Ponieważ to ja byłam inicjatorką tego dziełka, wypowiem się nieco dłużej niż zwykle, bo nie spodziewam się, że ktokolwiek tutaj wie, o jakim Kevinie jest mowa.
Słyszał ktoś o Star Stable Online? Jest to popularna gra przeglądarkowa, ale mało osób (może w Polsce nie tak znowu mało, ale ogólnie) wie, iż pierwowzorem była czteroczęściowa wersja płytowa. Z kolei poprzednikami tej serii (wydanej u nas jako Stajnia Marzeń), do których zresztą zawiera wiele nawiązań, były serie Starshine Legacy i Star Academy... Kevin pochodzi z tej drugiej.
Uff. Tak, wiem, nikt nie czai, ale trudno. Uwielbiam je i senpai musiała przystać na moją prośbę, bo Kev to moja ulubiona postać. Miłej lektury życzę.
To ja powiem tylko tyle, że bardziej niż samo opko (choć miło mi się je pisało) podoba mi się art MySnow-chan. Ręczna robota, mrr~ CUDOO~! *^* ♥♥♥
mypersonal ~Kevin [Star Academy]~
Nie sam w domu
- Poważnie?
Leonardo urządza imprezę i chce, żebyśmy u niego wystąpili? Też wybrał
moment... - Brittany westchnęła ciężko i popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
Taa, koniec semestru. Rzeczywiście nie najlepszy czas na ekstrawaganckie
pomysły.
Ale kto by to przewidział? Kiedy nadarzała się okazja, żeby złapać jakikolwiek
występ, nie mogliśmy pozwolić sobie na jej zmarnowanie. Nie byliśmy nawet
formalnym zespołem, a jedynie szkolną grupą... nawet jeśli w Jorvik wszyscy już
nas znali.
- Tak powiedział Kevin i zaraz zaszył się, żeby mieć spokój do komponowania. A
potem zadzwonił, że mamy do niego przyjść, i to natychmiast. Mówię wam, z
geniuszami ciężko wytrzymać. - parsknęła Kyomi.
- Może... - przytaknęłam.
- Mam to gdzieś, jak już skończymy, idę na zakupy. - oświadczyła Lisa, targając
swoją gitarę, choć nikt jej o to nie prosił, ale praktycznie nigdy się z nią
nie rozstawała.
- Ja z tobą - dołączyła Brit.
- Jak on to usłyszy, załamie się.
Tak gawędząc doszliśmy na Dzielnicę Kruczą, gdzie samemu raczej nie powinno się
chodzić.
Jedna z
biedniejszych dzielnic w Jorvik, pełna podejrzanych typów i dziwnych cieni na
ulicach (serio! Nawet teraz je widziałam...). Ale też miejsce zamieszkania
naprawdę miłych, choć niezbyt majętnych ludzi. Do takich należała między innymi
moja kumpela Alex, a także Kevin, nasz nadworny kompozytor. I geniusz, to
trzeba przyznać.
- Upiornie tu - wzdrygnęła się Lisa.
- Bu! - Brittany postanowiła ją nastraszyć, ale zamiast tego omal nie dostała
gitarą w łeb.
- No wiecie co, Kevin by się obraził. - zaśmiała się Kyomi.
- Wątpię - odparła blondyna. - Ej, _____, weź coś powiedz, bo przerażasz mnie,
jak tak milczysz.
- Co? - podniosłam głowę. - Ja tu się koncentruję na mentalnym odganianiu
meneli, nie przeszkadzaj xP
Brit wzruszyła ramionami, a Kyomi parsknęła śmiechem. Po chwili znalazłyśmy się
przed mikroskopijnym domkiem i pukałyśmy do drzwi.
Nie
otworzyły się od razu. Właściwie minęło dobrych kilka chwil, zanim zostałyśmy
wpuszczone do środka. W czasie oczekiwania na ten właśnie moment,
niejednokrotnie musiałyśmy powstrzymywać Lisę od wyważenienia drzwi. Na całe
szczęście krzykami udało nam się sprowadzić Kevina do nas. A kiedy już stanął w
progu, wszystkie jak jeden mąż zamilkłyśmy.
