Hejka, misiaki~
Jak Wam nie wstyd! Tak olać biednego Ichigo!
Dobra, taki mały żarcik, aluzja na zachętę~♡
Ichigo jest naprawdę wspaniały, obie mamy do niego niesamowity sentyment i, wbrew temu co mówi czytelniczka poniżej, to wcale nie koloryzowanie, hihi~
Truskawcio owinął sb nas wokół palca, dlatego też "Wybawca" z jego udziałem zagości u nas na troszkę dłużej~♥ A my się z tego cieszymy ^^
W tej części poznajemy [jeśli ktoś nie zna] dwie inne postaci, które potem odegrają znaczącą rolę w "Wybawcy". Są to osoby widoczne za Ichigo~
Nie przedłużając, zapraszamy do czytania i komentowania, choć jak mniemamy, niestety ;_; Ichigo nie cieszy się takim zainteresowaniem jak pozostali.
A tak z innej beczki... Taa, dziś Walentynki *entuzjazm jak u trupów*, a jakoś tak się złożyło, że obie jesteśmy z nimi na bakier xD
Nikt jednak nie zakaże nam ich sobie troszkę umilić, dlatego spodziewajcie się jeszcze dziś limitowanej edycji walentynkowych miniaturek. Ale o tym później. Teraz zostawiamy Was z Ichigo~♡
Niech bór sosnowy będzie z Wami!
Och, ktoś chyba pytał, czemu piszemy "borze" przez "rz". I trafnie spostrzegł, że chodzi o bór sosnowy. Jest to zabieg wprowadzony do tekstu z naszą premedytacją, huehue~
Taak...
Ta chwila w końcu nadeszła.
Obudziłam się.
A to dobrze, bo nadal żyję.
A skoro żyję (chyba, bo wciąż nie mam pewności ._.), to znaczy, że się obudziłam. A to z kolei może oznaczać...
NIEEEEEEEEEEEEEEEEE!!! >○<
TYLKO NIE TO!!
W przeciągu ułamka sekundy dotarła do mnie groza sytuacji.
Całował mnie Ichigo - w sumie to ja jego, drobny szczegół, mogę go pominąć - kurna, CAŁOWAŁ! Jeśli okaże się to być jedynie snem... Pierdzielę, już nigdy nie będę chciała się obudzić! Mniejsza z tym, że będą mnie gwałcić obleśne ufolągi w białych zbrojach z wielkimi gorylimi łapskami.
Nie przeczę, to dość dziwne, ale nie jak na seans powstały w mojej zacnej mózgoczaszce. A ta, nie chwaląc się, już nieraz zdołała mi udowodnić swoje podobieństwo, nie, wróć, wyższość nad fabryką scenariuszy dram. Bywały one, mówiąc subtelnie, lekko oderwane od autentyczności. Oczywiście te wyśnione przeze mnie nie były lepsze i również trzymały się realiów, aczkolwiek takich, w przypadku których raczej trudno było mówić o ich rzeczywistym istnieniu. Nic więc dziwnego, że całowanie się z ukochaną truskaweczką także nie zalicza się do rzeczy możliwych. Ale na szczęście nie dla mnie, hihi~ To znaczy dla mojego umysłu rzecz jasna.
Wyobraźnia bez granic. Od dziś to moje motto życiowe.
Ziewnęłam, przeciągając się jak kot, nie omieszkając się przy tym zamruczeć w typowy dla zwierzaka sposób. Jeśli mam być szczera, spało mi się cholernie przyjemnie. Żadne jedwabie, pierdyliardy poduszek, materac wart więcej niż połowa Karakury, czy jakże luksusowe atrakcje dodające romantyzmu i ekstrawagancji nie potrafiłyby zastąpić mi wizji Ichigo.
Ichigo ze swoją maczetą - mmm, bez podtekstów - ratujący mnie przed zboczonym gorylem w białej zbroi.
Ichigo trzymający mnie w ramionach jak księżniczkę.
Ichigo wkradający się oknem do swego pokoju, oczywiście że mną~
Ichigo i jego plecy, kiedy wychodził drzwiami swego pIkoju.
