Witam!
Nie ukrywam, że długi czas odnosiłam się do Jedenastego z... łagodnie mówiąc, rezerwą. Ale to się zmieniło za sprawą w sumie sama nie wiem czego, a rezultatem jest ten fik.
Nastoletnia towarzyszka? Bo czemu nie.
Enjoy.
mypersonal ~Jedenasty Doktor~
Teen Spleen
To
się znowu stało.
Zbiegła
po schodach, ignorując potrącanych nieustannie uczniów, z których część
oglądała się za nią ze zdziwieniem. Na korytarzu panowało żywe zamieszanie, ale
nie można było nazwać go tłokiem – mimo to wiedziała, że nie może tam dłużej
zostać. Ani chwili dłużej. Nawet w toaletach było zbyt tłoczno.
–
_____, czy coś się stało?
Mijana
po drodze wychowawczyni życzliwie próbowała ją zatrzymać, lecz ona minęła ją i
wypadła przez drzwi na boisko szkolne. Biegła dalej; wreszcie z paniką dopadła
do wielkiego drzewa rosnącego przy ogrodzeniu i otoczyła je ramionami,
oddychając ciężko. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na rozluźnienie i, opierając
się plecami o wielką roślinę, zjechała na ziemię.
Sapiąc,
świadomość zaistniałej sytuacji powoli docierała do umysłu _____. Siedziała pod
drzewem na szkolnym boisku, w zabrudzonych ziemią spodniach, uprzednio
przebiegłszy pół szkoły tylko dlatego, że coś
jej kazało. Na samą myśl parsknęła gorzkim śmiechem. To już przesada nawet
jak na ciebie, pomyślała, przypominając sobie wszystkie poprzednie razy, kiedy
wydarzyło się coś podobnego. Głupota.
Drzewo
dawało schronienie przed ludźmi. Przed samą sobą. _____ lubiła tu przychodzić,
gdyż rzadko kiedy ktoś ją niepokoił. Nigdy dotąd jednak nie zdarzyła się sytuacja
tak ekstremalna, kiedy musiała dosłownie uciekać. W tym momencie nawet tutaj
nie czuła się dostatecznie dobrze.
Mimo
wszystko wiedziała, że zaraz i tak musi wracać do szkoły, choćby nawet na samą
myśl skręcały jej się wnętrzności. Przerwa kończyła się za pięć minut. Tylko
pięć, więc _____ uznała, że może jeszcze chwilę tu zostać.
I
wtedy usłyszała ten dźwięk.
Nigdy
wcześniej nie słyszała czegoś podobnego i w pierwszej chwili pomyślała, że to
tylko wyobraźnia płata jej figle. Dźwięk był mechaniczny, ale przyjemny. _____
obejrzała się przez ramię w stronę źródła dźwięku i zamarła.
Na
jej oczach w powietrzu z niczego pojawiła się niebieska policyjna budka. Zmaterializowała się.
A
kiedy już skończyła się materializować, drzwi otworzyły się i ze środka wyszedł
uśmiechnięty facet w marynarce i muszką pod szyją.
Facet
rozejrzał się wokół, a gdy zauważył siedzącą pod drzewem _____, jego uśmiech
jeszcze się poszerzył.
–
Och, cześć! Gdzie jestem? – powitał ją beztrosko.
_____
gapiła się na niego z szeroko otwartymi ustami i dopiero po kilku sekundach
dotarło do niej, że facet zadał jej pytanie. Pośpiesznie wstała i otrzepała
spodnie z ziemi, chociaż i tak niezbyt to pomogło.
–
Londyn, liceum Kingsbury – wykrztusiła, nadal nie mogąc oderwać oczu od
dziwnego człowieka naprzeciw niej.
–
Londyn? Świetnie! Właśnie miałem nadzieję na coś znajomego. Trochę mnie
poniosło, bo poczułem coś znajomego i poleciałem za daleko, i już myślałem, że
nie trafię w odpowiedni czas.
Facet
mamrotał i mamrotał, szukając czegoś po kieszeniach, najwyraźniej zupełnie nieświadomy
konsternacji, jaka ogarnęła _____. Dziewczyna rzuciła śpieszne spojrzenia wokół
siebie, lecz na boisku nadal nikogo nie było – nikogo poza nią i facetem z
muchą.