- Co jest? - chłopak od razu zauważył nasze dziwaczne spojrzenia. Nieodłączny
kapelutek znajdował się w pozycji na bakier, co wcale nie odejmowało Kevinowi
uroku, wręcz przeciwnie. Zachichotałam, idąc w ślady reszty przyjaciółek, które
niemalże od razu zaniosły się histerycznym śmiechem.
- Co robiłeś
tyle czasu? - tylko tyle dało się zrozumieć z przerywanej śmiechem wypowiedzi
Brittany. Chociaż wyłapałam jeszcze coś o ubieraniu albo przebieraniu. Haha...
- Kevin, jesteś sam w domu? - Lisa rzuciła sucharem, od którgo niemal padłam na
ziemię xD
Tak to jest, gdy trzy laski atakują jednego samca... xd
- A widzisz,
żebym był? - kiedy chciał, Kevin potrafił pokazać pazura - Chyba, że macie
zamiar olać nasze spotkanie. Wtedy mógłbym rozważyć odpowiedź na twoje pytanie.
- dla podkreślenia swojej dominacji skrzyżował ręce na piersi, uprzednio
przywróciwszy nakruciu głowy właściwe położenie. Ale widziałam, że czerpał z
tego taki sam ubaw jak i my. Kąciki ust drgające w jego uśmieszku dodawały mu
chłopięcego czaru.
- Olać? My?
Ależ skąd. - udawała niewiniątko Kyomi i bezceremonialnie wpakowała się do
środka, nie czekając na zaproszenie. Wtedy już nic nie było w stanie
powstrzymać Lisy przed staranowaniem drzwi.
- No
właśnie! Jakże mogłabym przegapić twoją... minę. - rozbawiona Brit podążyła za
nimi, a wtedy ja też nie zamierzałam dłużej stać na ulicy. Może i domek Kevina
był mały, ale lepszy od tej przerażającej okolicy. - Dzień dobryyy~!
- Dzień
dobry. - nasz kompan posłał mi rozbawione spojrzenie, po czym przysiadł na
swoim stanowisku pracy. - Miło mi was widzieć, dziewczęta. - odezwał się
teatralnym tonem. Jak widać miał znakomity nastrój.
- No to? -
Lisa uwaliła się na jedynym miękkim meblu w tym pokoju, czyli łóżku (co
wyglądało komicznie, bo zwisła głową w dół i czerwoną czupryną czyściła
podłogę). - Chyba mi nie powiesz, że już coś napisałeś. Leonardo nie jest aż
tak zdesperowany, co? - oczywiscie było widać, że spodziewa się odpowiedzi
twierdzącej. Kevin to pracoholik i każdy o tym wiedział.
- Jasne, nie wierz w cuda. - parsknęłam, siadając na podłodze.
- Miło, że pokładacie we mnie "jakieś" nadzieje. - zaśmiał się, niby
to urażony, ale dobrze wiedziałyśmy, że nie jest zdolny do gniewania się o taką
głupotę - A odnośnie piosenki, tak, napisałem nową. Takie dziwne? - rzekł z
przekąsem.
- Rany, to
czyste szaleństwo. - wyrwało mi się, wszystko przez talenty Kevina.
- Zgadzam się, zrobienie choreografii tak szybko, i to pod koniec semestru,
jest katorżnicze - stwierdziła Kyomi, obejmując swoje kolana, na co Brittany
tylko wydęła wargi.
- Znów będziesz tańczyć w stajni u Hermana?
- To się nazywa parkur. - odparłyśmy
jednocześnie z Lisą, jako że często razem tam jeździłyśmy, a nawet brałyśmy
udział w zawodach. Czasami. Praca w zespole nie zostawiała dużo czasu na
hobby.- Cicho, koniary. - blondyna pokazała nam język.
- Jeżeli
można, temat tych jakże zacnych zwierząt odłóżmy na kiedy indziej. - ceniący
pokojowe rozwiązania Kevin zgrabnie przywrócił rozmowie właściwy tor. -
Pio-sen-ka. - przy każdej sylabie klasnął w dłonie.