Ichigo stojący w drzwiach pokoju po błyskawicznym powrocie.
Ichigo zboczuszek dobierający się do mnie, yay~, mniejsza z tym, że w śnie uosabiał niedorozwiniętego brata bliźniaka.
Ichigo ratujący mnie przed swoim niedorozwiniętym braciszkiem.
Ichigo patrzący na mnie z TAKIM WZROKIEM, że aż mam ochotę osobiście ukatrupić autora piosenki "Nigdy więcej nie patrz na mnie TAKIM WZROKIEM" -.-"
Ichigo i jego świrnięty tatulek Isshin z siostrzyczkami w pakiecie - taką rodzinkę, to ja mogę mieć~♡
Ichigo marszczący brwi, kyaaa~ Orgazm na życzenie. Oto przepis jak dojść w sekundę.
Ichigo stojący nade mną (Wcale nie z litości! Taa... wmawiaj sobie, wmawiaj ;_;) jak zbity pies - nawet takiego nie opuszcza zmysłowość.
I wreszcie wisienka, wróć, truskaweczka na torcie - Ichigo całujący mnie ♥ Mnie! Borze Sosnowy, kobieto, ogarnijże się.
No ale...! Ale on mnie całował!
Nie on ciebie, tylko ty jego, deklu.
Prowadziłam ten konstruktywny, jakże oświecony dialog z moją optymistyczną jaźnią, za wszelką cenę chcąc udowodnić jej swoją przewagę, nieważne że stanowiła jedynie część mojej wyobraźni.
Niee, wcale nie jestem wariatką z rozpierdyliardywieniem jaźni, hihi~☆
Dowodem na to są słowa pewnego bardzo mądrego człowieka. Co prawda nie wiem jak się nazywał, ani w jakim kierunku zmierzała jego kariera, ale przecież nie szata zdobi człowieka, a już z pewnością nie zawodowa. Dla mnie mógłaby to być nawet nawet babcia klozetowa, a i tak w dalszym ciągu stanowiła by dla mnie urodzony autorytet. W każdym bądź razie "Ludzie są tak nieodzownie szaleni, iż nie być szalonym znaczyłoby być szalonym innym rodzajem szaleństwa*".
Nie jestem szalona.
A skoro już jestem, inni siedzą w tym razem ze mną~
A tak zmieniając temat, może wreszcie otworzę oczy? Tak dla zasady.
Zrobiłam to, czemu towarzyszył pomruk niezadowolenia. Napotkałam sufit. Aw yeah, posufituję sobie tak jeszcze troszkę, a potem... Czekaj, wróć. Nie widziałam sufitu...
Powieki zatrzepotały po raz wtóry, a ja otarłszy oczy z resztek sennego piasku, zmusiłam je tym samym do poddania się mej woli. Powoli odzyskały ostrość widzenia. Tak, teraz ich stan pozwalał na dostrzeżenie sklepienia w mojej sypialni.
Emm... z tym, że napotkałam kolejny tyci-tyci problem.
Nie znajdowałam się w swoim pokoju z własnym sufitem obklejonym truskawkowymi motywami (serio, nie jestem stalkerką, po prostu kocham te słodkie owocki~♡), a jednak mimo to strop wydawał się skądś znajomy. Po upływie kilku sekund, kiedy już oniemiały mózg raczył poukładać elementy w miarę logiczną całość, szczęka opadła mi do ziemi. Lub raczej opadłaby, gdybym nie leżała na łóżku nie będącym moim łóżkiem!
No co ty nie powiesz, deklu. Moja wewnętrzna jaźń szydziła w najlepsze z tępoty swej pani.
Jeszcze się doigrasz, pindo. Odpłaciwszy się pięknym za nadobne, uciszyłam tę sukę definitywnie, modląc się, aby nie ważyła się wracać przed wschodem słońca.
Właśnie, która tak właściwie jest godzina?
