Cześć, oto nadchodzimy dziś z kimś, kto gdyby istniał naprawdę, robiłby furrorę... Kimś normalnym, ale cudnym. Izuki to ideał normalnego chłopaka, moim zdaniem ♥ Pisało mi się to świetnie i uważam, że to jedno z lepszych opek tutaj. Opek? Hm, jakby to zsucharzyć...
Mam wrażenie, że Yukiś nieco przedawkowała Shuna, skoro mówi w tak niepoczytalny sposób
Izuki nie jest ideałem normalnego chłopaka, bo norma w dzisiejszych czasach i świecie, TYM BARDZIEJ w realiach KuroBasu jest pojęciem względnym. Taa, musiałam się wymądrzyć .3.
Przyznam, że mi także skrobało się to bardzo dobrze, choć z początku obawiałam się, że nie podołam z tymi sucharami... Yuki przebija mnie w tym na głowę! Cóż, nie mnie oceniać, czy się udało ;)
Eeto... Ach tak, miałam wspomnieć o Yato. W związku z pewnymi kłopotami (fabuła) opko troszkę się przesunie, ale tylko troszkę~
To chyba tyle ^^ Pisajta, jak Wam się podoba! ♥
Borze, nareszcie matma dobiegła końca! Myślałam, że nie dożyję do dzwonka... Że też akurat dziś sensei musiał oddać ostatnią klasówkę. A miałam do tej pory taki dobry humor!
Taa, funkcje liniowe, rosnące i srające skutecznie mi go zepsuły, a raczej ocena, jaką z nich dostałam. Nie spodziewałam się niczego dobrego, ale kurczę, żeby zdobyć na CAŁY TEST tylko 5 punktów, to przesada nawet jak na mnie!
A kiedy zobaczyłam ocenę mojego sąsiada z ławki obok... załamałam się jeszcze bardziej.
Jak można tak dobrze to wszystko rozumieć?!
Izuki Shun, o nim mowa, był jednym z lepszych uczniów w Seirin, to akurat nikogo nie dziwiło. Przystojny, inteligentny, miły, po prostu cud chłopak, mówię wam. Nie wierzyłam we własne szczęście, kiedy usiadł obok mnie... Hm, z pewnością niejedna dziewczyna o tym marzyła. Problem w tym, że byłam jedyną, która nie bała się jego żartów. Poważnie! Czasem nawet mnie śmieszyły. Izuki czuł się wniebowzięty, gdy się o tym dowiedział i od tamtej pory nie daje mi żyć... a ja to kocham.
Taa, dziwna jestem.
Jedynym, czego nie rozumiałam, był jego talent matematyczny, od którego na moje nieszczęście nigdy nie udało mi się ściągnąć na klasówce. Między innymi dlatego moje oceny wyglądały tak, a nie inaczej. Oczywiście Shun z wdzięczności dla mojego poczucia humoru próbował mnie uczyć, ale z marnym skutkiem. Dla ocen, rzecz jasna, bo dla mojego serducha takie douczanie było baaardzo przyjemne.
Jednak teraz, po matmie, obiekt mych westchnień gdzieś wybył, zostawiając mnie sam na sam z moim bentou i resztą klasy. Nie zdążyłam go nawet zapytać, dokąd idzie. Cóż, nieważne, zaraz powinien wrocić. Zajęłam się więc obserwacją niesparowanej pary Hyuugi Junpei’a i Aidy Riko, między jednym a drugim kęsem onigiri. Pasowali do siebie, a ich rozmowa była nader ciekawa.
- Trenerko, błagam, zlituj się nad nami.
- NIE! Zero litości. Dam wam wycisk, zobaczycie!
- Ale...
Dyskusja trwała w najlepsze i nawet zaczęli jej sie przysłuchiwać postronni. Lecz wtedy, omg, nadeszło coś lepszego, a mianowicie suchar o polu rażenia dwóch, nie, dwustu kilometrów.
- Proszę, proszę, zdaje się, że nasz kapitan i trenerka są magnesami. Przyciągają się!