- Tak,
tak... Pokaż, co tam masz. - Brit ze znudzoną miną wyciągnęła rękę.
Nachyliłyśmy
się nad biedaczką, prawie odcinając jej dopływ powietrza i światła, ale ona
nawet nie pisnęła. Zamiast tego odezwała się Kyomi.
Ja
- Obczajcie sobie. - to powiedziawszy, podał dziewczynie materiały. Ciekawe,
jakie cudo tym razem stworzył. *.*
- Nie
czaję... przecież to nie twój styl, Kev. - czasem go tak nazywała... - Znaczy
twój, ale inny.
- Czy mi się zdaje, czy Brit ma wyższy głos od tego? - zauważyła Lisa.
- Możliwe. -
dzięki niejasnej odpowiedzi młodego kompozytora poczułam rosnące zdenerwowanie
własnym nieogarem. Mógłby mówić jaśniej.
- Możesz łaskawie wyjaśnić, co tu jest grane? - zażądała wyjaśnień Brit.
- Wiecie... - zaczął, pochylając się na krześle do przodu. Dłonie splótł ze
sobą. - Na początku to miała być po prostu kolejna piosenka z serii "na
występ". Ale... - zawiesił głos. - Wskutek pewnych niedogodności powstało
to. Myślę, że powinniśmy dać temu szansę. - Czemu tak na mnie patrzył?!
- Jakich niedogodności...
To był mój głos? Haha, zabawne, nikt nie pomyślałby, że ten skrzek zazwyczaj
robi za wokal wspomagający.
- Wiecie jak to jest. Czasem mnie "olśni". Te sprawy. - oświadczył z
ogromną powagą, dzięki czemu nadal pozostawał skromnym sobą.
- Co ty powiesz, niby skąd mamy wiedzieć, to ty tutaj tworzysz muzykę. -
Brittany nadal wydawała się niezbyt rozumieć sytuację. A ja razem z nią. - No i
co w związku z tym? Chciałabym wiedzieć, jak mam to zaśpiewać, jeśli byłbyś tak
miły.
- Kevin. - Kyomi zmrużyła oczy. Temu wzrokowi nikt by się nie oparł. Aż
żałowałam, że ja takowego nie posiadam.
Zerknęłam na Lisę i ze zdumieniem stwierdziłam, że zagryza wargi, by się nie
uśmiechnąć. Huh? Ogarnęła? To może łaskawie mi wyjaśni? ._.
- Jak
zauważyłyście, piosenka jest inna niż te napisane do tej pory. Tę napisałem z
myślą o _____. - posłał mi zachęcający uśmiech, przez co zdenerwowałam się
jeszcze bardziej. Liczy na mnie, nie mogę go zawieść!
Skrzyp. To
Lisa opadła z powrotem na ubogie łóżko chłopaka.
- No to powiem ci, że pojechałeś po bandzie. - mimo zszokowania, które chyba i
tak nie mogło być większe od mojego, wydawała sie być zadowolona.
- No to? Co
o tym myślicie? - wędrował wzrokiem od jednej do drugiej, aż w końcu
zatrzymawszy się na mnie, strzelił nieco zakłopotaną minę - _____? Szkoda
byłoby zmarnować taką okazję.
Ponieważ, co
niespotykane, nie mogłam wydobyć z siebie głosu, inicjatywę przejęły
dziewczyny.
- Jestem za.
Chociaż raz ktoś inny odwali robotę - zażartowała Brittany, ale zaraz
spoważniała. - Bierzesz to, i bez dyskusji, kobieto.
- ...Ale...
- Żadnych ale, to najlepszy pomysł - oświadczyła pogodnie Kyomi. - Zdaje mi
się, czy pan Bergen coś mówił na ten temat?
- Mówił. Teraz się nie wykręcisz.
- ...
To nie tak,
że chciałam się wykręcać. Nigdy nie miałam problemów z tremą ani niczym
podobnym. Owszem, nie opuszczała mnie zabawna przypadłość w postaci walącego
serca, ale to nie przeszkadzało mi robić swojego. Tym razem byłam przerażona.