–
A niech mnie, wsadziłem gdzieś ten klucz. Niedobrze, nie mogę przecież jej tu
zostawić otwartej, jeszcze znowu wpadnie jakiś pijak i klops gotowy – mruczał
dalej facet i nagle wyciągnął z kieszeni płaski metalowy przedmiot. – Aha! Tu
cię mam.
–
Mogę mieć pytanie? – odezwała się wreszcie _____, kiedy cudem udało jej się
odzyskać głos.
Facet
oderwał uradowany wzrok od klucza i przeniósł go na _____, a ona aż się
wzdrygnęła. W jego beztroskich przed chwilą oczach pojawiła się podejrzliwa
nuta, która dosłownie ją zmroziła.
Trwało
to jednak tylko sekundę; uśmiech zaraz wrócił na twarz faceta.
–
Technicznie rzecz biorąc, już zadałaś jedno pytanie, więc nic nie stoi na
przeszkodzie, być miała zadać kolejne. – stwierdził, wracając do oglądania
klucza. – Jeśli chcesz spytać, kim jestem—
–
Czy pan właśnie pojawił się znikąd?
Facet
przestał oglądać klucz. Znów obrzucił _____ tym badawczym spojrzeniem, przez
które miała ochotę cofnąć się o krok, ale powstrzymała się.
–
Tak czy nie? Czy po prostu zasnęłam w szkolnej toalecie?
–
W toalecie! – zdumiał się facet, wyrzucając ręce w górę. – Czemu miałabyś
zasypiać w szkolnej toalecie? Często ci się to zdarza?
–
Um… Nie, ale jeszcze chwilę temu stamtąd uciekałam, a potem zobaczyłam
pojawiającą się znikąd niebieską budkę. Pan na moim miejscu nie pomyślałby, że
zasnął? – _____ odważyła się spojrzeć mu w oczy.
Facet
wsunął klucz z powrotem do kieszeni, nadal badawczo patrząc na dziewczynę.
Zrobił kilka kroków w jej kierunku, a ona też się cofnęła.
–
Zabawne. Jak się nazywasz?
–
_____ – odparła machinalnie, nim zdołała się powstrzymać.
–
Ile masz lat?
–
Siedemnaście – ugryzła się w język. – Ale prawie osiemnaście! Za trzy miesiące!
– dodała pośpiesznie.
–
Coś takiego! – zdumiał się facet. – Nie spodziewałem się, że młodzież w
dzisiejszych czasach nadal mówi do starszych per pan. A ja? Na ile ci wyglądam?
_____
zmrużyła oczy i zlustrowała faceta wzrokiem.
–
Dwadzieścia pięć – wypaliła.
–
No, to jesteśmy w domu, bo mam dziewięćset siedem, ale to szczegół. – nie
zwracając uwagi na zaskoczoną minę dziewczyny, facet wsadził klucz do zamka w
niebieskiej budce i przekręcił go. – Jestem Doktor.
–
Jaki doktor?
–
To mi się nigdy nie znudzi! Po prostu Doktor – posłał jej uśmiech.
_____
chwilę patrzyła na niego, układając sobie w głowie fakty. Wszystko to nie
mieściło się w prawach logiki. Pojawiająca się znikąd policyjna budka
telefoniczna, wychodzący z niej facet, który twierdzi, że ma dziewięćset lat… I
który wydawał się zmieniać nastroje szybciej niż dziewczyna z pierwszym okresem
– _____ doskonale pamiętała swój, więc wiedziała, o co chodzi.
Ale
jeżeli nie śniła, co tu właściwie się działo?
„Doktor”,
który nagle zaczął się jej badawczo przyglądać.
–
A więc, _____ – zaczął – chodzisz tu do szkoły, tak?
–
Tak – odparła niepewnie.
–
Uciekałaś z toalety?
–
Tak.
–
Czemu?
