To prawie jak moje marzenie, nienawidzę basenów... Nie mam Rina, który mi pomoże :(
Ode mnie zero na temat Rina, więcej gderania odnośnie informacji. Nie muszę chyba tłumaczyć, skąd opóźnienia. Szkoła, szkoła, sratata. Wszystkie kwestie jej dotyczące nawarstwiają się, zamieniając w kupę problemów, a nas w kupę kota srającego na pustyni. Nie proszę o wyrozumiałość, nie macie w obowiązku nas nią obdarzać.
Hm, jakoś poważnie tutaj... ._.No nic, miejmy nadzieję, że nadejdą lepsze czasy. I oby jeszcze przed wakacjami.
Miłegooo~~~♥
mypersonal ~Matsuoka Rin~
Sposób na rekina
Zawsze myślałam, że sprawy uczuciowe są prywatne i nie należy się do nich wtrącać... Cóż, moi kumple diametralnie zmienili ten pogląd.
- To ty nic nie rozumiesz, _____! - Matsuoka Gou, moja przyjaciółka, potrząsnęła energicznie głową w geście dezaprobaty, a kucyk bujał się to na prawo, to na lewo, gdy trzęsła się dalej. Uwielbiała się "trząść", to znaczy tak właściwie wtykać nos nie tam gdzie trzeba. A przez nią kolejne cztery nosy zostały wtajemniczone, choć Haru właściwie możemy odliczyć - on i tak był zainteresowany tylko i wyłącznie swoją jedyną kochanką, wodą rzecz jasna. Nie rozumiałam jego fascynacji tym... mokrym, okropnym czymś... Ale wiedziałam jedno! - Musisz nauczyć się pływać! Sama tak powiedziałaś! - zarzuciła mi czerwonowłosa - Więc teraz nie narzekaj, bo chcemy ci pomóc w zauroczeniu mojego braciszka!
- Spokojnie, nie kłóćmy się w takim momencie. - odezwał się przyjazny jak zawsze Makoto. Nieraz zazdrościłam mu tego optymizmu. Jakbym miała go w sobie tyle co on, już dawno rozpoczęła bym nagonkę na obiekt moich westchnień.
Taak, mowa o najukochańszym braciszku mojej przyjaciółki, a zwie się on Matsuoka Rin.
Cóż mogę o nim powiedzieć? Z wyglądu podobny do siostry, choć oczywiście Gou nie była tak przystojna xD I nie tak szorstka. Trzeba jednak przyznać, że Rin potrafił pokazać klasę... No i posiadał imponującą kolekcję szczęk rekina. Nie w domu. W gębie.
- Ale Gou! Nawet jeśli, to nie powód, żeby tak brutalnie kazać mi robić coś, czego nienawidzę - wycedziłam, choć to i tak na nic. Już nie mogłam się wywinąć od WEJŚCIA DO BASENU -,-
- Eeeeeee, _____-chaaaaan! Jak możesz nienawidzić wodyyyyy! ;_; - wrzasnął blondasek z ADHD (jeszcze niezdiagnozowanym, ale szeroko znanym), Nagisa. Przy okazji rozchlapał dookoła mokrą plamę.
- Normalnie, raczej ciężko lubić coś, co zagraża twojemu życiu. - skrzywiłam się, zerkając na niego z niesmakiem. I tak to do niego nie przemówiło. Ale on umiał pływać, nie był w stanie mnie zrozumieć.
- ... - rozległ się chlupot, któremu zawtórował cichy jęk, kiedy spokojnie kołysząca się woda przyniosła Haru na skraj basenu. Chłopak pogrążony w swoim świecie nie zauważył, iż znalazł się przy samej krawędzi, przez co uderzył głową w betonową ściankę.
- A nie mówiłam? - wycedziłam przez zęby, powstrzymując dreszcz.
Haruka-senpai! - Ryuugazaki nachylił się nad basenem, przy okazji eksponując oczojebne motyle skrzydła widniejące na jego kąpielówkach. - Wszystko w porządku?!
Nanase otrząsnął się z "szoku", nie zmieniając wyrazu twarzy nawet na moment. Gou westchnęła ciężko, a Makoto zaśmiał się dobrodusznie.
- Kiedy stawisz czoło temu lękowi, poczynisz pierwszy krok naprzód. - oświadczył z uśmiechem. Moja głupota nakazała odpowiedzieć tym samym, jako że i tak usłyszałam to na swój sposób.
"Kiedy stawisz temu czoło, staniesz obok Rina". To właśnie moja motywacja.
- _____, nie ma mowy, żeby ci się nie udało. - Gou poklepała mnie po plecach.
- Spoczko. Gdyby było inaczej, musielibyście fundować mi wieniec pogrzebowy. - zauważyłam zgryźliwie, poddając się. - Okej.
- Yayyyy~!! - podskoczył nies- znaczy Nagisa. Przy okazji rozchlapał wodę na wszystko dookoła, w tym mnie, na co otrząsnęłam się jak pies. - Dobra decyzja, _____-chaan!
- Ehehe... Mogłabyś wykrzesać z siebie nieco więcej entuzjazmu, ______. Rin... No wiesz, wątpię, żeby chciał marnować czas, widząc twoje nastawienie. - Jako jego siostra, Gou naprawdę musiała znać się na rzeczy. Znaczy na swoim bracie. Mniej więcej.