Ale oni wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco, więc co miałam zrobić?
- No dobra, dobra, jak chcecie. - wzruszyłam ramionami, niby to obojętnie. W
istocie unikałam ich spojrzeń, jak tylko się dało, zwłaszcza pomysłodawcy tej
całej szopki. W co ja się wpakowałam.
- No! Skoro tak - pełen entuzjazmu głos Kevina odrobinę poprawiał mi nastrój -
możemy zacząć próby, no nie? Szkoda czasu. - już świerzbiły go ręce, co by
popykać w klawisze.
- Och tak.
My pójdziemy przygotować choreografię. - Kyomi bystro zerwała się z miejsca,
puszczając oko do Lisy, która, w mig złapała swoją gitarę.
- Pomogę wam! - zaoferowała się Brit. Jej cwany uśmieszek nie wróżył nic
dobrego.
- Miałyście iść na zakupy... - zauważyłam.
- Oj tam, oj tam.
- Lepiej,
żeby zajęły się czymś pożytecznym, niż lataniem po sklepach. - nasz męski
rodzynek machnął ręką - Prawda, dziewczyny?
- Wreszcie
gadasz z sensem. No to my wybywamy, narka!
Nim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, one już trzasnęły cienkimi
drzwiami, zza których dało się słyszeć ich podejrzane chichoty. Zdusiłam
zrezygnowane westchnięcie. Zawsze można liczyć na przyjaciółki, co? Wiem, wiem,
zrobiły to "dla mnie". Mhm...
Nadal
dziwnie się czułam z myślą, że Kevin stał się dla mnie kimś szczególnym, ale
najwyraźniej dziewczyny znały się na tych sprawach znacznie lepiej, bo
przejrzały to, jeszcze zanim sama się połapałam. Nawet Kyomi, którą
podejrzewałam o bycie moją potencjalną rywalką. A teraz postanowiły zabawić się
w swatki, pfff.
Z zamyślenia
wyrwało mnie chrząknięcie. Najwyraźniej Kevin palił się do roboty, bo już miał
zwrócić się plecami do mnie, aby zająć się akompaniamentem. Zmienił zdanie,
kiedy zobaczył moje wahanie.
- Coś nie tak? - wyrwało mu się.
- Nic, nic,
zaczynajmy. - odparłam bardzo szybko, zaciskając palce na kartce ze słowami i
nutami. Typowe. Zawsze, gdy chciałam uniknąć jego uwagi, on ją zwracał. W sumie
to głupie z mojej strony, unikać... Nieważne! Z tego wszystkiego nawet myśli
plątały mi się w głowie.
- Spokojnie. Jeśli potrzebujesz chwili na przeanalizowanie czy ochłonięcie,
mogę zaczekać. - oznajmił, choć przecież nie dalej jak parę minut temu nawijał
o marnotrawstwie czasu.
- Co cię
napadło z tą piosenką? - powiedziałam nagle, choć wcale nie zamierzałam. Ale
rzeczywiście, to pytanie nurtowało mnie, odkąd zdradził swój "niecny
plan". Brit była doskonała w swojej robocie i nie pojmowałam, dlaczego
nagle zachciało mu sie przeprowadzać eksperyment pod tytułem: Zróbmy tej pannie
niespodziankę i niech się trochę nagimnastykuje.
- W sumie to nie wiem. - wzruszył ramionami - To ważne? Pomyślałem tylko, że
fajnie by było usłyszeć twój głos na pierwszym planie.
-
Pomyślałeś. - powtórzyłam. Koniec końców nic nie wyjaśnił, nie chciałam jednak
dłużej tego drążyć, bo i bez tego cała się trzęsłam. - No to dawaj, Mozarcie.
- No, i to
mi się podoba. - przeorał palcami całą długość klawiszy, wydobywając z
instrumentu energiczną falę rosnącego dźwięku - Gotowa?
- Od
urodzenia. - zawzięłam się. - Lecimy.
