Sei... Trochę go zepsuli pod koniec, ale jeździ konno!
I po co spojlerujesz... ._.
my:snippets ~Akashi Seijuurou~
Dzień słodkości
- Hej. - przywitała się nieco nieśmiało. Akashi stał przed stajnią w perfekcyjnym stroju i pozie, zimny, odległy, a zarazem bliski. W końcu sam ją tu zaprosił.
- Witaj, _____. - Zwrócił się do niej po imieniu. I choć nie było to pozornie nic nadzwyczajnego, jako że czynił to już od pewnego czasu, wciąż nie mogła się przyzwyczaić do wyjątkowości tego faktu. Jakby jego głos minimalnie, ledwo zauważalnie zmieniał się podczas wypowiadania jej imienia. Eh, pewnie znowu mózg płata jej figle. Figlem natomiast z całą stanowczością nie mogło być jego intensywne spojrzenie zamieniające kończyny w watę. A choć grzeczne i pełne uprzejmości jak i nieodłącznego dystyngowania (jak zresztą cała osoba Akashiego), kryło w sobie "coś", o istnieniu czego wiedziała tylko ona.
- Wygląda na to, że pogoda będzie nam sprzyjać - zagaił, widząc jak _____ milczy. Najwyraźniej uznał, że nie pali się do rozmowy. A ona tylko była zajęta podziwianiem go... Tehe, jasne. Jak on mógłby o tym nie wiedzieć.
I co to w ogóle za temat do rozmów? Owszem, utarło się stereotypowo, że rozmowy o pogodzie prowadzi się, kiedy nie ma innego tematu. I wtedy _____ pojęła, że Seijuurou drażni się z nią.
- Nie ma innej opcji - oznajmiła tak wesoło, jak tylko zdołała. Nie było to łatwe. - Jaki jest plan?
- Czyżbyś potrzebowała planu do cieszenia się wspólną przejażdżką?
Nie, stop! Nie myśl o tym! A jednak, nie potrafiła przestać myśleć o dwuznaczności tych słów,
- Pomyślałam tylko... ech, nieważne.
- Racja. Nieważne - zgodził się z nią, czym całkiem ją zgasił. - Pozwolisz, że będziemy się zbierać. Szkoda tracić czas, nieprawdaż? - zaoferował _____ swoje ramię, jak gdyby mieli właśnie wkroczyć do sali, gdzie odbywał się uroczysty bal na ich cześć. Oczywiście balu nie było, podobnie jak bogato przyozdobionej sali, orkiestry z Wiednia, szefa kuchni z Paryża i innych tego typu rzeczy. Mieli za to coś o wiele lepszego - swoje towarzystwo, stajnię oraz prześliczne rumaki, sztuk dwie.
- Z przyjemnością.
Weszli do stajni. Suga i Hoshi stały w boksach i czekały na właścicieli. Prezentowały się pięknie. _____ ruszyła po szczotki, a facetowi zostawiła tachanie siodeł.
- Długo się nie widzieliśmy, Suga. - Akashi szybko i bezproblemowo uporał się z siodłami, dlatego też zajął sie obłaskawianiem swojego wierzchowca. Ten parskał, najwidoczniej ciesząc się z jego obecności.
- Pomożesz mi? - niby mogła zrobić to sama, ale to było zbyt męczące, a Sei mógł się popisać
Spojrzał na nią dopiero po dłuższej chwili, uprzednio popieściwszy trochę Sugę. - Trochę nieudolna próba zwrócenia na siebie uwagi. - Nie oponował jednak i podszedł, a wziąwszy się do roboty, raz dwa zrobił swoje. _____ dałaby radę tak uczynić to tak samo dobrze, to jednak zostało przemilczane. - Idealnie - pogładził Hoshiego po karku. Aż mu pozazdrościła tej pieszczoty.
- Tak, idealnie. - ogłowia załatwili szybko, choć zabawnie wyglądało siłowanie się Seia z wędzidłem, którego krnąbrny Suga nie chciał przyjąć. Wreszcie jednak dali radę i wyprowadzili konie na zewnątrz.
- Zatem? - Akashi stanął przy Hoshim, a do _____ dotarło, że czeka na nią, aby móc jej pomóc go dosiąść. Kolejna zbyteczna rzecz, ale co z tego, skoro sprawiała, że serduszko miękło z miejsca.
- Już. - z nieznaczną pomocą udało się. Yay. ^.^ ♥
_____ z zapartym tchem i wiadomym błyskiem w oku obserwowała, jak stopa Akashiego wsuwa się w strzemię. Rachu, ciachu, hyc, i już Sei siedział miękko na swoim miejscu. Wyglądał jak wybraniec błogosławiony łaską Epony.
- Dokąd jedziemy? - spytała, głaszcząc swego rumaka.