Z tą zagwozdką odwróciłam głowę w stronę okna, gdzie, nie licząc palących się świateł latarni, panowała ciemność. Swoją drogą w następnym wcieleniu właśnie jako taka latarnia chciałabym się odrodzić. Nie straszny mi deszcz, śnieg i mróz czy żar lejący się z nieba. Albo pies lejący u moich stóp. Wrrrr, takiego jakbym sprała butem, to by się... Ech, przecież uliczna lampa nie może sobie pozwolić na luksus kopania szczącego psa, nie posiadawszy butów, a precyzując, nóg, które w owe buty mogłaby przywdziać. Uśmiechnęła się jak ten facio z hotelu Plaza, kiedy przyłapał Kevina na gorącym uczynku, jako że i ja nakryłam samą siebie na przyświecającej mi idei, jaka stała by się sensem mego latanianego żywota. Bylem stała naprzeciwko okna Ichigo~♡ *¡¡*
Ach, co to ja chciałam?
No tak, czas! Miałam wrażenie, że zdrzemnęłam się co najwyżej kilka minut, lecz słońce najwyraźniej przemieściło się na drugą stronę Ziemi. OMG, jak długo w takim razie spałam?! Rozejrzałam się wokoło, z deczka przerażona. Zegarek na biurku młodego Kurosakiego wskazywał godzinę 22:00. Wow, czyli rzeczywiście przysnęłam na trochę dłużej. A ten zegarek, swoją drogą, całkiem uroczy, w kształcie truskawki, słodziutki~!♥ Szkoda, że pozostała część biurka została zawalona zeszytami i papierzyskami, ale cóż, Ichigo w naszej szkole posiadał status prymusa, któremu taki debil jak ja ocen mógł tylko zazdrościć. I zazdrościłam. Ale nie bardziej, niż go podziwiałam. Niepokorny, zbuntowany, łamacz niewieścich serc... no ok, z tym ostatnim może lekko podkoloryzowałam, ale z pewnością poza mną i Orihime znalazłoby się parę rywalek. Jak nie dziś to jutro. Ale ja im pokażę, będę na nie czekać. Z piłą mechaniczną w jednej ręce, w drugiej zaś z gruszką papieża [w przypadku gruszki radzę porządnie się zastanowić, zanim uświadomicie sb, czym ona jest, no chyba, że już wiecie xD /m] w drugiej, buahahahaha~
Kiedy uspokoiłam zapędy siedzącego we mnie seryjnego mordercy-sadysty, spoważniałam. Truskaweczka naprawdę zaslugiwała na uznanie, choć niestety nie każdy był tego świadom. Świadom uczuć miotającymi Ichigo od wewnątrz. Lecz ja zasięgnąwszy języka tu i ówdzie, zdołałam to dostrzec, co zresztą nie stanowiło takiego znów wielkiego wyczynu. Każdy tępak - nawet ktoś taki jak ja - byłby w stanie dostrzec w nim to coś, gdyby tylko bliżej poznał chłopaka o nadzwyczaj skomplikowanym charakterze, który oczarował mnie bezgranicznie. Podbił moje serce swoją niezależnością, utrzymywanym przez siebie indywiduum. Tym, że kroczy ulicą z podniesioną głową, nie przejmując się nieprzychylnymi komentarzami ludzi, choć nieraz już bywał zaczepiany i prowokowany przez nich - zwłaszcza tych młodych, bezmózgich miękkich pizd - do bójek z tak błahych powodów, jak chociażby kolor włosów. Te niezmiennie sterczały na wszystkie strony, jakby każdy z nich brał przykład z właściciela, demonstrując światu to wszystko, za co pokochałam Ichigo. Inni widzieli wady w jego zapalczywości i upartości. Bywał też impulsywny, działał zanim zdążył pomyśleć, a w szkole każdy - z wyjątkiem przestających z nim osób - wraz z nauczycielami na czele mógł doświadczyć chłodu ze strony Kurosakiego. Mimo całej otoczki, zauważyłam, że z tymi ostatnimi na swój sposób usiłuje się porozumieć, przezwyciężyć konflikty. Zwieńczeniem "dobrego" pierwszego wrażenia zawsze okazywały się być włosy i groźne spojrzenie, jakie tylko podkreślały praktycznie zawsze zmarszczone brwi. I co, niby to on był winny tego, z jakim zajebistym wyglądem się urodził?