- Wiem, że słyszałaś to już wielokrotnie, ale woda naprawdę nie gryzie. - Makoto zerknął na mnie przepraszająco, a uśmiech nie opuszczał go ani na moment.
- Dobra... - mruknęłam potulnie, argument o Rinie wytrącił mi z ręki cały oręż. Co miałam zrobić?
Dla niego mogę wejść do tego basenu, trudno. -,-
- No to, chłopaki, życzcie naszej _____ powodzenia! - rozkazała żywiołowo Gou - Na szczęście!
- Taaak! - blondas uniósł kciuka w górę. Zwiesiłam głowę, ale jakoś zdołałam się uśmiechnąć.
- Ganbatte. - uśmiech Makoto wcale nie sprawił, że poczułam się lepiej. Podobnie jak i przemowa poruszonego moim poświęceniem Reia.
- Jeżeli tylko włożysz w to całą siebie, dasz radę! - odkąd przyłączył się do chłopaków i Gou, nie poznawałam go, ale mniejsza z pierdołami. Gdyby wiedział, czemu tak się poświęcam, zapewne nie pochwalałby tego. X"D [ale kogo to obchodzi xd /m]
- Okej, chłopaki. Dzięki. - świadomość niebezpieczeństwa zeszła na dalszy plan, gdy już zaakceptowałam swój los.
- A tamten łobuz nic nie powie. - mruknęła pod nosem Gou, zakładając ręce na piersi. Posyłała w stronę Haruki gniewne spojrzenia, lecz to i tak nie pomogło. Jakby w ogóle istniała możliwość odwrócenia uwagi Nanase (czego absolutnie nie wymagałam!), jeśli w pobliżu znajdowała się woda, choćby w znikomych ilościach.
Dam sobie radę. Jakoś...
~***~
Zmieniam zdanie.
Nie, kurka wodna, nie dam rady! Choćby mi grozili papierowym kilofem do wydłubywania oczu.
Gou mówiła, że wszystko załatwione! A ja tu dowiaduję się nieciekawych rzeczy.
- Jeżeli dowie się na miejscu, nie ucieknie tak łatwo. - zapewniła mnie przebiegle czerwonowłosa. No tak, w końcu to ja, _____, od której wszyscy spieprzalają jak najdalej.
- Jesteś pewna? - że ja nie ucieknę, chciałam dodać, ale to było zbyteczne. Wiadomo, że skoro czekałyśmy na Rina, to nie ma takiej opcji. Wehhh. Faceci potrafią być utrapieniem, i to całkiem przyjemnym na domiar złego.
- Myślisz, że ci pozwolę? - ta paskuda (żartuję~) dźgnęła mnie w żebro. - Zresztą już za późno. Patrz tylko, kto idzie.
Podążyłam za jej wzrokiem, wiedząc o kim mowa, zanim jeszcze przeszedł przez drzwi.
Rin. Prawie powiedziałam to na głos! Ale by była wtopa... Przygryzłam wargę, żeby nie chlapnąć przypadkiem nic głupiego i niepotrzebnego.
I żeby się nie oślinić, co okazało się trudnym zadaniem. Te mięśnie... Rozsądek nakazywał odwrócić wzrok, ale to oczywiście nie było wykonalne. Po prostu przykleił się jak na kropelkę.
- Yo. - zarzucił niedbale włosami powiewającymi na nieistniejącym wietrze made in my zryta psyche. Bił od niego blask, jakby dopiero co go nawoskowali. *.*
A tak na poważnie, jest boski. Po prostu.
- Braciszku! - wykrzyknęła Gou, podbiegając do Rina i łapiąc za ręce, którymi zaczęła kołysać na boki. Ciężko było nie zazdrościć, ale to w końcu moja przyjaciółka, a przede wszystkim jego siostra. Miała do tego pełne prawo. A może nie? Na jej nieszczęście braciszek musiał uważać inaczej, ponieważ zamiast z pobłażaniem znieść siostrzane zapędy, wyrwał się jej i fuknął. - Może już wystarczy tych czułości, hm?
Wow. Chyba nieco się zagapiłam na tę scenkę.
Może powinnam się ulotnić, zanim mnie zauważył... Nie, nie. Nie jestem aż takim tchórzem. Nie mogę.
- No wiesz co. - Gou wzięła się pod boki, demonstrując tym swe niezadowolenie - Czułości nigdy dosyć, zwłaszcza że tak rzadko się widujemy. Prawda, że mam rację, _____? - zwróciła się do mnie w poszukiwaniu poparcia.
Szybko pokiwałam głową, niezbyt rozumiejąc, o co pyta. I modląc się, żeby to nie okazało się coś, za co Rin zechce mnie zabić. Ten jednak tylko westchnął ciężko.
- Siema, _____. Ciebie też zaciągnęła siłą?
- Hej... Nie, niekoniecznie. - stwierdziłam, usiłując brzmieć jak najnaturalniej. I nawet się uśmiechnęłam! Sukces personalny wzrasta, hm?
Parsknął. Ale nie tak zwyczajnie, o nie. Tak po Rinusiowemu, uroczo wydymając usta. W szczególny dla niego sposób. Bystre oko mam, co? .3.
- Mam w to wierzyć? Łapiesz cykora za samo wspomnienie o wodzie.
