Czemu wydaje mi się, że coś tu jest nie tak? XD
Hejka, hejka~ manami pozdrawia. Z walentynkowej serii jeszcze tylko Kadota.
Jeśli kogoś interesuje etymologia tytułu, zapraszam do kierowania pytań w stronę Yuki :3
Ja? Nic nie wiem.
Ja? Nic nie wiem.
Dziesiejszy dzień spędziła samotnie,
włócząc się bez celu, to tu, to tam. Na początku snuła się jedynie po
mieszkaniu, nawiedzając kuchnię, wąski przedsionek, ciasną łazienkę, byle nie
sypialnię - marzyła tylko o tym, by walnąć się na wyrko i przespać caaaały
dzień. Tym bardziej, że dzisiejsza data nie należała do jej ulubionych.
Czternasty luty. Pieprzone Walentynki.
Pieprzone serduszka, kwiatki i inne pierdoły, od których zbierało się jej na
wymioty. Z roku na rok przybywało coraz więcej dziwaków naprawdę chcących
świętować to gówno z ukochaną drugą połówką.
Zazwyczaj to single hejtowali Walentynki. I tu tkwił cały paradoks, gdyż ona
miała kogoś bliskiego swemu sercu.
Nie no, dobra. Może trochę przesadziła. Bo przecież z Shizuo tworzyli wolny
związek opierający się tylko i wyłącznie na... Załamka. Tego człowiek nie
nazwałby normalnym niezobowiązującym związkiem. Ich relacja nawet nie opierała
się na seksie, a przecież zazwyczaj właśnie to charakteryzowało tego rodzaju
znajomości.
Ale nie... nie wyobrażała sobie Shizuo w takim... położeniu. A już na pewno nie
z nią.
To nie tak. Owszem, był przystojnym młodym mężczyzną o dość ciekawej,
specyficznej wręcz naturze. Nie w tym tkwił problem _____. Tu chodziło raczej o
to, w jaki sposób od zawsze traktowali siebie nawzajem. Gdyby doszło między
nimi do czegoś więcej... Cóż, _____ czułaby się jak kazirodca.
A jednak. Od jakiegoś czasu ciągnęło ją doń coraz mocniej i mocniej. Jakby
zarzucił jej na szyję niewidzialny sznur z pętlą i przyciągał. Z tym, że
Heiwajima pozostawał całkowicie nieuświadomiony. Może to i lepiej. _____ wolała
uniknąć kłopotów, jakie sama mogła stworzyć na drodze skomplikowanych wyznań czy czegoś w ten deseń.
W takim razie, powiedzcie mi, do jasnej cholery, co ja tutaj robię?!
Oddałaby Chiny Ludowe za odpowiedź na to pytanie, choć tak naprawdę doskonale
ją znała, aczkolwiek nie chcąc dopuścić do siebie myśli, iż rzeczywiście
przyszła tu w wiadomym celu, zwyczajnie się poddała i po prostu przywlokła tu
swoje cztery litery.
Kiedy znalazła się pod okazałym budynkiem,
który wcale nie przypominał "siedziby katów", czyli windykatorów [to
się tak nazywa? /y], wcale nie zdziwił jej widok dwóch znajomych facetów. Jednym z
nich był Shizuo, drugim jego przełożony, Tanaka Tom. Akurat wychodzili, jakby
się jej spodziewali.
- Dzięki, Tom-san. Jutro przyjdę punktualnie. - blondyn nałożył na nos okulary przeciwsłoneczne gestem, który tak uwielbiała _____.
- Dobrze, dobrze, idź już, patrz, twoja dziewczyna już na ciebie czeka! - facet w dredach tylko pokiwał głową, mrugnął porozumiewawczo i zniknął z powrotem w budynku. Shizuo zerknął na ulicę, a ujrzawszy znajomą figurę zbliżył się szybkim krokiem.
- Yo, nie wiedziałem, że tu jesteś. Tom-san zwolnił mnie wcześniej.
- Dzięki, Tom-san. Jutro przyjdę punktualnie. - blondyn nałożył na nos okulary przeciwsłoneczne gestem, który tak uwielbiała _____.
- Dobrze, dobrze, idź już, patrz, twoja dziewczyna już na ciebie czeka! - facet w dredach tylko pokiwał głową, mrugnął porozumiewawczo i zniknął z powrotem w budynku. Shizuo zerknął na ulicę, a ujrzawszy znajomą figurę zbliżył się szybkim krokiem.
- Yo, nie wiedziałem, że tu jesteś. Tom-san zwolnił mnie wcześniej.
