Yay, Sei. To słowo ode mnie, teraz ty, senpai.
Mówiłam NAPISZ coś od siebie, a nie chowaj się za mną! =_=" No widzicie, co za dekiel? Ale za to i tę jej dziewiczą nieśmiałość ją kocham~! ♥ Nee~?
Co do Akashiego... Jezz, dużo było problemów z artem -,- Wiecie, jak znaleźć ciężko jakąś dobrą grafikę oddającą ten pazur naszego Pana i Władcy? Cholernie trudno~! c":
Nie przedłużam i zachęcam do czytania i wyrażania swoich opinii ♥
To od nich zależy, czy pojawi się druga część, a w niej ta właściwa akcja jak i sam wiecie kto~ ^^
No i mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzać Wam obecność mej skromnej osóbki, huehue~
mypersonal ~Akashi Seijuurou~
- Co mam
zrobić, senpai? Już sama nie wiem... - dziewczyna jęknęła z udręką i
westchnęła, a siedząca obok drugoklasistka uniosła brwi w geście nieznajomości
tematu, co stanowiło jedynie karykaturę, jako że obeznanie starszej z
problemami jej najukochańszej przyjaciółki już dawno sięgnęło najwyższego
pułapu. A co najlepsze nigdy nie nudziły senpai, a to graniczyło z cudem,
bowiem nie znano dnia ani godziny, kiedy to _____ nie nawijałaby o bolączkach
swego życia. Jak zawsze w takich sytuacjach senpai służyła jej nie tylko
pomocnym uchem, ale także innymi częściami ciała, jakkolwiek by to nie
brzmiało. Tym razem _____ dawały oparcie kolana senpai, na których ułożyła się
wygodnie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że siedziały w
dość publicznym miejscu. Mianowicie na sali gimnastycznej, gdzie odbywał się
trening kosza.
- Mnie się
pytasz? - Manami gładziła uspokajająco
jej włosy, mięciutkie i cieniutkie jak u niemowlęcia. Taką też miała
skórę. - Nie jestem Borem Sosnowym, jak ten twój cały... -
urwała, udając, iż usiłuje sobie przypomnieć imię tego ważniaka,
choć wszyscy zanadto doskonale wiedzieli, że tego imienia nie da rady
zapomnieć i biada temu, komu się to uda - Jak mu tam? - rzuciła
niezrażona wyimaginowaną niesubordynacją swojej pamięci.
- Akashi. -
rozległo się kolejne westchnięcie. Obecne w nim krocie uczuć zarówno
tych pozytywnych jak i negatywnych przerażały. - Ale senpaiiii... Nie mam
nikogo innego, do kogo mogę zwrócić się o pomoc, prooszę! Proszę,
proszę, tasukete! - chlipnęła _____.
męczeńsko w odpowiedzi.
- I na tym
polega mój problem. - starsza sapnęła pogrążonej w rozpaczy pierwszoklasistki,
nagle do parki dosiadła się kolejna przedstawicielka płci żeńskiej, Aida Riko,
trenerka drużyny. Uśmiechała się, ale w tym uśmiechu kryło się coś
mówiącego jasno o jej gotowości zabicia każdego faceta na tej planecie, a
już z pewnością takiego krzywdzącego kobiety.
- O co
chodzi? Problemy sercowe?
- Jakże by
inaczej. - mruknęła zniesmaczona Manami
z pewnego punktu widzenia popierająca stanowisko Aidy. Bo po co zawracać sobie
głowę facetami, doprawdy godne pożałowania - Jakby nie mogła sobie, szmaciarza,
odpuścić. On już przecież to zrobił. - parsknęła, zanim zdążyła ugryźć się w
język. Zdawszy sobie sprawę z tego, iż słowa te mogły naprawdę zaboleć,
przeprosiła przyjaciółkę. - Sorki, _____ - przemieściła się tak, by móc ją
przytulić - nie miałam nic złego na myśli. - pocieszała ją. Niezbyt jej to
wyszło, skoro polały się łzy.
- Co się
dzieje? Czemu nasza ____ zaćmiewa swe piękne oczęta łzami? - nad paniami zawisł
Kiyoshi Teppei, jak zwykle emanując naokoło tymi swoimi feromonami dobrego
ducha. Podparłszy się rękoma o kolana, przykucnął obok śpiewającej baranim
głosem koleżanki. - Ktoś cię skrzywdził, _____? Powinienem się z nim
zabawić~? - zapytał zanadto wesołym tonem kontrastującym z lekko złowróżbnym
dźwiękiem strzykających w olbrzymich dłoniach kości. Gdyby znajdowali się na
zewnątrz, zaraz zleciałoby się do niego stadko braci, to znaczy szczygiełków.