- Wcale nie jest aż tak źle. - zaprotestowała Gou, stając w mojej obronie. - Po prostu musisz pomóc jej... pokonać ten lęk. - zerknęła na mnie troskliwie. Dziękuję, moja kochana BFF, jesteś najlepsza.
- Czemu akurat ja? I dlaczego teraz? - zmrużył oczy - Jakby nie patrzeć miałaś na to sporo czasu, nie? I paru "instruktorów" pod nosem.
- Hmm. Czyli nie dasz rady?
O kurwa, spanikowałam. Te słowa wyszły same. JA wcale nie chciałam Wyszła z tego jakaś słaba prowokacja... Augh, miałam ochotę wskoczyć już do tego basenu, byle tylko się ukryć.
- Co znaczy "nie dasz rady"? Twierdzisz, że tamci byliby lepsi? - Och, a więc połknął haczyk. Co prawda sama dopiero przekonałam się o znaczeniu i sile wypowiedzianych słów, więc i dla mnie stanowiły szok, możliwe że nawet większy niż dla Rekiniastego.
- Raczej nie, skoro do tej pory im się nie udało - mruknęłam ,zła na siebie, że tak się wkopałam. - Widzisz, jak nie ty, to kto?
Odchrząknął, poważniejąc.
- Skoro tak stawiasz sprawę. Nie mam wyboru, co? - zerknął na Gou, a ta pokiwała energicznie głową.
- Proszę? - zaryzykowałam, ostatecznie przypieczętowując swój los.
Obnażył ząbki w uśmiechu świadczącym o podjęciu wyzwania i obecności ducha rywalizacji.
- No to? Jazda. - machnął ręką w kierunku basenu. A ten... Borze, duży, głęboki, o wiele bardziej okazała niż ten z naszej szkoły. (Iwatobi? Xd
Chyba zaczęłam się trząść.
- Ile to ma...? - na pewno więcej, niż mój wzrost. Ugh. Woda. Dużo wody...
- Wolisz mniejszy? - zasugerował z przekąsem, zerkając z rozbawieniem w stronę basenu dla niemowląt. Tego ze zjeżdżalnią w trakcie słonika. Co za upokorzenie.
Chyba zaczęłam się trząść.
- Ile to ma...? - na pewno więcej, niż mój wzrost. Ugh. Woda. Dużo wody...
. - Ile jest jeden plus jeden? - podsunął odpowiedź - I jeszcze połowa. Co ty na to? Dasz radę, czy wymiękasz?
- MASAKA. Dwa i pół...? - musiałam wyglądać prześmiesznie, bo Rin zrobił rozbawioną minę.
- No co? - rzucił - Toć to zabawa dla przedszkolaka. - Zależy jakiego. Ja będąc dzieciakiem robiłam w majtki na myśl o kąpieli w wannie a co dopiero w czymś takim!
- To ja może was zostawię. - Gou, jeszcze tu jesteś? Hm, teraz już jej nie było: pognała na krzesełka.
- D-dobra... Ale ja nie umiem nawet sie utrzymać na wodzie, a to bardzo głęboko... Jak to zrobimy? - zmarszczyłam brwi, mając nadzieję że wymyśli coś dobrego.
- Od początku. - potarł ręce - Chodź.
Miałam jakieś inne wyjście? Podążyłam za nim jak trusia, posyłając męczeńskie spojrzenie siedzącej już na trybunach Gou. Moja przyjaciółka uniosła obie ręce w górę, pokazując kciuki i wołając entuzjastycznie, że dam sobie radę.
Taa, na pewno. Pływanie to jedno, Rin to drugie. A ja sięgnęłam po zestaw dwa w cenie jednego. Ewentualnie opatrzność zechce ściągnąć podatek w postaci mojego życia.
Zatrzymaliśmy się nad krystalicznie czystym lustrem wody. Zapach chloru drażnił nos, jednak był przyjemny. Ta, i na tym kończyły się pozytywy mojego położenia.
Woda się ze mnie śmiała. Centralnie. Ugh...
- No to...
- No to kładź się. - nakazał.
- EH? - wytrzeszczyłam oczy. - Jak?
- Na wznak. - odpyskował - Normalnie, po ludzku. A może śpisz na stojąco? - drwił. Jednak widząc mój nieogar (No wypraszam sobie, jak miałam się domyśleć, o co mu chodzi? Przyszłam tu się uczyć pływać, a nie! Inna sprawa, że nie za bardzo mnie to kusiło, lecz to już nieistotne.), wziął wdech, aby się uspokoić, po czym wysunął prawą nogę do przodu.
Eh? Co on...? Borze, te kształtne nogi opięte materiałem kąpielówek. *q*
Dobra, ogar!
- Tutaj. - obrysował stopą kafelki.
Co za siara, borze... Westchnęłam i zrobiłam, jak kazał. Chyba. Wcale nie byłam pewna, czy dobrze wykonałam tak proste polecenie. Nie moja wina że basen, to znaczy Rin, tak rozpraszał.
