Zaczynamy sezon z Haikyuu!!, yay~! ♥ Co nie znaczy, że nie będzie innych, hai, hai...
Noya to mój najukochańszy monsz z Haikyuu *^* A całość snipa jest tak cholernie urocza, że aż rzygam różem, płatkami wiśni, whatever ♥ Yukiś się spisała ♥
Nie kwestionuje tytułu, bo pasuje ideanalnie xD Nawet jest taka piosenka, totalnie przecukrzona ale i tak zajebista~♥ Dziś humoru już nic mi nie popsuje, mamy piątek, mamy wiosnę, mamy Yukiś, mamy Noyę, no kurna! Czego chcieć więcej!? Chyba tylko lata i wakacji~
Niedobrze, napaliłam się *o*
Niedobrze, napaliłam się *o*
Jakoś nie wydaje mi się, żebym umiała oddać jego charakter, ale dobra. Przynajmniej napisałam cokolwiek niezałamującego. Tak myślę. Fajnie by było utrzymać ten stan rzeczy.
Marzę o wakacjach, a niedługo egzaminy...
Sakura Kiss
- Yuki-chan,
nie zostawiaj mnie~! - piszczałam rozpaczliwie, patrząc jak przyjaciółka znika
za rogiem. No pięknie. Yuki miała mi pomóc, a nie jeszcze bardziej pogrążyć!
Cóż, czasem ich sposoby myślenie mijały się ze sobą, co nie znaczyło, że nie
potrafiły się dogadać, wręcz przeciwnie. Yukiś była w tym związku tą
spokojniejszą, rozważniejszą, innymi słowy lepszą! Nawet w sportach... Tak, ale
to dlatego, że ja jestem totalną ciapą. ;-;
Pewnie
dlatego tak bardzo zaskoczył ją fakt, że udało mi się na własną rękę dokonać
CZEGOŚ TAKIEGO!
Jezz, po co ja to robiłam, biadoliłam w myślach.To znaczy po co właziłam na to pieprzone drzewo, to jest potężną wiśnię rosnącą na tyłach sali gimnastycznej liceum Karasuno. Wiśni, która wiosenną porą - czyli dzisiejszą - okryła się tonami różowego kwiecia, niczym jakaś panienka wybierająca się na randkę z ogrodnikiem.
Cóż, ja nie marzyłam o randkowaniu z takimi typkami, mojemu obiektowi westchnień daleko było do zainteresowania się kwiatkami i innymi takimi, zresztą mi też. Jedynym, co ciągnęło go ku ziemi, była piłka. I zażarta wola walki, która nie pozwalała jej dotknąć podłogi.
Taa, już wiecie na sto procent. Wybrankiem mego skromnego serduszka jest Nishinoya-senpai.
Ten sam, którego udało mi się wyczaić przez szybkę tylko dzięki temu, że jak jakaś małpa skończyłam na wyżej wspomnianej wisience. A jej kwiatuszki stanowiły idealną konspirę, tak stwierdziła Yuki.
Niestety każdy medal ma dwie strony, a ta pozytywna (obserwacja Nishinoyi-senpai) już dawno przestała być przeze mnie dostrzegana. Teraz liczyło się tylko jedno - zejść z tego jebanego drzewa, zanim się okaże, że trzeba będzie wzywać straż pożarną jak do jakiegoś kota.
Co za wstyd!
Wstyd to dopiero będzie. Znalazłszy ją tu, Yukiś pobiegła po "pomoc". A to oznaczało jedno: kogokolwiek sprowadzi, czy to nauczyciela czy pierwszego lepszego ucznia, jutro cała szkoła będzie gadać o mnie w roli małpki skaczącej po drzewach -.-
Wtedy moje szanse u Nishinoyi-senpai spadną z zera do minus nieskończoności!