- Nic
dobrego by z tych zabaw nie wynikło. - oświadczył towarzyszący mu Hyuuga, jakby
rzeczywiście coś o nich wiedział. O zabawach Teppei’a z rozświergotanymi
ptaszkami w tle - A tak w ogóle kto ci pozwolił zejść z boiska, co?! - ryknął
okularnik.
- Zamknąć
się i trenować!! - huknęła Riko, chociaż niewiele to dało, bo faceci i tak
nie ruszyli się z miejsca. Co więcej, wrzask zwabił kolejnych ciekawskich. I
tak nad biedną _____ wyrosło liczne grono pocieszaczy.
- Więc o co
chodzi? - bąknął Kagami, niezbyt zadowolony z przerwanego treningu, choć
przecież nikt nie kazał mu się tu fatygować, wręcz przeciwnie.
- Akashi ją
zlewa. - mruknęła Manami, dolewając
oliwy do ognia.
- Naprawdę?
Nie spodziewałbym się tego. - Kuroko trzepnął Taigę piłką w łeb, a potem
spojrzał na zapłakaną dziewczynę. Ta tylko skuliła się w sobie.
- Ty
konusie jeden, ty... - warknął czerwonowłosy, ale nie przyłożył mu wedle
zamiarów - A co do tego oszołoma spodziewać się można wszystkiego. - wycedził
przez zęby, bardziej do swego Cienia aniżeli ogółu zebranych. Jak widać,
trauma po pierwszym spotkaniu dawnego przywódcy Pokolenia
Cud(ak)ów jeszcze nie zniknęła.
- Nie
myślcie, że obijanie się ujdzie wam na sucho. - syknęła trenerka.
- Nie
obijamy się - sprostował usłużnie Teppei z głupkowatym uśmiechem - Chcemy
jej pomóc, prawda~? - to mówiąc, poklepał _____ po ramieniu.
- Może tak
raczysz zabrać łapki, panie uśmiechnięty. - rzuciła Manami. Starała się pozostać z Kiyoshim w dobrej komitywie,
czasem jednak ją po prostu wkurzał, mówiąc kolokwialnie. Wypadało jednak
zachować dobre stosunki z kolegami z klasy, lecz w przypadku tego osobnika nie
należało to do zadań najłatwiejszych, między innymi przez zachowania takie, jak
to sprzed chwili.
Łapy precz
od mojej kouhai…!
- Ueeh... -
sam obiekt pocieszania tylko jęknął przyduszony i nic więcej nie powiedział.
Nie żeby im nie ufała, ale to za dużo ludzi naraz...
- Właśnie,
kurna! Nie będę się powtarzać, WRACAĆ MI DO ĆWICZEŃ!!! - Riko weszła w 'tryb
mordowania wzrokiem'.
- S-Spoko,
już idziemy. - mruknął Taiga, ale chyba tylko on palił się do powrotu -
Najlepiej pozbyć się wrzoda na tyłku. - dodał odchodząc, aby oddać się swojej
jedynej kochance czyli koszykówce.
- Niektórzy
nie mają za grosz wrażliwości. - parsknęła Manami, ale już dała do
zrozumienia, iż zgadza się z pierwszakiem.
- No
właśnie... - znów jęknęła _____.
- A może ty
coś wiesz, Kuroko? - zapytał Kiyoshi, zastanawiając się nad czymś intensywnie,
co nadawało jego twarzy nadzwyczaj komiczny wyraz twarzy - Bądź co bądź, byłeś
z Akashim w jednej drużynie.
- Nie wiem
nic na temat prywatnych spraw Akashiego-kun. Wątpię, czy ktokolwiek jest z nim
na tyle blisko. No, może z wyjątkiem _____-san. - odparł Tetsuya - Jednak
wątpię, że Akashi-kun tak po prostu ją 'zlewa'. Nie pasuje mi to.
- Na tym
polega magia miłości... - westchnął Kiyoshi rozmarzony, przez co Hyuuga znów
się wpienił. Postawa Teppei’a nigdy nie przestanie go irytować.
- Chyba
pasmo rozczarowań. - wtrącił.
- Magik bez
magii jest rozczarowany. - oznajmił Izuki jak filip z konopi.
- Eeh? Może
tak na temat, Izuki? - rzuciła z politowaniem Manami.
- Ludzie, trza się ogarnąć. Ona nigdy nie rzuci tego swojego, pożal się Borze
Sosnowy, chłoptasia. To jak już, to trzeba jej pomoc.
- Zgadzam
się... - na szczęście suchar Shuna trochę otarł łzy. Troszeczkę.
-
Proponuje, żeby każdy coś wymyślił, a potem wspólnie zaradzimy! To rozkaz.
– trenerka syknęła do koszykarzy - Skoro nie gracie, to się na coś przydajcie.
