No nie mogę, uzależniłam się...
my:snippets ~Dazai Osamu~
Przebłysk
Dzisiejszy dzień przyniósł mnóstwo roboty całej Agencji, mimo że wojna z Gildią już dobiegła końca. Paradoksalnie, po jej ukończeniu było nawet więcej sprzątania i układania papierów niż kiedykolwiek wcześniej.
Ale kiedy już wszystko zostało zrobione… Zbrojna Agencja Detektywów nie mogła się powstrzymać, by nie pójść do Uzumaki na imprezę.
– Wypijmy za sukces! Oby każdego z nas dosięgło czyste, jasne i energiczne samobójstwo! – zawołał Dazai, unosząc wysoko kufel i przy okazji prawie rozlewając jego zawartość na wszystkich dookoła.
– Oby ciebie – syknął Kunikida znad własnego napitku. – A wtedy i my będziemy energiczni.
– Kunikida-kun, wiesz, że marszczenie brwi nad piwem powoduje bóle żołądka?
– …Serio?
– Tak! Zapisz, zapisz!
– Ech, znowu zaczynają – Akiko wywróciła oczami i upiła łyczek wina. – A mogło być tak spokojnie, skoro już po wszystkim. _____, nic nie pijesz? – ze zdziwieniem spostrzegła, że w kubku towarzyszki była tylko herbata.
– To mi wystarczy. – wyjaśniła dziewczyna, z niepokojem rzucając spojrzenie za okno. Nad miastem zbierały się ciemne chmury, choć jeszcze przed chwilą cała ulica była skąpana w słońcu.
– W-właśnie, _____-san. Niech oni się upijają, a my będziemy kulturalni, nie?
Atsushi zachichotał nerwowo, unosząc do góry własną herbatę. Siedząca obok niego Kyouka popijała wodę z cytryną, a Kenji z szerokim uśmiechem wachlował się kapeluszem. _____ skinęła głową w ich stronę, po czym upiła łyk. Gorący napój przyjemnie patrzył w język.
– Nie ma szans! – wrzasnął nagle Dazai, tym razem naprawdę rozlewając wszędzie piwo. – Taki sukces trzeba oblać. Nie możecie w tej sytuacji pić soczków.
– Przecież ja, Kyouka-chan i Kenji-kun jesteśmy niepełnoletni…! – zapowietrzył się Atsushi.
– Zresztą to nie sok, tylko herbata.
Oczywiście słowa _____ nie dotarły celu, więc po prostu przezornie osłoniła naczynie przed piwnym najazdem. Dazai pokrzyczał chwilę, szczerząc się jak głupi, ale miała dziwne przeczucie, że wcale nie jest pijany.
– Zostaw, Dazai. – burknął Kunikida jak do psa i chwycił kumpla za kołnierz, co powstrzymało dalsze szkody.
– Lepiej wznieście toast za mój geniusz, bez którego w życiu byśmy nie pokonali Gildii. – mruknął Ranpo przez usta pełne ciasta, rozsypując wszędzie okruchy.
– I za braciszka! Byłeś cudowny! – Naomi uwiesiła się na ramionach Tanizakiego, który nawet nie próbował się przeciwstawiać.
– Zdrrrowie!
Dazai uzupełnił swój kufel, po czym wzniósł głęboki toast. Kunikida i reszta pijących niechętnie podążyła za nim. _____ pociągnęła następny łyk herbaty, raz po raz niespokojnie zerkając za okno.
– No, to teraz zagramy w butelkę – oświadczył Dazai-mistrz-ceremonii. – Prawda czy wyzwanie. _____-chan, masz zaszczyt pierwszego zakręcenia—
– Ja już lepiej pójdę.
_____ wstała od stołu, prawie przewracając swoje krzesło. Niedopita herbata została w filiżance. Cała kompania spojrzała na nią ze zdziwieniem, ale ona już była w połowie drogi do drzwi.
– Do zobaczenia.
– Czekaj, _____-chan! Odprowadzę cię – Dazai bez chwili wahania ruszył za nią.
– Stój, debilu! – ofuknął go Kunikida, ale umilkł na widok miny partnera. Głupkowata, nieco zamglona przez alkohol… ale na pewno nie pijana i na pewno nie niepoważna.
Drzwi do knajpy zatrzasnęły się za nimi.
Akiko uniosła kieliszek.
– Zdrowie prezesa.
***
– _____-chan, nie pędź tak. Dostaniesz od tego żylaków, wiesz?
Dziewczyna nie odpowiedziała, idąc przed siebie szybkim krokiem. Właściwie w ogóle nie zareagowała na fakt, że Dazai szedł za nią. Mężczyzna zmarszczył brwi i popatrzył w niebo. Było całe zasnute ciemnymi chmurami, a na czoło spadła mu kropla deszczu.
