my:snippets ~Chao Xin~ Tak się to robi

Umm, siema. To chyba wymaga wyjaśnienia?
Cóż, Beyblade było moim pierwszym anime i w podstawówce miałam meeega crusha na kilka postaci. Chociaż może niekoniecznie na Chao Xina - ale ostatnio oglądałam to z bratem i tak jakoś wyszło...






my:snippets ~Chao Xin~
Tak się to robi



_____ zamknęła komputer i westchnęła ciężko, obrzucając kotłujący się wokół tłum ludzi niechętnym spojrzeniem. Chciała tylko skoczyć do centrum handlowego na jakiś szybki obiad, a trafiła w sam środek godzin szczytu… Nie dość, że się nie najadła, to jeszcze nie zdołała się skupić na robocie.
– Rany, to jakiś koszmar – mruknęła do siebie, przepychając się między ludźmi do wyjścia. Wszyscy tłoczyli się pod telewizorem, który właśnie wyświetlał najnowszy mecz mistrzostw świata w Beyblade, albo sami próbowali przecisnąć się na jedną z wielu aren, jakie mieściły się w odpowiednich zakamarkach centrum handlowego.
Czasami _____ miała dość chińskiej populacji.
Zmęczona i wkurzona, tak się skupiła na uwolnieniu z ludzkiej pułapki, że zupełnie nie zauważyła podążającej ku niej postaci. Usłyszała wołający ją głos dopiero przy drzwiach.
– _____! Hej, ziemia do _____!
– Chao Xin?
Zdziwiona uniosła wzrok, by ujrzeć jak zwykle nadmiernie zadowolonego i absolutnie wyluzowanego kolegę z drużyny. Chao Xin. Byłoby kłamstwem stwierdzenie, że nie miała do niego słabości mimo jego lekkomyślności i nadmiernej skłonności do panienek. A może właśnie dlatego?
Zorientowała się, że gapi się na niego z otwartymi ustami, więc szybko zamknęła je i udała, że patrzy gdzieś w bok.
– Co tu robisz? Nie powinieneś teraz trenować z Da Xiangiem? – spytała niby to obojętnie.
– Skończyliśmy już jakiś czas temu. Dał mi niezły wycisk – Chao Xin zaśmiał się krótko. – Ale już mnie zwolnił, więc postanowiłem wyskoczyć na miasto. A ty? – zerknął na dziewczynę. – Chyba miałaś opracowywać jakąś nową strategię?
_____ zmarszczyła brwi. Bycie pomocnikiem chińskiej reprezentacji nie należało do szczególnie wymagających zadań; znała się na mechanice i lubiła to robić. Ale nie wtedy, kiedy rozwrzeszczany tłum dzieciaków co chwila właził jej na głowę, nie dając odetchnąć.
– Miałam mały kłopot techniczny. – wskazała wypełnionego po brzegi chińskiego fast fooda.
Chao Xin podążył wzrokiem za jej palcem, po czym parsknął śmiechem.
– Rzeczywiście, mało ciekawa perspektywa. Ale akurat wybierałem się na obiad do mojej knajpki. Pozwolisz?
– …Słucham?
_____ zamrugała zdziwiona, jednak zadowolony wyszczerz Chao Xina nie zniknął. Co to miało znaczyć? Czy to naprawdę największy lekkoduch Chin zapraszał ją na obiad?
– Co się tak dziwisz? Na mój koszt, oczywiście. – chłopak jeszcze raz wymownie zerknął na tłum. – Zapewniam, że to znacznie spokojniejszy lokal.
– No a… twoje fanki? – _____ nie miała najmniejszej ochoty wykłócać się z tłumem nastoletnich dziewczynek, które wydrapałyby oczy za możliwość rozmowy ze swoim idolem.
– Ech, wyluzuj. – Chao Xin machnął niedbale ręką. – Nigdy ich tam nie było i nie będzie. Nie trafią. To jak? Idziesz?
– …
Chociaż fakt spuszczenia fanek na drzewo był niesłychany, _____ nie dała się dłużej prosić. Taka okazja mogła się już nie powtórzyć, prawda?!
– Ma się rozumieć! – uśmiechnęła się, na co on odpowiedział śmiechem.