Tak czy siak to właśnie poprzez edukację Ichigo starał się zatrzeć owe wrażenie. Jest mega zdolny - w rankingu szkolnym zajmuje miejsce gdzieś za pierwszą dwudziestką - jak i skromny, bo zawsze wymawia się tym, że na chacie nie ma nic szczególnego do roboty, więc dlatego zajmuje się nauką. Ale z tego co mi wiadomo nie spędza przy biurku zbyt dużo czasu. Yhm, już to widzę. Może nie tu, ale poza domem już z pewnością nie narzeka na brak nudy.
Ile takich dam w opałach zdołał już uratować mój wybawca? No właśnie. Westchnęłam głęboko, wracając do praźródła moich trosk.
Borze, przecież to błędne koło! Można by to ciągnąć w nieskończoność!
Pacnęłam się w głowę z zamiarem doprowadzenia się do porządku. Nie czas na takie myśli! Właściciela pokoju nie zastałam, więc na szczęście nie widział, jak siedząc na jego wyrku robię minę srającego na pustyni kota. A więęc...
Pora się rozejrzeć~!☆
Zwiesiłam głowę na dół, przy okazji wypinając sie tyłkiem w stronę okna - niech stracę - z zamiarem spenetrowania strefy pięćdziesiąt jeden. Pod łóżkiem - czysto. Kto by pomyślał, prawie sterylnie, jak w szpitalu, w którym pracuje ojciec Ishidy. Na biurku - bajzel, ale można wybaczyć, w końcu zajebistość kosztuje. Szuflady - względnie ogarnięte, aczkolwiek sama bym się pogubiła. Komoda na ciuchy - poskładana tylko bielizna, ciekawe czemu. Szafa...
Szafa?!
Ostrożnie podeszłam do rzeczonego mebla, przełykając ślinę. Szafa Ichigo z pewnością zawierała ciekawe rzeczy. Może kolekcję maczet takich jak ta użyta do sprzątnięcia goryla? Albo laboratorium zabójczych trucizn? A może antyczne zbroje po przodkach?! Licho wie... Drżącą ręką chwyciłam przesuwne drzwi i otworzyłam je jednym szybkim ruchem.
Wow.
Szczęka sięgnęła ziemi. Nie, to niemożliwe.
Futony...
Zrobiłam mentalnego facepalma, przeklinając swoją głupotę. Ale przynajmniej mogłam się tam położyć, zwinąć w kulkę i znów zasnąć. I niiikt mi nie przeszkodz---
- BU~!! - ktoś pchnął mnie od tyłu, o mało nie przyprawiając mnie o zawał.
- Jezusicku!!! - wrzasnęłam i prawie wpadłam do szafy. Omg, czy to duch tego chorego bliźniaka?! Albo zombie?! Albo kolejny goryl? Niee, nie chcę umierać!
Za mną rozległ się śmiech, wyraźnie rezonujący w piersi żartownisia, jakiemu najwidoczniej tak spodobał się efekt jego poczynań, że sam padł ofiarą swojego niebywale śmiesznego żartu. Chyba się zakrztusił, bo usłyszałam "uechkhraahhhhyyyy", potem "Auaaa!!" czy coś w ten deseń. Odwróciłam się, aby nie tyle sprawdzić, kim jest mój kolejny dziś oprawca, co go porządnie opierdolić. I wtedy go rozpoznałam.
- Markerowobrwiowy?! - przywołałam go bardziej zdziwiona, niż on nadanym mu przydomkiem.
- Wy się znacie? - odezwał się drugi głos, należący do stojącej za nim filigranowej brunetki, jaka prawdopodobnie zdążyła dokonać ochrzanu jeszcze przede mną.
- Ech? - czerwony kudłacz rozcierał głowę, na której dorobił się już niezłego sińca. Ma za swoje. - Znamy się? - popatrzył na mnie tępo.