–
Bo… – głos nagle uwiązł jej w gardle. Już i tak powiedziała temu obcemu dość
informacji o sobie, ale zdradzanie swoich największych tajemnic było wbrew
wszelkim naturom _____. – Musiałam odsapnąć.
–
Od czego? – Doktor zadawał kolejne pytania z szybkością karabinu maszynowego.
–
Od ludzi – wykrztusiła wreszcie _____. – Fobia społeczna. Czasem mam takie
jazdy, że po prostu muszę być sama, bo inaczej robię dziwne rzeczy. Raz w
przedszkolu weszłam pod stół i siedziałam tak pół dnia, a w podstawówce uznałam,
że przekroczenie barierki na dachu to znakomity pomysł. Potem wszyscy
nauczyciele myśleli, że mam myśli samobójcze – roześmiała się gorzko.
Doktor
pokiwał tylko głową i nic nie powiedział. _____ nie spodziewała się po takim
dziwolągu szyderstw czy unoszenia brwi ze współczuciem – sam pewnie też często
spotykał się z takimi reakcjami na swoją… budkę – ale nie oczekiwała też
kompletnej ciszy.
Postanowiła
więc sama zadać mu pytanie.
–
Naprawdę masz dziewięćset lat, Doktorze?
–
A pewnie! – naraz Doktor rozjaśnił się w niespotykanym dotąd uśmiechu. – Jak na
Władcę Czasu to i tak niewiele.
–
Władcę Czasu?
–
Taki tam gatunek kosmity. Zanim zapytasz – zastrzegł – to ludzie są podobni do
nas, a nie odwrotnie.
–
A ta budka… – _____ wyciągnęła przed siebie palec.
–
Budka? – podążył za wskazanym przez nią kierunku. – Och! To TARDIS. Mój wehikuł
czasu.
Tego
było już za wiele. _____ parsknęła śmiechem.
–
Chyba jestem bardziej zmęczona, niż myślałam. Wybacz, Doktorze, miło było cię
poznać, ale muszę już iść. Mam matematykę.
Zrobiła
trzy kroki, gdy nagły głos Doktora zatrzymał ją wpół drogi.
–
Stój!
Gdy
się odwróciła, Doktor mierzył w nią czymś podłużnym, świecącym na zielono. _____
zamarła. Broń? Zaraz umrze?
–
Ty – wysyczał Doktor. – Wyjdź z tej dziewczyny, natychmiast. Nie masz prawa
zajmować ciał ludzi, zwłaszcza niepełnoletnich.
–
O czym ty—
–
Ćśśś, wszystko będzie dobrze – uciszył ją Doktor, ale nie opuścił gardy. –
Natychmiast stąd wyjdź, rozumiesz?
_____
uznała, że to odpowiedni moment, by się ulotnić.
–
Do widzenia!
Szybko
pobiegła z powrotem do szkoły. Obawiała się, że tajemniczy Doktor spróbuje ją
gonić, lecz nic takiego się nie stało.
Co
za dziwaczna sytuacja.
Po
raz pierwszy w życiu _____ nie mogła skupić się na matematyce. Przed oczami
wciąż miała dziwnie uśmiechniętą twarz Doktora, jego zielone świecące coś, oraz
policyjną budkę.
Mimo
że nadal nie była całkiem pewna, że to nie sen, wbrew wszelkiej logice naprawdę
zaczynała sądzić, że spotkała dziewięćsetletniego faceta. Nigdy by się tego po
sobie nie spodziewała, lecz był jeden drobny szczegół.
Całość
jak ulał pasowała do następującego konceptu: Przygoda.
Jako
znudzona i sfrustrowana życiem nastolatka _____ wręcz marzyła o Przygodzie. O
tym, że zjawi się ktoś, kto uratuje ją z przygnębiającej rutyny i pokaże inny
świat, nie zwracając uwagi na to, że nie ma dużo znajomych (ani w realu, ani a
Facebooku, którego zresztą _____ nie posiadała) i że w przeciwieństwie do 90%
szkoły rozumie i lubi matematykę. Doktor wydawał się idealnie pasować do tego
opisu… o ile był prawdziwy.
