Dobry wieczór~♡
Dziś króciutko, bardzo króciutko .3.
Ale nie z Rocchim, zapowiadam bowiem kontinuum w jak najblższym czasie. Tak miło nam sie go pisze ♥
A tak a propo, poniższy snip jest kontynuacją "Bogini" ^^
Miłego czytania, mały dedyk dla Inaby~ ♥
Heh, racja.
Jego wybranka to szczęściara.
Nananananana
Jego wybranka to szczęściara.
Nananananana
my:snippets ~Rokujou Chikage~
Kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa...
Osobiście uważał, że znalazłoby się w tym ziarno prawdy, na dodatek dość spore. Jeśli nie znalazła ona zastosowania do żadnej z osób, jakie mijały go na zatłoczonych ulicach Ikebukuro, to z pewnością mogły odnieść się do niego samego.
Do mnie i mojej _____...
Mniejsza o układ sił, planet i innych pierdółek we Wszechświecie. On i tak posiadał swój własny i to o jego równowagę musiał się martwić. A ostatnimi czasy, tak jak choćby teraz, nie robił nic innegoo poza tym. No bo jak tu się nie turbować, gdy w grę wchodzi miłość twojego życia?
Z tymi swoimi problemami mógłby zgłosić się do Kącika Porad Miłosnych, czy coś w ten deseń... Niee, nie zamierzał, nigdy w życiu. Jeszcze nie zwariował, żeby jeszcze bardziej rozchybotać ten mostek ich związku, na którym znajdował się on wraz z _____. Tak, ta relacja z pewnością przypominała coś takiego, że Chikage nigdy nie mógł mieć pewności, czy stoi na pewnym gruncie.
Od ostatnich wydarzeń ze śliwką pod okiem minęło trochę czasu, kolorki zdążyły też, na całe szczęście, zbednąć. Czy raczej niestety, bo wraz z nimi na intensywności utraciła także uczuciowość _____. Wziuuu, rany się zagoiły, a jej nadskakiwanie, poduszeczkę pod tyłeczek i inne czułości diabli wzięły. Mimo wszystko cieszył się z tego, co mu pozostało. Bo chociaż _____ wróciła do starej siebie, ich relacja wręcz przeciwnie, rozwijała się. Powoli i miarowo, ale ważne, że posuwali się naprzód...
I tu tkwił cały szkopuł. Co niby dalej miał robić? Czy raczej czego nie robić?
Przez jego dotychczasowy żywot przewinęło się wiele panienek, choć teraz wszystkie zlewały się w jedno. Wydawałoby się to nic nieznaczące, a jednak. Rokujou ciążyło to jak nic innego. Czuł się napiętnowany jak... mniejsza z określeniem, jakie cisnęło mu się na myśl.
Minął zegar...
Oż w mordę, ZEGAR! Wskazywał 19:55! Matko, ma tylko pięć minut, żeby dotrzeć na czas!
Ruszył biegiem, a oddychać zaczął dopiero, gdy się zatrzymał. Przystanął dopiero, gdy ujrzał ją, czekającą na niego.
Wyglądała jak wyjęta z innej bajki, napisanej tylko i wyłącznie dla niego. Zerkała w ekran komórki, zapewne sprawdzając godzinę. Spóźnił się, wiedział to po jej minie.
- Hej... - sapnął ciężko, zgiąwszy się wpół. Co teraz? Może jednak nic sie nie stało. Wyprostował się i poprawił kapelusz, jakby usiłując wyglądać lepiej. Świetnie, zachowywał się jak zakochany szczyl. Bądź odważny. Bez ryzyka nie ma... lowelasa.
Zmierzyła go nieco krytycznym wzrokiem, chowając komórkę do przepastnej torby, gdzie raczej wolał nie zaglądać, aby już zaraz obnieść się z falą standardowego chłodu, którym nagradzała go za każde przewinienie. Problem w tym, że sam nie wiedział, co tak naprawdę _____ uważa za niedopuszczalne, oczywiście oprócz tych rzeczy, na jakich zdążył już się wyłożyć.
- Witam. - w jej wykonaniu nie tyle mógł, co musiał nazwać to zwyczajowym przywitaniem. Norma, ale za to jaka bolesna.
- Co tam? - zapytał z braku pomysłu, powoli uspokajając oddech. Prawdopodobnie to również był błąd.