I wtedy oberwał od dziewczyny po raz drugi, tym razem z kopa, aż wyłożył się na podłodze. - Głupi, nie wiesz, kim jest ktoś, kto cię zna?! - ochrzaniła go. Widać było między nimi swoistą zażyłość, która na osobliwy sposób spodobała mi się. Hm, wydawała mi się znajoma.
- Nie bij mnie, babo!! Nie znam jej! - krzyknął tamten z policzkiem rozpłaszczonym na podłodze.
- O to mi chodziło, idioto! I NIE DRZYJ SIĘ NA MNIE!!
Widząc, że nie zamierzają przestać, odezwałam się z lekkim rozbawieniem:
- To niemiłe, markerowobrwiowy przyjacielu... Znam cię, bo sam pchałeś mi się na widok, paradując dookoła z moim przyjacielem, przecież nie jestem żadnym stalkerem, ani nic. - burknęłam, ani trochę nie współczując kudłaczowi. Zresztą tamta laska zajęła się nim doskonale, nie miałam nic do dodania. - Ale sorry... Muszę zapytać... Ty nim jesteś? Stalkujesz mojego kolegę z klasy? - Tak dla zasady, kto pyta, nie błądzi.
Pożałowałam tego pytania już w następnej sekundzie, kiedy to oboje popatrzyli na mnie, jakbym właśnie wsadziła sobie w odbyt tasiemca dopiero co wydobytego z moich jelit. Po chwili czarnowłosa zaniosła się zdumiewająco głośnym jak na jej posturę śmiechem, turlając się po ziemi, czerwonokudły zaś paczał na mnie po trosze nierozumiejącym, po trosze gniewnym wzrokiem.
- C-co robię? - zapytał lekko zaniepokojony.
- Eeeto... Nawiedzasz go w celach zaspokojenia różnych dziwnych fetyszy, jakie możesz posiadać. - odparłam, z trudem tłumiąc śmiech.
- F-fet-tyszy?! - wrzasnął, wstrząśnięty moją odpowiedzią, a jego wyraz twarzy w połączeniu z rozbrajającym brzmieniem autentycznie przerażonego głosu, co zupełnie kłóciło się z wzbudzającym respekt wyglądem, zaowocowało u mnie natychmiastowym wybuchem. Dołączyłam do dziewczyny i teraz obie rechotałyśmy jak opętane.
- NIKT NIC NIE ZASPOKAJA!! - ukrócił zarumieniony Kurosaki, wkraczając do swego królestwa, jednak to nie powstrzymało mojej wesołości.
- Poddaję się. - wypruta z sił opadłam na futony w szafie, chichrając się jak opętana, aż rozbolał mnie brzuch. - I-Ichigo... on... on naprawdę... - usiłowałam wykrzesać z siebie normalny głos, ale moje wysiłki spełzły na niczym i znów zaniosłam się śmiechem. - N-no nie wierzę! O matko!!
- O co, do cholery, tu chodzi?! - darł się Master Markerowe Brwi, zbity z tropu śmiejącymi się z niego laskami.
- A ty co tutaj robisz?! - ofuknął go Ichigo, przedzierając się przez gąszcz śmiechów.
I wtedy śmiech brunetki ustał jak nożem ucięty. Zastąpiony został jej potężnym wrzaskiem.
- PUSTAKI!! Możecie się w końcu UCISZYĆ?! - Serio, żeby tak umieć trzymać facetów na smyczy, w dodatku tak krótkiej... Zazdro i szacun dla tej laski.
***
Po kilkuminutowej awanturze, którą przeleżałam w szafie z bólem brzucha i łzami w oczach, nastał czas pokoju.
Czerwonokudły, który, jak się okazało, jednak mnie zapamiętał (o czym musiała mu przypomnieć pięść Ichigo, ale to szczegół), wabił się Abarai Renji, jego czarnowłosa pańcia przedstawiła się jako Kuchiki Rukia.
Po wymianie uprzejmości, między nami dziewczętami o wiele bardziej na poziomie, jako że chłopcy pozostali na poziomie podłogi, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, wszyscy zasiedliśmy we wspólnym gronie.