- Co? Coś nie tak? Myślałem, że będziesz
chciała spędzić ze mną trochę czasu - uniósł brew w zdziwionym geście i
poprawił ciemne szkła. Wyglądał przy tym na spokojnego, jak wskazywało jego
imię... cóż, pozory mylą.
- Co? Ah, tak, jasne. - uśmiechnęła się, a
przynajmniej taką miała nadzieję. Niezbyt dobrze wychodziło jej krycie się ze
swoimi emocjami, a już na pewno nie przed nim. Znali się jak dwa łyse konie. -
Tylko jakoś tak... - Ech, nie ma już co próbować odgrywać teatrzyku. Jęknęła
zbolałym głosem - Taaak, wiem, spiczniała jestem dziś, jak nie ja!
- No, jesteś. Dlaczego? W końcu to
Walentynki. - wyciągnął papierosa i zapalił go, zaciągając się. Wydmuchał dym i
spojrzał na nią kątem oka. - Chciałem cię wziąć do Rosyjskiego Sushi albo coś
takiego, ale nie narzucam...
Borze, tego jeszcze tylko brakowało, żebyś
mi się narzucał. Nigdy tego nie robisz, kotuś.
Chwila, czemu właśnie nazwała go kotusiem? Do reszty ją pojebało?
I czemu musisz tak kurewsko dobrze wyglądać z tym fajkiem? *q*
Moment... Serio system zaczął się jebać.
Odchrząknęła, modląc się, aby głos nie wymknął się spod kontroli i nie stał się piskliwy jak u jakiegoś ptaszydła - Właśnie dlatego. Bo to Walentynki. Rożowo mi i tak dalej. - wykonała gest imitujący odruch wymiotny - Ale sushi nie odmówię. Ważne, że to nie ja będę płacić~
Chwila, czemu właśnie nazwała go kotusiem? Do reszty ją pojebało?
I czemu musisz tak kurewsko dobrze wyglądać z tym fajkiem? *q*
Moment... Serio system zaczął się jebać.
Odchrząknęła, modląc się, aby głos nie wymknął się spod kontroli i nie stał się piskliwy jak u jakiegoś ptaszydła - Właśnie dlatego. Bo to Walentynki. Rożowo mi i tak dalej. - wykonała gest imitujący odruch wymiotny - Ale sushi nie odmówię. Ważne, że to nie ja będę płacić~
Roześmiał się lekko.
- Dobrze więc,
porywam cię na sushi, moja droga.
I poszli.
I poszli.
~***~
Simon powitał ich gromkim okrzykiem, ale
Shizuo zignorował go z pulsującą żyłką i jak najszybciej złożył zamówienie.
Skryli się w najustronniejszym miejscu, żeby mieć święty spokój.
- Więc jak ci minął dzień? - zaczęła od
standardowego pytania. Aż zanadto zwyczajnego w mniemaniu jej towarzysza
spodziewającego się po niej czegoś oryginalniejszego. Tymbardziej zaskoczyła go
tak oczywistym pytaniem.
- Hm, te skurczysyny nadal nie moga
nauczyć się płacić na czas, dlatego nie narzekam na brak zajęcia. Dziś było
wyjątkowo dużo takich. - odparł, zerkając w stronę lady. Simon już nadchodził z
ich zamówionym żarełkiem. Na szczęście już nic nie mówił. - No, a u ciebie? Nie
uprzedziłem cię, że wcześniej skończę, bo to miała być niespodzianka.
- Serio? - uniosła brwi (nigdy nie udawało
się unieść tylko jednej, niech to szlag), z czego zaraz zrezygnowała na rzecz
zmarszczenia ich. Jednocześnie nie potrafiła powtrzymać uśmiechu, kiedy lico
blondyna zaróżowiło się nieznacznie. - Od kiedy to Pana Mlecznego Pacyfistę
stać na takie idee jak niespodziewajki~?
- Ej, to chyba oczywiste, że w Walentynki
robi się takie rzeczy. - burknął, przeżuwając sushi. - Zresztą... Aż tak
nienawidzisz tego dnia? Przecież to, tak jakby, nasz dzień.
Aww, jaki on
słodki, kiedy mówi o uczuciach~ Taki nieśmiały ♥
- Nasz? Niby od kiedy~? - drażniła się z
nim, pragnąc usłyszeć z jego ust jak najwięcej, a tym samym zyskać tyle samo
fantastycznych obrazków jako wspomnień.
- Od kiedy? Czekaj, hm... Od jakiegoś roku. - powiedział po prostu.
- Ech... - przeliczyła
się, wymagając od niego nazbyt wiele. - Mniejsza z tym. Skoro mówisz, że to...
e... - zawahała się krótką chwilę - 'nasz' dzień, to już nie wygląda to tak
źle. Ale sam przyznasz, te wszystkie przesłodzone raburabu pierdoły są nie do
zniesienia, mam rację?