- Rzucić go
w cholerę. - mruknął Junpei, czym tylko naraził się Aidzie. - Doooobra, to
może... Eeee… - oberwał po łbie, i tak nic nie wymyśliwszy.
- Ofiaruj
mu swoja cnotliwość. Jestem pewien, że da się uwieść jeszcze raz~ - mrugnął szelmowsko
Kiyoshi.
- Ona jest
moja. - warknęła Manami – Ona i jej
urocza dziewiczość.
-
Porozmawiać - stwierdził Kuroko, ale nikt nie zwrócił na niego uwagi, choć jego
propozycja zdawała się być najbardziej racjonalna ze wszystkich.
- Skoro ją
olewa, może powinna zwrócić na siebie jego uwagę? - zasugerował Koganei.
- Wow,
popisałeś się. - pochwalił go kapitan Seirin. Koci pyszczek uśmiechnął się po
kociemu xD
- Uhh,
nawet ty. - westchnęła trenerka.
- Ale jak
go podejść? Takiego spryciarza. - kminił Kiyoshi.
- Na
piechotę. - rzucił Izuki, notując w swym nieśmiertelnym notesiku.
- Nie o tym
mówimy! Wyjdź mi stąd. - jęknął Hyuuga, z którego czoła powoli zaczął spływać
pot.
_____
uśmiechnęła się słabo.
- Moim
zdaniem Koganei ma rację. - oświadczył uśmiechnięty od ucha do ucha Teppei. Już
wiedział, co trzeba zrobić.
- Co ty nie
powiesz, wujku dobra rada™. - parsknęła drugoklasistka, czule gładząc ____ po
włoskach jak jakiegoś pupilka.
- Och,
podoba mi się to~ - zacieszał Kiyoshi – Od dziś możecie się tak do mnie zwracać~!
- To miał
być przytyk. - westchnął okularnika - Więc co robimy?
- Wystawimy
piękny spektakl pod tytułem UwOI.
- Po
ludzku?
- Uderzyć w
Oko Imperatora! – Teppei’owi zdawało się chyba, że wszyscy od razu zrozumieją
sens jego jakże błyskotliwej idei. Cóż, biedak miał się sromotnie zawieść. A
może jednak nie?
- Chyba
wiem o co chodzi Kiyoshiemu… - Manami
nagle się ożywiła. - Akashi musi stać się zazdrosny.
- Tak!
Dokładnie! - Riko zabłysły oczy, a Kuroko strzelił dziwną miną, oczywiście niezauważoną
przez nikogo.
- Ale...
jak? - _____ podniosła załzawione oczy.
- Hm... -
główny pomysłodawca zrobił minę a la Wielki Myśliciel™ - Mam~! - walnął pięścią
w otwarta dłoń, po czym uniósł ku górze palec wskazujący - Niech każdy coś
wymyśli~!
- To juz
było. - skomentowała Manami, przewracając przy tym oczami - Ale skoro jesteśmy
przy wymyślaniu, nie ma co kombinować jak koń pod górkę. Najlepiej postawić na
prostotę. - odezwała sie tonem rzeczoznawcy.
- To
znaczy? - Junpei i Teppei pojrzeli po sobie mało rozumnym wzrokiem, o innych
panach nie wspominając.
Manami westchnęła.
- Co
wzbudza w facecie zazdrość o dziewczynę? - zapytała, wciąż łudząc się, że
którykolwiek z obecnych tutaj przedstawicieli płci męskiej nie powstydzi się
własnej inteligencji, o ile takową posiada.
- Rywal. – odparł
nagle Kuroko doświadczonym [aż boję sie zapytać, skąd to doświadczenie xD /m] tonem.
- Whoah, to
ty tu jeszcze jesteś?! - odrzekł Kiyoshi, niezrażony tym, iż młodszy okazał się
bardziej domyślny.
- Tak, byłem
cały czas.
- Brawo,
Kuroko, nadziejo na przetrwanie inteligentnych form życia płci męskiej. - Manami
zabiłaby mu brawo, gdyby nie fakt, iż nie chciała zostawiać włosów przyjaciółki
w spokoju. - Co ty na to, _____?
- Ale on
nie ma żadnych rywali. Nikt by sie nie odważył przeciw niemu. - ____ patrzyła
bezrozumnym wzrokiem. Po części to także ubóstwiała w Seijuurou, że nikomu nie
da sobie w kaszę dmuchać i w ogóle każdego mógłby wdeptać w podłogę, nie
używając w tym celu buta, gdyż niedoszła ofiara niegodna ich dotyku - Myślicie,
że takie coś zadziała?
- A masz jakieś
inne wyjście? - senpai spojrzała w zapłakane oczka pupilki - Jak się nie uda
przynajmniej będziesz miała pewność, choć JA JUŻ MAM, ze Pan i Władca™ ma cię w...
Tam gdzie słońce nie dochodzi.