- Hej, _____. Żyjesz tam? Pomoc już nadeszła. - mimo że jej głos ledwo było słychać z mojego (kiepskiego) położenia, drgnęłam na jego dźwięk, przez co omal nie puściłam się gałęzi. Kurna! Ale by było, gdybym spadła na tego biedaka, którego przyprowadziła...
Ze zgrozą uświadomiłam sobie, że to nie był nikt inny jak sam Nishinoya-senpai.
Oczywiście. Typowe. Powinnam była się domyślić, że Yuki mi to zrobi. I zawczasu
uciec z drzewa, choćby za cenę skręconej kostki albo innych obrażeń.Niestety, lajf is brutal.
- Nadeszła, nadeszła! Heej, nie płacz, bo Noya-senpai się tym zajmie!
Spaliłam cegłę, wtulając się kurczowo w pień drzewa jak jakiś koala. Choć do ich słodyczy z pewnością wiele mi brakowało. Nawet nie zastanawiałam się, jak muszę teraz wyglądać w oczach senpaia >////<
- Sprawa jest poważniejsza, niż myślałem. - senpai zatarł ręce, wcale nie zmartwiony moim stanem - Tajeess, nic się nie martw, _____, idę ci na ratunek~!Borze sosnowy, akurat teraz?
Yuki-chan, zabiję cię.
Ale najpierw sama się zabiję, dopiero potem przyjdę mścić się z zaświatów!
- Ż-żyję... - wymamrotałam, przytulając się policzkiem do kory. Zostaną ciekawe wzorki, zdałam sobie sprawę.
Hói z tym.
Jednak słowa pobrzmiewające echem w mojej głowie - "Noya-senpai się tym zajmie..." - sprawiły, że miałam ochotę wspiąć się jeszcze wyżej, może nawet do samego nieba.
Po chwili zaczął wdrapywać się na drzewo, a tymczasem Yuki czmychnęła w sobie tylko znanym kierunku. NIE! Tylko nie to!
TAK~! TYLKO TO~! ♥
- Rany, rany. Jakim cudem weszłaś tak wysoko? I po co? - mamrotał i stękał, wspinając sie pod górę, ku mojej zgrozie ale i zachwytowi. Zamarłam, patrząc jak zbliża się coraz bardziej...
Rozdarta między pragnienie znalezienia się jak najbliżej niego a zarazem
spieprzenie jak najdalej, poczułam, jak moją duszę wywiewa razem z mózgiem. Jak
w transie wpatrywałam się w mojego ukochanego senpaia zbliżającego się ku mnie.
Coraz bliżej, bliżej i bliżej. A im bliżej, tym moje serce mocniej dudniło w
piersi, krew krążyła szybciej... Sami wiecie, pierdyliard typowych objawów
zakochania.Bądź nieodkrytego jeszcze schorzenia o podobnych cechach.
- Are? - rozejrzałam się, nigdzie nie widząc Nishinoyi-senpai. Może tylko coś mi się przyśniło? W takim razie czemu aż tak mocno pieką mnie policzki...?
Bo to naprawdę… ToT
…prawda?
Kużwa. Po. Co. Słuchałam. Wewnętrznego. Głosu. Który. Kazał. Mi. Spojrzeć. W. Dół. PO CO?!Senpai siedział na ziemi, tuż pod drzewkiem, podpierając się rękoma o trawniczek. A ja spoglądałam nań z góry, nie mogąc się powstrzymać. Pieprzyć wstyd. Pieprzyć to, co zaszło przed chwilą, nic mi nie przeszkodzi w podziwianiu ósmego cudu świata~! ♥
...? Zaraz... Co tak właściwie zaszło?
I wtedy wszystko mi się przypomniało. Przed oczyma pojawiła się retrospekcja sprzed zaledwie kilku sekund. Nie dziwota, że o nich zapomniałam.
Każdy zapomniałby o borzym świecie, gdyby jego ukochany go pocałował.
JEZZ, SERIO? ./////.