– Nie musiałeś opuszczać szampańskiej zabawy, żeby mnie odprowadzać. Mieszkam niedaleko – doszedł go cichy głos _____, która wciąż nie zwolniła ani nie odwróciła głowy, by na niego spojrzeć.
Dazai przechylił głowę w bok, lecz nic nie powiedział. Nie musiał, bo właśnie doszli do domu _____.
Dziewczyna niemal wbiegła po schodach na górę, a potem drżącymi rękami włożyła klucz do zamka. Kiedy drzwi stanęły otworem, wparowała do środka i, oparłszy się o szafkę w korytarzu, wydała z siebie ciche westchnienie. Dazai wszedł za nią, lecz nie zwróciła na niego uwagi.
– Możesz już iść, Dazai-san. Wszyscy na pewno na ciebie czekają – rzekła cicho.
– _____-chan…
Nagle oczy dziewczyny zrobiły się wielkie, a ona sama zamarła. Zapadła całkowita cisza, nie licząc szumu ulewy, jaka właśnie rozpętała się na zewnątrz.
– Ty—
Po chwili całe mieszkanie zostało rozświetlone fioletowym błyskiem piorunu.
– Boisz się burzy, prawda?
Kiedy tylko światło rozbłysło w ciemnym korytarzu, _____ drgnęła niespokojnie, ponadto Dazaiowi wydało się, że usłyszał cichy jęk. Widział, jak opuściła drżące ręce wzdłuż ciała, tylko po to, by zaraz znów przytulić je do piersi, kiedy rozległ się grzmot. Cała się trzęsła. Mimo to nadal stała odwrócona do niego tyłem.
Sprawy nie mogły przyjąć bardziej oczywistego obrotu.
– _____-chan – odezwał się łagodnie, podchodząc do niej. Wyciągnął dłoń i ostrożnie położył jej na ramieniu. Wzdrygnęła się, ale przynajmniej nie spanikowała. Obrócił ją do siebie, a wtedy ujrzał coś nieprawdopodobnego:
Płakała.
W jej przepełnionych łzami oczach widniał żal, wyrzut – za co? Że ujrzał ją w takiej sytuacji? – ale też ten specyficzny rodzaj prośby. Dazai nie należał do szczególnie empatycznych osób, ale w tamtej chwili nie wahał się ani sekundy. Przecież wiedział, że _____ w żaden inny sposób nie przekaże swojego strachu.
Nim rozbłysła kolejna błyskawica, przyciągnął _____ do siebie i opiekuńczo otoczył ramionami. Zaczął ją uspokajająco gładzić, ale wciąż drżała jak wystraszony szczeniak, sztywna w jego objęciach. Po następnym grzmocie nie było już wątpliwości. Wydała z siebie zduszony krzyk i kurczowo wtuliła się w Dazaia. Poczuł przesiąkające przez jego koszulę łzy, ale zignorował to.
– Wiesz, mogłaś powiedzieć wcześniej.
Podprowadził ją do pokoju i usadził na kanapie. Nie spuszczając oka z dziewczyny, szybko zrzucił płaszcz, uprzednio wygrzebując z jednej z kieszeni pomięte słuchawki i odtwarzacz mp3. Następnie usadowił się obok _____ i włożył jej sprzęt do ręki.
– D-Dazai, san – wykrztusiła przez łzy, ledwo zrozumiale. Spojrzała nierozumiejąco na empetrójkę, jakby podobny przedmiot widziała pierwszy raz w życiu.
Jego dźwięczny śmiech zniweczył ciszę i na krótki moment _____ zapomniała o burzach, grzmotach i innych strachach, oczarowana tym wspaniałym dźwiękiem. Gdy już się opanował, sam włożył jej słuchawki do uszu.
– Nigdy nie przyszło ci do głowy zagłuszyć grzmotów?
– A-ale światło…
Dopiero po chwili zrozumiał, że światło oznaczało błyskawice. Niewiele myśląc, przyciągnął twarz _____ do siebie w taki sposób, że siłą rzeczy i tak nie mogłaby nic zobaczyć.
– Zamknij oczy – nakazał, przełączając przyciski odtwarzacza. – I słuchaj.
Po chwili w słuchawkach rozbrzmiała muzyka. Dazai wrócił do głaskania pleców _____, co koiło też jego własne myśli. Kilka minut później z ulgą stwierdził, że już się tak nie trzęsła. Usłyszał cichy mamrot wskazujący, że chciała coś powiedzieć, więc pozwolił jej się odsunąć. Wyjęła słuchawkę z ucha.
– Dazai-san?
– Hmm?
– Czy… nie masz może piosenek nie o samobójstwie?
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