- Racja. - potaknął
Hyuuga.
- N-nie,
tylko nie to! - znów zalała sie łzami.
- Oj
ciicho, ciicho. Bedzie dobrze. W takim wypadku skopiemy mu wszyscy tylek,
PRAWDA? - morderczy wzrok Riko padł na koszykarzy.
-
TAAAJESS!! - rozległ sie grupowy okrzyk, do którego nikt nie musiał ich zachęcać.
Wszystko, byle by zadowolić panią trener C":
- Pozostaje
kwestia tego, kto odważy sie stać sie ofiarą... To znaczy pomocnikiem! - Manami
poprawiła sie szybko - Ale wątpię, czy któryś z naszych panów się do tego
nadaje...
- Kagami mógłby
spróbować stawić czoło Akashiemu. - zaryzykował stwierdzenie Koganei. Tym razem
nie spotkało sie ono z entuzjastycznym przyjęciem.
- Na głowę
ci padło, deklu?! - Hyuuga o mało się nie zakrztusił własną śliną.
- To musi
być ktoś odpowiedni, będący realnym zagrożeniem. - stwierdził Tetsuya.
- No to
rzeczywiście, żaden z was się nie nadaje. - stwierdziła złośliwie Riko.
- Całe
szczęście. - westchnął cicho kapitan Seirin, co poskutkowało morderczym
wzrokiem trenerki. Ile razy jeszcze jej dziś podpadnie?
- Może
któryś z twoich kolegów będzie odpowiedni? - zaproponował Wujek Dobra Rada™,
patrząc na Kuroko.
- To chyba
dobry pomysł, w końcu Akashi-kun ich zna. - odparł tamten. - Hmm. Sugerowałbym
Kise-kun lub Aomine-kun. Midorima-kun i Murasakibara-kun raczej nie są
odpowiedni.
- No ba. -
potaknęła Manami ze skrzywioną miną. - Przerośnięty ćpun z wiecznie zaspaną
miną wolałby robić sobie doodbytniczy wsad słodyczami niż... - zamilkła, widząc
szeroko rozwarte gały i szczęki czyszczące podłogę. Odchrząknęła cicho, prze -
Tak, Murasakibara na pewno się nie nada. Midorimy w ogóle nie należy brać pod
uwagę, z takim żelaznym pasem cnoty nie dałby się nawet dotknąć, nanodayo~ -
sparodiowała powiedzonko Shintarou.
- Uch,
wstyd mi będzie ich tak wykorzystać... To kto w końcu? - spytała _____, coraz
bardziej przerażona szatańskim planem przyjaciół.
-
Aomine-kun jednak też nie byłby odpowiedni - stwierdził po namyśle Tetsuya,
przez co, wbrew obowiązującym prawom tego świata zwrócił na siebie uwagę - Cóż,
nie sądzę, żeby jego prymitywna natura na coś się przydała w przypadku
_____-san.
- A to niby
dlaczego? - spytała zdziwiona Manami - Przecież powinno być na odwrót. Wymaca,
co trzeba, i po kłopocie - uśmiechnęła się szelmowsko.
I wtedy
zdarzyło się coś, czego nikt w towarzystwie się nie spodziewał. Kuroko Tetsuya,
wiecznie skrywający uczucia za kurtyną, pozwolił nieznacznie jej opaść, gdy
wszyscy ujrzeli, jak jego policzki lekko się zaróżowiły.
- Myślę, że
Aomine-kun gustuje... w nieco innym rozmiarze. - oświadczył dobitnie, ale wciąż
z wrodzoną kulturą.
- Cóż,
muszę przyznać mu rację. - burknęła Manami. Płaskie dechy nie wchodzą w grę.
Nie żeby _____ nie miała takich jak trzeba, ale dla Daikiego każda była za
płaska - Zostaje ten jamochłon Kise.
- Ale
Kise-kun jest taki miły, będę mieć wyrzuty sumienia... Z drugiej strony, może
zechce pomóc. - _____ targały wątpliwości, tkwiła w rozterce.
- To
świetny pomysł! - zanuciła Riko, co chwila piorunując wzrokiem swych
podopiecznych.
- Spoko,
niech się do czegoś przyda~ - Manami uśmiechnęła się, a oni już
wiedzieli, że w jej głowie powstaje scenariusz przedstawienia, którego główną
rolę komediową, wróć, dramatyczną, miał odegrać Kise Ryouta.
Biedaczek,
najprawdopodobniej już nigdy nie zobaczy słońca.
~***~
- Jesteś
pewna, że Kise się do tego nada?
Mimo iż
poniekąd sama to stwierdziła - nie, wróć, przecież nic takiego nie mówiła, po
głębszych przemyśleniach Manami doszła do wniosku, że być może popełniają błąd.