Izuki triumfalnym krokiem wszedł do sali niczym rzymski wódz po wygranej bitwie. Widząc to, Hyuuga obdarzył go spojrzeniem, które z pewnością potrafiło zabijać.
- Izuki... Bądź pewien, że dziś nie wejdziesz na boisko - wysyczał.
- Co?! Przecież mówię szczerą prawdę! - brunet rozejrzał się po klasie. Napotkawszy mój wzrok, rozpromienił się. - Prawda, _____?
- Najprawdziwsza prawda. - wyciągnęłam ku nim dłoń zaciśniętą w pieść, pokazując gest 'okay' i szczerząc się przy tym jak głupi do sera, zwłaszcza że moje stwierdzenie okazało się ostatecznym gwoździem do wspólnej trumny obu panów spodziewających się rychłej śmierci z rąk Riko. Taka sytuacja sama prosiła sie o komentarz: - Taka jest prawda. - wzruszyłam ramionami - A prawda jest jak prostytutka, bo kosztuje, wielu jej pragnie, ale nikt nie kocha. - spuentowałam.
- Otóż to. Chyba macie jakiś mocny klej, bo nie odrywacie od siebie wzroku. - kontynuował Shun tym swoim seksownym głosem. Słysząc już drugi żart, większość uczniów dostała załamania nerwowego, ale mnie się to spodobało, więc postanowiłam odpowiedzieć w podobnym tonie.
- Shuuuun~ - uwielbiałam jego imię do tego stopnia, że chciałam wymawiać je jak najdłużej i jak najczęściej – Shuuuun~, w TV puszczali ostatnio Iron Mana, wiesz, ten film, co w nim grał ten aktor od Sherlocka Holmesa. Pamiętasz~? - nie mógł zapomnieć, na to liczyłam, w końcu oglądaliśmy go razem. I Sherlocka i Iron Mana. - A pamiętasz jego laskę? Niezła z niej była ruda żelaza.
- Hah! Dobre! - zaśmiał się i wyciągnął swój nieśmiertelny sucharowy notes. Omg, dostąpiłam zaszczytu zapisania tam mojego żartu?! Kyaaa... - Hm, _____, a słyszałaś kiedyś o piekarni niedaleko naszej szkoły, tej na rogu? Podobno ich wypieki są fanciastyczne~
- Rewelacja, musisz mnie tam kiedyś zabrać. - przytaknęłam z megapoważną miną - Ty, wiecznie nienażarty, mam nadzieję, że weźmiesz to na poważnie~
- Ahahah! Ładnie, w końcu jesteś tym, co jeż~
Klasa obserwowała naszą wymianę zdań z niekłamaną grozą, ale zarazem zainteresowaniem, niczym dobry mecz pingponga. Po krótkiej chwili byliśmy otoczeni zwartym kółkiem ludzi.- Rany, jak już zaczęli, to nie przestaną. - jęknął ze zgrozą Hyuuga. - Chyba tylko wyczerpanie zapasów tych, pożal się Borze, żartów mogłoby ich uciszyć.
- Więc niech czerpią! Zobaczymy, kto pierwszy padnie! - zawołał ktoś, chyba Koganei, bo w tłumie mignęła mi jego kocia mordka. Zacisnęłam pięści i postanowiłam przyjąć to wyzwanie.
- Shuuuuun~ A co mówi kotek, jak coś mu się podooooba~? - mała aluzja do kociego pyszczka, dodatkowo skinieniem głowy wskazałam właśnie nań - To jest mraaaśne. - puściłam koledze oczko.
- Chyba się zapędzasz, _____, bo ten kot jest zbity na kotlet! - na te słowa Koganei zrobił przerażoną minę. - Ale cóż, nie każdy ma to szczęście. Na przykład koń nie je... Siano mu się sKOŃczyło. - Izuki zgrabnie odparł atak kolejnym sucharkiem.
- Jezu, wilgotność powietrza w tej klasie spadła do zera. - rzucił Junpei.
- Jezu, wilgotność powietrza w tej klasie spadła do zera. - rzucił Junpei.