Jak zwykle nie mogłam opanować bicia serca, tak po prostu mam za każdym razem,
gdy muszę zabrać głos publicznie. Tym razem publikę stanowił tylko on, a serce waliło
mi z zupełnie innego powodu. Zaśpiewałam najlepiej, jak umiałam, choć moim
zdaniem cudne dźwięki spod jego palców zasługiwały na coś lepszego. Ale nie
mogłam go rozczarować.
Gdy muzyka umilkła, pożałowałam, że stało to się tak szybko…
- Wow... - wygląda na to, że zrobiłam na nim niemałe wrażenie. Niestety jego
reakcja zrobiła to samo ze mną, przez co wyjałowiło mi rozum. Haloo, mózgu, nie
odchodź! Gdzie się podziałaś, jasności umysłu? - Noo, to było coś. - skinął
głową z uznaniem. - Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Tak szczerze.
- Meh... - mruknęłam,
zastanawiając się, co powiedzieć dalej. Nic mądrego nie przychodziło mi do
głowy. - Nie przesadzaj. To tylko dlatego, że nie zrobiłam za tło. - to chyba
nie było zbyt mądre, ale trudno, w obecnej sytuacji nie mogłam zdobyć się na
nic lepszego. - Przy okazji, fajna ta piosenka. - śpiewanie jej naprawdę
sprawiło mi frajdę, mimo koszmarnych nerwów.
Skinął tylko
głową.
- Wiesz, tym bardziej powinnać częściej grać pierwsze skrzypce. Nabierzesz
więcej pewności siebie, bo zasadniczo jedynie to przeszkadza ci w zrozumieniu
tego, jak fantastycznie operujesz swoim głosem.
Ugh, czy on
w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, jak te słowa na mnie działały?
- Może
lepiej uzgodnij to z Brit, nie chcę zabierać jej zajęcia, zwłaszcza że siedzi w
tym dłużej. - prawda była taka, że marzyłam o śpiewaniu jego piosenek, ale nie
uważałam się za dość dobrą. Z tą pewnością siebie trafił w sedno.
- Jakoś nie
sądzę, żeby Brittany czy którakolwiek z dziewczyn miała coś przeciwko temu. -
oświadczył, przyglądając mi się badawczo - Jeśli już ktoś miałby być na nie, to
chyba ty. Tak się opierasz...
- Ja? Nie,
nie opieram się! - zaprzeczyłam szybko, acz niezbyt przekonująco. Tak to już
bywa, gdy człowiek zapomina języka w gębie. Wymyśl coś, szybko, kobieto! -
Jeśli rzeczywiście nie macie nic przeciwko, to bardzo bym chciała.
Nie ma co, rezolutek ze mnie. Ale machnęłam na to mentalną ręką i postanowiłam
poddać się losowi.
Zamilkł na dłuższą chwilę, w dalszym ciągu nie odrywając ode mnie oczu. Tych
cudnych ciepłych oczu, w których miałam ochotę zatonąć choćby i zaraz.
- Nie jestem pewien, ale... - zawahał się - Zrobiłem coś źle?
Świetnie,
znowu doprowadziłam do niezręcznej sytuacji... Mam niesamowite talenty do
zasmucania innych.
- Co? Nic podobnego - tłumaczyłam się nieskładnie. - To naprawdę dobra
piosenka. Bardzo mi się podoba i cieszę się, że mogłam ją zaśpiewać.
Pomogło? Proszę, proszę, niech to coś da.
- Nie mów, proszę, w czasie przeszłym. - zaznaczył, unosząc kąciku ust w
uroczym uśmiechu - Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie okazja ją usłyszeć.
Oczywiście w twoim wykonaniu.
- A, racja.
- przytaknęłam. Na miejscu Brit obraziłabym się za coś takiego, ale
najwyraźniej ani ona nie miała takiego zamiaru, ani Kevin się tym nie
przejmował. No dobra. Jak dają, to biorę. - Leonardo się zdziwi, hm? -
zaryzykowałam słaby uśmiech.
- Och, nie sądzę. - pokręcił głową - Już go powiadomiłem. Zawczasu. Chyba nie
masz nic przeciwko?