- Co powiesz na tamten zagajnik? - Tak naprawdę miała tylko jedną możliwość odpowiedzi, jako że Seijuurou nie dopuszczał choćby słowa sprzeciwu. A i ona nie miała najmniejszego zamiaru mu się przeciwstawiać.
- Prowadź. - przemilczała swoje niezbyt poprawne skojarzenie. Ruszyli urokliwą ścieżką wśród drzew.
Przy nikim nie czuła się tak szczęśliwa. Tak kochana i bezpieczna (chociaż z tym ostatnim należało uważać, to zależało w dużej mierze od nastroju Seia).
- Jak ci minął tydzień? - zagaiła. Sei, zapracowany w szkole i poza nią, musiał być zmęczony, ale wyglądał ma absolutnie zrelaksowanego.
- Przyzwoicie, nie narzekam - odparł, unosząc kąciki ust w szczerym uśmiechu. Ooo, to oznaczało, że rzeczywiście musiało wydarzyć się coś nadzwyczajnego. Ciekawe co takiego.
- Stało się coś dobrego? - odważyła się zapytać.
- Ty się stałaś, _____. - Odpowiedz nadeszła natychmiast i bez wahania, wypowiedziana zdecydowanym tonem, jakby była najoczywistszą prawdą na świecie. Nic dziwnego, że spiekła raka. Seijuurou natomiast nie wyglądał na zbytnio poruszonego reakcją swojej dziewczyny. Ponieważ ta także zaliczała się w poczet najbardziej oczywistych.
- A-aha. - na szczęście koński grzbiet idealnie niwelował wszelkie spięcia, inaczej mogłaby nie wytrzymać.
- Wyprostuj się, wyglądasz jakbym powiedział coś przykrego.
Nazwijmy to prośbą, pomijając ton Pana i Władcy.
- Wręcz przeciwnie - wykrztusiła mało przekonującym tonem.
- Więc? - spojrzał na nią wyczekująco, bezlitośnie rozprawiając się władczymi oczyma z jej sercem. Szalało, chcąc wyskoczyć z piersi wprost w jego dłonie. - Jakieś obiekcje?
- Żadnych - pokręcila głową. Hoshi parsknął, jakby z dezaprobatą.
- Ruszajmy.
Wkrótce las się przerzedził, dotarli do bardziej otwartych przestrzeni. W oddali _____ ujrzała jezioro, nad którym często się zatrzymywała podczas samotnych odwiedzin w stadninie. Znaczna część ludzi wybierała tamto miejsce, Akashi jednak nie miał zamiaru tego robić. Bardziej cenił sobie spokój i możliwość spędzenia chociażby chwili w odosobnieniu i intymnej atmosferze.
Majestat tarczy słonecznej niknącej za skąpanym w czerwieni horyzontem bladła w obecności Seia. Jak wszystko. On wpatrywał się w zachodzące słońce, _____ zaś w niego. W takiej sytuacji wydawał się łagodny, niemal zupełnie bezbronny. Choć oczywiście tak nie było. Ale jednak wiedziała, że w jakiś sposób to była jedna z jego twarzy.
Pruuuut! Wtem ciszę przerwał dzwięk, który zdołała zidentyfikować dopiero po chwili skupienia. Sprawcą zamieszania okazał się być Suga. Biedaczyna, musiał sobie ulżyć. _____ zachichotała cicho, kiedy koń Akashiego zarzucił grzywą. Musiał być z siebie dumny, w przeciwieństwie do jeźdźca.
- Tego nie przewidywałem – twarz chłopaka stężała w zabójczo poważnym wyrazie.
- Nie zawsze można wszystko przewidzieć - zachichotała cicho. Był słodki. Jeździec, nie koń, choć koń też...
Zmierzył ją ostrym spojrzeniem, ale nie odpowiedział.
To spojrzenie też było słodkie...
Uuu Akasz taki awwh ;=;
OdpowiedzUsuńTeż chcę pojeździć na jego koniu..
(Dziwnie to zabrzmiało xd)
Suga, Haikyuu opanowało cały świat!~
Ten majestat Sugi na końcu omg glebłam~ <3
Wszystko pinknie podobało mi sięę♥♥♥
Pomyślę nad tym smutałkiem z Akaszem, ale nieee chceee misie xd
UsuńOWSZEM, ZABRZMIAŁO, ale tylko dla tych ze skojarzeniami B)) Konik to konik. I owszem, majestat Sugi (kisne przy tym majestacie, to mnie rozwaliłaś xdddd)... a w ogóle przepraszam mojego kochanego Yoongiego (Suga z BTS), bo to o niego mi z początku chodziło xDD A Sugę z HQ skojarzyłam po tym dopiero jakoś...
Moja odpowiedź tak bardzo składna...
trzym sie i dzieki za kom ♥