- Cóż, raz na wozie, raz w nawozie. - odezwałam się pełnym przesadnie teatralnego wspólczucia tonem - Biedne koniki. [chyba ich Yuki niedokarmiła xD /m]
- Pewnie było tego tyle, że zostały w tyle. Zdarza się~ - omg, po usłyszeniu tego suchara połowa uczniów opuściła klasę, a tłumek otaczający nas wyraźnie się przerzedził. Ku mojemu zdziwieniu, Hyuuga i Riko, najbardziej zagorzali przeciwnicy żartów Shuna, zostali i nadal nas obserwowali, podobnie jak Shinji. Jednak nie zraziło to chłopaka do kontynuowania. - Wracając do tematu kapitana i trenerki, naprawdę do siebie pasują. Wiesz dlaczego Hyuuga do tej pory nie znalazł dziewczyny? Bo zawsze dostawał kosza, haha! - okularnik zaczął ciskać w Izukiego piorunami z oczu, jednak został zignorowany, więc tylko prychnął i również wyszedł z klasy. Zaskoczona Riko pobiegła zanim. - Ale może teraz nie dostanie, to dobry chłopak.
- Nie ma co, znakomity w komitywie ten nasz kapitan, nie ma co, haha~! - już wkrótce zamierzałam dodać temu pojedynkowi nieco pikanterii, uderzając od frontu. Tak, to jest to!
- Zgadzam się. Ale wieeesz, nie zawsze był z niego taki chojrak. Kiedyś na szczepieniu, powiedział coś w stylu: "Panikuję, bo mnie pani kłuje!". To było naprawdę ostre.
Kolejni powychodzili w klasy i w końcu poza nami zostało tam może z pięć osób. Koganeia brak.
Mimo, że "trybuny" powoli pustoszały, nie zraziło mnie to zbytnio. Czas wytoczyć najcięższe działa, pocisk, że jak pierdziu! Wow, nawet w myślach nie przestaję wymiatać, yay, niczym woźny tańczący z miotłami! - Heeej, kochani! - zwróciłam się do tych, którzy jeszcze nie wymiękli - Wiecie, jaka jest ulubiona rzecz Izukiego? - patrzyłam na nich wyczekująco, lecz nikt się nie odezwał. Szkoda, ich strata, mój zysk, hihi - Pojazd oczywiście~!
To go nieco zbiło z tropu, ale nie należało się spodziewać, że lekkie zaskoczenie zapewni mi zwycięstwo, o nie. Shun odchrząknął, by pokryć zdumienie, i rozpoczął kontratak.
- Whoah, to był cios poniżej pasa, _____. Osobiście stwierdziłbym, że to raczej zupka z kubka. - zachichotał, zadowolony z siebie. - A wiesz, jak nazywa się rosół z lwa? Bu-lion. Hah! Ale i tak, najlepsza jest kawowa galaretka~
- Whoah, to był cios poniżej pasa, _____. Osobiście stwierdziłbym, że to raczej zupka z kubka. - zachichotał, zadowolony z siebie. - A wiesz, jak nazywa się rosół z lwa? Bu-lion. Hah! Ale i tak, najlepsza jest kawowa galaretka~
- Ej, to nie fair! Miałeś podwójny ostrzał! - rzuciłam oburzona. Tak chcesz się ze mną bawić? Proszę bardzo! - To dopiero był suchar w proszku, bardziej niż ta twoja zupka! A ty jesteś tak suchy, że masz w domu same kaktusy! Suchy jak Sahara, ot co!
- Wha? Nie jestem, to ty masz szorstkie pięty! Na takie coś pomoże tylko suchar w płynie. - westchnął, usiłując zachować charakterystyczne dlań opanowanie. Udało mu się. - A zresztą, zastanawia mnie, dlaczego nie jesteś zmęczona. - widząc moją nierozumiejącą minę, pośpieszył z wyjaśnieniami. - Cały dzień chodzisz mi po głowie. No i ta twoja ocena z funkcji... Zmartwiłem się tym, w końcu to bardzo funkcjonalne zagadnienie.
Bam. Zostaliśmy tylko my. Chyba nawet najtwardsi koledzy dostali przez nas odwodnienia.
