Nie mam nic do powiedzenia... ._.
CUD?
my:snippets ~Kamamoto Rikio~
- Ricchaaan! Pomocy...! - wpadłam do jego pokoju i natychmiast wydałam z siebie zrozpaczony okrzyk. - Tylko ty możesz mnie ocalić! Stanik mi się rozdarł i drut wyszeeedł!
- E... Co?
Rikio zrobił dziwną minę, a kiedy dotarł do niego sens moich słów, spanikował. Zwłaszcza na widok bielizny, którą trzymałam w rękach.
- Co?! N-nie możesz sama?!
- No nie mogę, zobacz tylko! - pisnęłam dziko, wyciągnąwszy ręce w przód. Trzęsły się niczym ogon kota srającego na pustyni. - Jak miałabym to zrobić w TAKIM stanie? - No dobra, może troszkę podkoloryzowałam sprawę, ale tylko i wyłącznie dla dobra nas obojga.
- Lepiej przyznaj się, że nie umiesz szyć... - stęknął z ubolewaniem, ale chyba już wiedział, że nie ma wyboru. - Dobra, d-daj to...
- Jesteś kochany~! - uśmiechnęłam się najsłodziej jak potrafiłam i na tyle szeroko, na ile pozwalała anatomia ludzkiego ciała. Z zadowoleniem podałam mu bieliznę. A fakt o nieumiejętnym posługiwaniu się igłą przemilczmy~ .3.
- Nie mogłaś założyć innego...? - zapytał, nawlekając nitkę i biorąc się do pracy. Co chwila zerkał na mnie nerwowo. Eh? Zauważył?!
- Haha. Ha... - jego pełne podejrzliwości spojrzenia rzucane mi co chwila wydobyły z moich ust śmieszki. Odruchowo chciałam zasłonić piersi ukryte jedynie pod cienką bawełnianą koszulką, jednak gdzieś po drodze zaniechałam tego zamiaru. Skończyłam, drapiąc się po łbie, jakby to mogło mi w czymś pomóc.
- No. To może się... Ubierz sieę... - zasugerował niepewnie.
Aż zadrgała mi warga. Już nie ze zdenerwowania. Ledwo zdołałam zdusić falę szaleńczego chichotu. - Ricchan...~
- C-co? - wymamrotał zdezorientowany moim rozbawieniem. - A! Racja! J-już wychodzę! - zerwał się, chyba po to, bym mogła włożyć ten nieszczęsny stanik.
- Nie no, gdzie idziesz! - zdążyłam chwycić skraj jego bluzy - Wcześniej wyglądałeś na bardzo - mimowolnie się zarumieniłam - ch-chętnego. Żeby popatrzeć.
Aż podskoczył, spanikowany.
- W-w-wcale nie! Co ty gadasz! - oburzył się, ale zaraz zrozumiał, że to niebyły zbyt fortunne słowa. - AAa! Z-znaczy ja nie... AA....
Chociaż to trochę bolało, posiadałam na tyle oleju w głowie, aby nie gniewać się nie tyle za szczerość co zwyczajną nieśmiałość. Doprawdy, urocze~
- Spokojnie, Ricchan, tylko spokojnie. Oddychamy głęboko. Wdech, wydech, wdech... - przy którymś wdechu nie wytrzymałam i parsknęłam głośnym śmiechem.
- Z czego się śmiejesz! To chyba normalne, że facet ma potrzeby! - fuknął na mnie i obrócił się bokiem, obrażony.
Tego się nie spodziewałam, przez co napad głupawki tylko przybrał na sile. Zaczęłam się krztusić, walcząc o oddech, a kiedy nareszcie udało mi się ogarnąć, spostrzegłam, jak Rikio walczy ze sobą.
- Patrzeć, nie patrzeć, oto jest pytanie. - sparodiowałam jedno z najbardziej znanych powiedzonek Hamleta, siląc się na powaaaagę. Przycupnęłam bliżej niego. - Ricchan, no weź. Nie fochaj już, hm~? - sięgnęłam po jego dłoń.
- Nie nabijaj się ze mnie, jestem całkiem poważny... Nic nie poradzę. - burknął, przyznając się do swoich instynktów. Ojej. Ale stanika jeszcze nie założyłam...
Przerażająco to brzmi.
- Ja też jestem, po prostu... - tym razem jakimś cudem udało zachować WZGLĘDNY spokój. Och, dość tych zabaw w kotka i myszkę! - Ricchan, tak baaardzo cię kocham. - na dowód swoich słów próbowałam równie mocno go wyściskać, ale wątpię, żeby odczuł to inaczej niż ugryzienie komara.
- Phee... - stęknął, po czym wziął mnie na ręce i uwiesił sobie na ramionach, jakoś tak dziwnie. - To była dobra prowokacja z tym zszywaniem. I skuteczna. Może teraz ja spróbuję...
- J-jaka prowokacja?! - wykrzyknęłam zdumiona. Policzki zapiekły, a mnie ogarnęła wściekłość - Żadna prowokacja, nie potrzebuję takich gierek, żeby zwrócić twoją uwagę! - poczułam przemożną potrzebę działania w obronie własnej. - To wszystko jedno wielkie nieporozumienie.
- Nie, nie. Wyszło na dobre, nie? - wyszczerzył się. - Bo mi to baardzo odpowiada. - bezwstydnie zerknął tam, gdzie nadal nie miałam bielizny.
- Masz humory gorsze ode mnie. Raz tak, raz tak, innym razem na wznak. Oszaleć można. - burknęłam, ale tylko z powodu zawstydzenia. - Ale fakt, wyszło.
- Hehee. Za to ty jak zawsze urocza. - mruknął z zadowoleniem, a mi zachciało się go walnąć... ta, jasne, chyba pogłaskać.
- I kto kto mówi. - wczepiłam się weń kurczowo i ani śmiałam puścić – N-nadal masz swoje "potrzeby"?
- Jasne, że mam. Jeszcze mi nie przeszło, zobacz.
Taa, zobaczyłam. Wyraźnie.
Cud, miód i orzeszki. ^^
OdpowiedzUsuńTaa... Dodałam jeden komentarz kiedyś tam... Chyba pod pierwszą częścią małpy. XDDD
Jestem leniwa, wiem. Komentowanie nie jest moją mocną stroną. Ja tylko czytam i zmuszam do tego innych. ^^"
Miniaturka jest zajebiaszcza. :D Jak zresztą każda na tym zacnym blogu. Mogę je czytać po milion razy, a i tam mi się nie nudzą. :*
Ten komentarz nie jest kreatywny... Dopiero wstałam, więc nie oczekujcie zbyt wiele. XD
Zastanawiam się, czy przyjmiecie wyzwanie Fushimi x reader x Yata. Znalazłam coś takiego na jakimś zagranicznym blogu, a chciałabym zobaczyć także na tym. :P Bo jak była HOMRA, to może i czegoś takiego się doczekam. Ja i moje zapędy... :v
Ja tu wrócę. Znaczy kiedyś na pewno...
Do zobaczenia i czekam na kolejne! ❤
Idealne ^.^
OdpowiedzUsuń