- No więc... Renji, po co tu w końcu przyszedłeś? Skoro nie chodzi o fetysze... - powstrzymałam chichot.
- Nie chodzi! - odburknął natychmiast, marszcząc czoło.
- Ech, zostawmy ten temat, dość tych wygłupów. - Rukia założyła ręce na piersi. Hm, tych raczej nie miała zbyt wielkich, dzięki czemu nie złapałam kolejnego doła. Co jak co, ale cycki miałam zajebiste! Może nie takie meloniaste jak u Orihime, ale przy niej każda kobieta była miseczką A.
- To powiecie w końcu, co was sprowadza do Karakury? - mruknął Ichigo. Jego aura z nagła uległa zmianie, jakby przeistoczył się w kogoś zupełnie innego. I nie mam tu na myśli jego zmechaconego brata bliźniaka. Coś wokół niego... zgęstniało, urosło.
Nie gap się, nie gap się! Kuźwa, za późno. Ale jak tu się oprzeć tej minie? Może ktoś mi powie, bo ja nie mam pojęcia. Gdyby teraz na mnie spojrzał, chyba bym popuściła! A gdybym była facetem... stanąłby mi, na bank.
W tej chwili Abarai poszedł w ślady Kurosakiego, także poważniejąc. Przełknęłam ślinę, starając się nie skompromitować w oczach gości czymś tak nietaktownym jak ignorancja powagi sytuacji. Czerwonowłosy podrapał się po łbie, oblukawszy mnie dziwnym spojrzeniem, i zerknął na Kuchiki, jakby niemo szukając u niej aprobaty. Ta skinęła głową, więc jej wierny piesek rozpoczął opowieść.
- Od jakiegoś czasu Soul Society rejestruje niepokojące przypadki zniknięć ludzkich dusz.
- Wow, to coś nowego. - prychnął Ichigo, za co oberwał od Kuchiki w łeb. Burknął coś pod nosem, po czym dalej już siedział cicho.
- ...W każdym z tych przypadków odnotowano bardzo podobne okoliczności, jakie towarzyszyły sposobowi uśmiercenia ofiar. - ciągnął niezrażony Renji. - Szczególnie niepokojące są te przypadki, których ofiarami padły kobiety.
- Młode, przedział wiekowy mniej więcej od czternastu do dwudziestu jeden lat. - wtrąciła Rukia. Przez całą tą rozmowę nabrałam ochoty zapaść się pod ziemię. Ichigo jest tajnym agentem?! W mojej głowie zagościł obraz facetów w czerni... *.*
- Ale co to ma do rzeczy? Od kiedy Soul Society interesuje, w jaki sposób ktoś zginął... - Ichigo zmarszczył brwi. Wyglądał cudnie. - Nie zrozumcie mnie źle - dodał naprędce, widząc, jak Rukia szykuje się do zadania mu kolejnego ciosu - nie chodzi mi o Hollowy, raczej o to, co robią ludziom przed śmiercią. To, co nie doprowadziło do śmierci: jak dotąd Soul Society miało to gdzieś, nie wciskajcie mi kitu, że nagle was to zainteresowało.
- Ale co to ma do rzeczy? Od kiedy Soul Society interesuje, w jaki sposób ktoś zginął... - Ichigo zmarszczył brwi. Wyglądał cudnie. - Nie zrozumcie mnie źle - dodał naprędce, widząc, jak Rukia szykuje się do zadania mu kolejnego ciosu - nie chodzi mi o Hollowy, raczej o to, co robią ludziom przed śmiercią. To, co nie doprowadziło do śmierci: jak dotąd Soul Society miało to gdzieś, nie wciskajcie mi kitu, że nagle was to zainteresowało.
- Mówisz do mnie, czy koło mnie? - rzucił złowieszczo Abarai.
- Spokój. - uciszyła ich Kuchiki. Tym razem obeszło się bez rękoczynów. - Słuchaj, Renji, na dobrą sprawę Ichigo ma rację. - oznajmiła. - Co nie znaczy, że takową ignorancją wykazuje się każdy shinigami.
