Ja wiem, że to opowiadanie nie ma sensu, wiem! No ale nic nie poradzę... Akechiii...
my:snippets ~Akechi Gorou~
Niedzielna sielanka
Akechiemu
nieczęsto zdarzało się rezygnować ze swoich planów – ale wyjątkowe sytuacje
wymagają nadzwyczajnych środków.
Była
niedziela; gorące popołudnie każdemu odebrałoby chęci do życia (może poza
stylowymi bogaczami, którzy uwielbiają opalać się nad prywatnymi basenami na
dachach swych wielkich apartamentów), ale Akechi nawet lubił przemierzać na
rowerze słoneczne ulice Tokio. Bezbarwne twarze przechodniów zlewały się wtedy
w jedno, a on sam uciekał myślami do innej galaktyki, przynajmniej dopóki jakaś
fanka nie zaczęła piszczeć, wywołując zamieszanie na całą dzielnicę. Czasem mu
to schlebiało, ale tylko czasami.
Kiedy
przemierzał Roppongi, zawsze zastanawiał się, czy nie zajechać do _____. Zwykle
rezygnował z tego zamiaru, wymawiając się brakiem zapowiedzi, pewnie jest
zajęta, takie tam dyrdymały. Kończyło się na SMSach: „Co robisz?”, „Gdzie
jesteś?”; chociaż w głębi duszy niczego nie pragnął bardziej, niż jej zobaczyć.
Dzisiaj
najwyraźniej słońce dało mu się we znaki, bo bez zastanowienia od razu skręcił
w niewielką uliczkę domów jednorodzinnych, tak bardzo różnych od jego
apartamentu w nudnym, zimnym wieżowcu.
Już
kilka metrów od domu _____ usłyszał muzykę i na jego ustach mimowolnie zakręcił
się uśmiech; znowu korzystała z każdej wolnej chwili, by grać na gitarze. Nie
kojarzył tego kawałka, ale może po prostu skomponowała to sama. Śpiewała, a jej
czysty głos niósł się echem po ulicy i przy okazji rezonował w sercu Akechiego.
Wtedy też przestał czuć się winny, że zamierza przerwać jej „wolną chwilę”.
Zatrzymał
się przy bramie do domu, gdzie muzyka była najgłośniejsza. _____ siedziała w
ogrodzie za domem, zatem nie mogła go zobaczyć. Oparłszy rower o bramę, Akechi
stał tam chwilę, wsłuchując się w harmonijne nuty. Wreszcie uznał, że chyba
może wejść bez zaproszenia, o ile zasygnalizuje swoją obecność klaskaniem w
rytm muzyki.
Minął
dom, ale pogrążona w transie _____ najwyraźniej nie zauważyła ani jego, ani
klaskania, wciąż grając z wyrazem błogości na twarzy. Akechi zasłonił usta
dłonią, chociaż w pobliżu nie było nikogo, do kogo uśmiech nie byłby
przeznaczony. Powoli podszedł do grającej dziewczyny i zniżył się do jej
poziomu, starając się przybrać możliwe najbardziej niewinną minę pod słońcem.
_____
podniosła wzrok i, nie spodziewając się gościa, podskoczyła. W ułamku sekundy
siła ciężkości pociągnęła ją do tyłu i po chwili dziewczyna leżała jak długa, z
nogami na kłodzie, na której przed chwilą siedziała, a całą resztą na ziemi.
–
Taaak… Miło cię widzieć, Gorou.
Akechi
nie mógł powstrzymać chichotu. Kiedy nie bez trudu udało mu się poskromić
wesołość, podał _____ dłoń i pomógł jej wstać. Gitarze nic się nie stało, ale
sama _____ rzuciła w stronę chłopaka kilka niezadowolonych spojrzeń, zanim sama
wybuchła śmiechem.
–
To był zamach na moje życie! Kiedy mam spodziewać się, że wreszcie ci się uda
mnie wykończyć? – żartobliwie pacnęła go w ramię.
–
Prędzej polubię ostre jedzenie, nim pozwolę na twoją krzywdę, _____-chan. –
Akechi teatralnie uderzył się w pierś. – Miałbym pozbywać się skarbu?
Najlepszego, co spotkało mnie w życiu?
–
Gadaj zdrów. Już uodporniłam się na twój urok.
_____
schyliła się, by podnieść z ziemi gitarę, ale zanim udało jej się wykonać
jakikolwiek sensowny ruch, Akechi zwinnie jak kot ruszył za nią i skradł jej
szybkiego całusa w usta. Dziewczyna zamarła, a on posłał jej niewinny uśmiech.
–
Jesteś tego pewna?
Po
chwili dało się słyszeć prychnięcie, gdy _____ dobyła gitary i niby to
naburmuszona ruszyła do wnętrza swojego domu.
Misja
wykonana, pomyślał Akechi.
–
Będziesz tak stał czy wejdziesz, zanim zmienię zdanie?