Nie dlatego, że narażają niczego nieświadomego Ryoutę, który właśnie pędził ku
nim z dziarskim uśmiechem. Nie dlatego, że mogłoby to uratować związek _____ i
Seijuurou. Jeżeli już, liczyła ona jedynie na to, iż uświadomi on jej ukochanej
bratniej duszyczce, gdzie jest miejsce takich nieczułych dupków jak Akashi. To
znaczy sześć stóp pod ziemią, pomyślała, modląc się w duchu o niewyczerpane pokłady
cierpliwości, ponieważ Kise właśnie nadchodził. Przywdziała najszerszy i być może
wcale nie taki najsztuczniejszy - gdy tylko pojawiał się Ryouta, należało naśmiewać
się do rozpuku - ze swych uśmiechów.
-
Manacchi*, ______cchi~! - objął je obie, aż przepony poszły na drugą stronę -
Co za niespodzianka~!
- Taaa.. - mruknęła
Manami - Zwłaszcza, ze o niej wiedziałeś.
- Cześć,
Kise-kun~ - młodsza z dziewczyn natychmiast sie rozpromieniła, mimo podłego
humoru. Ten chłopak tak po prostu miał.
- No nie? -
blondyn zdawał się nie zauważyć przytyku. Natychmiast zaczął obskakiwać swoją rówieśniczkę.
- _____cchi, świetnie wyglądasz~! Zmieniłaś fryzurę?
- Um, tak, dzięki,
ty też niczego sobie! - zachichotała, czując wstępującą w nią nadzieję. Może
jednak nie wszystko stracone! Wszystko zależało od promiennego Apollo.
- Wiec, co
tam słychać~? - jaśniejący słońcem młody bóg ujął je obie pod ramię, przez co wyglądało
to tak, jakby paradował z prywatnym, dwuosobowym haremem.
- Świetnie,
Kise, od razu wczuwasz sie w role, cóż za instynkt. Kobiecy, rzekłabym.
- Eeh? Dziękuję,
Manacchi~
- Hmm,
dlaczego nie widać nigdzie twojego fanklubu? - rozejrzała się _____, nie ujrzała
jednak fanek modela. - Czyżbyś znalazł sposób, żeby je odstraszyć? Hihi, to
fajnie, nie będą przeszkadzać.
- W czym przeszkadzać,
______cchi? - zatrzepotał rzęsami, roztaczając naokoło blask Blondynki™, przez
co mijająca ich dwójka panów w średnim wieku obejrzała sie za siebie. Manami zdusiła
śmiech, zakrywając go kaszlem.
- W
rozmowie, w rozmowie! – rzuciła szybko _____ :D
- Coś nie
tak, Manacchi? - spytał autentycznie zatroskany Ryouta.
-
Nieeheeh... – spytana pokręciła głową - Tylko wiesz co, _____ ma rację. Lepiej chodźmy
porozmawiać gdzie indziej - podsunęła usłużnie - Prawda? - zerknęła na kumpelkę,
posyłając jej uśmiech przeznaczony tylko i wyłącznie dla niej.
- H-hai!
Dobry pomysł. - zaśmiała sie nerwowo tamta. - Nee, Kise-kun?
- Hm? Oczywiście~!
- uśmiechnął sie promiennie, przystając z ochotą na propozycję dziewcząt - Życzenie
dam jest dla mnie rozkazem~! - to mówiąc, poprowadził je naprzód. Póki nie
doszli na miejsce, gawędzili o tym i tamtym. ______ i Manami dowiedziały sie,
jak stres przeżywany na boisku, a zapewniany przez Kasamatsu-senpai przyczynił
sie do znalezienia pierwszego siwego włosa, przez co biedny Ryouta musiał uszczuplić
swój grafik treningowy na rzecz odzyskania dawnego blasku. Zasadniczo... Póki
nie dotarli na plac zabaw, Kise rozprawiał tylko o tym... Chyba. Manami wyłączyła
sie juz przy pierwszym zakręcie, a tych trochę było.
- Więc? - chłopak
wyszczerzył sie dziarsko - Czemu zawdzięczam to mile spotkanie?
- Dla kogo
miłe, dla tego mile. - parsknęła Manami. - ____, Oddaję ci pałeczkę.
- Dla mnie
miłe! - zapewniła natychmiast i uśmiechnęła sie przymilnie. - Własciwiee...
potrzebuję twojej pomocy, Kise-kun, tylko ty możesz mi pomoc! Onegai? - zrobiła
najsłodsze oczka i przekrzywiła główkę, byle tylko nie odmówił.
- Och~! -
ku przerażeniu Manami, ten imbecyl wydawał sie być autentycznie ucieszony
marnym losem, jaki miał go spotkać. Kij z tym, że jeszcze nic o tym nie wiedział.
Jeszcze...