..Cwana
bestia.
- S-skoro tak, to cudnie. Hehe. A kiedy to dokładnie ma być?
Miałam nadzieję, że nie jutro czy coś.
- Widzimy
się u Leonardo w następną sobotę. Wiem, że to niewiele czasu, ale ufam, że
sobie poradzisz. - Rzeczywiście, oglądając ten boski uśmiech mogę stawić czoło
wszystkiemu, choćby armii zmutowanych ślimaków bez skorupek.
- Poradzę, poradzę. - zapewniłam. Przecież to tylko zaśpiewanie, tylko nie w
tle, a na pierwszym planie.
Dobra, kogo ja czaruję? Wiadomo, że różnica jest, i to wielka, a w środku cała
drżałam, zarówno z podekscytowania, jak i przestrachu. Ale w miarę, jak
oswajałam się z tą myślą, powoli się uspokajałam.
- To dobrze. Uhm, wybacz na momencik. Zaraz wracam. - to powiedziawszy, wycofał
się przepraszająco i zniknął mi z pola widzenia.
- Okej...
Jakbym była u kogoś innego, może w oczekiwaniu na gospodarza mogłabym się
porozglądać, ale cóż... tutaj nie było po czym. Westchnęłam ciężko. W co ja się
wpakowałam, powtarzałam sobie co chwila. Nawet nie starczyło mi odwagi, żeby
wykorzystać szansę, jaką dały mi dziewczyny.
Zaczęłam oglądać sobie paznokcie, które dawno nie widziały kosmetyczki, bo nie
miałam na to czasu. Phii, komu to potrzebne? Piękna bransoletka z czasopisma
dla nastolatek odwracała od nich uwagę...
- Ups.
Do czasu, gdy się odczepiła. Właśnie teraz, w tym momencie. I oczywiście wpadła
pod łóżko Kevina. No cudnie.
Dobrze, że miałam na sobie spodnie! Mogłam się wypinać do woli, by ją wyłowić.
Starałam się to zrobić możliwie jak najszybciej, ale wraz z ozdobą wydobyłam
coś jeszcze. Zupełnie przypadkowo, wcale nie chciałam mu szperać po rzeczach
ani nic! Zresztą mogłam trafić na kłęby kurzu albo czegoś gorszego...
W obliczu takiej perspektywy segregator podpisany moim imieniem nie wydawał się
taki straszny.
Przez chwilę zastanawiałam się nawet, czy to nie moje. Może coś mu pożyczyłam?
Ale nie. To nie mój charakter pisma, zdecydowanie za ładny. Takim właśnie
pismem Kevin pisał swoje cuda i dziwy. Więc o co kaman?
Nie
otwieraj, nie otwieraj, nie otwieraj, otworzyłam.
W środku były piosenki. Nic dziwnego. Ale... Było ich naprawdę dużo... I
wszystkie tak samo dziwne, jak wcześniej zauważyły moje przyjaciółki.
Nie jestem głupia, wniosek narzucał się sam - ale że miałam niby w to
uwierzyć?!
- _____?
Czemu siedzisz na podło... - urwał, kiedy zobaczył trzymany przeze mnie
segregator. Zapadła niezręczna cisza, taka, jakiej ludzie nienawidzą najbardziej.
Taka, jaka jest zdolna zepsuć wszystko! Na całe szczęście ją przerwał. - Widzę,
że znalazłaś coś ciekawego. - powiedział z lekko oskarżycielskim, ale i
rozbawionym tonem.
MUSIAŁ.
Oczywiście.
- J-ja
nie... Bransoletka mi spadła, to niechcący... - usiłowałam to jakoś sprostować,
jednak bez żadnych efektów. - Naprawdę nie chciałam - mruknęłam cicho, patrząc
gdzieś w bok. Kurde, nawet nie było tu miejsca, żeby skupić na nim wzrok.
- Jasne.