- Czekałam na ciebie. - oświadczyła, odwracając się do niego tyłem. No pięknie, tylko tego brakowało, żeby się gniewała. Jakby mógł w ogóle pozwolić na takie zakończenie.
- Wiec jestem. - odparł, podchodząc do niej. - Czekaj, co robisz? - zaczął ostrożnie, żeby jej nie spłoszyć. Gdyby to zrobił, nie wybaczyłby sobie.
- N-Nie podchodź! - jej uniesiony głos ściągnął na nich chwilową uwagę kilkorga mijających ich przechodniów. Wypruła do przodu jak oparzona, zaciskając kurczowo dłoń na pasku od torby. Zawsze tak robiła, gdy ją denerwował, co nazywała odruchem nabytym. Komentował to jak za każdym razem ze smutnym uśmiechem, aż obrywało mu się tym nieszczęsnym worem pełnym cegieł, skreśl, "niezbędnych rzeczy". Za te cegły też już raz oberwał.
Westchnął ciężko i podążył za nią. Nigdy nie rozumiał kobiet... Ani tych poprzednich, ani jej. Może ma ciotę albo coś w tym stylu. Bez słowa szedł za nią, licząc, że cierpliwość się opłaci i w końcu otrzyma należytą uwagę.
ALE ILE MOŻNA CZEKAĆ? Co z ciebie za facet, jak nie umiesz nawet wziąć spraw we własne ręce!
- Hej, stój - nakazał, przyspieszając kroku. - Skoro mieliśmy się spotkać, to nie uciekaj teraz.
- W-Wcale nie uciekam! - sugestia Chikage odnośnie oznaki jej 'tchórzostwa', a te, nawiasem mówiąc, było przez nią samą nie do przyjęcia, sprawiła, że momentalnie zapomniawszy o narzuconych sobie przed chwilą postanowieniach, odwróciła się w jego stronę gwałtownie. A Rocchiemu ziemia usunęła się spod nóg...
- Nie waż się mówić, że uciekam. Po prostu i-idę sobie od ciebie... Bo... - z każdym następnym słowem jej upór i siła głosu słabły, za to oznaki zawstydzenia tylko się pogłębiały.
- Nie uciekaj - To jej zawstydzenie było takie słodkie!
- Toć, kurna, nie uciekam, idioto. - burknęła, zaciskając dłonie w pięści. Jedną z nich uniosła do ust, zakrywając po części spąsowiałe lico. Odwróciła wzrok, unikając jego intensywnego spojrzenia. Nigdy wcześniej nie czuła się tak skrępowana jego towarzystwem.
- A przedtem mówiłaś co innego, zaprzeczasz sama sobie. - parsknął, już sam się gubił w tym wszystkim, ale trudno. - Co robimy?
Policzki zapiekły ją jeszcze intensywniej, przez co Chikage nie odrywał od niej wzroku. Czując go na sobie jeszcze bardziej się rumieniła, o ile to w ogóle możliwe. Samo nakręcające się błędne koło.
- Nie wiem. - to on ją tu zaprosił, niech więc weźmie za to odpowiedzialność.
- Więc może chodźmy na spacer? - zaproponował, chociaż nie miał pojęcia, dokąd mieliby pójśc. Nie znał Ikebukuro aż tak dobrze, przynajmniej wiedział, co jej pokaże, gdy zaprosi ją do Saitamy.
- ...niech będzie. - potaknęła ze skinięciem głowy. Trzymała się parę kroków za nim, co trochę utrudniało kwestię spacerku.
Poszli więc w jedyne miejsce, które znał Chikage, czyli w głąb miasta do pewnej knajpki z sushi prowadzonej przez dziwnych ludzi. I wypelnionej dziwnymi ludźmi. Wcale sie nie zdziwil, gdy zobaczył niedawnego przeciwnika z jego kumplami.
Co najciekawsze, a i najbardziej zatrważające, _____ bez żadnego sprzeciwu tolerowała poczynania dwójki z nich, mowa o tym wąskogałym piromanie i psycholce w ciuchach a la zakonnica, choć do tej z jej fantą było jej daleko. Rokujou zacisnął szczękę, aż zęby mu zgrzytnęły, kiedy _____ znalazła się pomiędzy tymi szajbusami. I czemu, kurna, tak blisko!?
- _____-chan! Miło cię widzieć! - yaoistka imieniem Erika zaraz osaczyła dziewczynę, ku zgrozie Chikage. Ale ona to pikuś, gorzej z tym kolesiem o wężowym ryju! Wygladał jak bezdomny z tym swoim dresem i podejrzanym plecakiem! I co to w ogole znaczy "Hyayaya"?!