- Oczywiście,
_____cchi~! Zrobię wszystko~! - chwycił ja za ręce, przybierając poważną, wróć,
niezbyt inteligentną - przynajmniej zdaniem Manami - minę.
- Dziękuję,
Kise-kun~ - uroniła nie do końca wyimaginowaną łezkę. Jakże mogłaby wbić mu nóż
w serce...? Może jednak nie będzie az tak tragicznie? Z tą myślą streściła cały
plan. - No i widzisz… Musimy odegrać taka małą komedyjkę... Pomożesz, prawda?
Prawda? - juz miała wyrzuty sumienia.
- Eh... - zamrugał,
popatrując to na jedną, to na druga, być może usiłując wymusić na nich pewne
stwierdzenie - To żart... Haha~ Żartujecie... Prawda? - kiedy żadna z nich sie
nie odezwała, dal upust swemu przerażeniu - Gyaaaaah!!ヽ(;゚;Д;゚;;
)ギャァァァ
- Mówiłam,
ze sie nie zgodzi. - oświadczyła senpai, zakładając skrzyżowane ręce na piersi
- Jest za miękki tu i owdzie, żeby poświęcić sie dla przyjaciółki... - rzekła
dramatycznie, czym przyparła Ryoute do muru. Czas wytoczyć najcięższe działa
czyli uderzyć w moralność i dumę.
_____ zalała
sie łzami - Kise-kuun... (ó﹏ò。)
- Ja? Ja za
miękki? To i ówdzie? (°д°)(°д°) Jestem oddanym i lojalnym przyjacielem~!! - żachnął
się. Kiedy spojrzał na zapłakaną dziewczynę, łzy sromotnie pociekły także
po jego policzkach - _____cchiiiii! - padł jej w ramiona, wyjąc jak bóbr, wróć,
jak rasowa ciota - DLA CB WSZYSTKOOOO!!
Manami przewróciła
oczami, napotykając nad ramieniem Ryouty wzrok przyjaciółki. Puściła jej oczko.
-
D-dziekuje, Kise-kun... - pociągnęła nosem i odwzajemniła Manami znaczący gest.
Cale szczęście, ze blondyn miał miękkie serduszko. Zbyt miękkie ♥ Ale był
kochany, bardzo kochaniutki, to trzeba mu przyznać.
- Wiesz, na
co sie piszesz, samozwańczy kamikaze? - zażartowała starsza, klepiąc go po
ramieniu.
- Nie
przypominaj mi, Manacchi... - skrzywił sie płaczliwie, zapewnie juz wyobrażając
sobie wiszącego nad nim Akashiego. Lub raczej siebie leżącego pod Akashim. [zajeżdża
yaoi♥~ /m] Co za różnica - Dość koszmarów na dziś.
- Twój
koszmar dopiero sie zaczyna. – Manami musiała to powiedzieć. Nie byłaby sobą xD
- Kise-kun
jest taaaki odważny *.* - młodsza zaś zaczęła smarować wazeliną, co by jej
pomocnik sie nie zniechęcił. - To od czego zaczniemy?
- Zdaje
się, że od budowy zaplecza, w razie gdyby plan nie wypalił. - odparła Manami.
Oboje spojrzeli na nią z nieogarem wypisanym na twarzach. - Zostawcie to mnie,
już moja w tym głowa. - zapewniła ich. - Tymczasem wy zastanówcie się, jakie
zachowania mogą podziałać rozbrajająco na naszego Pana i Władcę™ - na te słowa
Kise wzdrygnął się nerwowo.
- Wolałbym
nie wiedzieć, ale nie wystawiam przyjaciół do wiatru~! - zaparł się w sobie,
przekonany o swej cudowności.
- Nawet nie
wiesz, jak jestem ci wdzięczna... - _____ posłała mu słodki uśmiech, a
następnie zwróciła się do senpai. - Um, ale jak właściwie my to zrobimy...?
- Serio,
muszę ci tłumaczyć? - pacnęła się w czoło. - Myślałam, że wiesz, na co się
piszesz. A ty, Kise?
- Tak, Manacchi?
:3
- Czy
wiesz, jak wzbudzić zazdrość drugiego mężczyzny?
-
Oczywiście~ W końcu jestem mężczyzną~!
- Nie
wątpię - spojrzenie senpai mówiło co innego.
- Huh? To
znaczy jak? - dopytywała się młodsza.
- Lizanko,
macanki, miśki-miśki, przytulanki, podszczypywanie, sprośności, słodkości,
pikantności... - wyliczyła, aż zabrakło jej palców u rąk. Natomiast Ryoucie i
_____ zabrakło powierzchni twarzy, jaka mogłaby pomieścić pąs wielkości góry
Fuji. - Man mówić dalej?
-
N-niekoniecznie...