- Taa, wiem.
- Naaaniii... - ziewnęłam dyskretnie, nadal siedząc w szafie, zwinięta w mięciutką pościel pachnącą moim kochanym Truskawciem. Było mi tak wygodnie i milusio, że nawet nie próbowałam ogarnąć, o czym gadają pozostali. - Nie rozumiem was... Hollow to coś w stylu tego goryla z ulicy, tak?
- Jakiego znowu goryla? - zmieniła temat Rukia. Przybierając skupiony wyraz twarzy, zerknęła na moją nogę. Zamrugała, po czym przeniosła wzrok na Ichigo, który wyraźnie spochmurniał. - Ichigo, mogę cię prosić na słówko?
- Yhm, jasne. - był posłuszny, aż za bardzo, jak na niego. Tak po prostu podniósł się i poczłapał za nią!
- Huh? Co wy tam knujecie? - zapytałam niby to oburzona tym nietaktem. Przecież nie przyznam, że jestem zazdrosna.
- Chciałoby się wiedzieć, co? - zadrwił Renji, gdy tamci zniknęli za drzwiami. Mścił się za fetysze?
- No ba. Wiedza to potęga, nie zgodzisz się? - odparłam niezrażona.
- Nie za bardzo. - posłał mi mordercze spojrzenie. Jak widać dopatrzył się w moich słowach aluzji do jego jakże "wysokiego" poziomu. - I bez tego mogę być potężny. - żachnął się.
Z facetami jak z dziećmi, Ty o jednym, oni o drugim.
- Ty? Nie sądzę? Wyluzuj, stary, twoja dziewczyna zaraz wróci. - dogryzłam złośliwie.
Mina Abarai'a po usłyszeniu tych słów... Mówię, bezcenna~ Wybałuszył oczy, jakby chciał wypatrzyć igłę w stogu siana.
- No co? Zaprzeczyłaś fetyszom, więc nie powiem "twój chłopak". - bo chcę, żeby był mój, oczywiście! - OPS, to się wkopałam.
- Że co proszę?! - chyba zapędziłam go w kozi róg, biedaczek uwijał się i uwijał, byle tylko znaleźć jakąś ripostę.
- Nic, nic. Już skończyli.
Wkroczywszy z powrotem do pokoju, Rukia zakasała rękawy. - Renji, zbieramy się, czekają na nas. - oświadczyła tonem stworzonym po to, by wydawać rozkazy - A ty, Ichigo - wskazała na niego - wiesz, gdzie nas szukać, jakby co. - wyartykułowała odrobinę łagodniejszym głosem. Czyżby miała stać się rywalką o względy Trukaweczki!?
- Taa, na razie. - machnął na nich ręką, kiedy wreszcie opuścili jego komnatę. Należy dodać, iż uczynili to, a jakze by inaczej, przy pomocy okna. Dopiero wtedy, zerkając na nich nieco więcej niż pobieżnie, skapnęłam się, że mieli na sobie te same "ciuchy robocze", co wcześniej Ichigo, który teraz stał tutaj przebrany w strój po domu. W wąskich spodniach opinających wszystko "jak trzeba" przypominał jakiegoś boga, a nie nastolatka. I jeszcze ta urocza koszulka z homonimem jego imienia* w postaci liczby "15". Kawaii~
Wgapiłam się w niego, nadal siedząc w szafie. OMG, jak zwykle elektryzował samą swoją obecnością, aurą, posturą, wszystkim. Tak mnie to przytłoczyło, że nie śmiałam się odezwać. On także milczał, przez co panowała głucha cisza. Taka, którą nazywają niezręczną. Nie wiedzieć czemu, bo ręce nadal posiadałam. [Taaki suchar godny Izukiego~ /m]
- Więc... - wsadził ręce do kieszeni, dalej gapiąc się w okno, przez co ja wciąż miałam swobodę w bezkarnym obłapianiu wzrokiem jego tyłka, pleców, nóg, włosów. - Boli...?