Tego było już dla mnie za wiele. Żeby czepiać się moich słabości?! Na moim czole zagościła marsowa mina a dłonie zacisnęły się kurczowo w pięści. Próbowałam trzymać nerwy na wodzy, byle by tylko komuś się tu nie oberwało, ale przecież... Nie, spokojnie _____, prawdziwie kulturalne damy [tja, bardzo kulturalne jesteśmy /m] rozwiązują swoje konflikty za pomocą słów. - A ty ostatnio na historii zrobiłeś powstanie w majtkach! A w domu trzymasz filiżankę nad ogniem, bo herbatkę parzysz! Żebyś wiedział, nie napiję się jej, choćbym miała skisnąć, jak te twoje żarciki, co je w słoiczkach trzymasz!
- Hej, hej, spokojnie, bo ci żyłka pęknie. Nerwy w konserwy! I nie rozpłacz mi się tu, bo będę musiał osuszyć ci łzy, a taki widok z pewnością rozdarłby mi serce~. A przecież zazwyczaj jest na odwrót, bo jesteś jak kamera, zawsze wywołujesz uśmiech, hihi - nadal dzielnie walczył, chociaż mój brutalny atak poskutkował.
- Sam se wsadź w końserwę, metalowy koniu. - burknęłam - Już prędzej wolałabym się bawić z kościotrupem w piaskownicy, jego łopatką oczywiście. - odparłam hardo. Niech nie myśli, że kończy mi się amunicja. - A ty co byś mi zaproponował do zabawy, suche kwiatki?
- Oczywiście, że nie, prędzej kanapki z mojego salonu. Mamusia robi pyszne. Szkoda, że moje siostry to wykapane córeczki tatusia... - westchnął z udanym ubolewaniem. - Ale ale, to przerwa na lunch, a ja jeszcze nic nie zjadłem. Zagadaliśmy się i przez to mnie sushi. A potem geografia... Indianom jest zimno. A wiesz czemu? Bo ich Kolumb odkrył!
To chyba nie skończy się szybko, tak jak przewidział Hyuuga... Zatem do dzieła!
- Taki głodny? Zaraz fundnę ci wizytę u doktora, najesz się leczo po wsze czasy. - kostki w mojej ręce przestawiły się, pykając złowieszczo, kiedy rozgrzewałam pięści - Może pomoże, może nie pomoże... Jak myślisz, Shuuun~? Ach, zanim zrobię co trzeba... - zerknęłam znacząco na swoje dłonie gotujące się do akcji - Wiesz może, co to jest mięsopustnik?
- Nie. Pewnie pusta głowa, jak kapusta~
- Być może. - uśmiechnęłam się złowieszczo, postępując ku niemu kilka kroków naprzód - A jeśli tak, to z pewnością twoja. I to dobrze UBITA. - już miałam się zamachnąć, gdy...
Pieprzyć damulkowanie!
- Hej, _____, jesteś pewna, że nie jesteś samolotem ani nic? - uśmiechnął się przebiegle. Jakby moja pięść nie była dla niego widoczna.
- Hę? - zerknęłam na niego tępo, ciekawa drugiego dna jego wypowiedzi. I ten jego uśmieszek... coś mi tu nie podpasowało. - Niby dlaczego? - szukałam zaczepki - Przecież wiesz, jak uwielbiam latające koniki~
- Bo tak mi się zdaje, że lecę na ciebie~
Lol, ten uśmiech! Nie wierzę! Zwyczajnie się szczerzył, drań jeden. No ale dla ukochanego "pojazdu" zrobiłby wsztystko.
Wait, przegrałam. Nie odparłam ataku.
Lol, ten uśmiech! Nie wierzę! Zwyczajnie się szczerzył, drań jeden. No ale dla ukochanego "pojazdu" zrobiłby wsztystko.
- Co ma piernik do wiatraka? O.o - nie za bardzo ogarniałam, o co mu biega, w końcu jaki samolot leci na drugi... Usiłując rozkminić największą zagadkę swojego życia, całkiem zapomniałam o tym, że przecież miałam go pokonać!
