jej największym skarbem, następnie niemalże jednym pociągnięciem nabazgrała tam... swój numer, a wręczywszy go nieco skonfundowanemu panu, ulotniła się bez słowa, w duchu modląc się aby to wystarczyło.
Mycroft uniósł brew. (XD)
~***~
Wpadła do domu, prawie panikując. Co ona nawyrabiała?
Drżącymi rękami z trudem wsadziła klucz do zamka. Na szczęście gdzieś w kredensie chyba zostało jakieś wino...
Wygrzebała kieliszek i, szczękając szkłem, napełniła go, ale zanim zdążyła się napić, prawie stłukła go, wystraszona brzęczeniem telefonu.
"Jutro o 20? -MH"
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