Nadal mam w głowie tylk o jedno: Buck dich... x.x
Rysio! Jak ja go uwielbiam.
Wszyscy moi muzyczni idole to straszne narcyzy... Ale może za to też ich kocham.
To naprawdę facet marzeń, no.
my:snippets ~Richard Kruspe~
Obudziło go uczucie wilgoci i włochaty ciężar na klatce piersiowej.
Jęk Richarda zamienił się w potężne ziewnięcie, co zdusiło, a tym samym uciszyło brzmienie jego głosu.
- Till, nie mogłeś, do jasnej cholery, łaskawie zaczekać tych dziesięciu minut? - skwitował mężczyzna, przeczesując włosy i odrzucając kołdrę tak, żeby nie obudzić ______. Zegarek wskazywał 5:40. Budziła się o 5:50, jakby miała to zakodowane. Wciąż miała te jebane dziesięć minut. Fuksiara.
Kremowy golden retriever przechylił głowę, popiskując i merdając ogonem ze zniecierpliwieniem.
- Już, Jezu... gdzie to wcisnąłem - mruczał pod nosem, szukając po omacku spodni, które porzucił wczoraj przed snem na podłodze. Znalazł je i nałożył na siebie, zapiąwszy już poza sypialnią. Till plątał mu się pod nogami, przez co prawie wywalił się w przedpokoju.
- Kurwa.
Przywdział buty, zarzucił kurtkę na ramiona i otworzył drzwi, sięgając w locie po smycz. Gdzieś w głębi umysłu słyszał głos, który kazał mu coś zrobić, ale był jeszcze zbyt zaspany, żeby zdawać sobie z tego sprawę. Na całe szczęście chłód poranka otrzeźwił Richarda natychmiastowo.
- No, łam się, łam, łachudro - pogonił Tilla. Ten zanim się załatwił, musiał oczywiście obiec blok dookoła. Richard skorzystał z okazji i zahaczył o osiedlowy sklep, przypinając skubańca do stojaka na rowery. Baba zza lady ze zwyczajową dla siebie uprzejmością uśmiechała się tak samo sztucznie, jak sztywna była jej twarz ukryta za szpachlą. Dlatego Kruspe, ze zwyczajową dla siebie uprzejmością, nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem, zabierając ze sobą siatką, której niezmienna od lat zawartość (fajki, pieczywo i prezerwatywy) stanowiły źródło podniety dla tego lachona. Niech się podnieca, skoro nie potrafi w inny sposób, hehe.
- Ty nawet nie wiesz, co to podnieta - skomentował, odpinając Tilla. Ten zajął się obwąchiwaniem chodnika, nie wykazując zainteresowania mijającą ich przedstawicielką psiej płci pięknej z sąsiedztwa. Kastracja ich pupila w najwcześniejszym możliwym okresie niejednokrotnie budziła w Richardzie rozbawienie, ale i współczucie. Jak facet może urodzić się i nie wiedzieć, do czego służy jego pyta.
No nic. Ważne, że on wiedział. I korzystał tak często, jak tylko się dało.
~***~
- Rich, jesteś aniołem. Ten mały diabeł tak piszczał, że myślałam, że oszaleję. - ledwo przekroczył próg, pani domu w odświętnej fryzurze zabrała mu z dłoni siatki i paradując w samej koszuli ruszyła do kuchni, z której dochodził odgłos gotującej się wody. Mały bydlak tymczasem zaczął radośnie latać po całym korytarzu, jakby go coś w dupę ugryzło.
- Wiem - odparł. - Zastanawiam się, czy mój stan psychiczny będzie kiedykolwiek obchodził kogoś w tym domu. Bo na pewno nie ciebie, mendo. - Chciał go pogłaskać, ale Till spieprzył do kuchni. - Zdrajca. - Typowe, miska była ważniejsza.
- Trzymaj - odłożył reklamówkę z zakupami na ladę.
- No, po kimś odziedziczył charakterek. - zauważyła z rozbawieniem, rozbiwszy na patelni kilka jajek, po czym zabrała się do krojenia bułek.
- Po mamuśce też coś by się znalazło. - Zajął się wyjącym wściekle czajnikiem. Podchodząc do niego, skorzystał z okazji i zasadził ______ klapsa w pośladek, uśmiechając się perfidnie pod nosem. Nie zrobi mu nic, przynajmniej dopóki trzyma w rękach wrzątek.
Posłała mu dwuznaczny uśmieszek i zajęła nakładaniem jajecznicy. Była to jedna z nielicznych jajecznic, które udały jej się bez katastrofy w kuchni. Wstyd, ale nie każdy ma takie talenty jak pan domu, prawda?
- Ty zmywasz - dorzuciła szybko, a uśmieszek poszerzył się.
- I co jeszcze? Może podetrzeć ci tyłek - zaproponował, ale oboje wiedzieli, że żartuje. Co innego, że żarty o tej tematyce podczas śniadania mogły zepsuć nieco nastrój, ale na szczęście Rich był bystry i wiedział, gdzie leży granica w tej kwestii. Zalał wodą herbatę ______, sobie zaś zrobił kawy, po czym z oboma kubkami zasiadł naprzeciw niej. - Jak tam po wczorajszym?