- No. Bardzo dobrze. - pochwalił mnie, jednak jego protekcjonalny ton jasno dawał do zrozumienia, co sądzi o takim deklu jak ja. Ale przynajmniej znalazłam się w idealnej pozycji do obserwowania obiektu moich westchnień z dość nietypowej perspektywy. Zarumieniłam się i przygryzłam wargę, starając się zachować zimną krew. Niełatwe zadanie, trudniejsze niż sama nauka. - Byłoby bardziej naturalnie, gdybyś leżała na brzuchu, ale cóż. - Jezu, gdzie on nauczył się rzucać takimi dwuznacznymi tekstami. Chyba w tej Australii. - Skoro na plecach ci wygodniej.
- Po prostu zacznijmy... - wyrzuciłam, żeby tylko pozbyć się tego zawstydzenia. Nie pomogło. -,-
- No, wreszcie gadasz do rzeczy. - ukucnął nade mną (!), a ściślej mówiąc nad moją głową (! !), borzeee... miej mnie w swej opiece. - Machaj rękoma, machaj. Tylko nie tak. - zademonstrował, poruszając samymi dłońmi. - Nie suszysz sobie pazurów tylko pływasz. Rozumiesz? Pły-wasz. - Jak mam pływać, skoro nawet nie jestem w wodzie... No ale dobra, to on tutaj rządzi. - Poruszaj się tak, jakbyś płynęła. Ale same ręce. - zaznaczył, czuwając. - Więcej życia, jadłaś śniadanie?
- No... Tak. - chyba już nie mogłam się bardziej wkopać. A skoro nie miałam nic do stracenia, równie dobrze mogłam go posłuchać. - O tak? - zaryzykowałam podążenie za jego wskazówkami, chociaż to musiało wyglądać idiotycznie.
Zacmokał z dezaprobatą. - Śmielej. Więcej życia. Ruszasz się tak, jakbyś gniła całe życie w wyrze [taka ja x"D /m]. - mruknął - Dołóż nogi. Widziałaś nieraz, jak my to robimy. Naśladuj te ruchy.
Zacmokał z dezaprobatą. - Śmielej. Więcej życia. Ruszasz się tak, jakbyś gniła całe życie w wyrze [taka ja x"D /m]. - mruknął - Dołóż nogi. Widziałaś nieraz, jak my to robimy. Naśladuj te ruchy.
- O-okej - przytaknęłam pośpiesznie, zapominając o wszystkich potencjalntch widzach mojego robienia z siebie cioty. Liczył się tylko Rin, a skoro jeszcze mnie nie wykopał, to musiałam wykorzystać tę okazję. Wziuuuum! Naprawdę się przylożyłam!
- Noo, nareszcie załapałaś! - wyraz wniebowzięcia na jego twarzy nie mógł świadczyć o podziwianiu moich zdolności. Po prostu im szybciej załatwi sprawę, tym prędzej wróci do swoich zajęć. Ymm... Może powinnam troszkę się ociągać? Tak żeby spędzić z nim cokolwiek więcej czasu.
Nie, nie. Tak nie można. Zresztą, o co ja się martwię. Przecież i tak wiadomo, że porwaliśmy się z motyką na słońce. Mówiąc po naszemu, ze mną na basenie to ciężki orzech do zgryzienia. Prędzej połamiemy sobie na nim zęby.
- Dobra, a teraz obróć się. Na brzuch, już! - trącił mnie stopą w brzuch. Lekko, ale to wystarczyło, żeby dobra passa ulotniła się niczym powietrze z pękniętego balonika.
- Okej... - ale Rin, przecież nie nauczę się w ten sposób, wiesz? Niestety, podważanie jego autorytetu mogło się źle skończyć.
- Ruszaj się. - zaczął machać rękami, jednocześnie obchodząc mnie dookoła, zupełnie jakby jedynie jego górna część ciała znajdowała się teraz w wodzie. Spięłam poślady i skupiłam się na zadowoleniu rekiniastego instruktora. Jednak myśl, że on w tej chwili może patrzeć na mój tyłek wcale nie pomagała. - Ręka - prawo! Twarz - lewo! Ręka - lewo! Twarz - prawo! - z pomocą instruktażu Rina powtórzyłam tę kolejkę parę razy z rzędu.
Nie sądziłam, że to jest takie męczące, a przecież nawet jeszcze nie weszłam do wody. Masakra. Robię to tylko dla ciebie, kotuś!
- D-dobrze? - wydusiłam między jednym sapnięciem a drugim. Chyba odzywa się moja zła kondycja.
- Nigdy nie będzie dobrze, zapamiętaj to sobie. I mierz wysoko. - mimo warczącego tonu rysy twarzy Rina wyraźnie złagodniały, choć nadal przeświecały przez nie upór i determinacja. Aż tak bardzo zależało mu na tym, żebym odniosła ten mały wielki sukces, czy może miałby go odnotować jako swój?
Ogarnij się, dziewczyno, przecież tu i tak chodzi o dziadowskie wymachiwanie kończynami.
Starając się nie myśleć o tym, jak idiotycznie musiałam wyglądać (a zapewne przypominało to atak histerii jakiegoś gówniarza, co to nie dostał zabawki, tyle że w spowolnionym tempie -.-), zabrałam się do kontynuowania "rozgrzewki".
- No, dobra. Na razie wystarczy. - oświadczył Rin, jednak ledwo mogłam go dosłyszeć. Zdaje się, że te ćwiczenia upośledziły mi cały organizm.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale zabrakło mi oddechu! Musiałam wyglądać jak ryba wyjęta z wody, choć paradoksalnie, dopiero miałam do niej wejść. Mimo to zmusiłam się do utrzymania w miarę wyprostowanej postawy.