I zapadła niepokojąca cisza. Shun gapił się na mnie w oczekiwaniu, nie przestając się szczerzyć, a kiedy nadal nic nie mówiłam, po krótkiej chwili wybuchnął radosnym śmiechem.
- Hah, wygrałem! A ty przegrałaś, _____! Yeah, wygrałem~ - zaczął podrzucać do góry swój notes i przytulił go do serca niczym zdjęcie ukochanej. Szkoda, że nie moje, ale...Wait, przegrałam. Nie odparłam ataku.
Wolałabym już, żeby cała szkoła przyglądała się, jak obiegam budynek dookoła w samych trampkach, jak wtedy, na obozie letnim. Ale żeby tak po prostu ponieść klęskę, na dodatek tak sromotną?! Jeszcze chyba nigdy nie odczułam takiego wstydu i upokorzenia, jak w tej chwili. Wszystkie suchary, te znane jak i te, które dopiero zamierzałam poznać, straciły sens. To... chyba niedobrze, co? ._.
- Hej, czemu milczysz? To było do przewidzenia, hihi. - powiedział nieskromnie, ale zaraz spoważniał. - A tak na serio, nie przejmuj się, w końcu nie przeczytałaś tyle książek z żartami co ja, więc to żaden wstyd. Głowa do góry, ok? - nachylił się nade mną z pocieszającą miną, ale ja wiedziałam swoje...
Kobieto, ogarnij się. Jeszcze nie raz będziesz miała okazję mu dopiec, krzyczała moja podświadomość. Och tak, moja wewnętrzna walkiria nie zamierzała się tak łatwo poddawać, co najwyżej lekko odsapnąć, może nawet urządzić sobie siestę. Poderwałam hardo łeb z zamiarem wydrapania grabieżcy należnego mi zwycięstwa, lecz... zamiast tego otrzymałam coś znacznie lepszego, choć na dobrą sprawę sama to sobie wzięłam. Żeby nie było, CAŁKOWICIE NIECHCĄCY! Dokładnie tak! To, że nasze wargi się zetknęły pozostawało kwestią przypadku. Prawda...?
Cofnął się odruchowo, chyba nie do końca zdając sobie sprawę z zaistniałej sytuacji. Ponieważ ja też udałam niewiniątko, nikt nic nie powiedział, mimo że była to najoczywistsza rzecz pod słońcem! I może mi się przywidziało, ale czy policzki Shuna nie zrobiły się nieco różowe...?
- Heeeh? A wydawało mi się, że po oberwaniu borzym biczem świat nie może być już widziany w różowych barwach. - nie mogąc się powstrzymać od komentarza odnośnie uroczych rumieńców. Tak różowiutkich, jak wszystko, co różowe w parterowym domku, oprócz schodów oczywiście, bo tych nie było. Emm, o czym ja tu znowu bredzę? ^.^; - Wszystko w porządku? Nie czujesz się... zbezczeszczony?
- N-nie, w żadnym razie. - wymamrotał i westchnął ciężko, macając się po kieszeni w poszukiwaniu notesu. Wyciągnął go... ale zaraz schował z powrotem. - Nie, to na nic. - pokręcił głową z rezygnacją.
- C-Co?! - tym razem to on zapędził mnie w kozi róg. Czując piekące policzki, zerknęłam w punkt za nim - To nie tak, że to było specjalnie... czy coś. Nie miałam żadnych ukrytych zamiarów!
- Naprawdę? Szkoda...
- Eeh? - zbaraniałam do reszty.
- Wiesz, tamten tekst o samolocie był na poważnie. Żart i tak mi się nie udał. - zwiesił głowę, a wyglądał przy tym tak nieszczęśliwie, że nigdy bym się nie spodziewała.
- Shun? - Borze, aż tak go skrzywdziłam tym całusem?! 0.0 Odruchowo chwyciłam go za ramiona, zniżając się do jego poziomu, aby móc spojrzeć mu w oczy - Shun, posłuchaj, to naprawdę było niechcący. A za ten samolot to wcale się nie gniewam, w końcu dzięki niemu wygrałeś~ - już nie obchodził mnie wynik tamtej dziecinnej wojenki, wolałam zobaczyć, jak się uśmiecha.