- Eh? Nie, nie aż tak. Prawie wcale. - nie była to do końca prawda, ale taka w połowie też się liczy, hm? Nie chciałam robić wokół siebie zbędnego zamieszania, skoro ból dało się znieść.
- Aha. - mruknął, nadal nie zmieniając pozycji. Borze, mogłam na niego patrzeć godzinami. Tylko czemu on nie patrzył na mnie?
Hej, Ichigo... Spójrz tu, proszę...
Dupa, nic z tego. Zrezygnowana zagrzebałam się w futonie. I chuj, będę tu spać do końca świata.
I wtedy, jak na komendę, odwrócił się. Spojrzał na mnie przelotnie, a ja poczułam się winna patrzenia na jego tyłek, o czym na szczęście nie zdążył się zorientować. Niee, on właśnie zmierza w stronę drzwi! Co robić, co robić?!
- Sorry za nich, pewnie cię obudzili?
- Huh? Nie, sama się obudziłam. Przyszli akurat, gdy... zaczęłam się zastanawiać, co ze sobą zrobić. - odparłam zgodnie z prawdą.
- Gdy co?
- Gdy po dobrym śnie zrobiło mi się nudnawo. - sprostowałam, zachowując dla siebie pikantne szczegóły.
- Aha. - mruknął. - Będziesz chodziła ze mną? - spytał nagle.
- Co?! - wybałuszyłam oczy, nie wiedząc, czy się nie przesłyszałam.
- Więc nie? - szykował się do wyjścia, już nawet chwycił za klamkę! I oklapł! Tak, był jeszcze bardziej zniechęcony, a to dzięki mnie i mojej odmowie! Chwila... Nie, ja nie chcę mu odmawiać. I co to za prostackie porównania, co ma niby znaczyć, że "oklapł"?!
- T-tak! Czekaj! - wyrwałam się z wnęki, jakby mi kto wąż ogrodowy chciał do tyłka wcisnąć. Gosh, co ja robię?!
Odetchnął, uśmiechnąwszy się do mnie cieplej. - To dobrze.
Kyaaa~, poczułam się jak na haju, po niezłym odlocie. Nie żebym kiedykolwiek coś brała. - Yay... - zaczęłam się szczerzyć jak głupi do sera.
- Jesteś aż tak głodna? - czy mi się zdaje, że jego głos zabrzmiał tak sexy? Nie, to nie odchylenia wyobraźni, ZAWSZE tak brzmiał.
- Eh? Troszkę, hihi~ - co to ma być, zachowuję się jak debil, ogarnij się! No ale kto na moim miejscu zachowałby spokój.
- Więc chodźmy. Yuzu starała się jeszcze bardziej niż zwykle. Chyba... - bąknął, zerkając na mnie kątem oka. Czyżby się mnie wstydził? Kyaaa, kawaii!!
Tak, jestem bardzo głupia. Zamiast przeklinać samą siebie, a na to przyjdzie czas, rozpływam się nad slodyczą cud chłopca. Jestem idiotką, która nie umie przekonać do siebie chłopaka ani nawet względnie normalnie się zachowywać w jego towarzystwie. Mój przypadek przedstawiał się beznadziejnie, bo zamiast go usidlić, chyba jeszcze bardziej do siebie zrażałam. Co gorsza, nie mogłam nic poradzić na moje idiotyczne zachowania.
Jakże bym mogła? Miłość do niego wypełniała mnie od palców stóp po czubek głowy. Na miłość nie ma lekarstwa.
- T-tak jest... - przywdziałam słodką minkę i ruszyłam za nim.
Zapowiadał się ciekawy... cokolwiek mnie czekało, z Ichigo na sto procent nie będę się nudzić~
*cytat by Blaise Pascal [uwielbiam ten cytat, idealnie oddaje sens mojego istnienia~♥ /m]
*znaki w imieniu Ichigo odczytać można tak samo jak te oznaczające liczbę "15", gdzie "ichi" to jeden, a "go" to "pięć" [tak jakby kto nie wiedział xD /MY]
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
MY zachęcają do komentowania. Każde słowo jest dla nas na wagę złota! ♥