- Witaj, Karisawa-san. Jak się miewasz? - szczery uśmiech na twarzy _____ jak i formułka grzecznościowa tym bardziej dobiły Rokujou. Poczuł, jak w kieszeni scyzoryk mu się otwiera, czy raczej kabutowari. Ooooh, jak bardzo żałował, że akurat nie ma go pod ręką...
- Hyayaya! Właśnie rozmawialiśmy o kanonie starszego brata, i uważam, że Kadota-san jest idealnym przykładem! - wtrącił się "bezdomny" i zbliżył niebezpiecznie do ____.
Po moim trupie! Scyzorykiem też mogę walczyć! [taa, szkoda że nienamacalny xd /m]
Ale nie powalczył. Kadota poskromił swego podopiecznego,
- Ludzie, nie gadajcie o tym publicznie. W ogóle to cześć - skinął głową do Chikage, podobnie uczynił kierowca grupki. Odpowiedział im podobnym gestem, ale roztargniony w ogóle mie zwracał na nich uwagi.
- Starszego brata...? - _____ oblukała Kadotę uważnym spojrzeniem od góry do dołu. Doskonale wiedziała, o czym mówią Karisawa i Yumasaki. Mimo to nie omieszkała się podrażnić trochę z Chikage, choćby kosztem pomęczenia Kadoty - Mnie Kadota-san pasuje raczej do kanonu idealnej japońskiej matki.
- CO?! - tamtemu opadła szczęka, a Togusa zaczął chichotać. Nawet śmiertelny wzrok lidera go nie uciszył. Natomiast para otaku piała z zachwytu nad pojętnością uczennicy xD
Chikage raczył się ledwo uśmiechnąć.
- A co myślicie o tym oto panu? - posłała w stronę Rocchiege sugestywne spojrzenie - Do jakiego kanonu wam pasuje?
- Seme!
- Och... - mina jej zrzedła. Zmarszczyła brwi, cmokając z lekką irytacją. Jakby coś jej nie podeszło...
- Idziemy. - nie zamierzał dłużej słuchać tych bzdur. Złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, nie racząc się nawet pożegnać.
- C-Co robisz? - mimo zdumienia, nawet nie oponowała. Zignorowała nawoływania Karisawy i Yumasakiego, zdając się na Rocchiego, który przyspieszył tempo do tego stopnia, że gdy wreszcie znaleźli się na zewnątrz, a następnie zatrzymali za najbliższym rogiem, kapelusz przekrzywił mu się, co tylko dodało jego osobie zawadiackości. I cholernego uroku.
- Niiic, po prostu poza Kadotą... nie bardzo mogę ich znieść. - mruknął, poprawiając nakrycie głowy. Nawet się nie zdyszał za bardzo.
- No pewnie. W końcu jesteś jego seme. - mruknęła z goryczą. Nie obchodziło jej, jak bardzo infantylnie wygląda jej zachowanie. Usiłowała wyrwać rękę z jego uścisku, ale nie pozwolił jej na to. Co to to nie. Zamiast tego przyszpilił ją do muru i to dosłownie, bo poczuła za sobą zimno gołej ściany. W sumie wcześniej nie spostrzegła, gdzie dokładnie się znajdują. Nie rozpoznawała tej uliczki, co akurat stanowiło normę, biorąc pod uwagę liczność podobnych jej alejek w tak rozległej metropolii. Nagle poczuła się osaczona i przytłoczona, nie przez ciasnotę owego miejsca a stojącego przed nią Chikage, którego oczy dosłownie płonęły. Wbrew własnym przewidywaniom nie oderwała od nich wzroku, zwyczajnie nie potrafiła.
- Jego seme? Co to, u diabła, jest? - zmarszczył brwi, nie będąc w temacie. - Na pewno nie jestem niczym, co należy do niego, powinnaś to wiedzieć.
- W-Więc do kogo? - zaryzykowała pytanie. Serce waliło jej jak młotem, na dodatek Rocchi tak blisko nie ułatwiał oddychania. Dosłownie ją uwięził.
- Do ciebie, nierozumna kobieto - westchnął z niecierpliwością.