- Ok...?
Usłyszawszy brzmienie wypranego z żywota głosu, Rekiniasty zaśmiał się. Borze, tego widoku nie dane było widzieć zwyczajnym śmiertelnikom. Czym zasłużyłam na takie błogosławieństwo? Bo jeśli tą całą męczarnią, jestem w stanie odbywać podobne piekło codziennie, byle tylko móc świadkować temu uśmiechowi.
- Halo! - zawołał, machając mi przed oczami. Och, zdaje się, że odpłynęłam nieco. ^.^;
- No tak. Hehe. - odchrząknęłam niezręcznie. Powinnam usiąść obok? Chyba tak. Ale... ale woda, no! ;-;
W końcu zrobiłam coś pośredniego: usiadłam po turecku, nie mocząc niczego.
- Nie miałaś czasem się oswajać? Zanurz je. - zamachał nogami, czym wywołał mini fale, prawdopodobnie aby mnie zachęcić.
- Nie ugryzie? - zażartowałam, ale szczerze mówiąc, miałam wątpliwości.
- A wygląda na taką? - odparł zaczepnie. Borze, czemu musiał wyglądać tak... No po prostu wyglądać! Za samo to gdyby zabijali, już byłby martwy.
- No... - przyjrzałam się z wahaniem krystalicznie czystej tafli. Wyglądałaby spokojnie, gdybym nie wiedziała, że to woda... Westchnęłam.
W końcu przemogłam się i wsadziłam tam palca. Brr. Zimna.
- No naprawdę, dałabyś już spokój. I tak za chwilę będziesz musiała tam wejść. Inaczej... - urwał, posyłając mi spojrzenie, które miało zabić. I poniekąd zabiło.
Tak cholernie mraśne. *.*
- Dobra, dobra - mruknęłam, chociaż perspektywa kary z jego strony wydawała się całkiem niezła. Najpierw palec jednej stopy, potem drugiej... Ugh.
YOLO, biczes.
- I co, aż tak źle? - uniósł brew, spoglądając drwiąco - Żyjesz jeszcze?
- No, żyję. - zacisnęłam zęby, próbując opanować ogarniające mnie zimno. Ale na razie przynajmniej się nie utopię, nie?
BORZE, ZAWAŁ!
Rin właśnie mnie dotknął. I to tak konkretnie! Usiłując wepchnąć do śmiertelnej otchłani.
Widząc moją reakcję, roześmiał się.
- Ty naprawdę się boisz. - Brawo, Amerykę odkryłeś. -.-
- N-no co ty? - prawie spanikowałam. Czemu to wszystko działo się tak szybko!
Westchnął.
- No nic. Skoro tak to wygląda, nic a nic się nie zmieniłaś. Nadal chcesz jeździć dupą po piasku i przyglądać się, jak inni dobrze się bawią? - Musiał wspominać te wakacje? Musiał? ;-;
- Rin! - zburaczałam. To wszystko było takie frustrujące! PRzez moją fobię nigdy nie mogłam dobrze się bawić, koleżanki chodziły beze mnie, a ja jak ta dupa... To okropne. Chciałam się nauczyć. Ale wciąż się bałam!
- _____! - zawołał, parodiując brzmienie mojego głosu. - Od początku miałem wrażenie, że to Gou wszystko zaarażowała. Jak bardzo na ciebie naciskała, hm?
- To nie wina Gou! Owszem wpadła na ten pomysł, ale tylko dlatego, że ją poprosiłam...
Tego chyba się nie spodziewał. Wydawał się być autentycznie zaskoczony, skoro otworzył usta, lecz nie powiedział nic. Zamrugał, jakby to mogło pomóc otrząsnąć mu się z szoku.
- Wow, no proszę. Czyżbym jednak nie miał racji? Więc sama wyszłaś z inicjatywą tej nauki. - oznajmił. - Skoro tak, tym bardziej trzeba się tym zająć, póki jeszcze masz chęci.
- Tak. Ale naprawdę się boję... Myślisz, że można to jakoś przezwyciężyć? - spytałam szczerze, licząc na twierdzącą odpowiedź. Obawy nie opuszczały mnie.
- Jasne, czemu nie. Skoro już tutaj jesteś - uśmiechnął się, a ten uśmiech pokrzepił moje serce niczym miód - to już coś znaczy.
- Oby... - zwiesiłam nieco głowę, czekając na dalsze wskazówki.
Każe mi teraz wskoczyć?
A może spadać na drzewo?
Byłam tak skołowana... Tak zdenerwowana... Ugh, chyba zaraz dostanę zawału!
- Jeny. Cała się trzęsiesz. Przeżywasz jak stonka wykopki. - jęknął z niezadowoleniem - Pomyśl trochę o mnie, co? Muszę tutaj siedzieć i pilnować cię jak jakaś niańka. - Jakbym nie miała wystarczającego poczucia winy. Musisz mówić to wszystko? To boli. - Dlatego miejmy to już z głowy. Nie martw mnie tak. - wyciągnął ręce i na siłę wepchnął mi nogi do basenu. Byłam tak wstrząśnięta jego słowami, że nawet nie pisnęłam słowa sprzeciwu.