–
Skoro mnie tak zapraszasz, nie śmiałbym odmówić. – wciąż kontemplując swoje
małe zwycięstwo, chłopak raźnym krokiem ruszył za nią.
Bywał
w tym domu już wcześniej, praktycznie w każdej wolnej chwili – ostatnio niestety
miewał ich coraz mniej, ale nie przestał desperacko pragnąć towarzystwa _____. Mimo
czarnej chmury w jego umyśle, mówiącej mu, że to wszystko wkrótce zniknie i
zostanie mu brutalnie odebrane, desperacko czepiał się tego niewielkiego
kawałka szczęścia jak tonący brzytwy. Jakimś cudem miał dość szczęścia, by
_____ okazała się być jego kołem ratunkowym.
Gdy
weszli do salonu będącego jednocześnie studiem, _____ z westchnieniem odłożyła
gitarę na miejsce (honorowe pośród pięciu innych gitar, a także zestawu
perkusyjnego i dwóch keyboardów), po czym zerknęła na Akechiego, nadal
pogrążonego w rozmyślaniach.
–
Tęskniłam za tobą. Fajnie, że jesteś.
Prawie
się zakrztusił; wytrzeszczył oczy, ale szczerość wypisana na twarzy _____ nie
znikała.
–
No co? – zmarszczyła brwi. – To takie dziwne?
–
Ha, właściwie nie… – Akechi podrapał się w głowę, niepewny, jak skomentować to
niecodzienne zachowanie. – Po prostu… To było zaskakująco szczere. – odparł
wreszcie, uśmiechając się z zakłopotaniem.
–
Od czasu do czasu nie zaszkodzi być szczerym. – stwierdziła _____, przechodząc
do aneksu kuchennego. Z zadowoloną miną wyciągnęła z lodówki talerz. – Zrobiłam
naleśniki. Co ty na to?
–
Wiesz, jak mnie zdobyć, _____-chan.
Za
wskazaniem gospodyni przysiadł na krześle przy stoliku, podczas gdy ona polała
naleśniki syropem i postawiła przed nim. Właściwie nie chciało mu się jeść,
chociaż rzeczywiście całkiem lubił tę konkretną przekąskę; ważniejsze jednak
było tutaj coś innego.
Od
dawna nie mieli okazji wspólnie spędzić spokojnego, niedzielnego popołudnia.
–
Wiedziałam, że to wypali – stwierdziła z zadowoleniem _____, patrząc na
rozmarzoną minę Akechiego. On jednak pokręcił głową.
–
Właśnie sobie pomyślałem, że jesteś aniołem. – uśmiechnął się.
–
Bo naleśniki?
–
Bo ostatnio strasznie cię zaniedbywałem, a ty nie powiedziałaś ani słowa.
_____
patrzyła, jak Akechi dłubie widelcem w talerzu, i nagle parsknęła śmiechem.
–
Jeny, ale z ciebie idiota.
–
Dlaczego? – odparł śmiechem, ale zarazem poczuł speszenie. Bez względu na to,
co myślały sobie jego fanki, nie był ladykillerem, a opinia jego dziewczyny go
obchodziła. To po prostu… skomplikowane.
Kręcąca
się po kuchni _____ zakręciła się w jego stronę, a potem z tajemniczą miną
nachyliła się nad nim. Jej usta uformowały trzy słowa, które jednak nie
zbliżyły się nawet do poziomu szeptu, a które odebrał na jakichś innych falach,
w jakiś pozazmysłowy sposób.
„Kocham
cię, Gorou.”
Odpowiedział
odruchowo, bez namyślania się. Jego usta same odnalazły usta _____, która nagle
straciła pewność siebie sprzed chwili; nie mogąc nadążyć za Akechim, bezwładnie
złapała go za szyję, wplątując palce w jego włosy. Łapiąc oddech, opadła na
jego ramię, a on poczuł się nagle bardzo, bardzo dobrze.
–
Może… przyjdziesz do mnie w piątek wieczorem? – mruknął, głaszcząc ją po
plecach.
–
Wieczorem…?
–
Mhmm.
–
Tak – westchnęła, a jej włosy połaskotały go w szyję. – To świetny pomysł.
Extra:
Pożegnali
się bardzo ładnie, ale tuż przed bramą domu _____ Akechiego czekała niemiła
niespodzianka, a mianowicie: jego środek transportu zniknął.
–
M-mój rower…!
Gdy
Akechi zbierał szczękę z podłogi, _____ zaniosła się śmiechem.
–
Ech, ci detektywi. Schowałam go do garażu właśnie dlatego, żeby ci go nie
ukradli.
–
Co?! Ale kiedy? – nie rozumiał chłopak. Jak mógł przegapić tak elementarny
szczegół?
_____
tylko mrugnęła do niego i z tajemniczym błyskiem w oku odparła:
–
Nie moja wina, że zajmuję całą twoją uwagę…
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