Oczy poszerzyły mi się jak spodki, gdy uświadomiłam sobie, jak do tego doszło. A doszło najwidoczniej z mojej inicjatywy! Bo to ja wychyliłam głowę w przód, gdy senpai znajdował się na wyciągnięcie ręki, skreślić, ust.
- Senpai, gome~! - pisnęłam przerażona, widząc jak chłopak ociera wargi, jakie jeszcze przed chwilą muskałam własnymi - T-To było niechcący...!
Zero złej woli z mojej strony, totalnie bezmyślnie, machinalnie, odruchowo, przypadkowo, z rozpędu, na automacie! >///<
- Czekaj, jeszcze raz. - miał na myśli wejście na drzewo, czy cos innego?! Nie miałabym nic przeciwko, ale chyba nie o to chodziło. Po kilku chwilach znalazł się już na gałęzi, na której tak nieszczęśliwie utknęłam. Super, już po mnie... - Dawaj, to nie będzie straszne. - mruknął lekko zawstydzony - Jak wejdziesz mi na plecy, chyba jakoś damy radę.
WTF.
- A-Ale... - bąknęłam, nie wiedząc, co począć. Krzyczeć z radości czy przerażenia? Śmiać się czy płakać? A może wszystko naraz, tak będzie najlepiej. Jednak zamiast tego, czym zaskoczyłam samą siebie do imentu, posłuchałam senpaia i bez oporów usadowiłam się na jego plecach. Ot tak, po prostu, jakby stanowiło to najbardziej oczywisty fakt na świecie. Starałam się nie myśleć o szalejącym w mojej piersi sercu, o tym jak mną telepie na wszystkie strony jak i o tym, że, jakby nie patrzeć, ujeżdżam Nishinoyę-senpai...
OMFG~! .////. Musiałam złapać go od tyłu za szyję i wtulić się kurczowo w plecy, inaczej przepadłabym z kretesem na tę myśl, kończąc jako mokra plama na twardym gruncie.
OMFG~! .////. Musiałam złapać go od tyłu za szyję i wtulić się kurczowo w plecy, inaczej przepadłabym z kretesem na tę myśl, kończąc jako mokra plama na twardym gruncie.
Generalnie rzecz biorąc, już przepadłam. Z chwilą, gdy w nozdrza wdarł się obezwładniający zmysły zapach senpaia, którego nie sposób było zidentyfikować w sposób inny, aniżeli „obezwładniający zmysły zapach senpaia”. Bo na co komu zwyczajowe nazewnictwo branży perfumeryjnej.
- No to wio! - stwierdził nerwowo i zaczął zsuwać się w dół po pniu. Potem nie odezwał się już ani słowem. Czyżby... gyah, znienawidził mnie za to wszystko?! NIEE~! W duchu modliłam się już tylko o to, żeby to wszystko nie skończyło się tragicznie...
Ani się obejrzałam, a wylądowaliśmy na ziemi, i żadna tragedia nie miała
miejsca. Senpaiowi chyba nie było zbyt wesoło, sądząc po jego minie. Mi zresztą
też, w głębi duszy cała rozpaczałam.- Przepraszam za tę całą f-fatygę, Nishinoya-senpai! - ukłoniłam się przed nim nisko, modląc się w duchu, by niebiosa, Bór Sosnowy, góra Fuji i inne borze atrybuty mi dzisiaj sprzyjały - Proszę, wybacz!
- Nie ma sprawy. Przecież nie zostawiam kouhaiów w potrzebie... – bąknął - Noya-senpai zawsze pomaga! - próbował powiedzieć to ze swą zwyczajową błazenadą, ale... coś mu nie wyszło.
Naprawdę wszystko w porządku~? Nie oberwie się mi?
No tak...
Miałam ochotę przyłożyć sobie z otwartej dłoni w czoło i to z całej siły. Przecież zapomniałam o najważniejszym - Nishinoya-senpai nie jest przecież taki... no wiecie, potworny, okropny, żeby tak się od razu wpieniać nie wiadomo za co. Nie jak ten mroczniak Kageyama z mojej klasy. Yuki miała mocno poronione we łbie, podkochując się w nim.