- Ugh - wzdrygnęłam się, jakby wsadził mi nogi do ognia, a nie wody! Ale chociaż była zimna, była... znośna.
Co nie zmienia fakty, że byłam przerażona.
- Ani się waż wyjmować. Ciesz się, że nie wrzuciłem cię tam od razu. - prychnął z wyższością.
- D-dobra. - pomachałam nogami, usiłując się oswoić z dziwnym uczuciem.
- No. Ale moje zostaw w spokoju. - zagroził, kiedy niechcący (NAPRAWDĘ!) trąciłam go w nogę. Jednocześnie obnażył rekiniasty uśmiech. I jak tu pojąć, o co człowiekowi chodzi. Uśmiecha się tak po prostu grożąc ci w biały dzień.
- Sorki. - przestałam machać. Woda była jakoś orzeźwiająca, chociaż nie mniej straszna. Ale kiedy tak siedziałam tu z Rinem... było okej.
W miarę okej.
- Co tam? - zapytał znienacka.
- W porządku, chyba... - westchnęłam.
- Serio? Nie powiesz nic więcej? - posłał mi zawiedziony uśmiech - Jakoś przy innych jesteś bardziej rozmowna. - w tym momencie naprawdę wyglądał na niezadowolonego, a jego twarz w niczym nie przypominała tej sprzed chwili.
- To nie moja wina. - stwierdziłam. - Nie da się opisać tego strachu, wiesz?
- A czy ja pytam o to? - jęknął, pocierając czoło. Przeczesał dłonią włosy, a uczynił to za pomocą tak magicznego i wyjątkowego ruchu, że nie mam na to słów. - To może inaczej. CO SŁYCHAĆ U CIEBIE? TAK POZA TYM, ŻE JESTEŚ TERAZ NA BASENIE? - zadał to pytanie z ogromnym uciemiężeniem.
- Jakoś leci. - zaryzykowałam uśmiech. - Matma nie jest ostatnio taka zła i kupiłam sobie bluzkę. Tylko się nie wysypiam. A u ciebie~?
- Taka jedna moja znajoma - zaczął z łobuzerskim błyskiem w oku - nareszcie zdecydowała się porzucić rolę dekla. A przynajmniej taką mam nadzieję. - dodał, szczerząc się wrednie.
- Hah? Nie daruję ci tego. - uniosłam stopę i chlapnęłam na niego wodą z basenu. - Nazwałeś mnie deklem.
- Bo nim jesteś? - odpyskował, nie szczędząc mi odwetu. Od razu poszło z grubej rury. Złapał mnie za rękę i wciągnął za sobą do basenu.
Ej, dobra, ja tylko chciałam się podroczyć...
Wrzasnęłam, jakby mnie ze skóry obdzierali!
- OGAR, DEKLU! - chlapnął mi prosto w oczy. Bardzo mądrze, Rin, naprawdę! -.-" Ludzie, Gou, matulu... Help me! - Mówię, przestań telepać tymi rękami. Serio chcesz pójść na dno?! - wydarł mi się do ucha, do którego zdążyło nalecieć sporo wody. - Jak dalej będziesz się tak wytrząsać, gwaratuję, że tak właśnie będzie. To lepsze, niż przywiązać ci kamień do szyi.
- Trzymaj mnie! ! - wrzeszczałam. Topię się! O Boże!
- Toć cię trzymam, kobieto! - aby udowodnić autentyczność swoich słów, uniósł trzymaną przez siebie moją rękę i machnął mi nią przed oczami. I tak mało co widziałam. - Jeny... - warknął - Bogowie, za co?! To jakiś sprawdzian cierpliwości? - wołał do siebie. - Słuchaj. - potrząsnął mną, przypierając do ścianki basenu. Och, byłam tak blisko niej? Błagam, pozwólcie mi wyjść. - Słuchaj mnie, no!
- S-słucham. - przytaknęłam, łapiąc się ścianki tak kurczowo, jak tylko mogłam.
Znalazłszy się między chłodem kafelków a Rinem starającym się nie wybuchnąć, mimo otoczenia zewsząd przez swój największy koszmar, nieco się uspokoiłam. A wszystko przez to, że skupiłam się właśnie na jego osobie. Nigdy nie znajdowaliśmy się tak blisko.
- O-gar. Zrozumiano? Czy mam to przeliterować? - ku mojemu rozczarowaniu, zaczął się odsuwać. Powoli i na nieznaczną odległość, ale jednak. Niee... ;-; - Spokojnie. Nadal jestem blisko. - I nadal nie puszczał mojej ręki.
- Okej. - wzdrygnęłam się nerwowo. Tylko nie panikuj! Nie panikuj!
- No. - dłuższą chwilę trwaliśmy w bezruchu, jeśli nie liczyć kiwania się na wodzie. W końcu Rin przerwał ciszę. - A teraz puść się. - poprosił - Nadal będę cię trzymać, tak? Nie ma się czego bać.
- Ok... - powoli poluźniłam uścisk. Bardzo powoli. I panicznie. Kurde! ;-; Trzęsłam się jak jakiś nowo narodzony źrebak.
- Trzymam cię. Pamiętaj. - uspokajał mnie Rin. Czułam się niczym małe dziecko pod opieką nadgorliwej mamusi. Ale takiej fajnej mamuśki. - Jestem cały czas.