- Znakomicie, proszę pana. Aż się dziwię, żeś tak żwawo wstał z łóżka. - parsknęła, po czym upiła potężny łyk herbaty.
- Nie ma lepszego wywabiacza od tego sierściucha - mruknął, krzywiąc się nieznacznie. Upił łyk kawy, nie przejmując się jej gorącem.
Zmarszczyła nos na zapach kawy, ale nic nie powiedziała, zdążyła się przyzwyczaić. Zamiast tego zajęła się jajecznicą. - Oceń, czy jest zjadliwa, bo jeśli nie jest, więcej nie tknę garów.
- To żaden problem. Może jak przestaniesz się starać, twoja matka zrozumie, że nie jesteś do tego stworzona i przestanie jojczyć o tym, gdzie jest twoje miejsce. - Kto jak kto, ale ona akurat tym swoim gderaniem potrafiła wkurwić.
- Czym się przejmujesz? Wiesz, że nikt mi nie narzuci, co mam robić. - uniosła wzrok znad talerza. - No i jak?
- Wolałbym, żebyś nie tykała więcej garów, ale jest więcej niż zjadliwa, przykro mi. - Zajął się konsumpcją. Smakowało mu i tyle, więc luz. A co do narzucania, dobre sobie. Nikt nie narzuci, co?
Nawet nie ukrywała swojego zadowolenia z tej pochwały. - Skoro tak, od czasu do czasu chyba możesz mnie dopuścić do kuchni, nie? - mruknęła, zasłaniając uśmiech kubkiem z herbatą.
- No nie wiem - odpowiedział, siląc się na udawane zastanowienie - Jeśli podejmiesz się czegoś bardziej ambitnego i spieprzysz, nie wywiozą mnie karetką nogami do przodu?
- A już zaczynałeś mi się podobać. - odcięła się, kończąc posiłek. - I tak zmywasz.
- Mogę zmienić zdanie i spakować manatki - uśmiechnął się. Oczywiście, chyba w snach. - Chyba że będziesz błagać, żebym został. - A zaczęło się od jajecznicy, co?
- Richard! - fuknęła i ze stukiem odstawiła kubek. Rozpoczęła się walka na spojrzenia.
- ______! - drażnił się z nią. Roześmiał się do rozpuku. Była przeurocza, kiedy tak się złościła. - No co, kobieto? - dokończył swoją porcję i zagryzł bułką.
- Pstro. Za karę gotujesz obiad. Chociaż nie, za karę JA gotuję obiad... Kuźwa - zaplątała się i z braku pomysłu znów schowała się za kubkiem.
W odpowiedzi posłał jej tylko całusa, cmokając głośno, po czym zajął się dopijaniem kawy. Przez ten cały czas nie zrywali kontaktu wzrokowego, przez co narastało uczucie rozbawienie i pobudzenia.
Pokręciła głową z dezaprobatą i wskazała brodą zlew.
- Wyluzuj, kocie. Gary nie uciekną. - Wstał, odstawił pusty kubek i talerz do zlewu i oblizał wargi, objąwszy ją w pasie. Złożył na jej policzku soczystego całusa. Perfidne zagranie, zwłaszcza że zwykle się nie patyczkował i celował w usta, tym bardziej ją zaskoczył.
- Hmf. - wciąż udawała focha, ale zaraz nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. - Jesteś niemożliwy.
- Ja? To ty każesz mi robić te wszystkie rzeczy - znowu się skrzywił, tym razem przez fakt, że pchlarz zaczął kręcić się między ich nogami. - Jezu, spadaj stąd - pogroził mu symulowanym kopnięciem.
- Jakie rzeczy? Zmywanie? Phiii, co to dla ciebie? - zgrabnie ominęła przełażącego dołem Tilla, uśmiechając się przymilnie.
- Tehe... Sam nie możesz, a przeszkadzasz innym? Zjeżdżaj. - Pogonił go ścierką, przez co biedna psina uciekła do zadowolonej panci. On zaś zajął się wyznaczoną mu misją. Może i nie zbawi go te kilka minut, ale wolałby zająć się bardziej przyzwoitymi rzeczami. Jak choćby seksem.
- No nie płacz, nie płacz. Tatuś żartował. - dobiegł go obrzydliwie słodki ton tej baby, która psa traktowała jak dziecko. Pfff, a do niego już tak nie powie, co?
Uporawszy się z brudami, wytarł ręce w narzędzie przemocy. Nadszedł czas wziąć sprawy w swoje ręce. Czy raczej inną część ciała, która domagała się należytej uwagi.
- Widzisz, nie było tak źle - rozległ się chichot.
- Najlepsze przed nami - dopadł ją w sypialni, pilnując, żeby ten skretyniały kundel nie miał jak wejść. Zamknął za nimi drzwi.
- Ktoś tu ma dobry humor. - zauważyła przygryzając wargę.
- Nawet bardzo dobry. Trzeba z tego skorzystać, zanim się zmarnuje. B)
Za drzwiami Till piszczał, żeby go wpuścić. Takiego wała!
- Głośny jak oryginał. - parsknęła znowu, posyłając Richardowi uwodzicielskie spojrzenie.
- Nie zwracaj uwagi. - To mówiąc, nakrył ich oboje kołdrą. I tak oddali się temu, co Richard lubił najbardziej.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