- E-ej, ty draniu, to tak wyglądają twoje pojedynki?! Co to ma być?! Zaraz pójdę po nauczyciela! - wrzeszczał spąsowiały kapitan, oskarżycielsko wycelowawszy w kumpla z drużyny palec.
- ______, czy ty... - zrobił wielkie oczy i zamrugał kilkakrotnie. - N-nie zrozumiałaś tego? Naprawdę? - był autentycznie zdziwiony. - Przecież jesteś jedyną osobą, jaką znam, która zawsze rozumie moje żarty. Nie spodziewałem się, że akurat teraz... - gwałtownie odwrócił głowę, znów płonąc rumieńcem. - Cholera.
- Oczywiście, że rozumiem. Wszystkie! - zapewniłam żarliwie, kiwając energicznie głową - Problem tworzy się wtedy, jak zaczynasz mówić nie po naszemu. - przygryzłam wargę, starając się nie roześmiać, tak rozczulił mnie jego widok - Więc? Powiesz mi, o co chodzi? Bo chyba nie o ten tramwaj, co nie chodzi?
- Serio mam to powtórzyć... D-dobra. - odważył się na mnie spojrzeć. - Powiedziałem, że l-lecę na ciebie. - mruknął cicho. - To nie był żart.
Zanim dotarł do mnie sens tych słów, ciało zareagowało samorzutnie, jak gdyby jedynie funkcje umysłowe zostały odłączone. Chociaż nogi miałam jak z waty, ręce pląsały w dość oryginalnej kombinacji ruchowej, a na skórę wystąpiły poty obfitsze niż po przebiegnięciu maratonu, mimo tych wszystkich dokuczliwych objawów, jakimś cudem udało mi się do niego podejść. Yyy, to znaczy, niby już staliśmy obok siebie, ale tak jakoś... Zachciało mi się znaleźć się jeszcze bliżej. I wtedy świadomość powróciła, a ja nie mogłam uwierzyć we własną obcesowość. No bo jak inaczej nazwać fakt, że właśnie w tej chwili całowałam go do utraty tchu, zupełnie jakbym chciała pomóc mu uschnąć, wysysając zeń wszystkie soki.
Bjuti, nie ma to jak widownia.
Co ciekawe, mimo wyraźnego zawstydzenia, które nawiasem mówiąc było mega urocze, Izuki zaskakująco szybko odzyskał władzę nad własnym ciałem, co poskutkowało kolejnym dłuuugim pocałunkiem. Heh, ciekawe, gdzie się tego nauczył, skoro nie bacząc na jego popularność dziewczyny uciekały przed jego sucharami? Nieważne. Liczyło się, że w mojej głowie wybuchły setki fajerwerek. Shun, jesteś trotylem, dynamitem!
Niestety, w takich chwilach zawsze ktoś lub coś musi przeszkodzić. I my nie czyniliśmy tu wyjątku.
- Izuki, skończ... EEEEH?! - w drzwiach do klasy stanął Hyuuga, który na nasz widok spłonął jaskrawym rumieńcem. Nie puściłam jednak chłopaka i tylko kątem oka zobaczyłam za Junpei’em uśmiechniętą Riko i Kiyoshiego patrzącego na nas nierozumnym wzrokiem.
- E-ej, ty draniu, to tak wyglądają twoje pojedynki?! Co to ma być?! Zaraz pójdę po nauczyciela! - wrzeszczał spąsowiały kapitan, oskarżycielsko wycelowawszy w kumpla z drużyny palec.
- O czym ty mówisz, Hyuuga? - z wyraźnym ociąganiem Shun odkleił się ode mnie, chociaż tylko na kilka centymetrów, i odpowiedział, nawet nie patrząc na okularnika. - Pojedynek już się zakończył, moim zwycięstwem zresztą. Postanowiliśmy więc spędzić resztę przerwy... - przerzucił na niego swoje wszechwidzące oko, aż Hyuuga zadrżał. - Zamiast na mnie krzyczeć, pochwal się swoim osiągnięciem z trenerką. - uśmiechnął się. - Sięgnij nieba!