Aż zaparło jej dech, gdy mózg raczył przetworzyć zasłyszane odeń słowa. Odebrało zdolność mowy, jasnego rozumowania. Następne sekundy i ich następstwa były z jej strony impulsywnymi, nieprzemyślanymi czynnościami, choć zwykle miała w zwyczaju najpierw myśleć a potem dopiero robić cokolwiek. Jednak w chwili, gdy ich usta złączyły się w jedno... Zapomniała o wszystkim. Siła tej pieszczoty wyparła z niej dotychczasową osobowość, całe jej człowieczeństwo, zamieniając w jakieś zwierzę spijające łapczywie z ust Rocchiego pokarm mający zapewnić jej przetrwanie. Tak właśnie odczuwała w tym momencie.
I jak tu nie uważać jej za boginię? Te jej usta, tak bardzo słodkie i namiętne, a zarazem tak czyste i nieskalane, chyba że przez niego. Nikomu innemu nie pozwoliłby się do nich zbliżyć.
Czując, jak drżące ramiona _____ obejmują go za szyję, naparł na nią mocniej. Oparłszy rękę o ścianę po lewej stronie ukochanej, pogłębił pocałunek, chwytając ją wolną dłonią za podbródek i przechylając głowę. Fedora podjechała mu lekko do góry, zderzając się uprzednio z czołem dziewczyny. Rozdrażniony, strącił kapelusz szybkim ruchem, a ten upadł na ziemię u ich stóp. Teraz miał to centralnie tam, gdzie słońce nie dochodzi, liczyła się jedynie _____ i łącząca ich bliskość. Ich języki, to złączone, to znów rozdzielone, jednak nie na długo, gdyż Rokujou jak i _____ pilnowali, aby żadne z ust nie pozostały bez opieki.
Kiedy już się oderwali, Chikage nie mógł powstrzymać wyszczerzu. Podniósł kapelutek i nasadził go sobie na głowę, baaardzo ukontentowany. Musiał zadbać, żeby to zdarzało się częściej.
Tymczasem pani jego serca starała się przywrócić swemu ciału stan na tyle przyzwoity, by pozwalał on na dalsze pełnienie podstawowych funkcji życiowych. Ugh, trudne zadanie, kiedy już zasmakowało się czegoś o wiele lepszego. Cała zaróżowiona oblizała wargi nabrzmiałe od pocałunku sprzed chwili, obserwując przy tym uważnie uśmiechniętego od ucha do ucha Rocchiego.
- Mam świetny pomysł... - stwierdził, mrużąc oczy. Robienie takich rzeczy na ulicy nie było zbyt komfortowe, prawda? Dlatego właśnie postanowił temu zaradzić. - Pojedźmy do mnie.
Nie. Jednak nici z zapanowania nad swoim ciałem. Oddech _____ stał się jeszcze szybszy i bardziej urywany, jakby ją stado sępów goniło. Czy raczej jeden, pragnący wysępić coś więcej. Na samą myśl o tym, co mogło się wydarzyć, serce trzepotało jej w piersi, a gdzieś w środku narastała ekscytacja, oczekiwanie i nieznośne uczucie pustki, jaką pragnęła jak najszybciej wypełnić.
Jak najszybciej...
Z błyszczącymi oczkami zapytała szeptem:
- A czemu nie do mnie...? Przecież jest bliżej...
- Ale u mnie jest lepiej. I ciekawiej. - wyszczerzył się - Baaardzo chciałbym, żebyś przyszła.
- Aż tak bardzo, że jesteś w stanie zaryzykować, że wyjdę z nastroju? - rzuciła zalotnie wprost w jego wargi, a przy okazji nie poznając samej siebie. Miłość podobno potrafi odmienić człowieka, ale w to akurat nigdy nie wierzyła. Nigdy nie dane było jej zaznać smaku prawdziwego uczucia. Nie wiedziała, czy to fascynacja, chwilowe zauroczenie, a może urok pierwszego w życiu mężczyzny, który zainteresował się nią na tyle poważnie, aby nie dawać jej spokoju w każdej sferze życia, nawet w snach. A teraz proszę, coś takiego...
Walić to, pomyślała, idąc na żywioł. Na żałowanie przyjdzie czas później, wtedy się pomartwi.
- To zależy, co masz do zaoferowania. - dodała.
- Same przyjemne rzeczy. Zresztą, zobaczysz sama. Chodź! - chwycił ją za rękę, delikatniej niż poprzednio, i zaczął ostrożnie prowadzić ulicą jak najdroższy skarb.