Rozumiem. - ku memu zaskoczeniu, zamiast usiąść na swoim miejscu... KLAPNĄŁ
OBOK MNIE! Centralnie! Serce zabiło jak jakiś młot pneumatyczny, a ja biedna
struchlałam ze strachu, że jeszcze on to usłyszy! Błagam, tylko nie to. - I
jak? - zapytał jak gdyby nigdy nic.
- W co ty
pogrywasz... Kiedy to wszystko napisałeś? - zapytałam, wciąż wpatrując się w
stertę zapisanych kartek
W końcu jednak nie wytrzymałam i spojrzałam na niego, licząc, że jego mina coś
mi powie.
Ale on tylko się uśmiechał, patrząc tak szczerze, otwarcie i beztrosko, że nie
potrafiłam opanować samoczynnych reakcji. Gdybym była oboma biegunami, moje
lodowce już dawno by się roztopiły.
- Miałem trochę czasu. - rzucił wymijająco.
- No chyba
nie. - nieświadomie postawiłam się. - Nie uwierzę w coś takiego. Czasu zawsze
nam brakuje, więc nie wyjeżdżaj z czymś takim. - ten uśmieszek wydawał mi się
coraz bardziej podejrzany i coraz bardziej hipnotyzujący, ogarnij się!
- Nie żartuj
tak. - odezwał się. Na moje nieszczęście cudowny uśmiech zniknął na rzecz... O
matko i borze w niebiesie! Ta powaga... *.* - Dla ciebie - ujął moją dłoń,
przez co o mały włos bym się nie zachłysnęła - zawsze znajdę czas.
-
Zauważyłam... - poczułam pieczenie na policzkach, więc już nawet nie
przejmowałam się, że pewnie wyglądam jak burak albo pomidor.
Nie skomentował tego, po prostu trzymał mnie za rękę, od czasu do czasu
przebiegając po niej palcami. Czując na skórze to ciepło dostawałam bzika, cała
pokrywając się gęsią skórką.
No i co
miałam mu powiedzieć? Na pewno nie "Przestań" ._. Ani tym bardziej
" Nie przestawaj"... mogłam nic nie mówić, rany.
- Dzięki.
Roześmiał
się.
- Za co? Za to, że cię lubię? - ścisnął moją dłoń mocniej, jakby na
potwierdzenie swoich słów.
- To też...
- spaliłam cegłę. Co za wariat. Sens tych słów dotarł do mnie po chwili i
poderwałam głowę z wypisanym na twarzy zdziwieniem. - Co?
- Lubię cię. Ale tak... bardziej. - jego policzki zaróżowiły się nieco.
- To takie dziwne?
Ratunku,
zaraz zemdleję. - No troszkę... - chyba moja nierozumna mina mówiła dosyć na
temat, że się tego zupełnie nie spodziewałam. - Więc to o to chodziło z tymi
piosenkami - ni to stwierdziłam , ni to spytałam, a moja dłoń odruchowo drgnęła
nerwowo.
- Wariat -
mruknęłam pod nosem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, i ścisnęłam jego rękę. - W
takim razie od teraz będziesz miał mnie na głowie bez przerwy.
- Wariat -
mruknęłam pod nosem, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, i ścisnęłam jego rękę. - W
takim razie od teraz będziesz miał- A może i gdzieś indziej?
- Niby gdzie?!
- Hm. - zamyślił się, tak dla konspiry, a kiedy uśpił mą czujność, porwał mnie
na kolana. - Tutaj na przykład mnie na głowie bez przerwy.
- Kto
zrozumie geniuszy? - westchnęłam teatralnie. - Od czasu do czasu nie
zaszkodzi... - wtuliłam się w niego, oczywiście tak, żeby nie dostrzegł mojej
twarzy.
- Liczę na
ciebie.
Zdaje się,
że z tego wszystkiego zapomnieliśmy porządnie przećwiczyć piosenkę.
Ja wiem o poprzednikach ale w nie nie gram xD
OdpowiedzUsuńFajne są, choć nie tak dobrze zrobione jak SSO. :) Dzięki za komentarz.
UsuńW ogóle, kobieto, jesteś wszędzie! Najpierw na mocih tłumaczeniach, potem na koniara-julanta, teraz tu. Wow :O Miło ^^