_____
westchnęła, po raz pierwszy w życiu nie wykazując zainteresowania pochodnymi
funkcji złożonych i rachunkiem różniczkowym. Teraz i tak było już za późno. Ona
siedziała na matematyce, a Doktor pewnie już gdzieś sobie poszedł. I po sprawie.
Wszystko
się zmieniło, kiedy nagle drzwi do klasy otworzyły się z impetem i pojawiła się
w nich sylwetka – oczywiście – Doktora.
–
Przepraszam, że przeszkadzam – odezwał się do nauczycielki. – Można prosić _____?
Zwolnić ją z lekcji?
–
A kim pan jest? – matematyczka zmrużyła oczy.
–
To nagła sprawa rodzinna. Bardzo proszę!
Nauczycielka
spojrzała na _____, a _____ nie mogła oderwać wzroku od Doktora, który
tymczasem błagalnie patrzył na panią od matematyki. I wtedy jak na komendę coś
w _____, jakiś hamulec puścił, a ona błyskawicznie spakowała swoje rzeczy to
torby i bez słowa wybiegła z sali. Doktor jeszcze raz przeprosił za najście, po
czym oboje wypadli na korytarz.
–
Uff, udało się – Doktor wydawał się bardzo z siebie zadowolony. – Nieźle, nie?
–
Ale… Co tu się dzieje? – nie rozumiała _____. – Czemu wyrwałeś mnie z lekcji
matematyki, Doktorze?
–
Nie ma czasu. Musisz ze mną iść!
Nie
czekając na jej reakcję, Doktor pociągnął _____ korytarzem i zaczęli biec do
wyjścia. Zdezorientowana dziewczyna nie protestowała, dopóki nie wybiegli na
dwór aż do niebieskiej budki, pozostawionej w tym samym miejscu, co wcześniej.
Coś
w niej pękło. Wyrwała dłoń z uścisku Doktora, który uniósł pytająco brew.
–
Chwila, moment, Doktorze. – wydusiła. – Co tu się właściwie dzieje? Czemu mnie
szukałeś? Jak w ogóle mnie znalazłeś?
Doktor
z uśmiechem pokazał dziewczynie coś w rodzaju służbowej legitymacji… tylko że
zupełnie pustej.
–
Co to?
–
Psychiczny papier. Pokazuje ludziom to, co chcą widzieć. Inaczej woźny by mnie
nie wpuścił i nie powiedział w której sali masz lekcje.
–
Och, świetnie – _____ westchnęła. – Jeśli wszyscy w szkole pomyślą, że
poszukuje mnie policja, raczej nie poprawi to mojego wizerunku.
–
Szczegóły. – Doktor machnął obojętnie ręką, po czym wsadził klucz do drzwi
TARDIS. – Co ważniejsze, już wiem, czemu akurat tu wylądowałem. To przez
ciebie. – otworzył drzwi na oścież.
–
Jak to przeze mnie?
Doktor
wycelował w nią palec.
–
Te ataki paniki, które miewasz – wyjaśnił – nie biorą się z fobii. Znaczy z
niej też, ale są potęgowane przez pewnego złośliwego pasożyta z innej planety.
To jego tutaj wyczułem.
–
…Słucham? – _____ nie była w nastroju na żarty.
–
To skomplikowane, ale jesteś w niebezpieczeństwie. Musisz iść ze mną.
–
Zaraz—
Nie
pozwalając jej dojść do słowa, Doktor wciągnął _____ do budki. Nie zdążyła
zaprotestować, bo jej wnętrze skutecznie wywietrzyło jej z głowy pytania, jakie
miała zadać.
Budka…
była większe w środku.
W
centrum ogromnego pomieszczenia znajdowało się coś jak panel kontrolny, a
ściany były w kolorze fikuśnego metalu. Tu i ówdzie znajdowały się dziwne
ekrany, przyciski i inne rzeczy, których przeznaczenia _____ nie znała. Pod
ścianą stała nawet ławeczka do siedzenia.
–
Robi wrażenie, hm? – Doktor z dumą wziął się pod boki.
–
Ale… jak to możliwe? – z rozdziawionymi ustami _____ rozejrzała się po TARDIS. –
Przecież to… wygląda jak z jakiegoś filmu science-fiction…
–
Wehikuły czasu z filmach chyba tak nie wyglądają?
