Niejako kontynuacja Śmiertelnej powagi. Przyśniła mi się.
Naprawdę chciałam, żeby to było krótkie, takie na snipa... Ale ten samobójczy maniak w mojej głowie nie pozwolił.
Naprawdę chciałam, żeby to było krótkie, takie na snipa... Ale ten samobójczy maniak w mojej głowie nie pozwolił.
mypersonal ~Dazai Osamu~
Żelazna logika
_____ była nieźle skołowana.
Odkąd Dazai dał jej do zrozumienia, że zna jej "słabość wobec niego" (o czym, paradoksalnie, sama wcześniej nie miała pojęcia), minęło już parę tygodni, a poza tamtym incydentem nie wydarzyło się… właściwie nic. Oczywiście głupotą byłoby oczekiwać, że Dazai nagle zmieni nastawienie do świata i do niej samej, ale zupełny brak reakcji?! Do diabła, przecież gdyby ją dobrze zbajerował, pewnie zdołałby ją teraz namówić na to idiotyczne podwójne samobójstwo i to tylko dlatego, że po prostu wpadła po same uszy. A nawet tego nie zrobił.
Frustrujące.
Nie oznaczało to jednak, że jej unikał lub ją ignorował, o nie; tak dobrze to nie ma. Tylko że teraz jego gładkie słówka były jeszcze cięższe do przełknięcia niż dawniej.
– _____-chan, nudzi mi się. – jęknął, zwieszając się z kanapy, podczas gdy dziewczyna niestrudzenie stukała w laptopa, wypełniając papierkową robotę, którą zresztą powinien zrobić Dazai.
– To idź sprawdzić, czy cię nie ma gdzie indziej. – odparła, nie odrywając się od obowiązków.
– To okrutne! – udał zranienie. – Jedyne, czego pragnę, to dobro i pokój na świecie, a w zamian otrzymuję coś takiego.
– Od kiedy do tego dołączył pokój na świecie?
– …Aach, nie ma to jak solidna porcja oziębłości z rana.
Utyskiwania przerwał dzwonek telefonu – dzięki dźwiękom piosenki o samobójstwie od razu było wiadomo, czyj to telefon. Dazai szybko wygrzebał go z kieszeni i przyłożył sobie do ucha.
– Prezesie? …Tak. Tak, rozumiem… Oczywiście, zaraz tam będę. Tak. Do widzenia.
– No widzisz, masz już zajęcie. – mruknęła znad laptopa _____, ale kiedy nie doczekała się odpowiedzi, wbrew sobie obejrzała się przez ramię. Poważna mina Dazaia zmroziła ją. – Dazai-san, co się stało?
– Portowa Mafia – wykrztusił. – Masakra w centrum miasta.
_____ natychmiast zerwała się z krzesła.
– Dlaczego? Czemu znowu to robią?
– Przeze mnie – mruknął tylko Dazai i stanowczo wskazał dziewczynie krzesło. – Nie waż się wychodzić z biura.
To rzekłszy, wybiegł z pomieszczenia.
Ale _____ z pewnością nie należała do tchórzy ani osób, które w obliczu kryzysu siedzą na tyłku. Niedługo potem również opuściła biuro i pośpiesznie skierowała swe kroki do centrum Yokohamy, ściskając w dłoni jak zwykle niezawodny żelazny pręt.
***
Ulice wyglądały jak pobojowisko, pokryte krwią i ciałami. _____ od razu rozpoznała w tym robotę Rashoumona, choć nie chciało jej się wierzyć, że Akutagawa ot tak, bez powodu, wpadł tu i pozabijał wszystkich. A jednak dowód miała tuż przed oczami.
Czego oni chcieli od Dazaia?
Szybko przebiegła na drugą stronę ulicy w poszukiwaniu jakichkolwiek wskazówek. Nagle zza rogu usłyszała głosy. Ruszyła w tamtą stronę, starając się nie wydawać żadnych dźwięków, po czym przywarła do ściany i wychyliła się, by móc zajrzeć w uliczkę. To, co ujrzała, zmroziło jej krew w żyłach.
Akutagawa stał naprzeciw Dazaia, wyraźnie wściekły. Wprawdzie zdawało się, że Dazai zneutralizował Rashoumona, ale i tak nie wyglądało to najlepiej.
– Już to wyjaśniliśmy dawno temu. – syknął Dazai. – Pogódź się z tym i nie mieszaj do tego niewinnych ludzi.
– O nie, nie zamierzam dać spokoju. Upokorzyłeś nas i zostawiłeś dla tych błazeńskich detektywów. – żachnął się Akutagawa. – Zasługujesz na śmierć.
_____ zacisnęła dłonie na ustach, żeby zdusić krzyk. Nagle wszystko stało się jasne. Te dziwne potyczki z Akutagawą i zaskakująca łatwość, z jaką Dazai sobie z nim radził, te wszystkie utarczki i pościgi między jednymi a drugimi, w ktorych centrum zawsze stał Dazai…
Bo dawniej był w Mafii.
Dziewczyna zamierzała się po kryjomu wycofać, ale zupełnie zapomniała o trzymanym pręcie, który silnie wyrżnął w ścianę, gdy ją mijała. Dazai i Akutagawa drgnęli i spojrzeli w stronę dźwięku, a _____ zrobiła mentalnego facepalma. Geniusz szpiegowstwa.
– _____-chan?!
Mina Dazaia wyrażała czyste przerażenie. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć lub zrobić, zaczął uciekać w przeciwną stronę uliczki. Na ten widok dosłownie ją zatkało.
– Stój!
Automatycznie ruszyła za nim, ale Akutagawie, którego całe zajście najwyżej zirytowało, najwyraźniej nie było to w smak.