***

Właścicielka lokalu wydawała się dobrze znać Chao Xina.
– Witajcie, dzieci. Proszę, proszę, Chao Xin! Gdzieś ty się włóczył, łobuzie! – ze śmiechem zdzieliła go ścierką.
– Och, babciu, wiesz, że jestem rozchwytywany – wyjaśnił, najwyraźniej biorąc to za dobrą monetę.
– Nie powinieneś zapominać o więziach międzyludzkich! Ale co ja plotę, przecież ty i twoja dziewczyna na pewno jesteście głodni – babcia szybko poprowadziła ich do ustronnego stolika. – Zapraszam, zapraszam. Zaraz przyniosę wam danie dnia.
– Wielkie dzięki!
Nieco oszołomiona _____ usiadła na krześle, po czym pytająco spojrzała na uśmiechniętego Chao Xina.
– Spoko, to nie moja rodzona babcia, ale gotuje wspaniale – puścił dziewczynie oko. – Lubisz kurczaka?
– Um, jasne. – odparła szybko, zadziwiona tak nagłą zmianą tematu.
Zresztą po chwili dwa parujące talerze wylądowały przed nimi na stole, a _____ dopiero teraz poczuła, jaka jest głodna. Z najwyższym trudem powstrzymała chęć rzucenia się na posiłek i w miarę powoli rozłamała pałeczki.
– D-dzięki… – mruknęła i zaczęła pakować jedzenie do ust z i tak całkiem imponującą szybkością. Chao Xin skwitował to chichotem, po czym sam nieśpiesznie zajął się swoim talerzem.
Kurczak słodko-kwaśny – niby jedno z najbardziej zwyczajnych i prostych dań, jakie istnieją, ale w tamtej chwili _____ uwielbiała go najbardziej na świecie. Smakował lepiej od każdego kurczaka, jakiego kiedykolwiek jadła, choć nie wyglądał wyjątkowo ani szczególnie luksusowo. Nim się obejrzała, talerz był pusty. Przyjęła to z lekkim żalem, ale ku swojemu zdziwieniu spostrzegła, że wcale nie zdołałaby wcisnąć w siebie więcej. Porcja wystarczyła w sam raz, by ją nasycić. Popiła herbatą i nagle poczuła się błogo jak nigdy przedtem.
– O rany. To najlepszy obiad, jaki jadłam. – z zadowoleniem zapadła się na krześle.
– Słodka – usłyszała nagle.
– Hm?
Z trudem podniosła głowę, by spojrzeć na Chao Xina. Chłopak posłał jej uśmieszek, ale jego talerz był opróżniony tylko do połowy.
– Przyprawa. Smaczne, nie?
– Nic nie zjadłeś – _____ z trudem powstrzymała naganę w swoim głosie.
– Cóż, może coś rozproszyło moją uwagę? – mruknął Chao Xin z zagadkowym wyszczerzem.
– Niby co?
– No, może ta urocza… tapeta na ścianie – zachichotał.
Wyraźnie się z niej nabijał, a ona nie wiedziała, o co mu chodzi. Nie podobało jej się to, ale tylko zmarszczyła brwi.
Scenariusz ten powtórzył się kilka razy, aż wreszcie naglony przez dziewczynę Chao Xin skończył swojego kurczaka. Gdy zbierali się do wyjścia, puścił do właścicielki oko.
– Strasznie miło, nie? – szturchnął _____ w bok.
Nic nie odpowiedziała, pogrążona w myślach. Wydawała coś mocno rozważać, lecz ta mina znikła tak nagle, jak się pojawiła.
– Chao Xin?
– Hm?
– Mogłeś poprawić tę miłą panią, kiedy nazwała mnie twoją dziewczyną.
– Ale po co? – wyszczerzył się. – Przecież mówiła prawdę.
_____ zdębiała. I zupełnie niespodziewanie spaliła cegłę.
– Więc ty… planowałeś to?
– Może? – zachichotał.
– Mogłeś po prostu powiedzieć, zamiast robić ze mnie głupią.
– Ale tak jest zabawniej!
– Ha…

***

Kiedy dotarli do Świątyni Beylin, było już dobrze po południu.
– Gdzieś się włóczył, Chao Xin? – powitał ich Da Xiang, krzyżując ręce na piersiach. – A ty, _____? Zrobiłaś, o co cię prosiłem?
Dziewczyna mruknęła coś niewyraźnie, lecz jej od-dzisiaj-chłopak szybko ruszył jej z pomocą.
– Daj spokój, Da Xiang. Kiedy miała przygotować tę strategię, skoro byliśmy na obiedzie?
Lider Wang Hu Zhong uniósł brew. Kiedy jednak wyczuł, co się święci, machnął tylko ręką.
– Dobra, niech wam będzie. Macie wolne.
– O tak! – Chao Xin otoczył _____ ramieniem, lecz radość nie trwała długo.
– Do jutra.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥

mypersonal © 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka