Hejka wszystkim~
Dziś wpadamy do Was z kolejnym małym czymś, ale za to z kim! *-*
Taaak, Yukiś nareszcie się zachciało obejrzeć Gangstę. Mam ochotę błogosławić jej chorobie i stanowczo zbyt krótkiemu okresowi wolnemu od szkoły.
Tak z innej beczki, czy tylko ja jestem na tyle dziwna, aby uważać Halloween (wiem, że już po fakcie) za święto nieodpowiednie dla polskiego półświatka? W moim mieście dzieciaki serio są jakieś psychiczne x"DD
Kto by się przejmował Halloween? Dzień jak każdy inny.
Tak, choroba rzeczywiście okazała się być szczęśliwa, Nico taki słodki :D
- Nie chcę tych waszych tabletek, ostatnio nie mogłam się po nich podnieść, a co najlepsze wcale nie pomogły - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się. Sytuacja niezbyt logiczna, w końcu to ja tu byłam pacjentem, ale w tym przypadku należało podjąć nadzwyczajne środki.
- W takim razie możesz poeksperymentować z ziółkami, na pewno pomogą. - doktorek Theo zniknął nam z oczu, wychodząc z pomieszczenia. Wnioskując ze zirytowanego, ociekającego sarkazmem tonu, mężczyzna musiał mieć mnie dość. W sumie nie dziwiłam mu się. Możliwe, że jestem najbardziej upierdliwym pacjentem jego kliniki. Na początku naszej znajomości brodacz bywał bardziej spokojny, phi. Najwidoczniej uważa mnie za lekko rąbniętą.
Cóż, nie należy wyprowadzać specjalisty z błędu. XD
A tak na serio, po prostu mam już dość faszerowania się garściami prochów, które i tak nie działały tak solidnie jak kiedyś.
- Jestem pewna, że znajdzie się coś odpowiedniejszego. - zagadnęła uprzejmie Nina. Uśmiechała się dobrotliwie i tak niewinnie, że człowiekowi aż się kisiło w żołądku, jakim cudem ktoś taki zdołał zachować się w brudach kochanego Ergastulum.
- Dzięki. - wymusiłam uspokajający uśmiech, bo aż głupio było jej coś odburknąć. A burknięcie zdecydowanie bardziej pasowało do mojego nastroju.
Dziewczynka odwzajemniła skinienie, ale odwróciła się, kiedy od strony drzwi wejściowych dobiegły oznaki przybycia kolejnej osoby.
No proszę, proszę, kogo tam licho przywiało? Ano naszego dobrego znajomego, bo oto przed nami (czy raczej nad nami, przez jego wzrost czułam się jak lichy badyl) stał Nico we własnej osobie. Uniósł rękę w geście przywitania.
- O, cześć - odparłam odruchowo, szybko mierząc go wzrokiem. Nie wyglądał na zbyt poobijanego, stwierdziłam z ulgą.
- Przyniosę co trzeba. - Nina wycofała się, aby prawdopodobnie dołączyć do doktorka, jednak z jej uśmieszku mogłam wyczytać coś jeszcze. Ot, zwyczajowa tajna wiadomość nadana na falach odbieranych tylko i wyłącznie przez płeć żeńską.
Czemu za każdym razem, kiedy spotykamy się z Nicolasem, musi dochodzić do naszego swatania? Owoców tego śmiesznego jak dla mnie procesu i tak nie widać. Szczerze powiedziawszy, za każdym razem, gdy sobie to powtarzałam, zalewała mnie fala żalu. Czyli jednak u mnie coś było na rzeczy. Hm, nie to przyświecało mojemu ślęczeniu nad językiem migowym, ale koniec końców i tak wyszło świetnie. Dzięki temu mogłam cieszyć się towarzystwem nadal stojącego mężczyzny.
- Co u ciebie? - odezwałam się do niego, wiedząc że i tak zrozumie. Na taki mały luksus mogłam sobie pozwolić przynajmniej na razie.
[Zawsze pytasz o to samo.] Jego twarz wykrzywiła się w przezabawnym grymasie, kiedy mi odpowiadał. W ogóle cały był przezabawny, przeuroczy i słodziachny. Co z tego, że jeszcze przed minutą mógł kogoś sprzątnąć. Tym lepiej, mniej osób stojących nam na przeszkodzie. c":
- Tak sądzisz? Może mnie to interesuje. - odparłam, w dalszym ciągu na głos. - Powinnam pytać o inne rzeczy?
Zawahał się (!), dosłownie na moment, ale zawahał! Yay, wyglądał przy tym tak uroczooo~ *.* Podrapał się w tył głowy, jakby to mogło pomóc mu w podtrzymaniu rozmowy. [Nie wiem. Pytaj o co chcesz.]