- Za co,
bogowie, za co...? - westchnęła cierpiętniczo. - Więc pytam się was, JAK macie
zamiar wzbudzić w Akashim zazdrość, skoro nie zamierzacie robić nawet takich błahostek?!
-
S-senpai... - szepnęła _____. - Mam zwrócić jego uwagę, nie go zdradzać...
- To jedno
i to samo! - oznajmiła tamta surowo i dobitnie, w czym nieraz kazała myśleć
swej kouhai o podobieństwie między senpai i Akashim. - Nie każ mi tego
tłumaczyć. Błagam, czy nie rozumiesz, że w przypadku KOGOŚ TAKIEGO JAK ON należy
uciec się do najwyższych środków? Choć te i tak nie są najwyższe, więc się
ciesz.
- Um...
Dobrze... Skoro to jedyne wyjście - westchnęła, zerkając na Kise.
- Aaale...
- jęknął blondyn, przybierając nieszczęśliwy wyraz twarzy. - J-ja... Ja...
- Co?! Co ty?!
- rzuciła Manami, aż chłopak zbladł. Może nawet osiwieje.
- Ja...
Jeszcze nigdy z nikim... - zarumienił się po same uszy.
O rany.
- SERIO?!
- Że co i
COOO??!!
Kise
wyraźnie się zmieszał taką reakcją.
- N-nie
bądźcie takie zdziwione! N-nie jestem jakąś p-puszczalską dziunią, co sprzedaje
się na lewo i p-prawo! - ledwo przeszło mu to przez gardło.
- A co z
twoim haremem?! - starsza zamrugała, żeby gałki oczne nie wypadły jej z
oczodołów.
- Jakim
znowu haremem?! - Kise był bliski omdlenia. - To tylko fanki!!
Dziewczyny
z trudem pozbierały się do kupy po przeżytym szoku. Więc Ryouta jest nadzwyczaj
cnotliwy... Coś takiego.
Wyprostowawszy
się, posyłając mu wyzywające spojrzenie, Manami zakomunikowała:
- Kise
Ryouta, nadchodzi czas twego rozdziewiczenia~!
- EEEEH??!!
(°д°)
Tymczasem
_____ gryzły wyrzuty sumienia wielkie, jak nigdy dotąd.
- Um,
Kise-kin... - spojrzała przepraszająco na chłopaka. - N-nie zamierzałam...
- Nieważne!
- senpai nawet trochę mu współczuła. Ale tylko troszkę, hehe, więc szybko
postanowiła przejść do sedna. - Dobra, _____, dzwoń do swego rycerza!
- H-hai...
- westchnęła dziewczyna i wyciągnęła komórkę. Niezbyt poręczny sprzęt,
obwieszony masą przywieszek, na szczęście w stonowanym srebrnym kolorze. Wybrała
odpowiedni numer z listy kontaktów i w napięciu zaczekała na odpowiedź. Odebrał
po trzech sygnałach:
- Halo. -
mocny, zdecydowany ton. Borze, czy nawet przez zwykłe moshi-moshi musi być tak przytłaczający?
- ...A,
e-eeto, Seijuurou? T-to ja - zaplątała się w słowach, ale w końcu udało jej się
wydusić zrozumiałe zdanie. Tylko bez paniki, spokojnie!
- Wiem. - odparł
glos po drugiej stronie. Nie musiał dawać po sobie poznać, że jest zirytowany.
Ona to wiedziała.
- Uhm...
J-jak sie masz? - z tego względu starała sie brzmieć jak najbardziej ulegle i
przyjemnie - Nie przeszkadzam?
- Skoro już
dzwonisz, żeby o to - o to czytać jako "o taką pierdołę" - zapytać,
powiem prawdę. Czekam właśnie na transport do Tokio. - osobie postronnej, nieświadomej
prawdziwej natury Akashiego mogłoby się wydawać, iż miły śmiech jaki wydał z siebie
jej chłopak świadczy o żartobliwości. Ona jednak wiedziała! Z tym Akashim nie
ma żartów.
- Och,
naprawdę? To świetnie! - usiłowała zachować rezon, chociaż w środku cala się trzęsła
z obawy, ze sie zbłaźni albo powie cos, co go zdenerwuje, ughh. - Bo wiesz, stęskniłam
się i w ogóle... Więc...
- Przykro
mi, ale raczej sie nie spotkamy. Mam towarzyszyć ojcu na ważnym spotkaniu. - oświadczył
ucinając bezsensowną dlań kwestię.
- Ach... - oklapła.
- N-na pewno nie znajdziesz czasu?
- Nie
sądzę. - odparł, w jego głosie dało się słyszeć rosnącą irytację i
zniecierpliwienie. - To już wszystko?
- Taa.
Wybacz, ze zawracałam głowę. - wycedziła przez zaciśnięte zęby. - Cześć. - nie czekając
na odpowiedz, rozłączyła się.
