Rei-chan. ♥
Dużo go tu ostatnio, nie bez powodu. Ale to zawiniątko odkopałam w archiwum. Pisane było na urodzinki Muńka (1 października), więc opóźnienie dość spore, ale to akurat moja specjalność - zapłon pierwsza klasa c":
Jednocześnie małe ogłoszenie: chcemy odpocząć od narracji pierwszoosobowej, więc póki co, pojawiać się będą trzecioosobówki. Mam nadzieję, że nie pozbawi Was to przyjemności odbioru. ^^
Czy ktoś przeżywa K: Return of Kings tak samo? Po dzisiejszym seansie (odcinek 8) miałam ochotę podciąć sobie stawy skrzydłowe. T.T
my:snippets ~Munakata Reishi~
Gdy wrócił do domu, miał ochotę po prostu usiąść i o niczym już nie myśleć. Ale praca nie pozwalała mu na to. Wciąż musiał być w pogotowiu, odpowiedzialny za wszystko. Tylko dzięki _____ jeszcze nie zwariował.
Ale jej nie było. Gdzieś wyszła. No tak, to zrozumiałe, przecież mogła chodzić, gdzie chciała. Pewnie wybrała się na zakupy ze swoją przyjaciółką. Ale potrzebował jej właśnie teraz, tutaj. Co to za urodziny, gdy jest się samemu?
Przysiadł przy stole, zmęczony jak nigdy dotąd. Do tej pory potrafił nieść brzemię Króla bez okazywania słabości. Czemu więc dopadło go to akurat dzisiaj? _____ nazwałaby to...
- Boziuchno, Rei-chan! - Jakim cudem? Skonsternowany, zerknął na ukochaną, która właśnie wparowała zdyszana do domu. W jednej ręce trzymała papierowe zawiniątko z cukierni, w drugiej jeszcze jedną torbę, czy raczej toboły, jakich dźwigania nie podjąłby się żaden wielbłąd.
- O, cześć... Jak dobrze cię widzieć - westchnął, starając się przywdziać możliwie pogodną minę. Chyba się udało. Ale ona i tak znała wszystkie jego zagrania.
- Rei-chan! - wykrzyknęła po raz wtóry. Pakunki porzuciła na podłodze, przypadając doń w następnej sekundzie. Otoczyła czule dłońmi jego policzki, przyglądając mu się bacznie. Czując na skórze jej dotyk, słuchając tego cudownego głosu, wpatrując się w ukochane oczy - to wszystko było jak terapia. W jednej chwili ogarniała go błogość i zrelaksowanie. Jak w domu.
- Taak, zostań tak. Ty to zawsze wiesz, czego mi potrzeba. - mruknął zadowolony. Ukochany anioł koił ból jego duszy, dlatego wyciągnął ręce, by móc ją objąć. Wtedy czuł się najlepiej.
- A co ze świętowaniem? Mieliśmy przecież... - ujrzawszy jego minę, urwała raptownie. Zdaje się, że naprawdę przesadziła z przygotowaniami, chociaż to jedynie kupne ciasto i symboliczna świeczuszka. No i prezent, ale skoro tak... i to trzeba odroczyć. Pozwoliła mu zagarnąć siebie całą.
Po pewnym czasie, kiedy już nogi nieco jej ścierpły od siedzenia w jednej pozycji, zasugerowała:
- Połóż się.
Jasne, ale ty ze mną. Nie powiedział tego, ale wcale nie musiał.
W końcu i tak nie wypuściłby jej.
- Potrzebowałem tego. - stwierdził, przeciągając ją do siebie jeszcze bliżej.
Mówisz w czasie przeszłym. Tak by mu odpowiedziała? Ale nie zrobiła tego. Czyżby darowała sobie gierki? Zamiast tego odnalazła po omacku jego dłoń, a splótłszy z własną, uniosła ją do ust i ucałowała, powoli i łagodnie. - Sto lat. - krótkie, żałosne życzenia. Lecz czy warto było mówić coś więcej, skoro on już za moment przeszedł do konkretów
- Z tobą na pewno, królowo. - ściągnął okulary, a odłożywszy je na bok, złożył na jej ustach czuły pocałunek, długi, leniwy, nieśpieszny, przecież mieli czas. Lepiej nie umiał jej podziękować. Za to wszystko i tak nie istniało wystarczająco odpowiednie podziękowanie.
- Czekaj - powstrzymała go nagle, przytrzymując dłonią jego tors. - Daj mi moment. - Nie potrafiła odczytać zbyt wiele w panujących dookoła ciemnościach, lecz z rozebraniem się do bielizny poszło jej znakomicie. - Jeszcze nie. - zaznaczyła, kiedy już miał się do niej zbliżyć. Przez ten cały czas obserwował ją z oczami pałającymi coraz bardziej narastającym pożądaniem. Pochlebiało jej to bardziej, niż cokolwiek innego. Manewrami o magicznych właściwościach, jakich pewnie nie zdoła już nigdy użyć, wymusiła na nim pozostanie na krześle tak, aby mogła go dosiąść. Lecz zanim i to nastąpiło, zapytała:
- Co mogę dla ciebie zrobić?
Wpatrując się w nią intensywnie, odpowiedział krótko i na temat:
- Zrób mi dobrze.
- Wedle życzenia. – odparła z uśmiechem.