Westchnęłam i poddałam się. [Zapomniałeś stąd czegoś czy masz gorszy dzień? Raczej nie wpadasz tu na herbatę, mylę się?]
[Herbatę piję w domu.] Wyjaśnił, lecz zaraz porzucił ten wątek, a szkoda. Teraz wizja Nicolasa z kubeczkiem gorącej herbatki, jaka nawiedziła mój umysł, nie da mi spokoju w przeciągu następnych dni. [Jestem po swój przydział.] A więc standardowo, wizyta w tym samym celu co zwykle.
[Świetnie się składa, przypilnuję cię, żebyś wziął ile trzeba.] Od razu zrzedła mu mina, ku mojej uciesze. Czyli opłacało się wpaść do doktorka.
[To moje, nie twoje.] Haha, ale się wykłócał. Kawaii... Taa, gdzieś już słyszałam, że mam dość niekonwencjonalny gust do facetów.
[Właśnie dlatego.]
Wyraźnie nie wiedział, co odpowiedzieć. Inaczej nie milczałby aż tak długo przy jednoczesnym wpatrywaniu się we mnie w taki sposób, jakbym groziła mu łyżeczką do herbaty. [O co ci chodzi?] Zapytał w końcu.
[Nic, nic, nie przejmuj się mną.] Posłałam mu niewinny uśmieszek.
Strzelił zdezorientowaną minę, spoglądając na mnie spod byka. [Robisz tak, a mówisz inaczej.] Zachichotałam, a on wymamrotał pod nosem coś przypominającego zdeformowane p
rzekleństwo. Urocza cenzura. *.*
Machnęłam ręką na znak, że nie zamierzam więcej nic mówić. I tak nie wiedziałam, jak miałabym się wytłumaczyć. Mimo to nie spuściłam z niego wzroku, obiecując sobie dotrzymanie postanowienia, jakim było dopilnowanie Nico i jego przydziału. Pffft, widział kto kiedy takie szopki?
Hm, hm, Nina coś długo nie wraca. Nico jednak czekał cierpliwie, grzeczny jak aniołek. A ja z nim. Twarda wola musi być! Nieświadomie zaczęłam się szczerzyć i chichotać, wiedząc że jestem bezpieczna i mnie nie usłyszy. Musiałam wyglądać jak psychol.
[Coś nie tak?]
A ja z nim. Twarda wola musi być! Nieświadomie zaczęłam się szczerzyć i chichotać, wiedząc że jestem bezpieczna i mnie nie usłyszy. Musiałam wyglądać jak psychol.
[Coś nie tak?]
- Nic! - a ja dalej swoje.
[Musi być coś. Jesteś dziwna.]
- Ty bardziej!
Boże... To tak na poważnie? Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie dzień, kiedy Nico zaskoczy mnie w aż tak ludzki i zwyczajny sposób. Przyłożył dłoń do czoła, strzelając fejspalma. No... No kurwa! XD
[Wiem. Jestem jaki jestem.]
Znów wybuchłam śmiechem, ale zaraz się ogarnęłam. Gdyby to trwało dłużej, zjawiłby się szurnięty doktorek. - I całe szczęście.
Pokręcił głową z politowaniem, charakterystycznie sapiąc. On się ze mnie śmiał! [A jak z tobą?]
- Co ze mną? Wszystko gra i tańczy - wyszczerzyłam się.
Kiwnął głową z uznaniem, nieudolnie przenosząc swoje wyobrażenia o tańcu na tę część ciała. Wykręcał szyję i przechylał głowę, próbując wszelkich możliwych kombinacji, a przy tym podtrzymywał kontakt wzrokowy. Uniósł ręce ku górze. [O tak?] Upewniał się.
Pfff, tym razem nie wytrzymałam i zaczęłam rechotać.
Nico już miał zacząć stawiać pierwsze, być może bardzo poważne kroki w swojej karierze tanecznej, kiedy zabawę przerwało nam ponowne zjawienie się doktora Theo. Obdarzył on naszą dwójkę pełnym politowania spojrzeniem, ale widziałam, jak drżała mu bródka, ha! Towarzyszyła mu Nina, której o mało co nie wypadły z rąk przygotowane dla nas pakunki.
- Co ty robisz? - rzucił doktorek. No co, nie widział? Przecież tańczył. To znaczy już nie tańczył, bo mu przerwałeś, jełopie. -.-" Nico zaprzestał jakichkolwiek ruchów. Zerknął na Ninę, potem znowu na doktorka, wreszcie na mnie i znowu na doktorka. Wzruszył ramionami. - Dla waszej informacji, to nie jest żaden dancing. - poinformował nas brodacz, po czym podszedł i wręczył mi papierową torebkę. - Jak to nie pomoże, pożegnaj się ze swoimi nocnymi fantazjami.
- Super, dzięki. - westchnęłam, niezbyt przekonana do tych eksperymentów. Tyle czasu nic już nie działało, że zaczęłam się przyzwyczajać.
Nicolas także otrzymał swoją działkę, czemu bacznie się przyglądałam. Nieraz już świadkowałam przekazywaniu tego życiodajnego świństwa, przez które tacy jak Nico musieli cierpieć, dzięki czemu wiedziałam, ile powinien dostać i kiedy granica zostanie przekroczona.
[Miało być więcej.] Zauważył, stukając palcem w zawiniątko, kiedy już wyściubił nos ze środka.
Nina pokręciła głową z dezaprobatą. [Szlaban.]
- No właśnie - wyrwało mi się.
[!] Nico nie wyglądał na zadowolonego. Doktor Theo także. Chyba zaczął panikować, mając na myśli dobro swego przybytku, który już wkrótce mógł zostać zamieniony w kupę kamieni.
[Spokojnie, tylko spokojnie. Po prostu weź to.] Dziewczynka machnęła ręką w stronę Nico, spoglądając nań błagalnie. Ten zmiękł nieco, wyraźnie zafrasowany, ale nadal niezadowolony z takiego obrotu spraw.
- Idźcie już, no, sio. Poszli mi stąd, jak macie co chcieliście. - wyganiał nas doktorek.
- Tak, tak... - mruknęłam i skierowałam się do drzwi, - Miło było was widzieć. Idziemy, Nico?
- Taa... - mruknął gardłowo. I tyle go widzieli. Wyszedł pierwszy, a ja za nim, podziwiając ukryte (ugh, jaka szkoda!) pod czarnym okryciem plecy.
- No wreszcie - mruknęłam pod nosem. I tak wątpiłam w skuteczność tych prochów, które dostałam. - Masz jakieś plany na teraz? - spytałam.
- Hmpf. - fochający się Nico należał do tak cudnych widoków, że klękajcie narody i rozpinajcie rozporki. *-* Ale mimo widocznego jak na dłoni zagniewania, pokręcił głową w zaprzeczeniu.
- Pójdziemy coś zjeść? Albo wypić? Albo cokolwiek. - zaproponowałam.
[Nie mam tyle przy sobie.] Aaaaaw, wyglądało na to, że chciał pokryć koszta. Ojejkuuuu~
- To nic, ja mam!
Zastanawiał się przez chwilę. Człowieku, nad czym ty jeszcze myślisz? Laska proponuje ci darmowy napitek i wyżerkę, a ty pyniasz? No ale musiałam przyznać, ze przez to Nicolas tylko zyskał w moich oczach. Jakby nie wystarczyło, że już teraz byłam weń wpatrzona jak w obrazek. [Dobra.] Rzekł w końcu.
- Cudownie. Znasz jakiś dobry lokal? - podskoczyłam ucieszona.
[...] Nie wyglądało na to, żeby znał.
- Em... - zawahałam się - to nic, coś znajdziemy. Rozejrzał się dookoła. Podążyłam za jego spojrzeniem, kiedy nagle coś dziwnego mignęło mi przed oczyma. Zamrugałam, niedowierzając. Czy to naprawdę to, co widzę?!
?!
Nico nie wyglądał na zaskoczonego. Co więcej, totalnie olał umrzyka i przeszedł niemalże PO NIM. B-borze, co za cudowny mężczyzna. Chuj, że o mało nie narobiłam w gacie ze strachu (na całe szczęście, co by Nico powiedział!), jakoś udało mi się pójść za nim.
- A... ekhm. Dobrze, że nie mógł tego usłyszeć! Musiałam brzmieć jak zarzynany kurczak.
Hm? Ech? Czemu zwolnił? Chyba nie zamierza się wrócić, prawda? Na samą myśl o tym, spanikowałam. Może i znane jest mi środowisko Ergastulum, co nie znaczy, że jestem chora na totalną znieczulicę, a widok kolejnego truposza to dla mnie pryszcz. Nie, zapewniam, wcale tak nie jest.
W istocie, zwolnił do tego stopnia, że prawie na niego wpadłam. Odwrócił się do mnie i pokazał na pozostawiony bez opieki wędrowny stragan uliczny. Potem kiwnął w stronę, skąd przyszliśmy.
- Chcesz wracać? - w pewnym momencie poczułam się nieco tępo. Powinnam była od razu wiedzieć, o co mu chodzi, ale jak widać, nie udało się.