.- I co, I
co? - blondyn wpatrywał się w nią wyczekująco.
- Pstro, to
znaczy, jedzie do Tokio, ale będzie baardzo zajęty. - westchnęła ciężko. Nie wspomniała,
jak bardzo ja to zabolało.
- ____, mówiłam,
ze tak to się skończy. On nie jest dla ciebie. - oświadczyła z głęboką powaga w
glosie. Nie chciała sprawiać jej bólu, ale nie należała do osób owijających w
bawełnę [przynajmniej w tym opku xD /m].
-
M-Manacchi! - Ryouta wydawał się być absolutnie wstrząśnięty jej postawa.
- Może i
masz rację, senpai - mruknęła tamta pod nosem - ale nie zostawię tak tego. Zrobię,
co sie da, a jeśli i tak... wtedy wygarnę mu prosto w oczy!
- Haha, juz
to widzę. - skwitowała druga z dziewcząt - Tak jak wygarnęłaś mu teraz? Nigdy
mu się nie sprzeciwisz. - teraz to ja bolało w sercu. Za to, ze musi mówić
takie okropne rzeczy. Podeszła do ______, przytulając ją do piersi. -
Przepraszam. Wiem, ze ci na nim zależy. - No właśnie... Ehh.
-
______cchi... - Kise łzy stanęły w oczach - Akashicchi ma niesamowite
szczęście!
- Ma?
Powiedz mu to - dziewczyna otoczyła ramionami sylwetkę swej senpai, przytulając
się z całej siły. Ale nie płakała, nie chciała jeszcze bardziej sie skompromitować.
Pociągnęła tylko nosem. Podniosła głowę - Och... przepraszam. Usmarkałam cię,
senpai. Ta pogłaskała ją po włosach, pocałowała łagodnie w czoło i uśmiechnęła
się ciepło. - Nic nie szkodzi. - odrzekła, nie wypuszczając jej z objęć.
- Nie mam
nic przeciwko byciu twoją chusteczką. - Wtedy jak na zawołanie podbiegł do nich
Kise, oczywiście musząc się wysmarkać w jej ulubiony sweter -,- Czuła się jak
Matka Teresa. Chociaż w sumie nigdy nie wiedziała, jak mogła by czuć się Matka
Teresa xD
- Co
teraaaaaz? - zawodził Ryouta - Wszyscy będziemy nieszczęśliwi!...
-
Przejmujesz sie tym chyba jeszcze bardiej ode mnie...
- Miłość
jest dla mnie ważna, ____cchi. - pociągnął nosem, wciągając resztę smarków.
Nagle zrobiło się mega dziwnie.
Odchrząknęła,
czym zwróciła uwagę obojga zaryczanych - Czas na plan B. Choć nie myślałam, że
tak szybko trzeba będzie go wprowadzić w życie...
- Hai! To
znaczy? - _____ prawie uwiesiła się na ramionach starszej. Nie ukazywała, ze
boi sie jej 'drastycznych rozwiązań' xD
To jednak
nie okazało się aż tak drastyczne jak myślała. Niedługo potem przyjaciółka objaśniła
jej wszystko, a im dalej przez to brnęli, tym więcej nadziei zyskiwała ______.
Nawet Ryouta nie był już tak zapłakany jak przedtem.
- Więc do
jutra, co? Dobrze, ze mamy sobotę~! Paa! - pomachała im, znikając za rogiem.
- Ech,
Manacchi jest szalona. - jęknął model, przytrzymując się za głowę, jakby dostał
kręćka.
-
Może troszkę... ale to najlepsza przyjaciółka na świecie! (*'∀'人) - _____ zabłysły
oczy.
Strasznie spodobała mi się ta część już nie mogę się doczekać dalszego ciągu wydarzeń ,jestem ciekawa jak zareaguje Akashi :) Czekam i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńYukiś jak zwykle skromnie xD
UsuńCiekawość to pierwszy stopień do piekła~ Choć narażanie się Akashiemu może łatwo go zastąpić, nieprawdaż? .3. Zapewniamy, że dalsze wydarzenia przyniosą... hm, delikatnie mówiąc "ciekawy" obrót sytuacji ^ ^
Dziekujemy!
OdpowiedzUsuńjejku, jakie to zabawne :D uśmiałam sie jak stąd do Chin, a to dopiero początek? Ja chce jeszcze!! <3
OdpowiedzUsuńharu~
Świetne :D
OdpowiedzUsuń(a tak wg zaje*iste kwiatki - myszka)
Dziękujemy za miłe słowa ^^
UsuńJa z kolei zapoznałam się z twoim blogiem i muszę przyznać, że piszesz naprawdę fantastyczne kawałki, zwłaszcza opko o Kirze .3.
Dziękuje za miłe komentarze :D
Usuń