ZARAZ... Senpai się nie przejął… To znaczy, że ten kisiak był dlań aż tak nieznaczący? T.T Toć to dla mnie (nie)spełnione marzenie, największe z największych, najskrytsze z najskrytszych. A dla niego nic? Zero? Null? Totalne nada?!
- Aż tak źle całuję, senpai? ;_; - palnęłam bez zastanowienia z oczami szklącymi się od łez.
- C-co?! - podskoczył, spalając buraka. Czy tam cegłę, whatever. - Nie, wręcz przeciwnie!...
Gdy tylko te słowa opuściły jego usta, przeraził się jeszcze bardziej. Wtf, to chyba ja powinnam tak zareagować? A tu role się odwróciły, no proszę.
Niewidzialne skrzydełka zatrzepotały, unosząc mnie w górę.Ej, ej, dziewczyno, dopiero co zeszłaś na ziemię, a już uciekasz z powrotem? Ogarnij się trochę!
Ocknąwszy się z transu, wydałam z siebie coś na kształt westchnienia skrzyżowanego z jękiem. Mój głos przepełniała niewysłowiona ulga.
- W-wiesz, to było po raz pierwszy, senpai... Więc... Cieszę się, że właśnie z tobą... - mruczałam nieskładnie. Pomińmy już rumieńce, szalejące serducho i inne takie, ile można o tym mówić, skoro i tak wiadomo, że nie przestanę tak się czuć!
- A-ach tak? Cóż... Ja też. - przyznał, wbijając wzrok w ziemię.
Eh? CO? Czy ja się przesłyszałam? Może senpai powiedział "Ja nie"? Przecież to by było zbyt piękne. Ale nic nie wskazywało na to, że żartował albo powiedział coś innego.
- P-Przepraszam... - puściłam z uszu parę, chcąc zapaść się pod ziemię. Nie, jednak nie! Pąs Nishinoyi-senpai skutecznie mi to wyperswadował - Więc... Eeeto... - zapadła niezręczna cisza. Taka, kiedy to człowiek rzeczywiście czuje się tak, jakby ucięli mu ręce, te przysłowiowe. Los w twoich rękach, sratata. I tak nie mogłam zrobić nic więcej poza... Poza tym co zrobiłam~!
- W porządku... M-może.. eeto, przyjdziesz jutro na mój trening? Jeśli chcesz oczywiście, nie żeby coś, jeśli jesteś zajęta, ehe... - zaplątał się, ale mi od razu serducho skoczyło do góry. YAY!
- SERIO~? *.* - nie no, z wrażenia myślałam, że się posikam, jak jakaś gówniara co zobaczyła na żywo swojego idola. W sumie nie było to tak znowu dalekie od prawdy - Jezz, TAK~! ♥ Na pewno przyjdę~! - nie przejmowałam się już tym, jak bardzo psychopatycznie, skreśl, entuzjastycznie muszę brzmieć. A także wyglądać, śliniąc się niemiłosiernie - Koniec z włażeniem na drzewa, miejsce dla VIP-ów zaklepane~
- Eh?! Trzeba było tak od razu! - krzyknął zaskoczony. To już i tak nie miało znaczenia, bo zostałam ZAPROSZONA. Taaaaak!
Hm, zdaję się, że w najbliższym czasie przeprowadzę się do sali gimnastycznej.
Oooooch *.* to było słodziachne <3
OdpowiedzUsuńAz sie dziwie, ze nikt jeszcze ni skomentowal
wiec ja zrobie to pierwszam ha!
kocham haikyu i milo by bylo poczytac wiecej z nimi wszystkimi ^^
//Yumeka piszaca z telefonu ;-;
Też się dziwię, Haikyuu jest fajowe. Dzięki.
Usuń^.^ 666/10 :) Wspaniały :')
OdpowiedzUsuń