Trzymaj! - wydusiłam przez zaciśnięte zęby, drżąc jak osika. - Nie wierzę, że to zrobiłam!
- Nie ma tu nic do wierzenia. - parsknął - Zobacz. Twoje ciało samo unosi się na powierzchni, póki jesteś spokojna. Nie zatoniesz tak szybko, chyba że ciągle myślisz właśnie o tym. Nie przejmuj się i chodź za mną. Jak na spacerze. - to powiedziawszy, wypłynął (!) ze mną kawalątek dalej.
- Jak mam myśleć o czymś innym! To niemożliwe! - ze wszystkich sił próbowałam nie panikować, ale to nie było takie proste. Dopóki mnie trzymał, okej, ale... w każdej chwili mogłam skończyć bardzo źle!
- Lepiej myśl o tym, co możesz zyskać. - w oczach chłopaka zagościł dobrze mi znany błysk podniecenia możliwością zdobycia sukcesu. Jak największego, jeżeli szło o mokre horyzonty.
Zaczęłam prychać, gdy przez pomyłkę napiłam się obrzydliwego chloru! Bleh.Nawet do oczu mi naleciało. Fuj...
- Nie na mnie! - A niby tak lubił pływać. Odrobinę więcej wody nie powinno mu więc zaszkodzić. W przeciwieństwie do mnie.
- Wypuść mniee! - szarpnęłam się nerwowo i prawie odłączyłam od Rina. I niewiele brakowalo, że naprawdę skończyłabym na dnie.
- Dobraaa! Tylko przestań wrzeszczeć. - objął mnie w talii. Razem przemieściliśmy się z powrotem. Tam skąd przyszliśmy, tam gdzie było bezpiecznie. Twardo. A przede wszystkim sucho. - Naprawdę... Jak można być tak opornym na wodę.
- Porażka... - sapnęłam, zwieszając głowę.
- Dokładnie. - klapnął naprzeciwko, przez co nie sposób było uniknąć pełnego dezaprobaty i zawodu wzroku. Ciekawe, co teraz sobie myśli. Że jestem mięczakiem? Frajerem? Tępym bezmózgim kamulcem. Wrakiem Titanica? A może wszystkim naraz? Najprędzej to ostatnie. - Porażka. Pierwsze podejście zawaliłem. Cholera. - warknął.
- Huh? - uniosłam wzrok, zdziwiona. - Ty? przecież... - to moja wina, chciałam dodać, ale chyba zabrakło mi słów.
- Ty niczym nie zawiniłaś, deklu. - mruknął wnerwiony - Po prostu... Może powinienem zacząć inaczej. - chyba powoli się uspokajał, a przynajmniej zanosiło się na to. Zaczął się nad czymś zastanawiać. - Może rzeczywiście powinniśmy iść najpierw do słonika.
S-serio...?
- Borze...
Zrezygnowana zwiesiłam głowę, pokonana na całej linii.
- Tak. Dokładnie. To twoja wina. - oświadczył zawzięcie Rin, świecąc ząbkami. - Od razu powinnaś była mnie powstrzymać i zaciągnąć do dzieciarni. Pół metra. Jak wstaniesz, będzie ci sięgać mniej więcej do połowy łydki. Odpowiada ci to? - Jezu. On naprawdę mówił POWAŻNIE. To przerażało najbardziej.
- N-nie... - chyba spaliłam cegłę. I tak już się wystarczająco zbłaźniłam.
- Ty... - zaatakował mnie wściekłym spojrzeniem. - To po co zawracałyście mi z Gou gitarę? Specjalnie zerwałem się z dodatkowego treningu, a ty mi oświadczasz, że zmarnowaliśmy tyle czasu? - Czekałam na kolejne obelgi i wytknięcie przewinień, żadne ze zjawisk nie nadeszło. Zamiast tego Rin pokręcił jedynie głową - Oj, nieładnie, nieładnie.
- N-no bo... Przepraszam - mruknęłam pod nosem, zawstydzona jak nigdy. - Masz rację... - powinnam była siedzieć na dupie i dać sobie spokój, a nie robić z siebie idiotkę. Brawo.
- Myślisz, że to wystarczy? - odchrząknął - Nie odpuszczę ci tak łatwo. - znów trącił mnie stopą, tym razem trafiając w kolano. - Jazda! Słonik czeka.
- Ale...
- Jakieś obiekcje? - uniósł brew.
To wystarczyło.
- Nie. - odpuściłam.
- To chciałem usłyszeć. - wyszczerzył się. - No to?
- O-okej. - przytaknęłam, pociągając nosem.
- Co tu jeszcze robisz? Podnoś tyłe... Znaczy idź tam w końcu. - sam podniósł się pierwszy. - Idziemy.
Więc poszłam. Co mogłam poradzić?
Stanęliśmy nad słonikiem towarzyszącym kilku dzieciakom. Jego tępa mordka zdawała się ze mnie drwić. A trąba robiąca za zjeżdżalnię... Nie mogąc na to patrzeć, odwróciłam wzrok. Poniżona jak nigdy.
- Aż tak źle? Pływanie, nie - poprawił się - pluskanie razem z młodszymi jest czymś, do czego nie chcesz się zniżać?
- A jak myślisz? - syknęłam ponuro.