To wytrąciło mu z rąk wszelkie argumenty. Junpei skulił uszy po sobie i zamilkł.
- Jezu, Shun~ - parsknęłam śmiechem - Ty to czasem potrafisz zepsuć nastrój.
- Doprawdy? Szkoda, bo nastroiłem się na miłe chwile z tobą, _____. Hyuuga nam przerwał, niestety~ - zachichotał.
- Doprawdy? Szkoda, bo nastroiłem się na miłe chwile z tobą, _____. Hyuuga nam przerwał, niestety~ - zachichotał.
Pacnęłam go w ramię. - Nie podlizuj się, bo na później ci nie wystarczy, przystojniaku. - przekomarzałam się, nie potrafiwszy uwierzyć we własne szczęście. Trafiło mi się, jak ślepemu oko.
- Przystojniaku? Brzmisz jak tatuś trenerki... - udał zranienie, na szczęście Riko go nie słyszała, zaabsorbowana Hyuugą. - Ale wiesz, trochę żałuję, że nie jestem staruszkiem... Bo niezła z ciebie laska. Cholera, muszę oduczyć się żartować w takich momentach! - zachichotał.
- Ooooch, Shuuuun~ - ścisnąwszy go mocno, obdarowałam soczystym całusem w policzek. Aż dziw, że nie pozostawiłam malinki - Jesteś słodki jak spalony sucharek z tostera, kawaii~
- Borze, skąd się biorą tacy ludzie. - mruknął Hyuuga.
- Za siebie ręczę! - odparował natychmiast Izuki. Wygrywał z Junpei’em już jakieś 100-0 .
Wtedy mnie oświeciło! - Shun, Shun~! - podskakiwałam jak rasowa małpa w zoo - Mam nowy tekst! - pochwaliłam się - Jak czuje się człowiek bez rąk? Niezręcznie!
Wtedy mnie oświeciło! - Shun, Shun~! - podskakiwałam jak rasowa małpa w zoo - Mam nowy tekst! - pochwaliłam się - Jak czuje się człowiek bez rąk? Niezręcznie!
- Whoah, nieźle, nieźle! - sucharek natychmiast powędrował do zeszyciku Izukiego. - Jak miło mieć bratnią duszę, która mnie rozumie~ Jak dotąd miałem tylko siostry, hihi.
- Przyjaciel to jedna dusza w dwóch ciałach. - tym razem miałam ochotę powiedzieć coś nadzyczaj mądrego. Gdzieś już to słyszałam... Tak, ktokolwiek to wymyślił, musiał być kimś arcymądrym. - Ale mam nadzieję, że my będziemy odtąd kimś więcej, mam rację?
- Oczywiście, ślicznotko! - spodziewałam sie po tym jakiejś bomby w postaci kolejnego żartu, ale nie doczekalam się jej, zamiast tego niespodziewanie zostałam otoczona jego ramionami. Kya ♥
- Wiesz co?
- Hmmm? - wymruczał.
- Jestem Shunięta na twoim punkcie~! – to mi się udało, nie ma co.
- Ahah! - zacieśnił uścisk i przybliżył twarz do mojej. - To nie zabrzmi tak dobrze... ale ja też za tobą szaleję, jak jakiś wariat~
Pozostało jedno pytanie: kto naprawdę wygrał ten pojedynek?
No po prostu nie wierzę. Jakim cudem można zmieścić tyle zajebistych sucharów w jednym opku?
OdpowiedzUsuńChyba ktoś tu upolowałam trochę suchych tekstów.
Ja niestety ostatnio w ogóle nie mam żadnych ciętych riposty. Ale nie o tym będę mówić.
Opek jest zajebisty.. nie to chyba mało powiedziane. W sumie to jest zasucharzony. I to tak na maksa. Bardzo mi się podoba.
I właśnie tu chciałam jebnąć jakiś suchar ale mi nie wyszło.
Omg, arigatou! Pamiętaj, że to dzięki Tobie wpadłam na taki pomysł ^^
UsuńOj no bez przesady bo się zarumienię.
Usuń