Skrzywił się. [Nie. Tamten facet.] Jeszcze raz pokazał na gościa leżącego w nienaturalnej pozycji, potem znowu na wózek. Dobiegały stamtąd pewne aromatyczne i, mhmmm, smakowite zapaszki.
- Chyba nie...
Ale on już przeglądał zawartość baaardzo amatorskiej, ale za to pełnej smakołyków restauracyjki na kółkach. Przywołał mnie sugestywnym ruchem palca. [Co sądzisz?]
Zmierzyłam scenę niepewnym wzrokiem i podeszłam bliżej. A wtedy... Cóż, pierwotne instynkty zrobiły swoje. Na mojej twarzy pojawił się uśmieszek.
Nico wpatrywał się we mnie w milczeniu. Na co czekał. Co miałam zrobić.
- Pan pierwszy. - wyszczerzyłam się szerzej.
Wkroczył na stanowisko "pracy". Nie muszę dodawać, że nawet tu wyglądał świetnie. Zaglądał do koszyczków, garnuszków i innych pierdółek, czyniąc to z należytą uwagą i ostrożnością. W końcu spojrzał na mnie znad jednego z pojemników. [Chcesz to?]
Zielenina. Wow! Zaświeciły mi się oczy. - Jasnaa sprawa!
[Nie chcesz trochę tego?] Wskazał jakieś mięsko.
- Ty to zjedz, to będziesz duży. - mrugnęłam do niego. - Takie rzeczy to dla facetów! - sama zajęłam się swoimi warzywami. Mniammm... Listki... hehe.
W jego oczach musiałam uchodzić za psychiczną, zwłaszcza kiedy szamałam zieleninę jak jakiś królik. Jednak Nico tylko skinął głową. Wyglądało na to, że perspektywa prawdziwie męskiego posiłku odrobinę poprawiła mu humor. I tak oboje już po chwili zajadaliśmy się przysmakami z kuchni jakiegoś dziada, co wyjechał z niej nogami do przodu. Szkoda, żeby się zmarnowało. Kiedy odchodziliśmy, przez myśl przeszło mi nawet, że moglibyśmy zabrać wózeczek ze sobą, skoro i tak nikomu już się nie przyda, ale w ostateczności za bardzo by mi zawadzał. Tak więc poszliśmy dalej.
Gadaliśmy i "gadaliśmy", spacerując, a potem przysiedliśmy sobie gdzieś na murku, gdzie nie było dużo ludzi. Nawet nie zauważyłam, kiedy nasze konwersacje zaczęły przebiegać tak naturalnie.
W pewnym momencie pozwoliłam sobie ziewnąć, otwierając przy tym szeroko usta i przeciągając się na najszerszej dostępnej dla mnie rozpiętości kończyn.
[Spać ci się chce? Lepiej idź się położyć.]
[Spoko, to tylko ta atmosfera. Bardzo nastrojowa.]
[Atmosfera. Nastrojowa.] Skinął przy tym głową kilka razy z rzędu, co wyglądało przekomicznie. Jakby sam usiłował to sobie wytłumaczyć. [Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi, ale chyba ci się podoba, więc okej.]
[Tak.] Mimo wszystko ułożyłam się na murku.
Od tej pory żadno z nas nie odezwało się ani słowem, w żaden możliwy dla nas sposób. Po prostu siedzieliśmy, otoczeni ciszą miasta, nad którym powoli zaczynało zmierzchać. Niespotykane dla tej okolicy, aby panowała taka cisza, w szczególności o tej porze, ale nie zamierzałam się nad tym zastanawiać. Cieszyłam się chwilą, póki trwała.
Bo nie wiadomo, kiedy napatoczy się następny truposz.
Nicolas <3 jak ja uwielbiam tego gościa.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję klimat mnie zaskoczył - na początku nieco negatywnie bo miałam nadzieję na segzy albo mordobicie x3 - ale szybko mi się udzielił :3 miło jest przeczytać coś tak spokojnego z gangsty. Tym bardziej, że zakończenie nie będzie pewnie tak różowe jak bielizna Alex...cóż, podobało mi się~ mam nadzieję, że napiszcie jeszcze coś z tym panem =ω=
Pozdrawiam!
Nico ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
UsuńRzeczywiście klimacik odmienny. I to na tyle, że po fakcie sama lekko się zaniepokoiłam, czy, mówiąc kolokwialnie, nie zjebałam tego po całości, jako że wspomniany "klimacik" wyszedł z mojej inicjatywy. ^.^;
Znając życie, pewnie jeszcze o niego (Nico) zahaczymy, bo czemu nie~ .3. Jeszcze zobaczymy.
Dziękować za przybycie i ściskać cieplusio ♥
śmieszne troche xd a Nico super :3
OdpowiedzUsuń