Nie patyczkowała się zbytnio, bo i po co. Za to między innymi ją kochał: wiedziała, kiedy należało porzucić zbędne dyrdymały. Wsunąwszy dłoń w spodnie Reishiego, wyczuła znajomą wypukłość. Obrysowała jego kształt kilka razy, wydobywając z jego ust westchnienia przyjemności napędzające ją tylko do dalszych poczynań. Nachyliwszy się, odrzuciła włosy do tyłu, otworzyła usta i objęła nimi królewskiego członka. Nie wchłonęła go od razu, na początku jedynie drażniąc czubkiem języka koniuszek okazale nabrzmiałego penisa.
- No już, złociutka. – z zamglonymi z przyjemności oczami, raz po raz przeczesywał palcami jej włosy, z całej siły starając się nie wpływać na tempo pieszczot, co kosztowało go pokłady nie lada wysiłku. Heh, cóż to za cud kobieta, która spełnia takie zachcianki. Skoro urodziny wymagają takich celebracji, zestarzeje się szybciej, niż przypuszczał. Z początku stymulowała go jedynie językiem, lecz dość szybko dołożyła do tego ruchy głową, zwłaszcza że do tego właśnie ją zachęcał. W pewnym momencie zacisnęła delikatnie wargi na główce, przez co jęknął mocniej. Uśmiechnęła się do siebie w myślach. Nie przestawała brać go w siebie, coraz szybciej i głębiej w gardło, jednocześnie bawiąc się jego jądrami. Po chwili już przestał tłumić swoje odgłosy, było mu tak cudownie, że zatraciwszy się, nie myślał już o niczym innym. Niebawem wytrysnął obficie w jej usta. Przełknęła wszystko bez najmniejszego skrzywienia, chociaż rzadko pieściła Reishiego w ten sposób. Co więcej uśmiechnęła się przy tym zadowolona, może nawet bardziej niż on sam. Po raz ostatni przejechała językiem po całej długości penisa, zlizując pozostałości nasienia.
- Tylko tyle? - rzuciła, jasno sugerując mu, aby zażądał więcej.
- Rzeczywiście. Jak na urodzinowy prezent to strasznie mało. - stwierdził, dochodząc do siebie. Mimo to uśmieszek nie zniknął z jego twarzy. - Masz dla mnie coś jeszcze?
- Zależy, co byś chciał dostać w pierwszej kolejności. - wodząc palcem wzdłuż ciała, dotarła do jego szyi. - Dobrze wiesz, jak szeroki asortyment - uszczypnęła go lekko - potrafię mieć. Prawda~? – to powiedziawszy, ujęła go pod ramię i poprowadziła do sypialni.
- Hmm. Zaskocz mnie. Co powiedz na niespodziankę? - drażnił się, błądząc dłonią po jej plecach, samemu czerpiąc z tego niemałą radość. Przekroczyli próg pokoju, a po chwili legli na łóżku.
- Sama nie wiem. To potrafię czymś jeszcze zaskoczyć? - choć jeszcze chwilę temu sama zachęcała, teraz przeczyła sama sobie.
- Potrafisz. – zjechał z dłońmi nieco niżej, oblizując sugestywnie wargi. Ani na moment jej nie puścił przez ten cały czas.
- Taak? - przemieściła się nad nim na czworakach, wyciągając rękę w stronę stojącej przy łóżku komódki, której szuflada skrywała w sobie różne różności. Ale przede wszystkim to, co w obecnym momencie miało przysłużyć im się najbardziej. – Tadam~! - zachichotała głupawo, machając foliowym opakowaniem przed jego nosem, jakby to było coś nadzwyczajnego.
- Hmm, ładnie się zaczyna. Ale czy skończy? - dociął, a w jego oczach pojawił się cwany błysk. - Jestem całkiem wymagający...
- Nie przesadzajmy. Przed chwilą nawet nie dałeś mi się rozkręcić. - odgryzła się, ale przystąpiła do dzieła. Rozerwała woreczek, nałożyła mu gumkę, po czym bez zbędnych ceregieli dosiadła go okrakiem, pozwalając, aby wypełnił ją całą. Dobry Boże, czy może istnieć coś lepszego? Jęknęła, czując go w sobie. - Liczę, że teraz dasz...
- Ależ pokaż mi wszystko, co potrafisz. - zażądał odważnie, bo już różne rzeczy widział i wiedział, że jak się rozkręci... Tego właśnie teraz potrzebował.
- Nie mów za dużo, kotuś. - poruszyła się powoli. Znów jęknęła, on także. - Jezu, jesteś cudowny, Rei-chan. - odchyliwszy głowę do tyłu, przymknęła oczy. I zaczęła się jazda.
Posłuchał i nic już nie mówił, ale nie umilkł, o nie! Wydawał takie dźwięki, że poezja. [mam bekę z tego fragmentu xd /m]. Muzyka dla jej uszu. A przy okazji sam otrzymał najlepszy prezent.
To ty jesteś cudowna, skarbie.
Niedługo potem oboje osiągnęli spełnienie i to prawie że równocześnie. Opadła na niego, praktycznie zapominając o tym, że on pod nią leży. Podświadomość nakazała jej myśleć, iż stali się jednością.
Tak właśnie było. Zjednoczeni, nie tylko w rocznicę jego narodzin, ale możliwie jak najczęściej. ♥
Czy tylko ja wybuchałam gromkim śmiechem na kanpaie czytając to? Spodziewałam się nawet takich zachcianek, facet to facet :')
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty, nie tylko. Lubię sobie czasem do tego wrócić (jak do większości cudeniek, to w końcu Rei *-*)...
Usuń