- I tak jesteś już mokra. - stwierdził, wzruszając ramionami. - Hej! - zawołał do dzieci kąpiących się w baseniku przypominającym bardziej sporych rozmiarów wannę. - Nie będziecie mieli nic przeciwko, jeżeli dołączy do was ta siostrzyczka? Będzie grzeczna, nawet się z wami pobawi. Co wy na to? - popchnął mnie do przodu. - Zachowuj się. - syknął mi do ucha. - Albo osobiście wrzucę cię na sam środek olimpijskiego. - zagroził. Co za potwór! Nie mogę uwierzyć, że lubię taką osobę. Co ze mnie za masochistka.
- Bawić~! - wykrzyknęła mała dziewczynka, na oko trzyletnia, rozchlapując wodę wszędzie dookoła. Brrr! Przez swoje blond pukielki i nadaktywne zachowanie przypominała mi Nagisę. - Bawić, bawić, bawić, bawić bawić~!
- Spokojnie, Nori-chan. - nieco starszy chłopiec starając się ją uspokoić, złapał ją za rączki. Teraz i on trząsł się na wszystkie strony. - P-przepraszam za siostrę, zaraz się tym zajmę. Proszę wejść, nie przeszkadza nam to. - chłopiec skinął z zakłopotanym uśmiechem głową. Nie no, bez jaj. Kopia Makoto. Tyle że z czarnymi włosami i niebieskimi oczami jak u Haruki. Stanowiło to tak schizowe połączenie, że bez oporów zanurzyłam się w brodziku. Był mózg, nie ma mózgu.
- Ale to miejsce jest dla dzieci poniżej lat dwunastu. Ta pani nie wygląda na tyle. - rzuciła ciemnowłosa dziewczynka w warkoczykach, która właśnie wyłoniła się spod wody. Miała na sobie gogle i... serio?! Kostium kąpielowy z motylkami. Jasna cholera, co tu się wyprawia...
- Ruszaj się, ______! - Rin pociągnął mnie za włosy, co sprowadziło mnie na ziemię. To znaczy na wodę. To znaczy do wody. Cholera! OGAR!
- Dobra no! - wrzasnęłam na niego i poddałam się. No co za dziadyga!
I tak do końca tego feralnego dnia moczyłam się razem z bachorami przyprawiającymi o schizofrenię. W którymś momencie nawet Rin do nas dołączył, napędzając wszystkim stracha z zabawkową płetwą rekina wystającą spod powierzchni.
Skończyłam jeszcze gorzej, niż się spodziewałam.
Jakbym widziała siebie... :") Znaczy chlapać się w rzece max 3 metry od brzegu na głębokości 0,5m to mogę, ale do basenu nie wejdę~
OdpowiedzUsuńUczyłam się pływać, ale wyszło to co wyszło i od kilku lat przekonuję innych, że jestem NIENAUCZALNA. :")
Byłam na blogu kilka razy dziennie i sprawdzałam czy jest coś nowego. I jest! Hehe, zamiast się na Niemca uczyć, to wolę Internety przeglądać. :"D Wierna czytelnicza, wierną pozostanie. I tego się trzymam. B|
Twór z Rinem w roli głównej. Co z tego, że mam do pooglądania 2 sezon Free!, jest moją ulubioną postacią w anime. Znaczy, na 1 byłby Haru, ale przyjaciółka go ukradła. XD
Komentarz bez ładu i składu, bo piszę to po 2, więc nie miejcie pretensji, że jest taki, a nie inny. Mogło być gorzej. :P
Jak przeczytałam ten komentarz, aż się łezka w oku zakręciła :")
UsuńWzruszyłam się, dziękuję ♥ Za to, że trwałaś i będziesz trwać - miejmy nadzieję - z nami w zdrowiu i chorobie, chyba że rozłączy nas śmierć internetów (WYPLUĆ TO!), wtedy kicha. :c Dziękujmy Tobie, Tomiko, ogólnie wszystkim, którzy czytają nasze skrobanie.
To ktoś jeszcze to czyta~? xD
Oj, ten Dojczu. Przekichana sprawa z nim.
Ja tam za Rinem aż tak nie przepadam. Złe wspomnienia x"D
Podobno komcie bez ładu i składu są najlepsze. ;3
Wlazłam tu przez przypadek, ponieważ szukałam opowiadanek z Izayaszem T^T i gdy przeczytałam tego imagiana.... poczułam niedosyt. Tak jak teraz :3 Widzę że masz tak jak ja, zrytą psyche... tylko tyle że ja jej nie mam 8) Jak i piątej klepki (i innych). Boże, jak ja cie podziwiam *U* (Tak wiem, oczojebny komentarz...) (Ale jeśli wiesz to na chujka go piszesz? *Poker face*)
OdpowiedzUsuńHm, hm... XD
UsuńZryta psyche jak najbardziej, łączmy się w bólu .3.
Dziękujemy, żeś się tu znalazła, nawet przez przypadek, szukając opek z tym psycholem~ Oczojebnym komentarzom mówimy jak najbardziej TAK (TAKIE OCZOJEBNE XD). Hm, hm, to chyba wsio.
Pozdrawiamy i dziękujemy za wizytę, wpadajta częściej~♥
UWIERZYSZ? ZNOWU KUROKO.
Usuń