– Rashoumon!
Eksplozja bólu w lewym ramieniu prawie ją zatrzymała. Żelazny pręt wypadł ze zranionej ręki, ale biegła dalej, zostawiając za sobą szlak z krwi, byle tylko dogonić zwiewającego Dazaia. Ten obrócił się przez ramię i na widok rany dziewczyny zmartwiał, po czym z wahaniem zwolnił. Wizja _____ rozmazała się przez łzy bólu, ale zdołała wyciągnąć drugą dłoń i chwycić Dazaia za skrawek płaszcza
– Mam cię…
Potem zemdlała, osuwając się prosto w jego ramiona.
***
Gdy się ocknęła, zobaczyła nad sobą twarz Dazaia. Szybkie zerknięcie na otoczenie pozwoliło jej stwierdzić, że niesie ją do Agencji. Naraz poczuła się strasznie głupio, bo złamała zalecenie starszego stażem kolegi, przerwała mu misję i na dodatek własnymi obrażeniami sprawiła dodatkowy problem.
– Przepraszam, Dazai-san – szepnęła.
Spojrzał na nią.
– O, obudziłaś się. To dobrze. – stwierdził z lekkim uśmieszkiem. – Znasz mój sekret, więc chyba muszę ci się całkowicie zawierzyć, żebyś zachowała go dla siebie.
Sekret, rzeczywiście.
– Więc naprawdę byłeś w Mafii. Kto by pomyślał. – _____ westchnęła, lecz na widok przygnębionej miny Dazaia szybko się zreflektowała. – Nikomu nie powiem, obiecuję.
– To było szybkie! Jeszcze nawet nie złożyłem przysięgi, że będę twój i tylko twój na wieki – Dazai roześmiał się. – Ale cóż, dotrzymam tego nawet bez przysięgi i nawet jeśli mój sekret wyjdzie na jaw.
_____ spojrzała na swoje ćmiące bólem ramię. Było owinięte bandażami, które, jak się okazało, znikły z dłoni Dazaia. Musiał mieć wprawę, bo naprawdę pomogło. Odczuła wobec niego absurdalną wdzięczność.
– Mogę dalej iść sama. – rzekła, nie chcąc sprawiać więcej kłopotów.
– Jesteś pewna? Nie urwało ci ręki, ale spanikowałem, bo przez moment tak to wyglądało...
– Już jest w porządku. Nawet nie boli. Dziękuję.
Dazai pokiwał głową i ostrożnie postawił dziewczynę z powrotem na ziemi. Gdy jej stopy dotknęły podłoża, spodziewała się, że już po wszystkim i że w milczeniu wrócą do Agencji… ale on nie odsunął się. Nawet jej nie puścił, co więcej, jego ręce nadal ją trzymały. _____ nie poruszyła się, zaskoczona obrotem spraw.
– Takie to miłe? – spytała, mając na myśli dość bliskie położenie, w jakim się znajdowali.
Dazai pokiwał głową, więc tylko westchnęła i otoczyła go ramionami. To był impuls, by znaleźć się blisko tego człowieka, który jakimś cudem zawrócił jej w głowie. Nie podejrzewała, że kiedyś ją to spotka, ale rzeczywiście było przyjemnie.
Stali tak dłuższą chwilę.
– Dazai-san?
– Dazai-san, Dazai-san, w kółko to samo. – ton jego głosu pozostał nieprzenikniony. Nie wiedziała czy się złości, czy żartuje. – Najwięksi wrogowie nazywają mnie w mniej beznamiętny sposób.
– Chwila, moment—
– Cóż, widać taka już jesteś, _____-chan.
Odpowiedzią na to był całkiem silny cios pięścią w brzuch, od którego aż zgiął się wpół. _____ wzięła się pod boki, nieźle zirytowana.
– Idiota z ciebie, Osamu. Masz szczeście, że po drodze zgubiłam mój pręt. Ale jeszcze jeden taki tekst, a nie będzie tak wesoło.
– Przecież i tak bym go zneutralizował?
– Miiiiilcz…
Dziewczyna wyglądała na zezłoszczoną, ale uśmieszek na jej twarzy tylko pogarszał sprawę. Dazai patrzył na nią z mieszaniną bólu i rozbawienia.
– Udało się, wkurzyłem cię.
– Więc to było celowo? – od _____ uniosła się mroczna aura. – Życie ci niemiłe?
– Właściwie tak, ale no weź. Powiedz to jeszcze raz. – wyszczerzył się jak prawdziwy samobójca.
– Niby co?
– Moje imię!
– Czemu tak ci na tym zależy. Jesteś upierdliwy.
– No bo wiesz…
Nagle Dazai przypadł do niej, obejmując ją w talii, a cała furia i pewność siebie ____ znikły, zupełnie jakby umiał neutralizować dotykiem również takie rzeczy. Zaskoczenie na jej twarzy, gdy skradł jej pocałunek, wynagrodziło nawet tamten agresywny gest sprzed chwili, na który zresztą nie narzekał.
– Jeszcze tej nocy będziesz je krzyczeć.
Haha :'D Ostatni tekst wygrał wszystko
OdpowiedzUsuńDziękiiiiiiiii!! Tak się cieszę, że ktoś docenił Dazaia!
UsuńSpóźniony zapłon, bo wpadłam tu przed chwilą.
OdpowiedzUsuńNiezbyt mi idzie pisanie komentarzy :V po prostu chciałam Ci podziękować za takie wspaniałe opowiadanie z Dazaiem ♡
A zakończenie- idealne *lenny* XD
Och, to ja dziękuję. Dusza się raduje, kiedy komuś moje BSD się podoba :)
Usuń