- Masz. Ale sushi nie
jest raburabu, tylko 'ai' - uśmiechnąl się do siebie, chociaż jego żart nawet
nie był żartem, tylko nie wiadomo czym.
- Dooobra... Nie wnikam.
- zabrała się za pałaszowanie swojej porcji, nachylając się nad nią najniżej,
jak tylko mogła, nie przejmując się wpadającymi do jedzenia kosmykami włosów -
Mam wrażenie, że jest odrobinę smaczniejsze? - spytała bardziej siebe niż
Shizuo.
- No, faktycznie. Ciekawe czemu? Simon się poprawił? - co za tępota, serio.
Przewróciła oczami, ale już się nie odezwała. Skupiła się na konsumpcji, czując, że zaraz osiwieje, a zaraz potem wyłysieje.
- Masz coś na twarzy. - wyciagnął rękę i starł nieistniejące okruszki z ust _____. Whoah...
- Uhmm... Dzięki? - uznajmy, że tego nie było, ok? Fuck, bujda, nie nie było. Ostatnimi czasy częstotliwość takich incydentów wzrastała z zastraszającą szybkością. Nie żeby miała coś przeciwko, ale to jednak trochę krępujące, nie!? Zwłaszcza że Shizuo nic sobie z tego nie robił.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się uśmiechem, który roztapiał lód i rozgrzewał najzimniejsze zakątki... ale dłoni nie zabrał.
- Ekhem... - spąsowiała, nie musiała tego widzieć, aby zyskać stuprocentowa pewność - Mogę jeść? - kurde, jak bardzo musiała być głupia, rezygnując z tej delikatnej pieszczoty na rzecz żarcia? Nie, to nie to. Zwyczajnie tchórzyła. Brawo, _____ -,-"
- Pewnie. Nie przeszkadzaj sobie. - podrapał ją za uchem, jak jakiegoś kota.
- Uhm. - potaknęła tylko, lecz apetyt na sushi minął. Teraz pragęła czegoś zupełnie innego. Shizuo zaczął sie przybliżać, co bylo dość ryzykowne w gronie ludzi. Ale walic to, ich dzień! Niestety...
- Sizuło, świntuszeeek. Takie rzeczy, w domu rób. W restauracji, prywatności braak.
Przewróciła oczami, ale już się nie odezwała. Skupiła się na konsumpcji, czując, że zaraz osiwieje, a zaraz potem wyłysieje.
- Masz coś na twarzy. - wyciagnął rękę i starł nieistniejące okruszki z ust _____. Whoah...
- Uhmm... Dzięki? - uznajmy, że tego nie było, ok? Fuck, bujda, nie nie było. Ostatnimi czasy częstotliwość takich incydentów wzrastała z zastraszającą szybkością. Nie żeby miała coś przeciwko, ale to jednak trochę krępujące, nie!? Zwłaszcza że Shizuo nic sobie z tego nie robił.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się uśmiechem, który roztapiał lód i rozgrzewał najzimniejsze zakątki... ale dłoni nie zabrał.
- Ekhem... - spąsowiała, nie musiała tego widzieć, aby zyskać stuprocentowa pewność - Mogę jeść? - kurde, jak bardzo musiała być głupia, rezygnując z tej delikatnej pieszczoty na rzecz żarcia? Nie, to nie to. Zwyczajnie tchórzyła. Brawo, _____ -,-"
- Pewnie. Nie przeszkadzaj sobie. - podrapał ją za uchem, jak jakiegoś kota.
- Uhm. - potaknęła tylko, lecz apetyt na sushi minął. Teraz pragęła czegoś zupełnie innego. Shizuo zaczął sie przybliżać, co bylo dość ryzykowne w gronie ludzi. Ale walic to, ich dzień! Niestety...
- Sizuło, świntuszeeek. Takie rzeczy, w domu rób. W restauracji, prywatności braak.
Oczywiście. Rosyjski Murzyn zawsze psuje zabawę, pamiętajcie!
Witajcie~
OdpowiedzUsuńDobra, nie wytrzymałam i musiałam teraz przeczytać x3 Powinnam zacząć ćwiczyć siłę woli co do opowiadań... Ach~ manami uroczo podrasowana nazwa~
Któraś z Was wyjaśni mi w kończy czemu taki tytuł xd? Trochę inaczej napisane niż zazwyczaj, ciekawie. Shizuś kotuś *^* weźcie bo nie mogę *q* Nie do końca ogarniam zwiazek z tlenioną głową, ale był uroczy w restauracji~ aa i przeczytałam zamiast 'raburabu' 'rabarbar' xddd i sie głupia zastanawiam o co chodzi hehe~
Czekam na Kadote :3 i..i ja chcę.. Chcę, żeby zawitał Yato *0* Ach ci Yatonators~
Widzę, że nie tylko moje miasto chore ;-; Cała Polska chora ;-; Trzymajcie sie i zdrowie wszystkim życzę!!!
Z Boreeem~~~!!!
Na wstępie dziękuję za słowa otuchy, obym szybko ozdrowiała, wkurza mnie kapukapu z nosa na klawiaturę -,-"
UsuńDla nas tam nawet lepiej, że ktoś tu nie umie trzymać swoich zapędów na wodzy xD
Jak widać, nie tylko ja odniosłam wrażenie, że coś tu jest inaczej, oby nie oznaczało to, że wyszło źle ;-; Sama nie ogarniam związku tlenionej grzywy z czytelniczką, jakoś tak.. samo wyszło ^.^; Ale rzeczywiście, trzeba przyznać, że Shizuś słodziutko się zachował w knajpce~
Co do rabarbarowego raburabu, dziękujemy za stworzenie nowego sucharu, przyda się~ Głowę trzeba mieć do tego na karku, nie powiem xD
Kadota niedługo (pewnie jutro) się pojawi, a potem chyba weźmie się w obroty Yato ^^ zgodnie z wolą Borzego Ludu~
Ino, podrasowałam sobie troszkę nazwę, a co tam, zaszaleję, choróbsko się na głowę rzuca xD Odpicuj mi furę przy tym wymięka
I na sam koniec, 'najważnejsze' - o co kaman z tym tytułem? Już wyjaśniam.
Otóż, 'posiutek' został stworzony przez jedną z bliższych mi osób (nie przez Yuki xD), kiedy to przeżyła traumę w dzieciństwie. Maleńka bawiła się samochodem - taki mały, ciężarowy - należącym do jej brata. Niestety wkrótce zabawka zepsuła się. Jakiś czas później owa osoba wybrała się z mamą na spacer, gdzie na ulicy natknęła się na baaaaaaardzo podobny do zabaweczki samochód, który ochrzciła mianem 'posiutka'. Podsumowując, jeśli dodać do siebie kreatywność dziecięcego słownictwa oraz przeżytą traumę, otrzymujemy poniższe zależności:
Popsuty = posiuty
Popsutek = posiutek
Innymi słowy, 'posiutek' to rzecz popsuta xD Nieważne, czy przez Rosyjskiego Murzyna albo kogo innego, ważne, że popsuta~
Łojejku *patrzy i przewija odpowiedź*
UsuńCzekaj bo brak mi słów x3
W żadnym wypadku nie jest źle~ jest odmiennie, a zmiany są potrzebne dla dobra ludzkości *o*
Ej ten posiutek to smutna historia jest ;^; Ale słowo zabawne, nie powiem że nie xd Dzięki za wytłumaczenie w sumie po czasie to mooooże bym do tego doszła .3.
Ale najwieksza psujka (nie wiem czy znane wyrażenie xdd) to jak to Namie jak to Izayasza ostatnio ciągle zgasza xd uczy się od mistrza o.o
No no, ale tutaj racja Simon posiutek z niego >^<
Nie ma pośpiechu, nie forsować się z notkami~
Simon XDDDD normalnie ty jak nikt inny potrafisz popsuć nastrój XDDDD
OdpowiedzUsuńWgl. zamiast _____ ciągle wstawiałam imię Izayi.... zboczenie fanfickowe chyba :c
No nic~... widać Shizuo to życiowa ciapa w relacjach z kobietami (nadal mam przed oczyma Izayę to jest dziwne XD) ale jak widać potrafi też być bardzo uroczy jak się postara :3
Myślałam, że Izaya im przerwie randkę, ale widać był zajęty rozdawaniem przytulasów X3
Weny~~
Tak na dobrą sprawę, wstawiaj sb co chcesz, ważne, żeby sb dogodzić XD wielkie mi zboczenia, taki już nas los jako yaoistek .3. Co do Shizusia, zgadzam się jak najbardziej~
UsuńPozdrawiam~
Wiedziałam że to opowiadanie na mnie tu czeka ale nigdy nie miałam czasu. Ugh Aż tu nagle ni z gruszki ni z pietruszki obudziłam się wcześniej i trafiłam tu.
OdpowiedzUsuńMój fangirl na Shizuo i tak jest ogromny. A teraz jest po prostu przeogromniasty. (słowotwórstwo lvl hard).
Lubię opki które pokazują że mogą być zajebiste bez seksów na stole. I to jest właśnie takie opowiadanie.
Co prawda do seksów na stole nic nie mam, wręcz przeciwnie xd.
Dziękuję ^^