Nie odpowiedziała. Milczała. Z własnego wyboru. Ale nie dlatego, że się fochnęła, jak to miała często w zwyczaju. Nie dlatego, że odczuwała zażenowanie. Po prostu najzwyczajniej w świecie nie musiała się odzywać, aby on wiedział.
Że wyraziła zgodę. Że pragnie go tak samo, jak on jej, a może nawet mocniej. Że nieważne co się stanie, póki mają siebie nawzajem.
O jutro będą się martwić... Ale to dopiero jutro : )
Hyy!! *^* Dedyk dla mnie? *czuje się zaszczycona* Ojejku dziękuję ;3
OdpowiedzUsuńNo to do rzeczy~ Walker jak bezdomny xdd? Haha no cooo, biedak, najpierw my go zjechałyśmy po wyglądzie a teraz Wy, a taki zły to on nie jest, więc czemuż on cierpieć musi~? ;^; hyayaya~
Nie no serio seme hahah Bodbijacie moje serducho po raz któryś .3.
ROCCHI BOSKOŚCI JEDEN ! Boże jaki on tu kochany *^* Tak, tak i jeszcze raz tak! Bishowska bomba i jego teksty ;3 Same przyjemne rzeczy, co~? Chcę więcej x3
"- Jego seme? Co to, u diabła, jest? - zmarszczył brwi, nie będąc w temacie. - Na pewno nie jestem niczym, co należy do niego, powinnaś to wiedzieć.
- W-Więc do kogo? - zaryzykowała pytanie. Serce waliło jej jak młotem, na dodatek Rocchi tak blisko nie ułatwiał oddychania. Dosłownie ją uwięził.
- Do ciebie, nierozumna kobieto - westchnął z niecierpliwością.
Aż zaparło jej dech, gdy mózg raczył przetworzyć zasłyszane odeń słowa." - To definitywnie jest niesamowite *^*
Kocham Was~
PS manami, u nas ciąg dalszy konwersacji i się do niej dołączyłam~
Jejku, jejku, jejku~♥
UsuńInaborza, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że podzielasz tę piękną miłość do Rocchiego *^* Ale to jeszcze nic! Najlepsze jest to, że Yukiś jednak NIE WYJEŻDŻA! Na początku myślałam, że jaja sobie robi, bo prima aprilis, nie? Ale... Ostatecznie okazało się, że serio NIE JEDZIE! A to znaczy spędzanie z nią całego wolnego 24/7 ♥♥♥ Borze, jaka ja jeste, happy! Tak bardzo, że mogłabym górę Fuji razy pierdyliard przenieść na plecach! :D
Cieszę się, że Ci się podobało, mogę tylko zdradzić, że w małej kontynuacji "Bogini" doczekasz się... No wiesz *^* ♥♥♥
Konwersacja, lecam do Was *o*
Walker wygląda jak bezdomny - przez bluzę i plecak, w którym nosi podejrzane piromańskie gadżety. Co nie zmienia faktu, że jest fajowy. :) I buźkę też ma niezłą.
UsuńA Chikage to wiadomo!
Dzięki za komentarz :D
(muszę pisać emotikony, żeby nie wyszło niemiło... dziwnie mi z tym.)
Owszem bije od Cb chłod, jak na Antarktydzie XD Ale ja wiem, że potrafię roztopić ten lodzik, poza tym on jest fikcyjny~! ♥♥♥ Yay, Yukiś taka kawaii ♥
UsuńNic nie bije, senpai! Nabijamy sobie komentarze bez potrzeby...
Usuń////////
Ojej, Yukiś, wcale nie musisz ich pisać x3 tak słodko~
UsuńInternet się nie słucha ;-; (Ja z kolei ich ostatnio naużywam. Dałaś mi do myślenia, heh)
Ooo~ To ja już chcę kontynuacjeee! *^* hehe, trafiłam na czas jak jesteście obie *podziw, że się udało* Podzielam szczęście z braku wyjazdu, to świadczy tylko o dobrych skutkach~
UsuńJak kontynuacja, to ero, a jak ero, to senpai...
UsuńTeż się cieszę, dni, które miały być wyjęte z życia, jednak nie będą. Ufff!
Yukiś, nic sobie nie nabijemy bez poczeby, po prostu rozmawiamy z najukochańszymi gośćmi ♥ A skutki będą, oj będą ^^ *zaciera łapki* I to mega dobre ♥
Usuń