–
Sama nie wiem. Nie oglądam.
–
No nic – słowa Doktora zostały podkreślone klaśnięciem w dłonie. – Najpierw musimy
pozbyć się tego pasożyta. Na szczęście dla nas to nie potrwa długo.
–
Z-zaraz – nagle _____ oprzytomniała. – W jaki sposób chcesz się go pozbyć? I co
to w ogóle jest?
–
Spokojnie, to tylko mały kosmita z planety Arixon, galaktyka B-153. Niegroźny
dla życia, ale jak sama zauważyłaś, potrafi być upierdliwy – wyjaśnił Doktor,
grzebiąc w skrzynce, jaka stała przy ławce. – Żywi się kortyzolem, czyli—
–
Hormon stresu, wiem przecież – mruknęła pod nosem _____.
Doktor
oderwał się od skrzyni, a na jego ustach wykwitł pozytywnie zaskoczony uśmiech.
–
Pamiętasz to ze szkoły?
–
A co? – dziewczyna wzruszyła ramionami. – Wiem, jestem dziwna. Nikt z moich
kolegów nie był w stanie tego zapamiętać, a ja po prostu lubię matmę i nauki
ścisłe.
–
Niesamowite.
–
E tam – _____ kopnęła paproch leżący na podłodze TARDIS.
Wreszcie
Doktor wyciągnął ze skrzyni coś, co przypominało słuchawki z lat
osiemdziesiątych, podłączone do jakiegoś dużego pudła. _____ z niepewną miną
pozwoliła włożyć je sobie na głowę, a wtedy Doktor zaczął manipulować przy
pokrętłach na pudle.
–
Co to jest? – spytała.
–
Oczyszczacz umysłu z ciał obcych. – odparł Doktor beztrosko.
–
Pierzesz mi mózg?!
–
No coś ty! To tylko usunie pasożyta. Zero skutków ubocznych, obiecuję. – Doktor
pokiwał głową. – Gotowa?
–
Na co—
Nim
dokończyła zdanie, Doktor nacisnął guzik i w tej samej sekundzie _____ poczuła
w mózgu zabawne mrowienie. Nie było to nieprzyjemne, ale i tak odetchnęła z
ulgą, kiedy wreszcie ustąpiło.
Po
kilku sekundach Doktor z uśmiechem zdjął jej słuchawki z głowy.
–
No, i już po sprawie.
–
Ale… – _____ poczuła nagle niesamowite rozczarowanie. – Już?
–
Mhm, już – odparł, chowając sprzęt z powrotem do skrzyni. – Niestety ataki
paniki nie ustąpią całkowicie, ale może nie będą aż tak dokuczliwe.
–
Aha…
Dziewczyna
stała tak chwilę, pogrążona w konfuzji. Nadal nie do końca docierało do niej,
co właściwie się tu stało.
–
Czyli wracam na lekcje? – spytała wreszcie.
–
Właaaśnie. – zanucił śpiewnie Doktor, jakby coś sobie uświadomił. – A może
wybierzesz się ze mną?
–
…Słucham?
–
Podróżuję sam. Przyda mi się towarzystwo.
–
Dokąd? – _____ zmarszczyła brwi.
–
Dokąd chcesz. To cacko może cię zabrać w każde miejsce i każdy czas.
Uśmiech
Doktora w pewnym momencie wydał się _____ bardzo groteskowy. Ale wtedy
zrozumiała, że to nie groteska, tylko uśmiech losu.
–
Przygoda? – spytała.
–
Tak! Dokładnie – ucieszył się Doktor. – To jak będzie? Jesteś całkiem dojrzała
jak na swój wiek. Może być zabawnie.
_____
uśmiechnęła się do siebie i postanowiła wejść do gry.
–
A masz tu wi-fi?
–
…Pośpieszyłem się? – Doktor też parsknął śmiechem.
–
Żartowałam. Nie mam nawet smartfona. – zawtórowała mu _____.
–
W takim razie Geronimo!
Doktor
pstryknął palcami, a silnik TARDIS zaszumiał.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